Sesja Withorda
Dopadłeś do śluzy, w której nikogo nie było. Całę szczęście, udało ci się dopasować uniwersalną baterię z pancerza ochroniarza. Może nie była tak mocna jak twoja, ale wystarczała, byś nie musiał kryć się za każdym kątem jak tchórz. Gdy wewnętrzne drzwi śluzy się otworzyły, zobaczyłeś wnętrze ładowni - potwornie wielkie, ciągnące się na kilkaset metrów wgłąb i prawie w całości wypełnione upragnionymi przez ciebie cylindrycznymi generatorami. Piętnaście metrów przed tobą widziałeś zejście drabinki na niższy poziom, w którym właśnie znikał ostatni z ochroniarzy. Po twojej prawej, na galerii, leżał postrzelony przez ciebie drugi - nie wyglądał na żywego.
Ręka trzymająca broń sama się uniosła, gotowa do oddania strzału w kierunku przeciwnika. Jednak powstrzymałem się od naciśnięcia spustu. Każdy zabłąkany pocisk ma szansę trafić i uszkodzić któryś z generatorów, więc nie mogę ryzykować.
Zamiast tego podbiegam do drabinki. Jeśli ochroniarz nie zdążył z niej zejść, wówczas chwytam Kata oburącz, mierzę dokładnie i posyłam gościa do krainy umarłych. W przeciwnym wypadku próbuję wypatrzeć w którą stronę pobiegł.
[Sorry za tak mało dynamiczne odpisywanie, ale chwilowo walczę o utrzymanie się na studiach, niestety potrwa to jeszcze kilka dni]
Zamiast tego podbiegam do drabinki. Jeśli ochroniarz nie zdążył z niej zejść, wówczas chwytam Kata oburącz, mierzę dokładnie i posyłam gościa do krainy umarłych. W przeciwnym wypadku próbuję wypatrzeć w którą stronę pobiegł.
[Sorry za tak mało dynamiczne odpisywanie, ale chwilowo walczę o utrzymanie się na studiach, niestety potrwa to jeszcze kilka dni]
[Luz, możemy zrobić przerwę, jeśli chcesz.]
Zejść nie zdążył, chociaż robił co mógł - cywile z załogi frachtowca zablokowali mu drogę. Na odgłos wystrzału rozbiegli się, widziałeś, że najwyraźniej w stronę dolnej śluzy, biegnącej w stronę wyjścia ze statku. Tej samej, za którą czaił się niegdyś potwór.
Zejść nie zdążył, chociaż robił co mógł - cywile z załogi frachtowca zablokowali mu drogę. Na odgłos wystrzału rozbiegli się, widziałeś, że najwyraźniej w stronę dolnej śluzy, biegnącej w stronę wyjścia ze statku. Tej samej, za którą czaił się niegdyś potwór.
Zamiast tracić czas na schodzenie po drabinie rzuciłem się biegiem drogą którą tu przyszedłem. Być może jak się pospieszę uda mi się ich złapać przy klatce schodowej. Dobrze by było, gdyby przynajmniej jeden z nich przeżył, bo potrzebuję się dowiedzieć co właściwie stało się na tym statku. Będę to miał na uwadze w razie ewentualnej konfrontacji.
[Myślę, że na razie nie ma potrzebny. Po prostu informuję, że mogę odpisywać jeszcze rzadziej]
[Myślę, że na razie nie ma potrzebny. Po prostu informuję, że mogę odpisywać jeszcze rzadziej]
Przebiegłeś przez porozwalany korytarz kajut, przeskoczyłeś nad trupem ochroniarza i zbiegłeś na dół po schodach. Zatrzymałeś się na środkowym pokładzie, w pokrwawionej i podziurawionej zbroi, dysząc, z gnatem w ręce.
Dwaj pierwsi załoganci krzyknęli, trzeci, wyższy, zrejterował do śluzy, z której cała trójka właśnie wychodziła.
Dwaj pierwsi załoganci krzyknęli, trzeci, wyższy, zrejterował do śluzy, z której cała trójka właśnie wychodziła.
Wrzask rannych wypełnił śluzę. Mężczyźni padli na ziemię, krwawiąc obficie. Zachowywali się jak prawdziwi cywile- przerażeni krwią i rozpierduchą, a teraz, gdy zostali ranni, po prostu się posypali - leżeli, wyjąc z bólu i wołali o pomoc, która miała nigdy nie nadejść.
