[SESJA ME] Ammon
Nagle w windzie zrobiło się niemiłosiernie gorąco. Tak jakby w jednej chwili w całym budynku padł system wentylacji. Ale nie, z nim było wszystko porządku. To ze mną było coś nie tak po usłyszeniu słów najemnika. "Zaćmienie rypie do snajpera"? "Do kogo on w ogóle strzelał"? Czyli ta rzeźnia nie była potrzebna?
- Zabił Jag'Kola... - powiedziałem lekko jąkając się. - Cała sytuacja wyglądała tak jakby został zabity na umówiony znak. Później... później drugi z ochroniarzy batarianina, ten człowiek, władował serię ze swojego karabinu w negocjatora Zaćmienia i zaczęła się strzelanina. Ja myślałem, że to był snajper Zaćmienia.
- Zabił Jag'Kola... - powiedziałem lekko jąkając się. - Cała sytuacja wyglądała tak jakby został zabity na umówiony znak. Później... później drugi z ochroniarzy batarianina, ten człowiek, władował serię ze swojego karabinu w negocjatora Zaćmienia i zaczęła się strzelanina. Ja myślałem, że to był snajper Zaćmienia.
- Nie wiemy czyj to był snajper. Zaćmienie dało dupy, ale to raczej nie ich sprawka. Raczej. W każdym razie, to była pewna śmierć dla ich negocjatora, nie wiem, jakby nas mieli wystawić, wybraliby lepsze miejsce. W sumie myśleliśmy, że najpierw wy zaczęliście strzelać, a snajper osłaniał tego salarianina. Szkoda, Jag' to był dobry gość. Twardy, z historią.
Winda dojechała. Widać było, że obie grupy, Słońca i Zaćmienie rozstają się w niezbyt dobrej komitywie. Wiedziałeś już, że kiedy Zaćmienie zaprasza na negocjacje, a potem wynika z tego taka draka, to to jest liczone jako ich wina.
Winda dojechała. Widać było, że obie grupy, Słońca i Zaćmienie rozstają się w niezbyt dobrej komitywie. Wiedziałeś już, że kiedy Zaćmienie zaprasza na negocjacje, a potem wynika z tego taka draka, to to jest liczone jako ich wina.
- Wszyscy daliśmy dupy. Gdyby człowiek nie pociągnął za spust, to moglibyśmy uniknąć tej rzeźni i ofiar. W jaki sposób on znalazł się w Słońcach? Kto go wybrał do tego zadania? Chłopak od samego początku nie panował nad swoimi emocjami. - Opowiadałem dalej. Po tej rozmowie miałem jednak więcej pytań niż odpowiedzi. - No, to gdzie teraz?
- Ktoś musiał z tobą iść. A wy byliście, że tak powiem, stratą, na którą mogliśmy sobie pozwolić. Teraz, jak się okazało, że masz jaja, żeby zarżnąć dwóch Zaćmieniowców właściwie w pojedynkę, pewnie przemyślimy jeszcze raz twoje miejsce w Słońcach. - nawet się nie zająknął - Odpocznij sobie. Jak znam górę, to dadzą ci jakieś zadanie próbne i jak go nie spaprasz, to może nawet dostaniesz jakiś poważniejszy przydział niż patrolowanie pieprzonych ulic. Właściwie wiesz co? Ostatnio mamy spore straty na linii Omega - Cytadela, więc wpiszę cię na listę chłopaków z operacji "Chłodnia". Prześpij się, jutro rano wprowadzimy cię w temat.
Człowiek odprowadził cię pod busa, którym odlatywała część jego chłopaków w stronę kwater.
Człowiek odprowadził cię pod busa, którym odlatywała część jego chłopaków w stronę kwater.
- Przynajmniej jesteś ze mną szczery. Dzięki, to się chwali! - powiedziałem lekko rozdrażniony po usłyszeniu słów człowieka. Cóż, przecież powinienem wiedzieć, że prędzej czy później zostanę wystawiony. Śmierci Jag'Kola też jakoś za specjalnie nikt nie przeżywał, a ten przecież posiadał niemałe doświadczenie, które każda większa grupa sobie ceniła. - Wiesz co, dziś i tak nie zasnę. Mam za to ochotę odwiedzić jakiś bar.
- Rób jak chcesz, ale jutro o dziewiątej masz być na nogach, zwarty i gotowy w doku 18-A/2. - znałeś to miejsce to był jeden z mniejszych doków z całej hali wynajmowanej Słońcom przez przedstawicieli Arii. - Weź ze sobą broń. Jak masz z nią problem, to normalnie, do kwatermistrza.
Wygląda na to, że miałeś noc dla siebie, ale poranek musiałeś już oddać gangowi. Operacja "Chłodnia" kojarzyła ci się z truposzczakami, a słowa "Cytadela" oraz "straty" też nie napawały optymizmem.
