Sesja Krixa
- Tak tak, zbieramy się. - powiedział Bal'kavi i też zaczął się ubierać i brać sprzęt. Zebraliście się w 15min, wzięliście co trzeba i wyszliście w chłodną noc na zewnątrz. Nie widzieliście zbyt dużo gwiazd na niebie, ponieważ światła z Mostu nie pozwalały wam ich dostrzec, świecąc delikatnie na złoty kolor. Udaliście się w do wyjścia z obozu. Przy stróżówce pokazaliście identyfikatory, lecz strażnik spytał:
- W jakim celu opuszczacie bazę o tej porze?
- W jakim celu opuszczacie bazę o tej porze?
-Zlecenie generała. Jak trzeba proszę skontaktować się z nim i przekazać, że nie chcecie przepuścić szeregowego Basinisa Madaka.- Jestem śpiący i zmęczony. Naszą eskapadę mam troszkę w zadzie i gdyby nie to, że był rozkaz by się zająć tą sprawą to bym do rana się z wyra nie ruszył. Kto chcąc mieć sprawnego snajpera po swojej stronie budzi go w nocy? Przecież chociaż to parę godzin by dali by mi wzrok odpoczął.
Spojrzał na ciebie, po czym powiedział:
- W porządku, przechodźcie.
Przeszliście przez bramę i skierowaliście swoje kroki ku ulicy Ozdobnej. Jednakże tylko odeszliście trochę od bazy i weszliście w uliczki, usłyszeliście donośny wybuch z tyłu i zobaczyliście płomienie bijące w niebo.
- W porządku, przechodźcie.
Przeszliście przez bramę i skierowaliście swoje kroki ku ulicy Ozdobnej. Jednakże tylko odeszliście trochę od bazy i weszliście w uliczki, usłyszeliście donośny wybuch z tyłu i zobaczyliście płomienie bijące w niebo.
Wasz barak był jest tuż obok zniszczonego hangaru. Płonące odłamki spadły na jego dach, gdzieniegdzie go prawdopodobnie wgniatając. Wypadali z niego na w pół śpiący żołnierze, patrząc czujnie, co się dzieje. Grupka jest spora, więc na razie nie możesz wypatrzyć Bena, choć zakładasz, że powinien być póki co bezpieczny. Komunikatora nie odebrał.
Pobiegłeś w stronę stróżówki, strażnik był przy niej i obserwował, co dzieje się przy hangarze. Gdy zobaczył ciebie podszedł, ale machnąłeś mu przepustką jak ostatnio, a pamiętał cię jednak, więc przepuścił cię. Pobiegłeś na ulicę Ozdobną. Po drodze mijałeś trochę neimoidiańczyków, zaciekawionych hałasem i dymem. Jednakże miałeś ich gdzieś. Biegłeś przed siebie, starając się nie zgubić. Po chwili dołączył do ciebie Bal'kavi. Lekko zdyszany nadbiegł z sąsiedniej uliczki.
- Przepraszam, zapomniałem na chwilę, że mamy ważniejsze rzeczy na głowie.
- Przepraszam, zapomniałem na chwilę, że mamy ważniejsze rzeczy na głowie.
-No, odpowiedzi.- Wkurzony jestem. Mam nadzieje, że rodianin nie weźmie tego do siebie ale mam złe przeczucia. Fakty się nie kleją i chce odpowiedzi.-Możliwe, że kto dostarczył nam wiadomość stoi za wybuchem. Ta mysz mogła mnie nie obudzić. Więc przypuszczam, że baraki były obserwowane i detonację uaktywnili jak wyszliśmy za bazę.
- A cholera wie. - dorzucił Bal'kavi.
Do Ozdobnej dobiegliście szybko. Była prostopadłą ulicą do głównej, Srebrnej na tym odcinku. Niezbyt duża, z niewielkimi posiadłościami po bokach byłaby dość ciemna, gdyby nie lampy oświetlające na pomarańczowo. Nie zauważyliście żadnego ruchu, ani osoby, która miałaby na was czekać. To co było nietypowe, to odgłos wymiotowania, dochodzący zza kontenera na śmieci, kilka metrów od wylotu ulicy.
Do Ozdobnej dobiegliście szybko. Była prostopadłą ulicą do głównej, Srebrnej na tym odcinku. Niezbyt duża, z niewielkimi posiadłościami po bokach byłaby dość ciemna, gdyby nie lampy oświetlające na pomarańczowo. Nie zauważyliście żadnego ruchu, ani osoby, która miałaby na was czekać. To co było nietypowe, to odgłos wymiotowania, dochodzący zza kontenera na śmieci, kilka metrów od wylotu ulicy.
Bez słowa pokazuje kumplowi by został i przyczaił się przy rogu. Będzie mnie osłaniał. Sam wyciągam broń i kieruje się cicho w stronę odgłosów. Przy okazji wypatruje pozycji snajperskich. Może i to zboczenie zawodowe ale tu jest ładna przynęta. Zbliżymy się a ktoś nas sprzątnie, dlatego muszę być czujny.