Niecierpliwie wyczekiwana chwila nadeszła dość szybko. Kajuta była mniej więcej tym, czego się spodziewałeś. Deski skrzypiały pod twymi stopami, choć trzeba przyznać, że staranne szorowanie ochroniło je przed grzybem i gniciem. Kajuta wyposażona była w jednoosobowe łóżko, dość twarde i proste w wykonaniu, jedną wysoką szafę jednodrzwiową i niewielki kredens. Dotykając sufitu mogłeś wyprostować rękę do połowy łokcia. Przytulnie, nie ma co.
--------------------
[Dodano po 9 miesiącach]
Ciąg dalszy
[
Ilustracja ]
Wsłuchany w rytmiczne postękiwanie desek i przebijającego się przez drzwi twej kajuty dźwięku fal gryzących kadłub okrętu, leżałeś na swym twardym posłaniu i rozmyślałeś, przymykając oczy. Czułeś, że w najbliższych dniach czekają cię wyzwania i niebezpieczeństwa dalece większe od tych, których zaznałeś na dworze wezyra Manshaki. Polityka tej części Wybrzeża Mieczy nie należała do twych specjalności, zwłaszcza w świetle konfliktu króla Tethyru z lordem Velenu. A to właśnie do niego, lorda Clovisa Greystora, przyszło ci teraz płynąć. Zważywszy pogłoski, jawił się on mocno nietypowym i niewygodnym graczem, a w świetle twej szczególnie delikatnej misji...
Drzwi do kajuty otworzyły się gwałtownie, a twoje oczy poszły w ślad za nimi. Keira weszła do kajuty i usiadła na jedynym wolnym stołku, wyraźnie nieszczęśliwa ze względu na okoliczności podróży. Z tego, co o niej wiedziałeś, wynikało że nie nawykła do morskich podróży, a morska choroba nie wybaczała takich niedociągnięć.
-
Mam głęboką nadzieję, że gościna lorda Greystora jest warta tej przeklętej męczarni... - wycedziła przez zaciśnięte zęby.