- Jak chcesz, ja sobie jeszcze trochę posiedzę. Jeszcze jest wcześnie. - powiedział Bal'kavi i znowu zapatrzył się w niebo.
Ty natomiast poszedłeś do baraku. Gdy wszedłeś do środka, zrobiło się głośno. Nikt jeszcze nie spał, chłopaki rozprawiali na temat dzisiejszych wydarzeń. Gdy zobaczyli, że wchodzisz do środka, od razu zaczęli cię nagabywać.
- Co tam się dzisiaj wydarzyło? Ktoś cię chciał zabić?
-Gdybym sam wiedział. Zdaje mi się, że nuż był przeznaczony dla mnie a dziewczyna weszła przypadkiem.- Wpadam z ciężarem na swoją pryczę nawet nie ściągam rzeczy. Musze sobie jakoś humor poprawić bo mnie to wszystko zeżre od środka. -Może sithci dowiedzieli się jak zajebisty jestem i chcieli się mnie pozbyć.
- Aż tacy szybcy są? Eee tam. Poza tym po cholerę mieliby ciebie zabijać? Jesteś tylko jednym z wielu żołnierzy na Cato Neimoidii. - rzucił któryś z nowych. Nie wiedzieli nic o tych specjalnych oddziałach wiernych władcy. I lepiej by tak pewnie zostało .
-Młody nie słyszałeś o mojej osobie? Jestem najlepszym strzelcem po tej stronie galaktyki. - Uśmiecham się złowieszczo. Przydałoby się ukrócić ich pytania ale za bardzo nie ma jak by nie wyszło nienaturalnie. -Chcieli się pozbyć przewagi jaką zapewniam Republice. A na poważnie, może to prowokacja sithów byśmy zaczęli działać i popełnili błąd? Po prostu przypadkiem trafiło na mnie i miałem farta, że nie trafiło bezpośrednio. -Choć prawda taka, że nie ma takich przypadków. Ktoś wiedział, że gadałem z tą całą gwardią i chciał mnie uciszyć. Tylko kto?
Przychodziły ci do głowy dwie możliwości - Sithowie lub aktualne władze miasta, którym nie spodoba się nowy władca. Bo któż inny miałby w tym zysk?
Niektórzy się roześmieli na twoją uwagę. Tym, którzy byli z tobą w klubie do śmiechu zbytnio nie było. Uważali, że im też coś nadzwyczajnego może zagrażać. Dopiero teraz zauważyłeś, że Ben leży obok i udaje, że śpi. Właściwie ty chciałeś zrobić podobnie.
Myśląc jeszcze nad przyczyną ataku, przypomniałeś sobie symbole na nożu, od którego zginęła dziewczyna.
- W każdym razie dobrze, że wszystko z tobą w porządku. - powiedział młody Wilkins.
-Ta też się ciesze. Ma który pojęcie gdzie tu mają dostęp do holonetu? Sprawdziłbym czy coś jest o tej dziewczynie. Przyznam, że brak policji na miejscu mnie martwi.- Wstaje jednym ruchem z łóżka. Obczaję czy coś jest a przy okazji może znajdę te wzory. Posprawdzam tutejsze organizacje, powpisuje czy mają jakieś unikalne znaki, później przejrzę sithów. Jak dużo może być grup specjalizujących się w zabijaniu? No i obczaję tą gwardię. Jeśli się czegoś nie wie to trzeba zajrzeć do sieci. Przy okazji można obczaić czy tutejsze dzienniki o nas trąbiły, że tak łatwo nas można teraz namierzyć. Może Bal'kavi mi pomoże to chociaż przestanie się dręczyć.
