Sesja Vena

[ Ilustracja ]

Słońce...

żar lejący się z nieba, odciskający się na twym grubym, szczelnym ubiorze ciężki piętnem gorąca.

Pył. Wszędzie pył, piach, kurz... Tumany wzbijane w powietrze przez zbłąkane podmuchy orzeźwiającego wiatru.

Była to pustynia. Jak niemal wszystko dzisiaj, niemal wszędzie, gdzie poszedłeś. Od jedenastu dni nie spotkałeś jednak pół człowieka ani zwierzęcia, nie licząc jednego zmutowanego psa. Mimo to szedłeś spokojnie przed siebie, choć nie byłeś w stanie określić położenia, a jedynie ogólny kierunek, w którym zmierzałeś wraz ze swym zwierzęcym towarzyszem.
Apenimon wysunął swój cienki, długi język by zbadać temperaturę i wilgotność powietrza, po czym zasyczał z trzewi w wyraźnym niezadowoleniu. Uspokajająco poklepałeś go po twardym, łuskowatym łbie pełnym wypustek i zrogowaceń.
Nie był to pierwszy raz, gdy wędrowaliście tak bez wyraźnego celu i kierunku, z kurczącymi się zapasami wody i żywności, czekając tylko na to, co przyniosą ci Duchy. I na pewno nie ostatni.
Obok spękanej, jałowej ziemi, pokrytej szczeciną uschniętego diabelskiego ziela i kamieni, rozciągała się równie spękana i poznaczona bliznami czasu droga, asfaltowe wspomnienie po cywilizacji dawnego świata, pogrzebane w grobowcu jego niepamięci.

Powietrze na horyzoncie drgało, niczym szarpana nerwowo struna, ukazując niewyraźne, złudne kształty, tak często przywodzące do zguby niewprawnych głupców, którzy wędrowali po pustkowiach wbrew swemu przeznaczeniu. Znałeś wiele podstępów starej i nowej przyrody, jednak tym razem było możliwe, że majaczące na horyzoncie kształty istotnie są jakimiś zbliżającymi się z oddali obiektami.
Apenimon syknął ponownie, rozglądając się leniwie za jakąś ofiarą. Mimo to czułeś jego zdenerwowanie. Nie jadł od tygodnia, a choć było to stanowczo za mało, by zagrozić jego zdrowiu, to po takim okresie głodu robił się nerwowy i zrzędliwy.
Odpowiedz
Skąpany w bezlitosnym słońcu, poprawiam lekko gogle. Pot zawsze oblewa te części które są najbardziej okryte, w tym oczy.
Wsparty na włóczni wpatruję się w dal. Czy to pustynia igra z moimi zmysłami?
Trzeba zakładać najgorsze. Jeśli to jakiś gang, to wole nie wchodzić im w drogę.

