Sesja Vena
- Niech tak będzie - Odpowiedziałem mistrzyni po czym udałem się do swojej kwatery.
Będę musiał zabrać wyjściowy płaszcz. Prócz tego, jak zwykle robię, mój miecz.
Nie biorę żadnego opancerzenia. Nie chcę rzucać się w oczy jak puszka. Zwykłe szaty, nic więcej.
[Jeśli o mnie chodzi można przejść do doku]
Będę musiał zabrać wyjściowy płaszcz. Prócz tego, jak zwykle robię, mój miecz.
Nie biorę żadnego opancerzenia. Nie chcę rzucać się w oczy jak puszka. Zwykłe szaty, nic więcej.
[Jeśli o mnie chodzi można przejść do doku]
Przebrałeś się, wziąłeś tylko niezbędne rzeczy do niewielkiej walizeczki i udałeś się na statek. Było jeszcze z półtorej godziny, więc postanowiłeś przyjść na miejsce i poczekać na ławeczce pod ścianą doku. Przy okazji mogłeś obejrzeć sobie statek. Był malutkich romiarów jak na tę klasę, jakieś 30 metrów długości i kilka szerokości. Dość2 obły, z wyciągnietym, zaokrąglonym i spłaszczonym dziobem przypominał ci lekko kaczkę. Tylko skrzydeł nie miał. Pozłocista farba wybijała spod warstw ochronnych, odbijając promienie słońca i czyniąc, że wyglądal prawie jak biały. Z tyłu niewielkie płaty sterów, bardziej chyba dla efektu, niż funkcjonalności. Zagadnięty przez ciebie mechanik powiedział, że klasa hipernapędu jest 1.0, całkiem nieźle.
Usadawiając się wygodnie na ławce, przymknąłem oczy i oddałem się medytacji.
Co jak co ale w czasie misji może mi brakować takich spokojnych, leniwych godzin.
Wyciągam przed siebie rękę. Rękojeść miecza gładko wysuwa się z paska. Obracając się na powyżej mojej dłoni, dla zabicia czasu rozkładam sabera i składam z powrotem.
Co jak co ale w czasie misji może mi brakować takich spokojnych, leniwych godzin.
Wyciągam przed siebie rękę. Rękojeść miecza gładko wysuwa się z paska. Obracając się na powyżej mojej dłoni, dla zabicia czasu rozkładam sabera i składam z powrotem.
Miecz unosi się delikatnie nad twoją dłonią, wysuwając się i wsuwając z brzęczeniem. Co i rusz w twoje oczy uderza niebieskie światło, pochodzące od kryształu, znajdującego się w ostrzu miecza. Skupiłeś się w swoim wnętrzu na swej broni, zbierając całe doświadczenie, jakie posiadasz i zamykając je w pojedynczym punkcie. Ten świetlisty punkcik następnie rozpłynął się w sercu i umyśle, pozwalając później na szybkie wyciagniecie tej wiedzy. Widziałeś kształty, kolorowe i dynamiczne. Fraktale zawijające się i rozwijające. Po chwili gwałtownie się rozszerzyły, ogarniając ciebie całego, a ty pomknąłeś przez bezmiar Mocy ku odległemu punktowi. Gdy przybliżył się bardziej, ujrzałeś na sekundę dziwną scenę:
Niewielki, skromny pokój i grupa postaci w środku.
Krzyk, kotłowanina i głos, rozpaczliwy i płaczący:
- Nie zabierajcie mi dziecka!
Scena mignęła ci i zniknęła.
Niewielki, skromny pokój i grupa postaci w środku.
Krzyk, kotłowanina i głos, rozpaczliwy i płaczący:
- Nie zabierajcie mi dziecka!
Scena mignęła ci i zniknęła.
Zaskoczony nagłą sceną, straciłem na chwilę koncentrację. To wystarczyło by wybiło mnie to z transu.
Na wpół złożony miecz z trzaskiem runął na posadzkę.
- Niech to jasna cholera - zakisnąłem pod nosem podnosząc poszczególne części.
Nagła, niespodziewana wizja to jedno, ale na takie wpadki jak brak koncentracji nie mogę sobie pozwolić.
Trzymając części w dłoni próbuję ponownie wprowadzić się w trans i dokończyć składanie miecza.
