Sesja Morttona

- Chętnie zajrzę. Pewnie po następnej walce. - zgodził się wciąż patrząc na arenę, z której schodził właśnie Deilen.
-Jak odpoczniesz Deilenie to porozmawiamy dyskretnie i szeptem. Mam "robotę".
Mówię szeptem tuż przy jego uchu.
- O, to ciekawe. - Deilen kiwnął głową swojemu przeciwnikowi, z którym schodził razem z areny. - Ale najpierw może obejrzymy jak przebiegnie starcie zwycięzców dwóch ostatnich walk? - wskazał głową na Lodrana.
-Dobrze, ale potem musimy udać się do naszej kwatery, bo dobrze płacą za "robotę". Ale nie możemy o tym rozmawiać tutaj.
Mówię i kieruję się na trybunę.
Gdy weszliście na górę obaj ludzie wychodzili właśnie na arenę. Wokół was rozbrzmiały witające gladiatorów okrzyki, kilka gwizdów i nieporównanie więcej braw. Twój niedawny przeciwnik poszedł w przeciwległy kraniec areny i spokojnym ruchem zdjął miecz z pleców, opierając go luźno o ziemię i czekając na przeciwnika Deilena, który lekko utykając stawał naprzeciw niego.
- Udaje, cwaniaczek. - zauważył z uśmiechem Legionista. - Do tego czasu już dawno mu przeszło. Obstawiasz? - wskazał głową na krasnoluda przyjmującego zakłady od publiki, według stawki 2:1 dla "Południowca".
-Nie zbieram na strzały, a strzały dobrej roboty są teraz prawie tak drogie jak cukier.
Mówię ze śmiechem na twarzy.
Obaj ludzie zaczęli od krótkiej wymiany cięć i wzajemnych bloków, przetykanych krótkimi pogawędkami.
- No, to powiedz jak to się stało, że zebrałeś baty od tego jegomościa! - przekrzykiwał publikę Deilen, ze swym tradycyjnie prześmiewczym tonem.
Mówię szeptem:
-Myślę, że ten jegomość jest Szarym Strażnikiem.
Legionista spojrzał na ciebie marszcząc brwi.
- Niby dlaczego tak sądzisz? Nie było ich tu od ho ho i jeszcze trochę, niby jaki miałby mieć tu interes? Tym bardziej, że chyba nie został żaden poza królem ludzi.
-Ha! A ja słyszałem, że mają twierdzę hen daleko poza Ferelden. A co z tym strażnikiem który pomagał królowi ludzi?
Rozglądam się i mówię szeptem ledwo dosłyszalnym:
-Poza tym on chce do głębokich ścieżek hen hen daleko wgłąb góry. I nieźle płaci!
Mówię kłamiąc memu przyjacielowi myśląc, że się nabierze ze względu na krasnoludzką chciwość.
- Nieźle, to znaczy ile? - zapytał krasnolud z dobrze znajomym błyskiem w oczach. Niżej ludzie skrzyżowali ostrza i po kolejnej krótkiej wymianie zdań Lodran uderzył przeciwnika najpierw kolanem w brzuch, a potem płazem w twarz, posyłając na ziemię. Odszedł kilka kroków i powiedział jeszcze kilka słów do wstającego "Podróżnika".
-Uwierz mi tyle, że nie będziesz musiał już tutaj pracować razem ze mną.
- Hoho, no to prawdziwie kusząca propozycja! - wykrzyknął Deilen, zaś po trybunie potoczył się gremialny okrzyk. Na arenie "Południowiec" wyciągnął ręce w stronę Lodrana, a ten zaczął poruszać się nienaturalnie wolno. Coś zaskrzyło się na jego kolczudze, zaś sam Lodran - najwyraźniej zaskoczony całą sytuacją - zatrzymał się w defensywnej pozycji.
-Jutro u wejścia będzie na nas czekać ten z którym przegrałem. Nazywa się Lodran. Chce iść gdzieś wgłąb nie wiadomo gdzie, ale chyba poinformuje nas już na głębokich ścieżkach.
Podrapał się po brodzie, unosząc lekko głowę.
- Nie wiadomo gdzie i jak głęboko? - powtórzył retorycznie. - Dziwne. Uważałbym na niego... Ale mnie tam i tak po drodze, służba nie drużba, a nie mogę pozwolić żeby hordy Pomiotów umarły z tęsknoty za mną, zamiast od mojej broni. W razie czego ty za niego odpowiadasz, nie chcę, żeby przed członkami Legionu narobił mi wstydu jakiś powierzchniowiec.
-Spokojnie wokół niego panuje taka dziwna aura zaufania. Ja przynajmniej ją czuje. Poza tym Chce się z nami spotkać w karczmie dzisiaj.
Więc po walce poszlajamy się chwile po mieście i pójdziemy do karczmy i pójdziemy spać. Co ty na to?
Mówię oblizując suche wargi.
- Dobre piwo, mięsiwo, okazyjna bitka z łapiduchami i miękki sen? Czego więcej chcieć od życia? - ucieszył się twój kompan. Tymczasem z dołu dobiegł cię głos "Południowca":
- Czujesz to, prawda? Czujesz potęgę maga kręgu! Myślisz, że masz szansę? - krzyknął do spowolnionego Lodrana i zaatakował go z góry. Lodran przyjął na blok, otrzymał cios kolanem w brzuch, ale zamiast upaść odwinął się rękojeścią miecza w twarz przeciwnika.
-Głupi magowie z kręgu nienawidzę ich. Te ich hokus pokus czary mary i myślą, że są wielcy i potężni.
Mówię z grymasem na twarzy.
Twój towarzysz splunął, a wokół niego kilku innych krasnoludów zrobiło to samo. Lada moment po arenie przeszła fala splunięć i niepochlebnych okrzyków i pomruków. W tym czasie mag rzucił kolejne zaklęcie, lecz Lodran zamiast atakować go w tym czasie, czekał, chodząc wokół niego jak podrażniony tygrys, wyraźnie czegoś oczekując.
-Czeka aż się zmęczy. Aż nie będzie mu starczyć siły aby rzucić zaklęcie. Potem zrobi z niego pasztet.
Mówię i uśmiecham się szyderczo.
← Sesja DA
Wczytywanie...