Rozglądam się teraz w poszukiwaniu jakiejś kryjówki.
- Trzeba być gotowym na najgorsze - mówię niby do siebie,niby do kompana.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Nie licząc kilku starych, bezużytecznych słupów wysokiego napięcia, w promieniu kilometra nie widziałeś żadnej przyzwoitej osłony. Wszędzie tylko kępki uschniętej trawy, diabelskiego ziela oraz drobnych i średnich kamieni. Miałeś sporo czasu na myślenie, bo kształty, które coraz bardziej przypominały ci wozy, były oddalone o dobre 6 - 7 kilometrów, nie miałeś jednak do wymyślenia zbyt wiele, a maszyny jechały mniej więcej w waszym kierunku. Nie widząc chwilowo niczego lepszego znalazłeś pierwsze większe zagłębienie i położyłeś się w nim. Twój ochronny strój pokrył się już tak grubą warstwą kurzu i pyłu, że trudno było o lepszy kamuflaż. Twój waran, widząc, co robisz, położył się obok ciebie i zwinął wielkie cielsko w kłębek, przemieniając się błyskawicznie w chropowaty głaz z oczami. Mógł leżeć tak nieruchomo nawet przez kilka godzin. Cierpliwość, której nauczył cię przez cały ten czas spędzony razem. Bardzo cenna umiejętność.
Po mniej więcej dwudziestu minutach widziałeś już wyraźnie cztery samochody, w tym jedną półciężarówkę, jadące na wprost was w obłokach kurzu. Gdy zbliżyły się na tyle, że zacząłeś wypatrywać szczegółów, jak pancerz, przeróbki czy stanowiska ogniowe na dachach lub maskach, półciężarówka skręciła gwałtownie w prawo i w lewo, omal nie wpadając na jeden z eskortujących ją wozów. Zatrzymała się tuż przed nim, wzbijając kolejną pyłową chmurę. Gdy ta opadła, zobaczyłeś, że z pozostałych wozów nerwowym krokiem podchodzi w jej stronę kilku mężczyzn z bronią, zaś kierowca półciężarówki podnosi maskę, spod której bucha w powietrze obłok gorącego dymu.
Odpowiedz
Nie mieszając się do tego, w spokoju oglądam całą sytuację z ukrycia.
Przyglądam się ludziom, ich liczbie, uzbrojeniu.
Lepiej poczekać aż naprawią usterkę i pojadą dalej. Tak będzie lepiej.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Doliczyłeś się dziewięciu ludzi, po trzech w każdym z samochodów i jeszcze czterech w zepsutej ciężarówce. Część z nich, pięciu, może sześciu, miała ze sobą broń, prawdopodobnie długie strzelby lub karabiny. Czy to z braku umiejętności, szczęścia, narzędzi, części czy ogólnego zgruchowacenia pojazdu przez następne pół godziny grupa nie poczyniła żadnego widocznego postępu w naprawianiu półciężarówki, czemu wyraz dawały gwałtowne gestykulacje jednych i kopanie kamieni przez drugich. Można było zaryzykować stwierdzenie, że zajmie im to jeszcze kilka godzin, jeśli w ogóle nie zejdzie do nocy lub kolejnego poranka.
Jakkolwiek nie miałoby być, tobie pozostawały dwa, a dokładniej trzy rozwiązania. Pierwsze - okrążyć ich, nadkładając drogi i czasu, ale minąć z pewnością, że nie zostaniecie zauważeni. Drugie - zawrócić lub zmienić kierunek. Biorąc pod uwagę szmat pokonanej drogi było to dość bezsensowne, ale po namyśle stwierdziłeś, że na pewno nie bardziej niż fakt wędrowania miesiącami po pustkowiach bez jakiegokolwiek określonego kierunku czy celu. Trzecie - pójść przed siebie, wciąż w tym samym kierunku (jakikolwiek by on nie był), spotkać się z nimi (kimkolwiek by nie byli) i podążyć ścieżką, którą wyznaczy ci los (dokądkolwiek by ona nie prowadziła).
Apenimon rozwinął się powoli i spojrzał w stronę grupy, wysuwając język raz za razem. On też na swój sposób rozważał pewne opcje. Słuchając jego ledwie słyszalnego syku patrzyłeś, jak jeden z ludzi odskakuje jak poparzony (i zapewne faktycznie poparzony) od parującej maski zepsutej ciężarówki.
Odpowiedz
Rozważając w głowie możliwe opcję, dochodzę w końcu do wniosku iż nie ma sensu obchodzić ich z boku. Istnieje szansa że mnie zauważą, a wtedy różne mogą być reakcje. Wracać się też nie ma sensu. Moja wędrówka, nawet jeśli bezcelowa wiedzie mnie do jakiegoś celu. Skoro tego celu nie było wcześniej za mną, to teraz też go tam nie będzie.