Znajdowaliście się w cywilizowanym kraju, poza tym technologia była łatwo dostępna, dlatego dostęp do holonetu mieliście w baraku. Był nawet zamykany pokoik, jeżeli żołnierz chciałby porozmawiać z rodziną na osobności. Udałeś się tam i wszedłeś do sieci. Powitał cię wielki symbol władzy cesarskiej na Cato Neimodii - orzeł przyczajony na złotym tronie. Później dostałeś kilka reklam oferujących ci powiększenie penisa i mogłeś już skorzystać z wyszukiwarki. Zacząłeś poszukiwania od dzisiejszego zdarzenia. Przejrzałeś najnowsze wiadomości z miejscowych serwisów, pomijając na razie wszystkie związane z uroczystościami pogrzebu i koronacji. Innych ku twojemu zdziwieniu był mało - głównie biznesowe i gospodarcze. Nigdzie nie znalazłeś informacji ani wzmianki o śmierci jakiejkolwiek dziewczyny.
Następnie starałeś się znaleźć symbol, który widniał na rękojeści noża. Żałowałeś, że nie miałeś jego kopii na kartce, ponieważ mógłbyś to wprowadzić do terminalu i przeszukać bazę danych. Mając tylko zapamiętany obraz, próbowałeś szukać po hasłach i różnych organizacjach, rządowych, handlowych oraz znanych gildiach zabójców. Nie znalazłeś niestety nic ciekawego. Znalazłeś jakiś symbol słońca, który od biedy mógł wyglądać, jak jeden z tych promienistych wzorów, które widziałeś na nożu. Był to zarejestrowany znak handlowy Enn Co., korporacji zajmującej się energetyką, z siedzibą na Coruscant. Jakoś nie bardzo ci to pasowało.
Przy okazji zwracałeś uwagę na organizacje na Cato Neimoidii. Poza mnóstwem gildii handlowych i firm wydobywczych, znalazłeś także symbolikę wojskową. A wśród niej, godło Gwardii Cesarskiej, identyczne z tym, które ci pokazano w klubie.
Trochę podłubałeś za innymi informacjami i dzięki członkostwu w armii oraz oddziale specjalnym, dostałeś się do baz danych o organizacjach sithów.
Cóż, dotarłem do sithów to można ich posprawdzać. Imperium ma bardzo konkretną militarystyczną konstrukcję. Praktycznie brak w tym społeczeństwie cywilów. Nie ma wolności. Chociażby dla tego Republika musi wygrać. Dla dobra wszystkich ras. Przyznam, że nie mam bladego pojęcia czy ci dziwacy z mieczami się jakoś dzielą między sobą. No i jest jeszcze imperialny wywiad. Jeśli u żadnego z nich nie znajdę tych promienistych symboli to poczytam raz jeszcze o gwardii cesarskiej, gdzie się znajduje i odpuszczam na dziś. I tak sporo tu siedzę a pewnie młodzi chcą z dziewczynami w domu pogadać. Albo Ben ze swoją pociechą.
Poszukałeś trochę w tej bazie danych. Najpierw za różnymi klanami jedi, następnie po oddziałach zwiadowczych i zabójcach. Przewijały się różne symbole i krótkie informacje, jakie są dostępne na temat danej grupy. Szukasz, szukasz i... bach! trafiłeś. Symbol widniejący na nożu należy do grupy zabójców nazywających się "Szklista Łza", posiadającej kilkuset członków, wśród których są zarówno zwykli żołnierze, jak i jedi władający mocą. Jest ona jedną z kilku takich grup i wcale nie jest największa. Widniała także lista miejsc podejrzanych o dokonanie przez nich zamachów. Trochę ich było i to w najróżniejszych częściach galaktyki, np. zabójstwo kanclerza Kamino sprzed kilku lat.
Konstruuje szybki raport ze znaleziska informując, że sztylet którym próbowano mnie dopaść należy do tej grupki. Czyli jednak sithci albo ktoś kto chce na nich zwalić winę. Swoje spostrzeżenia też zamieszczam. Potem wysyłam go do dowództwa szyfrowanym połączeniem. Teraz zostaje znaleźć adres kontaktowy gwardii Cesarskiej. Jak skończę to poszukam Bal'kaviego i zastanowimy się co dalej. Sam przecież całej roboty nie będę odwalał.
[Przy okazji jakiej jest Bal'kavi rasy? Jakieś inne znaki szczególne? Pseudo? Bo trochę dziwnie mi ciągle z imienia pisać.]
