Sesja Tokara

Kapłani bez chwili zwłoki ujęli kobietę pod łokcie i na poły wywiedli, na poły wynieśli ją z komnaty w kierunku lochów. Tak jak przy wcześniejszych dyspozycjach, tak i teraz Jeditt skinął na jednego ze swych współbraci, który w lot pojął milczącą komendę i natychmiast oddalił się celem jej wykonania.
- Bez obaw, milordzie, będzie dokładnie jak rozkażesz. Zechciej zatem zdecydować o najbliższych wypadkach. Jeśli masz wolę spotkać się z naszym nowym "przyjacielem", tudzież naszym "gościem" z podziemi, muszę wiedzieć ilu ludzi i na co dokładnie przygotować. Inne dyspozycje wydane już wcześniej, potwierdzone niezwłocznie zostaną wykonane.
Odpowiedz
- Jedziemy do Jerro. Ja, Ty i trzech zakonników. Nie potrzeba nam większej obstawy, bo nasza śmierć nic nie da demonologowi. - Doskonale wiedział, że jest zmuszony do współpracy i to go niepomiernie wkurza. - Wszyscy w przebraniach cyrulików, aby nie wzbudzać podejrzeń. Weźmiesz na wóz tę sukę z Thay i przykryjesz ją płachtą. Poza tym, potrzebne nam coś z osobistego inwentarza ambasadorki, aby sułtan łyknął haczyk. Może być pierścień, glejt czy koniuszek palca. Cokolwiek...
Odpowiedz
- Mamy wszystkie jej rzeczy osobiste, cały bagaż został w jej komnatach. Natychmiast rozkażę wybrać coś charakterystycznego. - wskazał gestem drzwi - Ruszajmy, milordzie. Czas nagli.
Któryś z zakonników pobiegł na górę do komnat ambasadorki, pozostali ruszyli z tobą w dół. Po drodze zatrzymaliście się przed "Cukiernią", skąd po krótkiej chwili wyniesiono spętaną jak baleron, zakneblowaną i nieprzytomną zabójczynię, w fizjonomii której Słodyczek wciąż nie dokonał jeszcze chyba żadnych znaczących modyfikacji. Na dziedzińcu zapakowano ją na wóz, przykryto skórzaną płachtą, wam zaś po dłuższej chwili przyniesiono brudnobiałe szmaty podmiejskich cyrulików. Jak tak dalej pójdzie, a wszystko inne pójdzie źle, może nawet uda ci się uciec w przebraniu i zaciągnąć na służbę u Moore'a?
Bez zbędnych rozmów i ociągania ruszyliście ku obrzeżom, w kierunku miejsca poprzedniego spotkania z magiem, gdzie dotarliście po mniej więcej pół godzinie spokojnego, nie budzącego podejrzeń marszu.
U celu, pośród leśnej gęstwiny, nie było nikogo. Do chwili, w której ktoś pojawił się znikąd.
- Kończy się nam czas. - powiedział zamiast powitania wyłaniający się z powietrza Ammon Jerro, jak zawsze zaskakując blaskiem swoich tatuaży. Widać wszyscy magowie mając coś wspólnego, pomyślałeś słysząc ostatnie zdanie.
Odpowiedz
Wzruszył ramionami i odrzekł nonszalancko - Powiedz mi coś, czego nie wiem. - Popatrzył na podirytowanego maga, którego krew po ostatnim komentarzu wzrosła o ładnych kilka stopni. Jak przewidywalne... Przewrócił oczyma i westchnął. - Demon i jego moce są pod moją kontrolą. Niczego się też nie domyśla. Jeszcze. - Ty także, pieprzony kuglarzu. - Musimy się śpieszyć, to fakt, jednakowoż nie pozwolę na międzywymiarowy konflikt w sercu moich włości, gdy na szali jest życie moje i moich ludzi. Pamiętaj, gdy tylko umrę, prawa do Velenu trafią automatycznie w ręce króla. Jeśli myślisz, że Harfiarz-monarcha będzie bardziej skłonny do współpracy z magiem-renegatem, to życzę powodzenia. - Wskazał na wóz - Potrzebna mi Twoja ekspertyza i taletna, teraz. Im szybciej się z tym uwiniemy, tym szybciej będziemy mogli zająć się sprawą demona oraz deliformy.