Powoli wstaję z ukrycia. Otrzepuję się z pyłu i kurzu. Powoli, żeby nie wzniecić nadto tumanów. Wsparty o włóczni idę powoli w stronę pojazdów. Mam nadzieję iż zauważą mnie wcześniej. Pojedyncza osoba nie powinna być zagrożeniem dla takiej grupy.
- Zostań w ukryciu przyjacielu. Reakcji tych ludzi na twoją osobę można tylko zgadywać. - Mówię cicho cały czas patrząc w stronę pojazdów - Bądź w pobliżu.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Gad wysunął powoli język i opuścił łeb, na znak zrozumienia. Położył się płasko na ziemi i zaczął powoli czołgać, w odróżnieniu od psa wysuwając kolejno łapy po okręgu. Ty ruszyłeś przed siebie, jawnie i powoli. Zauważyłeś, że zauważyli cię dość szybko, ale zgodnie z twymi przewidywaniami nie uznali cię raczej za największy w tym momencie problem. Grupa mężczyzn krzątała się wokół wozów, podczas gdy tylko jeden z nich stał w niedbałej pozie na wprost ciebie, obserwując cię niby to od niechcenia. W jednej ręce trzymał luźno uzi, którym rytmicznie pukał się w biodro. Tylko na moment odwrócił się w stronę wozu, by odpalić sobie peta od rozgrzanego silnika ciężarówki. Gdy podszedłeś wystarczająco blisko, byś mógł rozpoznać jego łysą, kanciastą gębę, skierował z biodra spluwę w twoim kierunku i zapytał tonem powitania:
- Kto i czego?
Odpowiedz
Spoglądam na niego uważnie spod gogli. Nie śpieszę się z odpowiedzią. Po chwili odpowiadam jednak.
- Strudzony wędrowiec. Nie chcę od was nic. Po prostu nasze ścieżki się przecięły. - mówię spokojnym głosem.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Jeszcze przez jakiś czas trzymał cię na muszce, przeżuwając w gębie tlącego się papierosa. Potem zarzucił broń na ramię rozluźnił się i buchnął w powietrze kłębem śmierdzącego starą skarpetą dymu.
- Masz coś na gambling? Skąd jesteś w ogóle? - padły dwa sakramentalne pytania "nowej ery".
Odpowiedz
- Mam niewiele, ale chętnie wymienię się tym co mam za za zapasy wody i żywność. - Odpowiadam równie spokojnie jak wcześniej. - Moim domem jest zaś ziemia po której stąpam.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Indnianiec? - zapytał ze śmiechem, wystrzeliwując peta spomiędzy palców. - Heh, a nie masz przypadkiem sprawnej chłodnicy na wymianę? Bo przydałaby się jakaś. Chodź. - wskazał ci gestem, byś szedł za nim. Podeszliście do jednego z trzech fordów, w którego bagażników znajdowało się kilka kanistrów po benzynie wypełnionych wodą, hermetycznie zamykane pojemniki z jakimś podłym żarciem i masa różnych innych dupereli i złomu.
- Co masz? - zapytał koleś pokazując ci asortyment.
Odpowiedz
- Szwajcarski scyzoryk, praktycznie nie używany, nieuszkodzony. - Odpowiadam spokojnie - Albo... Broń bladych twarzy. Beretta się zwie.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Spojrzał na ciebie z ukosa, gdy mówiłeś o spluwie.
- Dobra... Za wszystko mogę ci dać dziesięć litrów wody - poklepał jeden kanister, który zachlupotał wesoło - i zestaw konserw. - wskazał na jeden z zamykanych pojemników. - Za nóż dorzucę jeszcze kompas. Pasuje?
Dobiegła was kłótnia dwóch facetów stojących przy dymiącej ciężarówce.
- Jak to kurwa cały dzień?! Nie mamy całego dnia! Chcesz tu, kurwa, nocować?! - darł się jeden, gestykulując żywo pistoletem przed nosem drugiego z nich, sądząc po zestawie kluczy i rękawicach chyba mechanika.
- To mi kurwa wykop spod piachu nową sprawną chłodnicę, bo tego jebanego kaloryfera nie naprawię szybciej, niż w trzy godziny, jeśli w ogóle, a z dupy go sobie nie wezmę! - wściekał się w odpowiedzi drugi, rzucając francuzem o ziemię.
Odpowiedz
Spoglądając badawczo na mężczyznę, odpowiadam.
- Wezmę wodę i żywność. Obejdę się jednak bez kompasu. Pasuje? - Całe życie dawałem sobie radę bez tego typu cudów. Nie mam zamiaru zmieniać upodobań.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Wybałuszył oczy, patrząc na ciebie jak na idiotę i zaśmiał się krótko, po czym wzruszył ramionami.
- Dobra wodzu, im więcej mi zostaje, tym lepiej dla mnie, ja nie będę cię namawiał. - zamknął zamaszystym ruchem bagażnik. - No to chyba wszystko... Kurwa, nocleg na pustyni, ja pierdolę... - mruknął bardziej do siebie, niż do ciebie.
- Ej, a może zostaniesz z nami, co? - dodał, gdy już obracałeś się, by odejść. - Nasz jebany złomowóz się zesrał i czeka nas romantyczny nocleg pod gwiazdami z mutantami, a ty wyglądasz na takiego, co to tam zna duchy, rozmawia z głazami i ogólnie wie, jak jakieś chujstwo podpełza, co? - pytał na wpół drwiąco. - Coś mocniejszego do wypicia i doborowe towarzystwo ośmiu dżentelmenów...
"BRZDĘK - ŁUP - JEB - KURWAAA!!! - PSSSSsssss...."
- Mówiłem ZAKRĘĆ, a nie ODKRĘĆ, baranie jebany!!!!
- ... gwarantowane.
- dokończył z uśmiechem.
Odpowiedz
Szczerze nie podoba mi się ta zgraja. Chciałbym im 'podziękować' za wymianę i ruszyć dalej przed siebie. Jednak coś nie pozwala mi tego zrobić.
Zawahałem się z odpowiedzią. Sekunda, druga, trzecia. Im dłużej zwlekałem, tym trudniej mi było odmówić. Czyżby tak długi pobyt w samotności wyostrzył u mnie potrzebę kontaktu z innymi ludźmi? Nawet tak... grubiańskimi?

