Sesja taanzena

Obrócili się obaj jak na komendę, niczym przestraszeni przez drapieżnika padlinożercy. Długie, brudne, zmierzwione brody, twarze tak pociemniałe od kurzu, że niemal nie różniły się od masek. Jeden z nich trzymał w rękach twoje radio, które - o dziwo - miało coś do powiedzenia.
- Trudno stwierdzić dokładnie, obraz nie jest precyzyjny, ale wygląda na to, że Europa w sporej części wciąż istnieje...
Trzymający radio Szczur spojrzał gwałtownie na trzymaną w ręku aparaturę, jakby chciał wzrokiem nakazać jej milczenie, po czym iście komicznym ruchem wcisnął je swojemu kompanowi. Ten spojrzał na nie tak, jak poprzedni, następnie na ciebie z miną "Co? Ja? Nieee, skądże! Ja nigdy bym...!" i wcisnął radio znowu w ręce poprzednika.
- ...ropejska część Rosji to nowy Waszyngton, do tak wielkiego dołka trafi każdy golfista z drugiej strony Atlantyku...
Odpowiedz
- Dobra śmiecie, nie obchodzi mnie który z was to zrobił, odłóżcie radio na ziemię i cofnijcie się trzy kroki do tyłu, żebym nie musiał czuć waszego smrodu – powiedziałem zdecydowanym tonem, prezentując kij baseballowy, chociaż patrząc na dwie wystraszone twarze, nie trzeba było dodatkowo zastraszać szczurów. Chociaż kto ich wie, jeszcze gotowi rzucić się na mnie w desperackim akcie rozpaczy...
Odpowiedz
Czy to w akcie rozpaczy, czy strachu, czy też niezamierzonego przebłysku zdolności taktycznych, jeden ze Szczurów ruszył biegiem w stronę najbliższego wału złomu i żelastwa, zaś jego kompan, "odkładając" twoje radio z wysokości metra wprost na beton, podążył za nim.
Odpowiedz
Widok rozbijanego radia, wzbudził we mnie bardzo negatywne emocje.

- O wy zasrane sukinsyny, zapłacicie mi za to! - krzyknąłem i rzuciłem się w bezmyślną pogoń za dwójką uciekinierów. Wiedziałem tylko, że muszę ich złapać zanim wbiegną w labirynt utworzony ze złomu.
Odpowiedz
Ten, który upuścił radio, krzyknął na widok wymachującego bejsbolem i przekleństwami faceta i wrzucił jakby czwarty bieg, wyprzedzając swojego kompana w wyścigu do góry śmieci. Tamten, rozumiejąc, że zostaje w tyle, co niebezpiecznie zbliża go do nieuchronnego wpierdolu, starał się dotrzymać mu tempa, chwytając go za fragmenty szmat i próbując wspiąć się na stertę po nim. Niestety, nie udało mu się do końca, gdyż duży kawał blachy, będący zapewne niegdysiejszą maską jakiegoś Chevroleta, wysunął mu się spod nóg, zaś jego kumpel dopomógł mu w utracie równowagi kopniakiem wymierzonym prosto w pysk, po którym sam wskoczył do jakiejś złomowej pieczary, a bardziej pechowy ze Szczurów stoczył się z głośnym brzękiem żelastwa niemalże wprost pod twoje nogi.
Odpowiedz
Zaskoczony nagłym obrotem wydarzeń, odruchowo zamachnąłem się pałką i przywaliłem w głowę szczura, który najwidoczniej stracił przytomność, bo w jednej chwili zamarł w bezruchu. Postanowiłem zaciągnąć go za fraki te kilkadziesiąt metrów w stronę baru i zastanowić się po drodze co z nim zrobić. Gambli raczej mi nie odda, radia nie naprawi, może oddam go Carlosowi, pozbawienie szczura wszystkich palców u dłoni mogłoby być dobrym przykładem dla innych.