Tym większe było twoje zdziwienie, gdy zza wrót śluzy wychylił się ostatni z załogantów, wysoki, śniady i bez koszuli - wyglądał jak członek jakiegoś prymitywnego ludzkiego plemienia. Zamiast jednak hałłakując i wyjąc uciekać, jak na prymitywa przystało, on rozwalił twoje tarcze karabinem szturmowym i schował się idealnie w tempo, gdy chciałeś odpowiedzieć ogniem.
Tym większe było twoje zdziwienie, gdy zza wrót śluzy wychylił się ostatni z załogantów, wysoki, śniady i bez koszuli - wyglądał jak członek jakiegoś prymitywnego ludzkiego plemienia. Zamiast jednak hałłakując i wyjąc uciekać, jak na prymitywa przystało, on rozwalił twoje tarcze karabinem szturmowym i schował się idealnie w tempo, gdy chciałeś odpowiedzieć ogniem.
Rzuciłem się za ścianę w poszukiwaniu osłony. Szarża i bycie podziurawionym jak sito po raz kolejny to nie najlepszy pomysł.
- Rzuć broń i wyłaź stamtąd. - starałem się przekrzyczeć rannych - Albo rozwalę twoich kumpli!
Cholera, wydawać by się mogło że mam już spokój z ludzkimi żołnierzami. Ale ten niepozorny dziwak postanowił walczyć i wygląda na to, że jest w tym dobry.
- Rzuć broń i wyłaź stamtąd. - starałem się przekrzyczeć rannych - Albo rozwalę twoich kumpli!
Cholera, wydawać by się mogło że mam już spokój z ludzkimi żołnierzami. Ale ten niepozorny dziwak postanowił walczyć i wygląda na to, że jest w tym dobry.
Wychyliłem się nieznacznie, tylko tyle aby oddać strzał do jednego z leżących ludzi. Gość powinien wiedzieć, że nie żartuje.
- Nikt stąd nie wyjdzie żywy, dopóki się nie dowiem co do kurwy nędzy dzieje się na tym okręcie. - odkrzyknąłem - Dlaczego to nie działa i co przerobiło załogę na krwawą plamę?!
- Nikt stąd nie wyjdzie żywy, dopóki się nie dowiem co do kurwy nędzy dzieje się na tym okręcie. - odkrzyknąłem - Dlaczego to nie działa i co przerobiło załogę na krwawą plamę?!
- To. - usłyszałeś i zobaczyłeś, jak za wrotami śluzy facet kopniakiem przewraca siedzące zwłoki jakiejś asari, ubranej w czarny skórzany kostium - Biotyczka. Widziałem na kamerach, sprawdź jak nie wierzysz. A czemu to nie lata? Bo jest kurwa w naprawie! Myślisz że stoimy w doku naprawczym zasranego voluskiego kombinatu dla jaj? Coś nam usmażyło główny komputer, lecieliśmy na zapasowym. Teraz nam przeładowywali soft, oczywiście póki nie pojawiłeś się ty i ta niebieska dziwka i nie postanowiliście wszystkiego spierdolić.
Ja pierdole, ale sobie dałem wkręcić. Sprawcą całego tego zamieszania z rozwalaniem ludzi na drobne kawałeczki i waleniem w śluzę ładowni była tylko jakaś niebieska pluskwa z nadmiarem mocy. Chyba za dużo wlałem w siebie rynkolu ostatnio. Ale co taka żądna krwi asari robiła na moim okręcie? Pewnie mnie chciała ubiec, suka jedna! Ale nie dość, że dała się zabić, to jeszcze przy okazji przerwała naprawę statku. Kiedy ja kręciłem się po statku, starając się nie postępować pochopnie i w przemyślany sposób przejąć statek, ta przedstawicielka rasy znanej ze swych dyplomatycznych zdolności postanowiła rozjebać pół załogi!
Gdy tak stałem dłuższą chwilę próbując stłumić gniew i skierować myśli ku jakiemuś konstruktywnemu działaniu napotkałem wzrokiem gruby kabel ciągnący się po korytarzu.
Wgrać nowy soft. To nie brzmi jak coś bardzo trudnego. O ile bym się na tym znał!
- Słuchaj koleś, nie mieszaj mnie do tego gówna, przybiegłem tu tylko dlatego że ta asari zaczęła wariować. - krzyknąłem po dłuższej chwili milczenia - Nic do ciebie nie mam. Jak mi pomożesz ruszyć tą kupę złomu to jesteś wolny. - wyjrzałem zza osłony aby zaobserwować reakcję. Przy okazji oszacowałem sobie odległość z mojej pozycji do przeciwnika. Tak w razie czego.