Odpowiedz
Nekromanta uniósł wysoko brew i złożył ręce na piersi, spojrzawszy w stronę wozu, ale nie komentował zbytnio.
- W takim razie słucham, czego dokładnie potrzebujesz?

[Dodano po 6 dniach]

?
Odpowiedz
- Tak jak powiedziałem, potrzebuję Twojej... jakby to powiedzieć... - zakręcił prawą ręką młynek, starając się wyszukać odpowiednio dyplomatyczną frazę. Otwarta prośba o pomoc byłaby przecież okazaniem jego słabości, a tego przecież bardzo niefortunne. Na jego twarzy pojawił się malowniczy i uśmiech tak szczery, że tabun pięknych dzierlatek zarumieniłby się na samo spojrzenie. -...ekspertyzy. Dokładnie. Konkretnie to w dwóch sprawach. Pierwsza z nich jest trochę sztywna, ale liczę, że znasz kilka sztuczek, które ją rozruszają. - Pstryknął palcami, a po chwili jeden z zakonników zerwał płachtę wraz z nieprzytomną agentką.
Odpowiedz
Jerro przyglądał się bezwładnej zabójczyni przez dłuższą chwilę, niekiedy rzucając przelotne spojrzenia tobie oraz pozostałym, jakby rozważając rozmaite scenariusze tego, co i po co mogliście jej zrobić. Następnie mag podszedł do kobiety i zaczął ostrożnie oglądać ją ze wszystkich stron, niekiedy wodząc otwartą dłonią nad jej twarzą.
- To bardzo dziwne, złożone i niestandardowe zaklęcie. Mogę spróbować wyrwać ją z letargu, choć nie ma gwarancji, że nie wywoła to trwałych szkód w jej umyśle lub nawet nie zabije... Ale sądzę, że etap sentymentów macie już za sobą?
Nie czekając na odpowiedź, Jerro wyciągnął przed siebie obie ręce i wypowiedział magiczną formułę, czy nawet kilka formuł. Jego twarz rozbłysła wielokolorowym blaskiem, głos zmienił się i rozszczepił na kilka różnych tonacji, zupełnie jakby był w stanie wypowiadać kilka różnych zdań na raz. Gestem podobnym ulicznym hipnotyzerom mag przyciągnął do siebie zabójczynię, której korpus uniósł się prostopadle do nieruchomego tułowia, na koniec jeszcze raz przesunął dłoń przed jej twarzą. Kobieta otworzyła oczy.
- Jak masz na imię?
- Keira.
- odpowiedziała od razu pustym, bezbarwnym głosem. Jerro pokiwał głową, jakby tego się spodziewał.
- Gdzie podziewa się twój pan?
- Nie żyje.
- Dlaczego więc ty wciąż żyjesz?
- Ponieważ jego dusza wciąż istnieje. Razem z nią, przetrwał jego umysł. Razem z nim, mój.

Jerro ponownie pokiwał głową, założył ręce na piersi, spojrzał na ciebie.
- Lordzie Greystör...?
Odpowiedz
Zaklął szpetnie i siarczyście splunął na ziemię. Nie spodziewał się, że cwana zabójczyni jest tak naprawdę jakąś tępą marionetką, natomiast sam Koell jest lalkarzem. Było to tym bardziej zaskakujące, że magik nie grzeszył ani ponadprzeciętnym intelektem, ani wyjątkowymi zdolnościami. Tępy sługa z katatonią nie przyda się do jego celów politycznych. A może to była tylko gra? - Co to za sztuczki i szarady? Możesz mi to wyłuszczyć, Jerro? Gdzie się podziała ta harda panna, która wytłukła moją doborową straż? Nie wspominając o jej ostrym języku.
Odpowiedz
Jerro uśmiechnął się, pocierając brodę dłonią.