Na wpół złożony miecz z trzaskiem runął na posadzkę.
- Niech to jasna cholera - zakisnąłem pod nosem podnosząc poszczególne części.
Nagła, niespodziewana wizja to jedno, ale na takie wpadki jak brak koncentracji nie mogę sobie pozwolić.
Trzymając części w dłoni próbuję ponownie wprowadzić się w trans i dokończyć składanie miecza.
Ponownie zamknąłeś oczy i, składając miecz, zacząłeś medytować. Sięgałeś umysłem jak najdalej, starając się wrócić do tamtej wizji. Chwilami wydawało ci się, że widzisz jakieś cienie ciągnące coś, ale wszystko przesłaniało się szybko nieprzenikalnym całunem. Po dłuższym czasie dałeś za wygraną.
Gdy otworzyłeś oczy, ujrzałeś mistrzynię siedzącą obok ciebie i czekającą cierpliwie, aż skończysz. Gdy zobaczyła, że otwierasz oczy, spytała:
- Coś się stało? Masz dziwny wyraz twarzy.
Gdy otworzyłeś oczy, ujrzałeś mistrzynię siedzącą obok ciebie i czekającą cierpliwie, aż skończysz. Gdy zobaczyła, że otwierasz oczy, spytała:
- Coś się stało? Masz dziwny wyraz twarzy.
Rzuciła jeszcze na ciebie okiem, ale nie ciągnęła tematu.
- Wszystko przygotowane. Możemy ruszać.
Wstaliście z ziemi i podeszliście do statku. Pilot już wcześniej otworzył trap, więc mogliście bez przeszkód wejść na pokład. Statek był jak na twój gust luksusowy. Wszystko ładnie obite materiałem i przyozdobione. Na ścianach kinkiety, na stoliczkach owoce i słodycze. Każde z was ma swoją kajutę, może niezbyt dużą, lecz wszystko co trzeba, jest, nawet łazienka z prysznicem. Po środku statku jest także coś w rodzaju salonu z sofami i "telewizją". Na pokładzie przywitał was kapitan statku, człowiek o nazwisku Wróbel. Życzył wam miłego lotu i poprosił o zajęcie miejsc oraz zapięcie pasów na czas startu. Usiedliście więc w wygodnych fotelach, z których nie mieliście ochoty się ruszać i poczekaliście na start. Po krótkim czasie, gdy pilot uzyskał pozwolenie, statek uniósł się i wzleciał w przestworza. Nie minęła minuta, a już opuściliście Tythona. Lecąc ku Cato Neimoidia.
- Wszystko przygotowane. Możemy ruszać.
Wstaliście z ziemi i podeszliście do statku. Pilot już wcześniej otworzył trap, więc mogliście bez przeszkód wejść na pokład. Statek był jak na twój gust luksusowy. Wszystko ładnie obite materiałem i przyozdobione. Na ścianach kinkiety, na stoliczkach owoce i słodycze. Każde z was ma swoją kajutę, może niezbyt dużą, lecz wszystko co trzeba, jest, nawet łazienka z prysznicem. Po środku statku jest także coś w rodzaju salonu z sofami i "telewizją". Na pokładzie przywitał was kapitan statku, człowiek o nazwisku Wróbel. Życzył wam miłego lotu i poprosił o zajęcie miejsc oraz zapięcie pasów na czas startu. Usiedliście więc w wygodnych fotelach, z których nie mieliście ochoty się ruszać i poczekaliście na start. Po krótkim czasie, gdy pilot uzyskał pozwolenie, statek uniósł się i wzleciał w przestworza. Nie minęła minuta, a już opuściliście Tythona. Lecąc ku Cato Neimoidia.
Rozsiadając się wygodnie na fotelu, założyłem ręce za głowę po czym zamknąłem oczy. Nie po to by medytować, ale po prostu dać odpocząć oczom.
Pozwalając myślą błądzić po bezkresnym kosmosie, rozmyślam o wizji, która mnie dosięgła. O jej znaczeniu.
Czy miało to związek ze mną? Z moją rodziną? Może coś zupełnie innego? Co ma być to będzie...
Pozwalając myślą błądzić po bezkresnym kosmosie, rozmyślam o wizji, która mnie dosięgła. O jej znaczeniu.