[A jednak potrzebna była dłuższa przerwa. Ale teraz wracam do gry i już nic raczej nie powinno mi przeszkadzać.]
Gdy tak stałem dłuższą chwilę próbując stłumić gniew i skierować myśli ku jakiemuś konstruktywnemu działaniu napotkałem wzrokiem gruby kabel ciągnący się po korytarzu.
Wgrać nowy soft. To nie brzmi jak coś bardzo trudnego. O ile bym się na tym znał!
- Słuchaj koleś, nie mieszaj mnie do tego gówna, przybiegłem tu tylko dlatego że ta asari zaczęła wariować. - krzyknąłem po dłuższej chwili milczenia - Nic do ciebie nie mam. Jak mi pomożesz ruszyć tą kupę złomu to jesteś wolny. - wyjrzałem zza osłony aby zaobserwować reakcję. Przy okazji oszacowałem sobie odległość z mojej pozycji do przeciwnika. Tak w razie czego.
[A jednak potrzebna była dłuższa przerwa. Ale teraz wracam do gry i już nic raczej nie powinno mi przeszkadzać.]
- Jak myślisz, dlaczego soft był wgrywany przez bandę techników a nie przez nas? Przecież mieliśmy zapasowy blok procesora, nie? Czy ja ci wyglądam na informatyka? Jestem technologiem napędów, do kurwy nędzy! - odkrzyknął człowiek - Zresztą, chuj ci w dupę, mogę pomóc, ale sam nie wiem co mogę zrobić. Na sofcie za diabła się nie znam. Zresztą masz tego swojego pomagusa, nie? Strażnicy mówili, że jest was dwóch, nie?
Wystarczyło, żebyś dał trzy - cztery długie susy i mógłbyś sięgnąć po niego za krawędź śluzy. Tak naprawdę był w potrzasku i dobrze o tym wiedział. Z drugiej strony, nie wiedziałeś, czy kłamie. Faktycznie, statkiem zajmowała się banda techników, a jeśli chłopak faktycznie był technikiem napędów... No i po co miałby kłamać? Chciał się stąd wydostać. Gdyby ci wgrał ten soft po prostu byś go puścił, miałby większe szanse na wyjście żywym niż dają mu negocjacje z wkurwionym kroganinem.
Wystarczyło, żebyś dał trzy - cztery długie susy i mógłbyś sięgnąć po niego za krawędź śluzy. Tak naprawdę był w potrzasku i dobrze o tym wiedział. Z drugiej strony, nie wiedziałeś, czy kłamie. Faktycznie, statkiem zajmowała się banda techników, a jeśli chłopak faktycznie był technikiem napędów... No i po co miałby kłamać? Chciał się stąd wydostać. Gdyby ci wgrał ten soft po prostu byś go puścił, miałby większe szanse na wyjście żywym niż dają mu negocjacje z wkurwionym kroganinem.
- Gówno mnie to obchodzi! Od teraz robisz dla mnie za komputerowca. - krzyknąłem.
Czując się już znacznie pewniej w tej sytuacji, wychyliłem się zza osłony jeszcze bardziej.
- Pomożesz mi tyle ile możesz. I tak wiesz więcej ode mnie. Uruchomimy statek i jesteś wolny. - ciągnąłem dalej spokojniejszym tonem - Kurwa, mogę ci nawet sypnąć trochę grosza!
Teraz stałem już niemal całkiem odsłonięty, jednak wciąż gotowy schować się z powrotem gdyby człowiek odpowiedział na ofertę ogniem.
- Wyłaź stamtąd i załatwmy to jak najszybciej. Obiecuję, że cię nie zastrzelę. Chyba że wolisz zgnić w tej dziurze.
Oczywiście nadal trzymałem broń w pogotowiu i gotów byłem posłać gościowi kilka kulek, ale teraz skierowałem lufę w stronę podłogi, co by go zbytnio nie stresować.
Czując się już znacznie pewniej w tej sytuacji, wychyliłem się zza osłony jeszcze bardziej.
- Pomożesz mi tyle ile możesz. I tak wiesz więcej ode mnie. Uruchomimy statek i jesteś wolny. - ciągnąłem dalej spokojniejszym tonem - Kurwa, mogę ci nawet sypnąć trochę grosza!