- No i na co kurwa Ci to było... - wydyszałem sam do siebie.
Odpowiedz
- Ymhpynmgpgfff... - odpowiedział Szczur, nieprzytomnie obracając głową z ramienia na ramię, gdy ciągnąłeś go przez parking niczym szmatę, od której po prawdzie różnił się bardzo niewiele. Gdy mijałeś to, co pozostało z twego nieszczęsnego radia, ku swemu zaskoczeniu i odżywającej nadziei usłyszałeś, że nie umarło do końca, wciąż nadając fragmenty jakiejś audycji.
- ...ordynaty, na które mog..byście odpalać pociski, ..śli jakieś wam zostały. Nie wie... eszcze są do czegoko... datne, ale zawsze większa szansa, że walicie w Molocha... e w Nowy Jork, chociaż i... gląda, że już nie ma tam czego... pieprzać.
Odpowiedz
Puściłem szczura i podbiegłem do radia, z którego dobywał się jakiś mało mnie interesujący bełkot. Podniosłem mój sprzęt z ziemi, ku mojemu zdziwieniu okazało się że w zasadzie pękła tylko obudowa, natomiast reszta wydawała się być w porządku.
- Masz szczęście skunksie, może pozbawię Cię za to tylko jednego palca – powiedziałem oglądając dokładnie to co zostało z radia, wydawało mi się, że odrobina inwencji twórczej powinna przywrócić je do stanu poprzedniego. Przypomniało mi się nawet o kilku rozbebeszonych niesprawnych radiach, które leżały gdzieś w szopie za barem, pewnie będzie można użyć tych części. Całkiem pochłonięty tym badaniem, zapomniałem o winowajcy tego zdarzenia, którego ciągłem dobre 200 metrów po ziemi. Odwróciłem się i...- No tak, kurwa mać uciekłeś mi...- lepiej nie będę wspominał o tym incydencie w barze. Czuję że teraz każdy szczur w okolicy będzie próbował coś sobie wziąć z mojego samochodu. Eh.
Odpowiedz
O ile radio zdawało się do odratowania, to chwilowo nieodwracalnie stałeś się uboższy o jedną szybę po stronie kierowcy. Na szczęście po szybkiej inspekcji stwierdziłeś, że lumpy nie zabrały niczego więcej, a nawet nie uszkodzili samego sprzętu przy jego demontażu. Odłożywszy radio na przednie siedzenie drapałeś się po głowie w zamyśleniu nad zamiennikiem dla szyby, przynajmniej na najbliższy czas, by inni menele nie zainteresowali się twoim wozem, gdy zobaczyłeś nadjeżdżające od strony centrum trzy czarne Taurusy.
Odpowiedz
Czyżby szykowały się jakieś kłopoty ? Pomyślałem i odruchowo schowałem się za samochodem. Postanowiłem obserwować sytuację za szyby, mając nadzieję że Taurusy nie zatrzymają się przed barem.
Odpowiedz
Twym nadziejom stało się dokładnie wbrew. Wszystkie cztery auta zaparkowały jedno obok drugiego przed barem, do którego następnie weszło czterech ludzi, trzech osiłków i facet, z którym rozmawiałeś parę godzin wcześniej.
Odpowiedz
[ może się czepiam, ale wcześniej były 3 auta]