Czy miało to związek ze mną? Z moją rodziną? Może coś zupełnie innego? Co ma być to będzie...
Jeżeli miałeś jakieś wizje związane z Mocą, to dotyczyły one wydarzeń obecnych, terażniejszych. Ktoś gdzieś musiał właśnie porywać komuś dziecko. Tylko tyle wyciągnąłeś z tej wizji. Żadnych dalece idących wniosków nie mogłeś wyciągnąć.
Na dobrą sprawę nie potrzebowałeś odpoczynku. Medytacja pozwoliła odetchnąć ciału, oczu też nie miałeś zmęczonych. Dlatego siedziałeś bez celu w fotelu, czasem patrząc na twoją mistrzynię, która siedziała na sofie i czytała jakąś książkę.
Na dobrą sprawę nie potrzebowałeś odpoczynku. Medytacja pozwoliła odetchnąć ciału, oczu też nie miałeś zmęczonych. Dlatego siedziałeś bez celu w fotelu, czasem patrząc na twoją mistrzynię, która siedziała na sofie i czytała jakąś książkę.
Siedząc tak i obserwując zaczytaną mistrzyni, postanowiłem zadać pytanie które męczyło mnie od jakiegoś czasu. Nie wiem dlaczego chciałem je zadać właśnie teraz, ale czułem że potem może nie być odpowiedniego momentu.
- Shandre - Wypowiadam jaj imię by zwróciła na mnie uwagę - Czy gdy brałaś mnie za swojego padawana, czułaś że tak powinno być, czy to była czysta formalność?
- Shandre - Wypowiadam jaj imię by zwróciła na mnie uwagę - Czy gdy brałaś mnie za swojego padawana, czułaś że tak powinno być, czy to była czysta formalność?
Spojrzała na ciebie, jej wzrok na chwilę stał się nieobecny, jakby wracała do wspomnień przeszłości. Zamknęła książkę i odpowiedziała:
- Z początku sama nie wiedziałam. Zostałam tobie przydzielona. Jednakże jak tylko zobaczyłam ciebie, małego, przytulonego do matki zrozumiałam, że to nie będzie formalność. Nie może nią być. Nie wierzę w przeznaczenie, jednakże los czasem stawia nas przed takimi faktami. Odpowiedziałam na twoje pytanie? - uśmiechnęła się.
- Z początku sama nie wiedziałam. Zostałam tobie przydzielona. Jednakże jak tylko zobaczyłam ciebie, małego, przytulonego do matki zrozumiałam, że to nie będzie formalność. Nie może nią być. Nie wierzę w przeznaczenie, jednakże los czasem stawia nas przed takimi faktami. Odpowiedziałam na twoje pytanie? - uśmiechnęła się.
Kiwnąłem głową w zgadzając się.
Zawsze dobrze kojarzyło mi się szkolenie padawna. To tak trochę jak z niańczeniem rodzeństwa. Tu patrz żeby się nie skaleczył, tu patrz co by jak człowiek wyglądał, tu zwracaj uwagę na słownictwo.
Tak, trochę jak niańczenie, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Może kiedyś i mi się uda kształtować takiego małego 'użytkownika mocy'.
- Kto był twoim mistrzem? - Jakoś nigdy nie pomyślałem by się o to zapytać. Aż wstyd.
Zawsze dobrze kojarzyło mi się szkolenie padawna. To tak trochę jak z niańczeniem rodzeństwa. Tu patrz żeby się nie skaleczył, tu patrz co by jak człowiek wyglądał, tu zwracaj uwagę na słownictwo.
Tak, trochę jak niańczenie, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Może kiedyś i mi się uda kształtować takiego małego 'użytkownika mocy'.
- Kto był twoim mistrzem? - Jakoś nigdy nie pomyślałem by się o to zapytać. Aż wstyd.
Przez sekundę wydawało ci się, że zobaczyłeś na jej twarzy wyraz strachu. Ale uśmiechnęła się lekko i powiedziała:
- Mistrz Kov. Był Quarreninem, bardzo surowym i wymagającym. Całą swoją wiedzę zawdzięczam jemu. Ciesz się jednak, że nie musisz przechodzić przez to, co ja. Jeszcze mam ślady na tyłku, po tylu latach. - powiedziała, po czym zatopiła się we wspomnieniach.