- Ta panna, która wytłukła twoją doborową straż, nadal tu jest. Sądzę, że umiejętności tej damy nie zmniejszyły się, o ile nie doszło do fizycznego uszkodzenia mózgu. Co zaś tyczy się hardej panny z ostrym językiem, tu już muszę zgadywać. Możliwe, że jej charakter i humory wrócą do normy, jakakolwiek ona była przed rozerwaniem więzi z jej panem. Tak czy inaczej, więź ta była wyjątkowo silnym i przypuszczam, że autorsko utkanym połączeniem. Sądzę, że harda sługa maga była hardą zabójczynią jeszcze zanim mag ją ze sobą związał. W każdym razie ja wybrałbym kogoś takiego na swój symbiont, jeżeli miałbym się już na coś takiego decydować.
Odpowiedz
Złożył ręce w gest zadumy i nagle odwrócił się od magika plecami, jakby to miało uchronić go w jakiś sposób przed odkryciem jego przemyśleń. Trzeba przyznać, że wcześniejsze plany należało trochę zmodyfikować, lecz kto wie, czy nie wyjdzie na tym lepiej niż poprzednio?

- Znaczy się, posiada stare umiejętności i wszystko pamięta, lecz nie wykonuje już bezwolnych rozkazów "Czerwonych"? Takie gusła masz na myśli, Jerro?
Odpowiedz
- Mniej więcej tak. Chodź dokładniej myślałbym tu o jednym, konkretnym "Czerwonym", którego rozkazów słuchała. - uściślił mag. - Trzeba jednak zwrócić uwagę, że teraz znajduje się pod wpływem mojego zaklęcia. Ile będzie zdolna sobie przypomnieć, jak szybko i w ogóle na jakim poziomie samowolnego funkcjonowania się znajdzie, okaże się dopiero, gdy przestanie ono działać. Cokolwiek chcesz czynić z tą uroczą niewiastą, czyń to szybko. - Jerro podszedł do zabójczyni i pogładził ją po twarzy. - Czas, to skarb, z którego jesteśmy stale okradani.
Odpowiedz
- Niedobrze. Kurrrrrrwa.... - Nie tego się spodziewał. Był przede wszystkim kupcem, więc zawsze starał się wyniuchać koniunkturę, a co za tym idzie, myśleć długofalowo i wzdrygać się od wybitnie impulsywnego działania, lecz czasem się nie dało. Akurat musiał trafić na "czerwoną gnidę", która chciała heroicznie kopnąć w kalendarz, zamiast przedłużyć swój marny żywot prostym układem. Układem, który teraz byłby mu wybitnie na rękę. Sojusz z magokracją zaskoczyłby jego przeciwników i stanowiłby doskonałe podłożę do destabilizacji monarchii, czyli autonomii Velenu. Tym bardziej, wykorzystując niezadowolenie szlachty i zazdrosne rody, które zostały odsunięte od łaski Haedraka. Przez krótki moment żałował, że tej knypek Koell zgnił w jego lochu. Skąd mógł się spodziewać, że morderczyni była tylko tępą kukiełką?!? Chciał ambasadora, dostał jego psa. Trzeba będzie działać inaczej.

- W tym stanie w ogóle mi się ona nie przyda. Każda smycz mąci jej umysł, nie potrzeba mi psa. W mojej kompanii służą wolni ludzie. - Podrapał się po brodzie. A może? Warto było spróbować. Chuj z tym. - Wy dwaj, przytrzymać ją. Reszta, w gotowości. - Podszedł do niej spokojnie i ostrożnie założył na jej szyi swój amulet, który rozproszyłby każdą dominację umysłową. Również tą autorstwa Jerro. Nie miał czasu na ceregiele, konieczne były efekty.
Odpowiedz
Gdy amulet spoczął na piersiach kobiety, ta wzdrygnęła się gwałtownie i dychawicznie wciągnęła powietrze. Oczy otworzyły się szeroko, źrenice rozszerzyły, plecy wygięły mocno w łuk przy gwałtownym spięciu wszystkich mięśni, usta rozwarły do zdławionego szokiem krzyku, zupełnie jakby działanie artefaktu sprawiło jej momentalnie przeogromny ból. Parę sekund zabójczyni trwała w tak epileptycznej pozie, by równie nagle i bezwładnie paść na plecy z powrotem na wóz. Oddychała płytko i gwałtownie, piersi opadały i wznosiły się raz po raz jak po ciężkim, długim biegu.