Hm, czyżby pan Schultz już chciał mnie wezwać do pracy? Wziąłem radio z samochodu i pomyślałem że wejdę do budynku przez tylne drzwi. Skierowałem się prosto do kanciapy wujka, wolałem żeby w razie czego wiedział kto postanowił nas odwiedzić. Tom jak zwykle pasł swoje brzuszysko za biurkiem. Zapukałem w futrynę i poinformowałem go:
- Człowiek Schultza właśnie do nas przyjechał w towarzystwie 3 karków, coś się może dziać.
Odpowiedz
[Nie czepiasz się, wręcz przeciwnie, trzeba wyłapywać takie pomyłki. MG też prawie człowiek ]

Informacja przekazana w krótkich słowach oszołomiła go.
- Osz kur... - zaczął, ale urwał, słysząc jakiś rumor dochodzący z głębi lokalu. Ty również go usłyszałeś, tak jak i podniesione głosy, które do niego dołączyły. Tom spojrzał na ciebie ostro, ty na niego.
Grubas poderwał się z krzesła i potruchtał do drzwi prowadzących z kanciapy do właściwej części pubu. Chcąc zobaczyć co dzieje się w środku uchylił je nieco. Zaskrzypiały przeraźliwie, lecz spoglądając mu przez ramię stwierdziłeś, że nikt nie zwrócił na to uwagi. Przez szparę widziałeś połowę faceta w garniturze, mniej więcej półtora schaba, które prężyło się groźnie obok niego, a także ze trzy-cztery sylwetki pozostałych bywalców, którzy patrzyli na przybyłych wstając od stolików.
- Jak już powiedziałem, pan Schultz przejmuje opiekę nad tym klubem. - oznajmiło pół gościa w garniturze.
- Jak stąd zaraz nie znikniecie, to ani wami, ani "panem Schultzem" nie będzie się miał kto opiekować. - padła odpowiedź z ust kogoś, kogo nie widziałeś z tej pozycji, co pozwalało ci sądzić, że wszyscy zgromadzeni uczestniczyli w scenie na stojąco.
Odpowiedz
Kto mógł być na tyle szalony żeby przeciwstawić się wysłannikowi Schultza i jego 3 karkom? Nie wiem czemu, ale ciekawość i głupota wygrała w tym momencie z wrodzoną ostrożnością. Szepnąłem Tomowi - chyba będzie potrzebna dwururka - i przepchnąłem się obok niego na sale, by móc być świadkiem wydarzeń które nastąpią.
Odpowiedz
Zgodnie z twoim wcześniejszym przypuszczeniem, wszyscy zebrani wstali od stołów, jak jeden mąż wpatrując się w nowo przybyłych. W powietrzu, oprócz napięcia i gęstej nerwowości, wyczuwałeś dziwną wspólnoty, łączącej wszystkich zebranych w pubie gości, bez względu na normalne, zwyczajowe niesnaski, animozje czy śmiertelne wręcz porachunki.
Natomiast najbliżej miejsca, w którym sam się znajdowałeś, stał twój wuj, najwyraźniej z pewnym niedowierzaniem śledząc rozwój wypadków.
- Pan Schultz nie będzie powtarzał, ani znosił takiego chamstwa i niesubordynacji. - odezwał się ponownie facet w garniturze. - Zawsze dostaje to, czego chce, dlatego też dobrze wam radzę...
- Dlatego dobrze ci radzę, żebyś spieprzał stąd w podskokach. - ponownie wpadł mu w słowo jeden ze stałych bywalców, członek Camino Real. - Schultz może mieć zawsze to, czego chce, ale tego pubu nie dostanie. To miejsce oferuje nam spokój przy popołudniowym piwie, a to coś, na co nie stać ani "pana Schultza" ani żadnego innego ciecia w złotym łańcuchu.
Odpowiedz
Atmosfera była tak gęsta, że można by ją ciąć nożem. Czułem że między ludźmi Schultza, a członkami drugiej ekipy dojdzie zaraz do mordobicia jeśli nie gorzej. Postanowiłem ratować to miejsce przed ogólną zagładą.
- Panowie, spokojnie, może dokończycie swoją sprzeczkę na dworze?- Po tych słowach poczułem na sobie kilkanaście par oczu, zdziwionych tak jakby sam Schultz zrobił salto i wpadł do lokalu przez okno...
Odpowiedz
- Ależ tu nie ma żadnej sprzeczki. - oznajmił pretensjonalnym tonem krawaciarz, nie spuszczając wzroku z zebranych w klubie narwańców. - Pan Schultz po prostu dogląda swoich interesów i inwestycji, z których najnowszych jesteś ty sam. Poza tym również po ciebie przyjechaliśmy, pan Schultz życzy sobie porozmawiać z tobą osobiście...
- Ten klub nie jest interesem nikogo, poza mną.
- wpadł mu w słowo twój wujek. - I nikt poza mną nie będzie go doglądał. A jeśli pan Schultz ma jakiś interes do mojego bratanka, to zobaczy się z nim wtedy, gdy on sam będzie miał na to czas. Nie będziesz mi tu wpadał jak do burdelu i przestawiał ludzi jak dziwki. - zakończył dobitnie, poparty kakofonicznym chórem okrzyków i pomruków potwierdzenia, dobiegających z gardeł zgromadzonych.
Odpowiedz
Po ostrych słowach Toma zauważyłem, że koleś w krawacie jakby stracił trochę na pewności siebie, Shultz Schultzem, ale nawet on nie uratowałby go gdyby w tej chwili doszło do jakichś rękoczynów.
- Tom, zgodziłem się wykonać robotę dla pana Shultza - zwróciłem się do wujka. - Ale nie widzę potrzeby, żeby mnie eskortować, wystarczyło wysłać wiadomość sam bym się zjawił. Niech pan będzie tak łaskaw i przekaże Schultzowi, że jak tylko skończę swą robotę tutaj to przyjadę we wskazane przez niego miejsce.
Odpowiedz
Przez chwilę, która nabrała zwyczajowych w takich wypadkach gumowych właściwości, trzech nieproszonych gości zastanawiali się nad ostatecznym rozwiązaniem tej sytuacji.
- Stara fabryka Forda, o osiemnastej. - poinformował cię ostatecznie facet w garniturze, podając lokalizację siedziby mafiosa, którą znał każdy mieszkaniec Detroit. - Lepiej, żebyś się nie spóźnił.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł, a jego goryle, rzuciwszy obecnym parę krzywych spojrzeń, zrobili to samo. Goście wrócili na miejsca, by niemal od razu rozerwać wiszącą w powietrzu ciszę harmidrem eksplodujących słów i rozmów. Tom westchnął ciężko, posyłając ci ponure spojrzenie.
Odpowiedz
- O co chodzi ? Powiedziałem temu gościowi, że mogę zająć się samochodami Schulza, przyda mi się parę groszy, to nie ma nic wspólnego z barem - powiedziałem do patrzącego na mnie spode łba Toma.
Odpowiedz
← Sesja Neuroshimy

Sesja taanzena - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...