Sesja Kiyuku

Francis złapał nóż i wyszedł bez słowa. Mac ujawnił wreszcie, co takiego żuł, podchodząc do szafki kuchennej i wyjmując z niej kolejny kawałek energetycznego batona. Nie miałeś pojęcia skąd bierze się u niego ta miłość do chemicznych, energetycznych gówien, ale wiedziałeś, że potrafił wychlać sześciopak KrogForców w dwa dni i nie cierpieć na skręt kiszek przez najbliższy tydzień.

- Chodź, połączymy się. Może coś z tego będzie. - przyjaźnie machnął do ciebie Nirvag, wstając. Jako quarianin często przybierał rolę bufora i mediatora w przypadku zgrzytów w załodze. Zazwyczaj na wyrost i niepotrzebnie. Z Francisem łączyła cię szorstka przyjaźń, obiawiająca się okresom laniem po mordach, Mac natomiast może i zachowywał się jak dupek, ale wobec załogi był wzorowo lojalny.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Ehh, chodź. - rzucam do Quarianina, wstaję i kieruję się na mostek. Gdy tam docieram, podchodzę do pulpitu, i naciskam pare przycisków przy panelu, by połączyć się z miejscem, z którego wcześniej kontaktował się ze mną Elkor. Gdy łączy, cofam się i mówię bardziej do siebie niż do Nirvaga:
- Cóż, zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Na ekranie zobaczyłeś twarz jakiegoś batarianina, którego nie znałeś. Najwyraźniej był to jakiś sekretarz albo inny przydupas Ranysa.
- Page. Czego chcesz? Czyżbyś zebrał pieniądze, bo papa Ranys zapowiedział jednoznacznie, żeby bez tego nie odbierać żadnych połączeń od ciebie. - powiedział batarianin z paskudnym wyrazem twarzy, nie siląc się nawet na powitanie.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Przestań pierdolić, mam kasę, ale z jebanymi pionasami nie gadam, dawaj go do komunikatora. I pierdoli mnie to, że jest w drugim końcu waszej ciemnej dziury, ma kurwa już tu być. - rzucam batarianinowi najgroźniejsze spojrzenie, na jakie mnie stać, i czekam na reakcję przydupasa elkora.
Batarianin pogroził ci otwartą dłonią i przechylił głowę w sposób oznaczający pogardę.
- Nieładnie, Page. Mamusia nie nauczyła manier? Ranys nie lubi chamów. Następną rozmowę polecam zacząć od przeprosin. - odpowiedział, mrugnął każdym okiem z osobna i rozłączył się.

- To chyba nie poszło zbyt dobrze, co, Jack?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Ano, ale już niech się pierdolą. Zaraz połączę się jeszcze raz z nimi, ale cóż, na razie Sojusz. - podchodzę znowu do panelu, i próbuję połączyć się przez bojkę z najbliższą bazą Przymierza. Prostuję się przed ekranem, w oczekiwaniu na transmisję.
Odebrała młoda funkcjonariuszka w granatowym mundurze Sojuszu.
- Posterunek Sojuszu na Arvunie, w czym mogę pomóc? - zapytała z uśmiechem numer pięć.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Wyprostowuję się, po czym zdaję po żołniersku raport. Bez ogródek, rzeczowo i krótko - suche fakty. Szkolenie wojskowo zrobiło swoje.
- Tu Jack Page ze statku MSV Hendrix. Chciałbym zgłosić odnalezienie statku Przymierza Systemów SSV Eiryaku. Po bliższych oględzinach, tzn. wejściu na statek odkryliśmy zwłoki żołnierzy sił specjalnych i zbuntowaną SI, której mechy stawiły nam opór, jednak zostały unieszkodliwione. Zaraz prześlemy wam koordynaty w których go znaleźliśmy, miejsce, gdzie prawdopodobnie się znajduje i przybliżony przewidywany tor lotu tego statku. - mówiąc ostatnie zdanie kiwam na Nirvaga, by wprowadził do komputera informacje i przesłał je do bazy Sojuszu.