- Muszę przyznać, że wasza lordowska mość dysponuje ciekawymi zabawkami... - mruknął z uznaniem Jerro, przyglądając się amuletowi. Gdy pochylił się nieco niżej, usłyszałeś trzask odłamywanego drewna, ależąca na wznak Keria niespodziewanie uderzyła czarnoksiężnika grubą, ostrą drzazgą z boku prosto w szyję. Postać Jerro rozbłysła widmową poświatą, gdy drzazga wraz z trzymającą ją ręką odbiły się od niej, a sam Ammon spojrzał na kobietę z mieszaniną rozbawienia i uprzejmego zaskoczenia, które zniknęły z jego twarzy jeszcze w tym samym momencie. Pokrywające oblicze maga tatuaże zalśniły szkarłatem, z jego ust wydobyło się gardłowe słowo, do którego dorzucił szybki, skierowany ku kobiecie gest, a ta ponownie wyprężyła się w bolesnym spazmie, tym razem bez wątpienia cierpiąc męczarnie, o czym świadczyła gwałtowność i siła jej krzyku. Jerro pozwolił jej stracić oddech i uronić kilka łez, po czym otworzył zaciśniętą pięść, uwalniając od zaklęcia zabójczynię, która oklapła jak szmaciana lalka.
- Jeżeli jeszcze raz zachowasz się nieodpowiednio, sprawię ci ból odpowiednio wielki, by pozrywał ci mięśnie, które uprzednio połamią ci kości. Obecny tutaj lord Greystör chciał zadać ci kilka pytań i wymaga bezwzględnie trafnych, szybkich i szczerych odpowiedzi.
Odpowiedz
Podszedł spokojnie do kobiety i pochylił się nad nią. - Na początku chciałbym wiedzieć kim Ty do cholery jesteś, co tutaj robisz i dlaczego zostałaś zmuszona do współpracy z "Czerwonymi"? - Musnął ją delikatnie po policzku, wycierając kawałek błota, który się doń przykleił. - Nie martw się, gdybym miał ochotę na niezbyt wyszukane zabójstwo już bym to uczynił i dołączyłabyś do chłoptasia, który uwiązał Ciebie na smyczy. Los należy teraz tylko i wyłącznie do Pani. Nasza piękna znajomość może rozpocząć się lub skończyć paskudnie, w zależności od odpowiedzi, jakich mi udzielisz i ich prawdziwości.
Odpowiedz
Nie odpowiedziała od razu, przenosząc wzrok to na ciebie, to na Jerro. Nie widziałeś w jej oczach przerażenie, jedynie dezorientację, przemieniającą się w sprinterskie poszukiwanie sensu i składanie rozbitej układanki.
- Mam na imię Keira... - odpowiedziała wreszcie, zatrzymując wzrok na tobie. - Jestem... Byłam... Nie pamiętam dokładnie... Parę lat temu otrzymałam rozkaz zabicia Koella. Wtedy się poznaliśmy... - kolejne spojrzenie na Jerro. - Niewiele pamiętam sprzed tego okresu. Zaklęcie, które wtedy rzucił... On sam nie wiedział do końca jak zadziała, nie miał wyjścia, mógł zginąć albo związać mnie ze sobą.
Stojący obok Ammon pokiwał głową.
- Zulkirzy zauroczeń i ich eksperymenty. Zakochani w sobie bufoni, ale niebywale pomysłowi.
Odpowiedz
- Oszczędź mi magicznych detali, kwiatuszku. Szczerze mówiąc, średnio mnie one interesują. Jednak nie przeczę, że moi zacni kompanioni później będą pragnęli zaspokoić swoją ciekawość i przygotują dla mnie stosowny raport. Teraz interesują mnie następujące rzeczy. - Zaczął powoli wyliczać na swoich upierścienionych palcach. - Czy nadal jesteś związana z Koellem i jest w stanie ponownie przejąć nad Tobą kontrolę? Czy byłaś świadoma swoich czynów? Kto Ciebie wynajął i dlaczego chciał śmierci tego żałosnego knypka?