- Mistrz Kov. Był Quarreninem, bardzo surowym i wymagającym. Całą swoją wiedzę zawdzięczam jemu. Ciesz się jednak, że nie musisz przechodzić przez to, co ja. Jeszcze mam ślady na tyłku, po tylu latach. - powiedziała, po czym zatopiła się we wspomnieniach.
Lekko zmieszany kiwając lekko głową.
Nie będę wnikał w szczegóły śladów na tyłku mojej mistrzyni, czasem po prostu lepiej w to nie wnikać.
Od razu kojarzy mi się szkolenie młodego adepta Ciemnej Strony Mocy. Uczeń sitha jest traktowany gorzej od niewolnika. Wiele z nich ma ślady rózgi do końca życia.
Różne są techniki szkolenia. Można powiedzieć że jest ich tyle, co samych mistrzów, ale wydaje mi się że można je podzielić na główne kategorie, surowe aż do bólu i łagodne niczym letnia trawa.
Ale czy rodzaj treningu decyduję o zdolnościach ucznia? Wątpię.
Oddając się do reszty rozważaniom, wpatruje się bez celu w sufit.
Nie będę wnikał w szczegóły śladów na tyłku mojej mistrzyni, czasem po prostu lepiej w to nie wnikać.
Od razu kojarzy mi się szkolenie młodego adepta Ciemnej Strony Mocy. Uczeń sitha jest traktowany gorzej od niewolnika. Wiele z nich ma ślady rózgi do końca życia.
Różne są techniki szkolenia. Można powiedzieć że jest ich tyle, co samych mistrzów, ale wydaje mi się że można je podzielić na główne kategorie, surowe aż do bólu i łagodne niczym letnia trawa.
Ale czy rodzaj treningu decyduję o zdolnościach ucznia? Wątpię.
Oddając się do reszty rozważaniom, wpatruje się bez celu w sufit.
Wpatrywałeś się tak bez celu, analizując strukture płytek i licząc ich liczbę. Znudziło cię to, więc wstałeś z fotela i poszedłeś do łazienki wziąć prysznic. Kabina była otaczana mleczno-białym polem siłowym , które miło łaskotało, gdy się go dotknęło gołą skórą. Temperatura wody, sterowana przyciskiem, jak zawsze była odpowiednia. Taka, jaką właśnie chciałeś. Jakieś ustrojstwa musiały odczytywać twj nastrój i ustawiać ją zawczasu. Po prysznicu i założeniu lżejszych szat, postanowiłeś sobie obejrzeć jakiś film w telewizji. Nawet nie pamiętasz, o czym był, bo już po chwili zacząłeś myśleć o innych rzeczach: zadaniu, przeszłości, ewentualnej przyszłości. Film musiał być kiepski.
Obudziła cię mistrzyni. Najwidoczniej przespałeś moment wejścia w nadświetlną, jak i wyjścia z niej.
- Wstawaj, już niedługo. - powiedziała, po czym wróciła na kanapę i zaczęła patrzeć przez okno. Ty także spojrzałeś. Właśnie mijaliście księżyc Cato Neimoidii. Zielono-bury, z dużą ilością kraterów przypominał dużą gąbkę. Zza niego zaczęła się wyłaniać Cato Neimoidia - oświetlona promieniami żółtego słońca, pokryta bielą chmur, z gdzieniegdzie przebijającą się zielenią. Usłyszeliście przez radio głos pilota:
- Proszę zapiąć pasy, niedługo wchodzimy w atmosferę.
Obudziła cię mistrzyni. Najwidoczniej przespałeś moment wejścia w nadświetlną, jak i wyjścia z niej.
- Wstawaj, już niedługo. - powiedziała, po czym wróciła na kanapę i zaczęła patrzeć przez okno. Ty także spojrzałeś. Właśnie mijaliście księżyc Cato Neimoidii. Zielono-bury, z dużą ilością kraterów przypominał dużą gąbkę. Zza niego zaczęła się wyłaniać Cato Neimoidia - oświetlona promieniami żółtego słońca, pokryta bielą chmur, z gdzieniegdzie przebijającą się zielenią. Usłyszeliście przez radio głos pilota:
- Proszę zapiąć pasy, niedługo wchodzimy w atmosferę.