Na twój atak przeciwnik zareagował zgodnie z przewidywaniami. Kolejny raz głownia posłużyła za tarczę, powodując ciekawą anomalię - tam, gdzie za sprawą tarcia i przeciwstawnych sił metal powinien skrzesać iskry, tym razem skrzesały się srebrzyste odłamki szronu, które rozpłynęły się zanim jeszcze sięgnęły ziemi.
W przeciwieństwie do ciebie krasnolud nie odnotował chyba tego zjawiska. Będąc przygotowanym na kolejny blok przeszedłeś do drugiej części ataku i szybkim ruchem przełożyłeś nogę za łydkę krasnoluda, wytrącając go z równowagi zachwianej przez blok i wykorzystując ciężar jego zbroi. Legionista przechylił się w tył, lecz zanim głuchy łoskot oznajmił o jego ciężkim upadku, krasnolud - czy to specjalnie, czy siłą bezwładności - zamachnął się toporzyskiem przy stracie równowagi i przydzwonił ci ciężko płazem w prawe ucho. Silny ból i jeszcze silniejsze dzwonienie towarzyszyły ci w czasie, gdy ziemia znienacka zaatakowała cię z lewej strony, uderzając cię w twarz.
Przez dzwonienie przebijała się wrzawa wirujących trybun, a także stęknięcie uderzonego przez ciężar swego pancerza gladiatora, który upadł równocześnie z tobą.
-Aaaa- Oszołomiony, chyba. Jestem. Zaraz. Turlać, odsunąć się i wstać. Wstać. Rozglądam się, musi być cel. Gdzie jest ten mały jebaka... miecz do obrony. Gdzie jest?
Bardzo powoli, chyba równie powoli, jak ty, krasnolud zbierał się do pionu, jakby jego kości zamieniły się w szkło i pochylony wyciągał dłoń do leżącego obok toporzyska. Ty również zdołałeś unieść się na chybotliwym klepisku, po którym wciąż uciekał lekko to w lewo, to w prawo, twój miecz, ścigany przez twą dłoń.
Raz jeszcze... co ja tu robię? A tak chciałem pogadać z człowiekiem... ale po co? Chwytam ten głupi miecz i staram się zbliżyć. Uderzę prostym cięciem z góry a jak je zablokuje to kopniakiem pod jego toporem, najlepiej w kolano. Jak się uda to położyć miecz na jego karku albo głowie.
Proste cięcie z góry zostało zbite w bok, kopnięcie zaś trafiło tam, gdzie trzeba, a nawet za bardzo. Kopnąłeś krasnoluda prosto W kolano, efektem czego przeciwnik o mało co nie upadł, trafiony momentalnym tępym bólem i porażeniem nerwu, ty zaś miałeś wrażenie, że ktoś zmiażdżył ci stopę ogromnym młotem, w efekcie czego nie byłeś w stanie oprzeć się na niej. Rycząc z bólu Deilen zaatakował oburącz po skosie na twój korpus.
Na jego siłę nie będę przeciwstawiał swojej. Cofam się. Aa ból w stopie. ładnie się doprawiłem jak tylko machnie tym cholerstwem przede mną to uderzę w broń. Tak by dodać mu jeszcze pędu by się ładnie obrócił i raz jeszcze sięgnę do jego karku by położyć tam broń. Na pewno poczuje chłód. Musi się udać.
Odsuwając się przed potężnym zamachem, który bez wątpienia mógłby przeciąć cię w pół, gdyby trafił, zdołałeś równocześnie uderzyć swoim ostrzem w głownię topora. Krasnolud, pociągnięty siłą chybionego ciosu wzmocnioną jeszcze o twe uderzenie, siłą swych żelaznych mięśni zdołał powstrzymać swe ciało od obrócenia się do ciebie plecami. Jeszcze uderzając w jego broń zobaczyłeś, że głownia pokryła się mocno pajęczynami szronu i kryształkami lodu. Deilen, który najwyraźniej nie dostrzegł tej zmiany, ciął teraz na odlew od dołu, podbijając topór jak łopatę przy przerzucaniu ziemi. O włos zdołałeś zbić i ten atak, ponownie uderzając w lecące na ciebie ostrze własnym.
I wtedy stało się coś, czego mogłeś się spodziewać, choć niekoniecznie planowałeś. Połowa głowni toporzyska rozbryznęła się ze szklistym trzaskiem, gdy twój parujący cios trafił ją po raz drugi.
-Eh miałem nadzieje, że zdążę.- Z uśmiechem puki przeciwnik jest oszołomiony zdarzeniem uderzam od dołu tak by podważyć jego broń. Potem cofnięcie. Aa noga nadal boli. Teraz pchnięcie w ramie. Nim przywali mi resztkami swojej broni.