Odpowiedz
Kobieta ostrożnie podniosła się do pozycji półleżącej, a gdy zobaczyła, że nie wzbraniasz jej tego, zastanowiła się przez moment.
- Czy nadal jestem... Nie wiem. Nie wiem, czy jeśli bym go spotkała, nadal miałby nade mną władzę... Ale mówicie, że on już... Nie żyje... - przez jej twarz przemknął dziwny grymas, zaraz zastąpiony przez inny, świadczący o jednoznacznej wściekłości. Potrząsnęła głową.
- Nie wiem, co powiedzieć, nie jestem magiem. Na pewno wszystko nie minie ot tak, w jednej chwili, skoro trwało tyle lat. Na początku w ogóle nie byłam w stanie się mu sprzeciwić. Widział... Znał moje myśli, kierował nimi, mógł natychmiast rozpoznać zamiary i emocje. Mógł zmusić mnie do czegoś, jeśli spróbowałabym się oprzeć. Z czasem... Z czasem zaczęło się to zmieniać, tak jak jego stosunek do mnie. Tak jakby...
- Jakby zaklęcie zaczęło działać w obie strony? - zasugerował Jerro, widząc, że przez dłuższy czas nie znalazła porównania.
- Tak... Mniej więcej tak. Choć wciąż to on kontrolował mnie i raczej by się to nie zmieniło. Ale mogłam już myśleć, działać. Przypominać sobie fragmenty. Miejsca, osoby. Różne rzeczy sprzed zamachu. - zmarszczyła brwi w wysiłku odpamiętywania.
- To Harfiarze chcieli zabić Koella. Jego zaklęcie było zbyt niebezpieczne, by pozwolić Thayańczykom je udoskonalić i używać powszechnie. Wiem, że chodziło o coś jeszcze... O coś związanego z księgą, bogami... - spojrzała na ciebie jakby widziała cię po raz pierwszy. - Coś związanego z tobą. - dodała po krótkiej pauzie.
Odpowiedz
- Rozumiem. Typowe dla knypków od harfy. Zamietli sprawę pod dywan i kompletnie o Tobie zapomnieli, nawet w obliczu tego, że mogli oswobodzić Ciebie w jednej chwili. - Streścił jej pokrótce niedawne wydarzenia, ujawniając tożsamość Jafaara oraz ostatnie rewelacje ukazujące machinacje Harfiarzy względem jego rodziny, a także samego Tethyru. Oczywiście, pominął wątek demonicznego sojusznika czającego się w podziemiach Velenu, przy okazji marginalizując wartość księgi do statusu "potężnego, rozpościerającego demoniczną aurę, acz opasłego i zakurzonego tomiszcza, które zagraca zakonny relikwiarz", wcielając się w protektora. Tak to przynajmniej wyglądało mniej więcej z jego perspektywy. - Jak widzisz, podobnie jak Ty, ja także jestem tutaj ofiarą. Król, Czerwoni Magowie, Harfiarze, starożytne kulty... Wszyscy pragną tej księgi, a ja jestem jedynym murem, który chroni ją przed światem. Bogowie bywają zabawni, wręczyli taki przedmiot w ręce człowieka, który gardzi magią. - Prychnął rozbawiony, wszystkie elementy układanki zaczęły do siebie pasować. - Pozostaje tylko jedno ważne pytanie, moja miła. Co byś zrobiła ze swoją wolnością? - Popatrzył na nią swym lodowatym wzrokiem, analizując każdy jej grymas i gest.
Odpowiedz
Pierwszy z grymasów dotyczył wzmianki o Jafaarze. Parę razy zamrugała, patrząc w ciebie nieobecnym wzrokiem, by zaraz szeroko otworzyć oczy, jakby zrozumiała jakąś większą tajemnicę lub przypomniała sobie coś ważnego.
- No tak...! To dlatego... Wtedy, w pałacu... - wróciła do ciebie. - Kiedy byliśmy z Koellem w pałacu wezyra, miałam wrażenie, że skądś go znam. I on też przez moment zdawał się mnie rozpoznawać. Ale nie mogłam sobie przypomnieć.