Kiwnąłem głową w aprobacie, po chwili jednak dodaję.
- Musicie wiedzieć że nie jestem tutaj sam. - Skoro poznałem jako tako tą zgraję, myślę że mogę przedstawić im mojego przyjaciela.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Zauważyłeś, jak mimochodem ręka z bronią drgnęła, jakby zamierzał znów ją w ciebie wycelować. Powstrzymał się jednak i zamiast tego wycedził ostrożnie:
- Nie sam? Czyli co? Duchy twoich przodków i tyłków? Czy może paru synów pustyni zakopanych gdzieś w piachu, hm? - zmrużył oczy, nie kryjąc nieufności. - Koleżcy chcieli sobie nas obejrzeć? - zapytał, podnosząc nieco głos tak, by pozostali jego kompani usłyszeli. Efekt został osiągnięty, bo cała ekipa zatrzymała się w miejscach lub oderwała od zajęć, jakby dopiero teraz zauważyli twoją obecność. Ich spojrzenia były niepokojąco podobne do spojrzenia twojego rozmówcy.
Odpowiedz
- Nie lubię jak mówi się takim pogardliwym głosem o duchach moich przodków. - Powiedziałem spokojnie, ale z nutą groźby w głosie. Taką małą ledwo dostrzegalną nutą. Po chwili dodaję - Chodziło mi o mojego zwierzęcego towarzysza. Nie ma go tutaj teraz, ale jest w pobliżu. Tak więc widząc waszą reakcję, proszę nie nasrać w kalesony jak go zobaczycie. - Dodaję z sarkazmem w głosie.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Mężczyźni spojrzeli po sobie, milcząco decydując jak się zachować.
- Aha, indiańce i ich zwierzątka... - skwitował kwestię jeden z nich. - Dobra, dawaj go tu. Ale jak mi pogryzie buty albo obszcza brykę, to go wypatroszę i usmażę.
Odpowiedz
Uśmiechnąłem się lekko słysząc 'groźbę' bladego, po czym odwróciłem się plecami do rozmówcy.
- Apenimon! - Powiedziałem donośnie w rodzimym języku.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
← Sesja Neuroshimy

Sesja Vena - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...