Teraz stałem już niemal całkiem odsłonięty, jednak wciąż gotowy schować się z powrotem gdyby człowiek odpowiedział na ofertę ogniem.
- Wyłaź stamtąd i załatwmy to jak najszybciej. Obiecuję, że cię nie zastrzelę. Chyba że wolisz zgnić w tej dziurze.
Oczywiście nadal trzymałem broń w pogotowiu i gotów byłem posłać gościowi kilka kulek, ale teraz skierowałem lufę w stronę podłogi, co by go zbytnio nie stresować.
Powoli cofnąłem się z powrotem za ścianę, żeby gościa nie stresować.
Uruchomiłem komunikator aby skontaktować się z Golberem.
- Strażnicy nie żyją. - powiedziałem przyciszonym głosem - Został tylko jeden technik, ale chyba uda mi się nakłonić go do współpracy. Statek ma uszkodzone oprogramowanie i trzeba je wgrać na nowo. Jak masz o tym jakiekolwiek pojęcie to będziesz tu potrzebny.
Rzuciłem jeszcze okiem w stronę doku, czy nie dzieje się tam nic niepokojącego po czym znów wychyliłem się zza ściany w stronę śniadoskórego gościa w śluzie.
Uruchomiłem komunikator aby skontaktować się z Golberem.
- Strażnicy nie żyją. - powiedziałem przyciszonym głosem - Został tylko jeden technik, ale chyba uda mi się nakłonić go do współpracy. Statek ma uszkodzone oprogramowanie i trzeba je wgrać na nowo. Jak masz o tym jakiekolwiek pojęcie to będziesz tu potrzebny.
Rzuciłem jeszcze okiem w stronę doku, czy nie dzieje się tam nic niepokojącego po czym znów wychyliłem się zza ściany w stronę śniadoskórego gościa w śluzie.
Widziałeś, że jego broń już tak nie wystawała zza ściany jak wcześniej. Ponieważ nie strzelił, poruszyłeś się w jego stronę. Coś ci nie pasowało. Skoczyłeś w stronę ładowni, a gdy tylko się wychyliłeś zobaczyłeś nogi człowieka, znikające w otworze włazu na galerię, na którą wspiął się po drabinie - tej samej, którą ty zjeżdżałeś chwilę wcześniej. On też cię zobaczył i sypnął serią z zabranego ochroniarzowi rozpylacza - niezbyt celnie, lecz w twoim kierunku. To był ogień osłonowy, nie próba odstrzelenia ci głowy.
Gość właśnie stracił swoją szansę na wydostanie się z tego żywym.
Odpowiedziałem na to kilkoma strzałami z pistoletu. Nie żeby go ustrzelić ale zmusić do wycofania wgłąb korytarza.
Zamiast ruszyć za nim po drabinie cofnąłem się do schodów w głównym holu. Pewnie będzie próbował tędy uciec więc mam szansę go tu złapać. Jednak tym razem zamiast wypaść na korytarz piętro wyżej zaczekam schowany obok drzwi.
Odpowiedziałem na to kilkoma strzałami z pistoletu. Nie żeby go ustrzelić ale zmusić do wycofania wgłąb korytarza.
Zamiast ruszyć za nim po drabinie cofnąłem się do schodów w głównym holu. Pewnie będzie próbował tędy uciec więc mam szansę go tu złapać. Jednak tym razem zamiast wypaść na korytarz piętro wyżej zaczekam schowany obok drzwi.
Czekałeś chwilę, ale nie słyszałeś, jak się skrada. On za to musiał cię w jakiś sposób zauważyć, bo gdy się wychyliłeś lekko, poirytowany tym, że nie wybiega zza drzwi w panice, jak przystało na sterroryzowanego załoganta, zobaczyłeś, jak cichcem próbuje wycofać się z powrotem do ładowni, z której właśnie przyszedł.
Oddaję do niego kolejne strzały i rzucam się w pościg. Po drodze jednak wpadam do kajuty ze zmasakrowanymi ochroniarzami w poszukiwaniu kolejnego akumulatora do tarczy. Koleś wciąż ma broń, a ja już i tak jestem nieźle poszatkowany. Każdemu zdarza się polec w walce, ale zostać zabitym przez półnagiego dzikusa to by był wstyd nie do zniesienia.
Po załadowaniu akumulatora (o ile jakiś znalazłem) znów wychylam się lekko, żeby zlokalizować przeciwnika.
Po załadowaniu akumulatora (o ile jakiś znalazłem) znów wychylam się lekko, żeby zlokalizować przeciwnika.