[Nie jestem pewien co do tych oznaczeń MSV i SSV, jakźle napisałem to mnie popraw jeśli możesz ]
[MSV to MErchant Spave Vessel, SSV to Systems' Alliance Space Vessel]
Obraz zamigotał i panna w uniformie zniknęła. Zastąpił ją mężczyzna w średnim wieku. Zorientowałeś się, że to, z czym rozmawiałeś to była VI, a teraz rozmowę przejął ktoś prawdziwy.
- Co?! Podaj swoje koordynaty. Wyślemy po ciebie eskortę.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Patrzę się na Nirvaga, zastanawiając się, czy razem z Francisem nie zostaniemy zagrodzeni a później postawieni przed sądem wojskowym, za dezercję i kradzież statku... postanowiłem. Kiwam głową do Nirvaga, po czym wprowadzam jeszcze nasze koordynaty i wysyłam razem ze wszystkimi do bazy Sojuszu.
- Wysłane. Możecie mi powiedzieć tylko, o co tu chodzi? Dokonaliśmy oględzin tego statku, owszem były na nim zwłoki sił specjalnych, ale powinniście zająć się raczej Eiryaku, niż Hendrixem.
- Prosżę powstrzymać się od tego rodzaju uwag. Nie rozmawiamy na bezpiecznym łączu. Za moment do waszego statku podleci eskorta i wylądujecie w bazie Sojuszu. Wtedy dokładnie porozmawiamy o tym, co zaszło. - odpowiedział, przerywając ci podoficer - na jego pagonach zobaczyłeś, że jest w randze Service Chiefa, natomiast na jego klapach zobaczyłeś emblematy służby pomocniczej.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Wzdycham.
- Dobra.
Ruszam głową w stronę drzwi, dając znak Quarianinowi, że idziemy. Idąc korytarzem od mostka mówię przez komunikator:
- Zaraz tu będzie eskorta dla nas od Przymierza. Ale spokojnie, eskorta a nie pościg. Mają nas zabrać do ich bazy w związku z tym statkiem-widmo.
- Jaja sobie robisz? - odezwał się Mac - Ściągnąłeś nam na głowy przesłuchanie przez wojsko? Ty wiesz jak to się może skończyć? Jesteśmy w Trawersie, do cholery!
- Niektórzy powiedzieliby, że to już układy Terminusa... ale nie sądzę, żeby jako Quarianina sięgałą mnie jurysdykcja waszego wojska. - odpowiedział twój mechanik
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Kurwa, Mac, daj spokój na razie. Jeśli nas przesłuchają, to w roli jebanego świadka, a nie napastnika. Nie sraj. Akurat to tobie gówno grozi, mnie i Franciss mogą kurwa postawić przed sąd wojskowy, a wiesz jak to się zwykle kończy. Wiem, że kurwa mogłem odmówić, ale bym zrzucił na nas niepotrzebne podejrzenia. Podajmy się za jebanych handlarzy, Dudziarz będzie jebaną zbrojną eskortą, ty pilotem a Nirvag mechanikiem. Gdyby co. - mówię do Maca. Dudziarz... polubiłem to przezwisko. Kiedyś robiąc sobie jaja z pochodzenia Francisa, kupiłem mu szkockie dudy na urodziny. Później nieźle mi sprał mordę, ale cóż... warto było dla jego miny.
Po kilku minutach radar rozkrzyczał się ostrzeżeniami o kursie kolizyjnym, a za waszymi oknami pojawiły się dwa interceptory sojuszu. Wyposażone w nowoczesne uzbrojenie myśliwce utworzyły razem z wami ciasną formację, w której jeden z nich leciał równo z wami, na trzeciej, a drugi trzymał się na siódmej, na wypadek, gdybyście próbowali zwiać.

- Przesyłam nowy wektor podejścia. Zmień kurs i przygotuj się do lądowania. - usłyszałeś w komunikatorze głos pilota.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Pukam w drzwi do kajuty pilota i otwieram je.
- Mac, zapierdalaj na mostek, mamy zmienić wektor podejścia, kurs i przygotować się do lądowania. - mówię szybko, rozglądając się po pokoju. W przeciwieństwie do Francisa i Quarianina, pilot rzadko pozwolił komuś wchodzić do jego kajuty. Można było powiedzieć o naszej załodze, że można odróżnić nas dezięki rzeczom, które walają się po podłodze w naszych kajutach. U mnie, były to puszki po różnych rodzajów RedBullach, pety i puszki po piwie. U Francisa było podobnie - u niego jedynie, puszki z Redbullami były zastąpione pochłaniaczami ciepła, fragmentami broni i pociskami. U Quarianina - części różnorakich mechanizmów. Kiedyś widziałem nawet u Nirvaga fragment YMIRa, ale zniknął, albo chociaż przestał rzucać się w oczy. Co mogło leżeć u Maca? Papierki po batonach? Modele statków? Huj wie...
- I jak mam ci zmienić wektor? Chujem? Nie mamy paliwa, pamiętasz? Powiedz, że bez holownika mogą nam obciągnąć. - odpowiedział Mac, leżąc na swoim łóżku. Kajuta pilota cię kompletnie zaskoczyła. Lśniła czystością, nigdzie nie nie było nawet pyłka kurzu, żadnych śmieci, nic. Nad łóżkiem była mała półka z ułożonymi równo książkami - jedna z nich była wyjęta, Mac akurat ją czytał. Spojrzałeś po bokach - biurko i szafa również były w nienagannym porządku, ani jedna niepotrzebna rzecz nie leżała na wierzchu.
- Czy mógłbyś nie otwierać drzwi bez potrzeby? Chyba działa komunikator? - spojrzał krytycznie na ciebie i twoje nie pierwszej świeżości buty.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Zamykam drzwi nie komentując już. Nie ma co, pedancik, a nie wygląda. Łączę się z myśliwcami:
- Panowie, wychodzi na to, że nie mamy paliwa, a bez niego wektoru niestety nie zmienimy.
Idę na mostek, by mieć lepszy wgląd na sytuację i to, co Przymierze zacznie robić.
- Przyjąłem. Holownik dołączy do nas za moment. Dlaczego nie zameldowaliście tego wcześniej? - odezwał się pilot myśliwca.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Dzięki. Szczerze powiedziawszy, to wypadło mi z głowy. Przepraszam za fatygę. - odpowiadam na pytanie pilota, po czym przestawiam komunikator, i mówię do Maca:
- Biorą nas na hol. Przyjdź, bo będziemy musieli się podłączyć, a ja takich rzeczy stety czy niestety wykonać nie potrafię.
← Sesja ME
Wczytywanie...