Napisałeś raport i wysłałeś go dowództwu. Następnie poszukałeś jakiegoś kontaktu z Gwardią Cesarską, lecz nie znalazłeś. Było o nich trochę informacji, lecz nic poza tym. Siedzbę mieli w pałacu oczywiście, ale tyle to mogłeś sam się domyślić. Widocznie trzeba było do nich osobiście przyjść. Poza tym mieli was obserwować, więc zdałeś sobie sprawę, że pewnie wystarczyło by dać im jakiś sygnał, że chcesz się spotkać. Zrezygnowany w tej kwestii wyszedłeś z pokoiku i rozejrzałeś się po baraku. Bal'kavi leżał właśnie na łóżku. Rodianin czytał akurat książkę o savoir vivre na Cato Neimoidii. Podchodząc do niego zacząłeś się właściwie zastanawiać, co ty o nim wiesz. Niewysoki rodianin zbyt dużo o sobie nie mówił, był natomiast świetnym snajperem, co w połączeniu ze smoliście czarnymi oczami przyczyniło się do przezwania go "Oko". Zazwyczaj nie trzymaliście się razem. To Ben był twoim kumplem, natomiast do Bal'kaviego chodziliście po rady. Powszechnie uznaliście go za inteligentnego i obytego w wielu sprawach.
-Yo, dziś już chyba nic nie wskóramy.- Mówię cicho ale nie szeptem. Szept wydałby się podejrzany. A na zwykły spokojny głos mało kto by tu zareagował. -Znalazłem coś na nuż. Ale o tym jutro. No i wtedy się zastanowimy co dalej. Pasuje?
- W porządku, dzisiaj może rzeczywiście powinniśmy sobie darować. Rozmyślałem trochę o Gwardii Cesarskiej i naszej im pomocy. Ale to jutro. - powiedział i położył się na łóżku, pewnie by spać. Reszta oddziału w większości już spała w swoich łóżkach, pochrapując cicho. Podejrzewasz, że jest koło 22. Byłeś przyzwyczajony do spania o różnych godzinach, nierzadko nie mieliście czasu na sen, wtedy każda chwila była ważna.
Dziś czas odpocząć. Kto wie kiedy będzie możliwość. Często to nam powtarzano. Odpoczywajcie kiedy możecie, nie wiadomo kiedy znów się nadarzy okazja. Ogarniam się chwilę, ściągam strój i kładę się na pryczy. Czas jakiś jeszcze rozmyślam o dzisiejszym dniu. Staram się zasnąć licząc, że stanie się to jak najszybciej. To był długi dzień.
Zasnąłeś całkiem szybko. Miałeś dość dziwny sen. Starałeś płynąć sobie w jeziorze. Krystalicznie czysta woda odbijała widok gór pokrytych śniegiem, a pod jej powierzchnią widziałeś ryby, umykające od ciebie w toń. Jednakże błogi stan przerywał ci jakiś starzec, który płynął za tobą łódką i trącał się ciągle kijem w rękę. Zaczęło cię to irytować. W końcu tak cię to zdenerwowało, że się obudziłeś. Dziwne, nadal coś cię trąca w rękę...
-Ile można?- Komentarz rzucony ogólnie do świata. Tak czy inaczej parzę co mnie trąca i ze snu wytrąca. Byle miało dobry powód. Moja mina jest pełna szczerej nienawiści.
Spojrzałeś na rękę. Trącała ją pyszczkiem mała, biała myszka. Zrobiłeś duże oczy. Czy ty nadal śnisz? Myszka miała wokół pasa zawiązany skórzany paseczek. Zaczęła cię łaskotać wąsikami.
-Na Moc. Chyba nie piłem wczoraj nic nielegalnego?- Mruczę do siebie sięgając po mysz. Chcę ją delikatnie chwycić. Mogę zabijać humanoidów na dziesiątki sposobów ale zwierząt nie skrzywdzę. On coś chyba ma? Ale co?
Podniosłeś myszkę do ręki. Wygląda na zwykłą. Spojrzała się na ciebie, ruszając pyszczkiem. Gdy się przypatrzyłeś, zauważyłeś, że ma za tym skórzanym paskiem jakąś karteczkę.