Podbiłeś topór, sprawiając że przeciwnik odsłonił się. Korzystając z tego wyprowadziłeś pchnięcie, lecz stając przy tym na bolącej nodze nieco chybiłeś, więc cios zamiast bezpośrednio przebić ramię, ześlizgnął się po pancerzu krasnoluda i drasnął go w okolice bicepsa. Krasnolud wykorzystał swoją okazję, zadając straszliwe cięcie od dołu, ale z przyzwyczajenia nie zauważył, że połowa jego topora rozpadła się, więc zamiast wbić ci go poniżej lewej piersi jedynie rozciął ci skórę odłamkami głowni w dolnej części prawego barku.
-Eh-Odsuwam się. kręcę młynki swoim mieczem by chwile odpocząć. Zastanowić się. Trzeba ocenić stan krasnala. Miałem nadzieje na prostą zabawę. A tu sporo wysiłku mnie to kosztuje. Uderzę kilkoma szybkimi atakami z góry tak by zmusić go do obrony a potem przywalę raz a mocno. Może złamie mu tą broń i wtedy poczęstuje z piąchy albo głowni. Muszę oszczędzać nogę. Podejdę przesuwając się po arenie zamiast szybko podskoczyć.
Atak - blok. Atak - blok. Przy kolejnym ataku w tym samym momencie ciąłeś przeciwnika na hełm i sam wyłapałeś pchnięciem głownią w zęby. Głowa odskoczyła ci w tył, ciągnąc za sobą resztę ciała. Opadając czułeś smak krwi w swoich ustach, a także odrętwienie ręki po tym, jak twój miecz zadźwięczał o metal hełmu.
Opadam, muszę się utrzymać. Odsunąć. Jak padnę przeturlać. Ile ten gościu może jeszcze wytrzymać? Muszę na chwilę stanąć z daleka od niego i się przyjrzeć i oprzytomnieć.
Przetoczyłeś się po ziemi i wstałeś. Twój przeciwnik, wsparty na jednym kolanie i opierającym się o topór, dyszał ciężko, a z głowy strużką ciekła mu krew, zalewająca połowę twarzy.
-Jak ci się walczy z człowiekiem?- Muszę złapać oddech, chwilę oddechu. Noga boli. Mam chyba jakieś rozcięcie i już mnie ręce bolą od tego nawalania. Miecz mi pewnie dygocze jak osika na wietrze. Stawiam ciężar ciała na zdrowej nodze. Na razie stoję, jak ruszy to spróbuje go zbić i znów zaatakować plecy albo głowę, ogłuszyć go jakoś. Powinienem się też zastanowić czy użyć magi czy się wycofać. Wydaje mi się, że nie było ogłoszenia magom wstęp wzbroniony. Jak nie ruszy w najbliższym czasie to raz jeszcze zaatakuje ale ruchy mi się kończą. Łapię miecz obiema rękami. -Jestem wyzwaniem?
Krasnolud splunął krwią, która napłynęła mu na usta.
- Nie sposób zaprzeczyć. Ciekawym jak żeś rozwalił moją kochaną brzytwę, za coś takiego tylko łeb odrąbać. Ale jeśli bym tak uczynił, to już bym się nie dowiedział, prawda? - przeszedł w nieco żartobliwy ton i podniósł się ciężko. - Szkoda by cię było, mości panie. Może jeszcze się na co nadasz? A i zbroi mi szkoda, bo nie łatwo o taką. - zażartował ponownie i odrzucił topór, widownia zaś najpierw jęknęła, a potem rozbrzmiała oklaskami i okrzykami.
Muszę jeszcze złapać oddech, jeszcze jeden. - Czekaj przyjacielu, poddajesz się czy chcesz walczyć na gołe pięści? Bo z walecznymi nigdy nie wiem.- Jeszcze nie opuszczam broni. Choć już bym chciał. Na cholerę się pisałem na to? Boli mnie w dość wielu miejscach.
Chowam miecz i niepewnie rozglądam się po publice. Uśmiech. - Poczekaj.- Zaczynam kuśtykać w stronę wyjścia. -Przyznam, że to mój pierwszy raz na arenie. Nie spodziewałem się tego. No i zaciekle walczyłeś, mogłeś jeszcze wygrać, chyba.- Uśmiecham się nie pewnie. Raczej by przegrał, ale miał szanse zmusić mnie do magii. No i mógł być jednym z tych słynnych berserków. Może to cud że się poddał zamiast mnie ukatrupić.
- Może i mogłem. Ale wolałem zostawić tobie nagrodę za wygraną. - wskazał ze śmiechem stojącego w przejściu "Południowca", który przypatrywał się wam uważnie, najwyraźniej będąc zapisanym na starcie ze zwycięzcą twojej walki.
-A dostaję chociaż czas by się opatrzyć?- Wskazuje byłemu oponentowi swoją nogę.- Nie masz lekkiej zbroi. Przydałoby się chociaż tak oddech złapać. Pewnie teraz pokazuje swój brak profesjonalizmu w tej zabawie.