Sesja Morttona

Człowiek spokojnie zbliżył się do ciebie. Jeden zamach - cięcie w poprzek od dołu, które zbijasz w prawo. Drugi zamach - szerokie cięcie z góry, które parujesz w bok. Przeciwnik przyspieszył o krok i z krótkim okrzykiem wykonał trzecie cięcie, oburącz. Broń zadrżała ci w rękach, zaś siła zblokowanego uderzenia sprawiła, że postąpiłeś pięć bardzo szybkim kroków w tył by utrzymać równowagę, co ostatecznie nie udało ci się.
Wstaję i robię trzy szybkie cięcia kolejno: głowa, nogi, głowa, a potem z całej siły tnę z góry.
Cios górny - poprzeczny blok mieczem.
Cios dolny - blok po łuku z poprzedniej zasłony.
Cios górny - szybkie uniesienie i podbicie twojego topora.
Przy czwartym ciosie człowiek zdążył unieść jedynie miecz i lekko odskoczyć w tył. Dzięki temu twój cios, przebijający jego gardę, jedynie zadźwięczał na jego kolczudze zamiast rozciąć ciało.
Spotkało się to z jego natychmiastową ripostą. Gdy twój topór opadał, jego miecz poparty cięciem z biodra zaiskrzył na twoim naramienniku, przecinając i mocno wgniatając metal.
Wykorzystuje taktykę:
Unik cios z lewej kolejny unik i cios z prawej.
Odskoczyłeś w prawo przed kolejnym ciosem i zaatakowałeś lewej. Po sparowaniu przeciwnika uniknąłeś jego kontry, idącej z góry po skosie, odskakując w lewo i atakując z prawej. Tym razem jednak twój przeciwnik wyprzedził twój atak swoim unikiem. Gdy ty po odskoku zadawałeś cios z prawej ręki, on obrócił się przez ramię w tył, unikając twego ciosu i lądując na twych plecach... razem z ostrzem, które oparł o twój kark.
Przewracam się na plecy aby go zgnieść ciężarem moim i pancerza.
Odbiłeś się od ziemi i poczułeś, jak zabierasz ze sobą stojącego za tobą przeciwnika. Poczułeś w płucach i żebrach ciężar upadku, ale stęknięcie człowieka świadczyło o tym, że nieporównanie większy ciężar odcisnął się na jego piersiach. Chciałeś podnieść się i wykorzystać przewagę, że przeciwnik był osłabiony, jeśli nie miał połamanych żeber i kości, lecz ku twemu zaskoczeniu powstrzymało cię ostrze, które znalazło się tuż przy twym gardle w niewyartykułowanej groźbie, i spoczęło na nim wraz z nieruchomą ręką leżącego pod tobą człowieka.
Gryzę rękę zębami.
Człowiek warknął w sposób, który zaraz przeszedł w śmiech. Druga ręka owinęła się wokół twego gardła i przycisnęła je w dół. Zabrakło ci powietrza, płuca ścisnęły się w żelaznym odrętwieniu, pociemniało ci w oczach...
Obudziłeś się widząc niewyraźną sylwetkę, która powoli się wyostrzała.
- Zawzięty niczym Genlock. - powiedział stojący nad tobą człowiek, celując mieczem w twoje gardło.
- To się chwali. - dodał i odsuwając miecz podał ci rękę do wstania.
-Jesteś godnym przeciwnikiem.
Łapię rękę człowieka i wstaję.
- Ty również. - odparł niskim głosem człowiek i uśmiechnął się lekko. Wokół was na trybunach rozbrzmiał aplauz i entuzjastyczne okrzyki. - Doznać takiej przegranej nie będzie chyba wstydem nawet dla dumnego krasnoluda. Pozwól. - wskazał gestem wyjście z areny. - Zwolnijmy miejsce kolejnym, którzy za dużo mają krwi w swych żyłach i pragną trochę jej tu zostawić. Jak cię zwą? - zapytał, gdy wchodziliście na zaplecze.