Na twoje pytanie odpowiedziała po kolejnym namyśle.
- Co bym zrobiła... Nie wiem. Teraz, tutaj, w takim miejscu? Zapewne nic, bo cóż ktoś taki jak ja może robić w takim miejscu? Jeśli naprawdę zamierzacie puścić mnie wolno, pewnie już się nie zobaczymy. Wrócę na południe, w końcu stamtąd pochodzę. Pochodziłam. Albo znajdę kolejną kompanię zabijaków. - uśmiechnęła się kwaśno do kolejnego wspomnienia.
Stojący obok Jerro odchrząknął. Nie musiał się odzywać ani używać telepatii, wystarczyło wymowne spojrzenie, które aż wrzeszczało spod jego skomplikowanych symboli znaczących jego twarz. "Tracimy czas!"
Odpowiedz
Dlatego, Jerro, jesteś totalnym samotnikiem bez przyjaciół, który musi prosić o pomoc znienawidzonych przez siebie lordów. Nie dostrzegasz większego obrazu. Nie potrafisz zjednywać do siebie ludzi.

Skrzyżował dłonie za swoimi plecami i uśmiechnął się delikatnie, jak mędrzec, który stara się wskazać drogę swojej uczennicy. -...sęk w tym, moja droga, że nie musisz szukać. Jesteś inteligentną kobietą, zapewne oczytaną oraz zaznajomioną z nowinkami z krain. Skoro otrzymałaś zlecenie mojego zabójstwa tudzież zakradnięcia się do mojej siedziby, musiałaś się o mnie trochę dowiedzieć. Zatem wiesz, że potrafię dostrzegać olbrzymie pokłady talentów u osób... cóż... odrzuconych, kalek, bękartów i im podobnych, mówiąc delikatnie. Jestem dla tych ludzi także niewymownie szczodry, czego przykładem jest Zakon Meduzy brata Jeddita. Tam, gdzie byli niezrozumiałymi wyrzutkami i bandą wygłodzonych banitów, którzy rzucali się żałośnie na każdą kość, aby przeżyć, u mnie znaleźli nowy dom, gdzie w pokoju oraz bogactwie mogą dążyć do samodoskonalenia. - wskazał na awangardę kapłańską, która z pewnością musiała robić wrażenie. Twardzi mężowie, zahartowani niczym najlepsza stal.

- Muszę przyznać, że zrobiłaś na mnie wrażenie, Keiro. Lisi spryt podczas uczty. Sposób, w jaki ominęłaś zabezpieczenia mojego dworu. To, w jakim stylu potrafiłaś oprawić moją straż. Nie każdy potrafi mnie tak zaskoczyć. Wzbudziłaś moje zainteresowanie i wydaję mi się, że jesteś nieoszlifowanym brylantem, który wkrótce może zamienić się w najprzedniejszą biżuterię. Oferuję jednorazową możliwość dołączenia do mojej konfraternii. W zamian za lojalność, potrafię zagwarantować wiele. Bogactwo, potęgę oraz... słodką zemstę. - Przywołał dwóch swoich ludzi. - Zastanów się nad tym, bo kiedy skończy się małe spotkanie z moim wytatuowanym gościem, chciałbym znać odpowiedź. Jeżeli zrezygnujesz, dam Tobie konia, trochę złota oraz kilkudniowy prowiant. Zachowasz też mój wisior. To dowód uznania i prezent, aby nikt więcej nie przejął kontroli nad Twoimi czynami. Nie liczyłbym jednak na ciepłe przyjęcie ze strony Harfiarzy czy druidów. Bardzo rzadko znajdują oni współczucie dla ludzi, którzy nie wykonali ich planów. Póki co, moi ludzie odprowadzą Ciebie do komnat gościnnych. Zjedz coś, umyj się, wypocznij.

Kiedy dziewczyna odejdzie, zwraca się do Jerro. - Czas na drugą sprawę. Potrzebuję nagłego połączenia z tym tłustym i dwulicowym skurwysynem, który zwie się władcą Calimportu. Doszły mnie słuchy, że możesz mi w tym pomóc.
Odpowiedz
← Sesja FR

Sesja Tokara - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...