-Jestem Danid, Danid Bailum zajmuje się badaniem dawnych ziem naszych przodków czyli głębokimi ścieżkami. A jak ciebie zwą?
Pytam z uśmiechem na ustach.
- Lodran. - odpowiedział człowiek i stanął twarzą do areny, obserwując wchodzących na nich gladiatorów, jednym z których był twój towarzysz. - Mówisz Danidzie, że Ścieżki są ci znane... Należysz przypadkiem do Legionu Umarłych?
-Aż taki szalony to ja nie jestem. Stanowimy oddzielną grupę chociaż w pewien sposób jesteśmy powiązani z Legionem. A przy okazji dlaczego pytasz?
Z lekką zadumą na twarzy pytam się człowieka.
Lodran przez chwilę milczał, przypatrując się walczącym. Człowiek zapisany jako "Podróżnik" zaatakował Deilena mieczem od dołu, a potem z góry, który to cios Legionista zblokował płazem swego potężnego toporzyska, by potem - mocno wsparty na nogach - odciąć się potężnym uderzeniem z dołu, które odrzuciło przeciwnika o krok.
- Wybieram się tam. - ozwał się wreszcie Lodran. - Szukam kogoś, kto zna te rejony. Wiem, że Legion Umarłych spędza tam większość życia, stąd moje pytanie. - znów zamilkł i obserwował dalej walkę.
Po kolejnym ciosie zadanym z dołu, który również zablokował twój towarzysz, człowiek przełożył nogę za udo krasnoluda i wytrącił go z równowagi, rzucając na plecy. Zanim jednak Deilen upadł, niesiony siłą bezwładności odwinął się człowiekowi płazem topora, trafiając go w głowę. Obaj upadli na ziemię praktycznie w tej samej chwili, jeden przyciśnięty ciężarem swej zbroi, drugi częściowo ogłuszony, i bardzo chwiejnie, przy gorącym aplauzie publiki, zbierali się na nogi.
-Ja i mój towarzysz możemy ci pomóc ale to musi pozostać w tajemnicy.
Mówię szeptem.
Człowiek kiwnął potwierdzająco głową.
- Taki też mam zamiar. Jak dokładnie możecie mi pomóc? Kiedy będziecie wybierać się w tamte rejony? I przede wszystkim jak głęboko jesteście w stanie dojść?
-Jesteśmy obeznani w terenie więc zaprowadzimy cię wszędzie. Możemy ci pomóc mieczem i radą. Zrobimy z każdego mrocznego pomiotu gulasz. Wybieramy się tam jutro. Czy ci wystarczy informacji czy chcesz wiedzieć coś jeszcze? A i ostatnie pytanie: Po co tam idziesz i czy masz towarzysza?
Lodran uśmiechnął się lekko.
- Pozwól, że moja sprawa pozostanie moją sprawą. Ale będę wam... dozgonnie - zaakcentował dziwnie - wdzięczny. Nie mam wiele do zaoferowania jeśli chodzi o wynagrodzenie, ale mogę zobowiązać się pomóc wam we wszelkich sprawach, które macie tam do załatwienia.
Tymczasem na arenie działo się coraz ciekawiej. Dwa cięcia Deilena zostały zbite mieczem człowieka, a przy drugim sparowaniu połowa głowni ogromnego toporzyska krasnoluda rozpadła się niczym szkło. Zaraz potem człowiek lekko niecelnym pchnięciem zranił krasnoluda w ramię, a ten odpłacił się powierzchownym cięciem w bark. "Podróżnik" natarł po raz kolejny, atakując z góry, co początkowo blokował Legionista, lecz po kolejnym ciosie uderzył człowieka głownią topora w twarz, by samemu otrzymać cięcie w hełm.
-To co do jutra? A i zapraszam do karczmy jest tam świetne piwo.
Mówię oblizując wargi.
← Sesja DA
Wczytywanie...