Wygląda na to, że miałeś noc dla siebie, ale poranek musiałeś już oddać gangowi. Operacja "Chłodnia" kojarzyła ci się z truposzczakami, a słowa "Cytadela" oraz "straty" też nie napawały optymizmem.
Cholera, jeszcze broń do naprawy. Nie jest to raczej jakaś większa usterka, więc kwatermistrz szybko powinien przywrócić gnata do funkcjonalności. Przy okazji sprawdzi jeszcze ten karabin szturmowy, bo jakoś nigdy nie miałem zaufania do obcych mi broni. A później... później odwiedzę jakiś bar. Po dzisiejszym dniu mam do tego pełne prawo i nikomu nic do tego. Może czas najwyższy odwiedzić Zaświaty?
Szkoda też, że już o dziewiątej szykowała się robota. Sama nazwa operacji, "Chłodnica", mówiła, że dałem się ponownie wciągnąć w gówno. Cóż, jutro się wszystkiego dowiem.
Szkoda też, że już o dziewiątej szykowała się robota. Sama nazwa operacji, "Chłodnica", mówiła, że dałem się ponownie wciągnąć w gówno. Cóż, jutro się wszystkiego dowiem.
Busik podwiózł cię pod halę, zaadaptowaną na potrzeby Słońc. Mieściło się tu wszystko, od waszych kwater, przez mesę, bar i burdel aż po warsztaty, gdzie naprawialiście gunshipy. Aktualnie jeden gunship, bo drugi strąciła Blood Pack parę tygodni temu. Twoja broń została odebrana przez kwatermistrza, który zamiast naprawiać ją przy tobie, wcisnął ci nową rurę - uzywaną, bo używaną, ale wartą uwagi - model Eviscerator. Szybki posiłek i oddanie pancerza, żeby doprawili mu nowy naramiennik nie zajęło zbyt dużo czasu. Mogłeś zdecydować, jak spędzisz noc.
W sumie to nie wiem czy powinienem się czuć wykiwany przez kwatermistrza Słońc, bo zamiast odzyskać swoją starą broń otrzymałem coś zupełnie innego - Eviscerator, gnat co prawda używany, ale wyglądał na kawał solidnej roboty. Mam tylko nadzieję, że nie rozleci się po otrzymaniu pierwszego lepszego pocisku. Szybko odzyskałem też pancerz, który pewnie jeszcze nie jeden raz uratuje mi życie. Posiłek standardowo mi nie smakował, ale czy mogłem liczyć na coś lepszego w tym miejscu? No właśnie, dlatego też po zjedzeniu tego świństwa ruszyłem do baru. Obiecałem sobie wcześniej coś wypić i zdania do tej pory nie zmieniłem. Niestety, jutro czekała mnie ta "Chłodnica", więc już na wstępie obiecałem sobie, że całej nocki na pewno nie przesiedzę.
Chłodnica, chłodnica, chłodnica. Kto im wymyśla te nazwy?
Chłodnica, chłodnica, chłodnica. Kto im wymyśla te nazwy?
Afterlife przywitał cię ciężką atmosferą tańczących utracjuszy i mocną, głośną, dancehallową muzyką. Rozpoznałeś parę twarzy, nie byłeś tu w końcu jedynym Słońcem. Rozpoznałeś też parę wrogich postaci, ale Afterlife było miejscem neutralnym. Raz widziałeś, jak pewien człowiek z Zaćmienia zaczął rzucać się do kroganina z Hordy. Żabol nawet nie zdążył się zamachnąć, zanim Anto zdjął biedaka.
Przy barze siedziało parę osób, ale nic szczególnego. Aria też nie wyglądała na nadzwyczajnie złowrogą. Byc może byłeś w stanie zakończyć wieczór bez kłopotów.
Przy barze siedziało parę osób, ale nic szczególnego. Aria też nie wyglądała na nadzwyczajnie złowrogą. Byc może byłeś w stanie zakończyć wieczór bez kłopotów.
Afterlife - klub, w którym muzyka nigdy nie przestawała grać. Był też chyba jednym z niewielu miejsc, w których nie musiałem się obawiać kulki w głowie ze strony innego najemnika, bo prowokatorów tu nie tolerowano. W ogóle Zaświaty wydawały się miejscem różniącym się od reszty Omegi. Wszystko wydawało się tu być ładne i piękne, podczas gdy pozostała część tej asteroidy potrafiła odstraszyć samym wyglądem i biedą na ulicach. Wiem, bo często patrolowałem te... "gorsze" miejsca.
Po wejściu do klubu spojrzałem w miejsce, z którego mogła sobie obserwować każdego Aria - szefowa czy tam królowa tego miejsca. Chyba nigdy publicznie nie chwaliła się swoimi umiejętnościami biotycznymi. Ale w sumie po co miałaby to robić skoro ze wszystkiego ją wyręcza ta banda ochroniarzy?
- Coś do picia. Tylko wiesz, jestem turianinem. - powiedziałem do barmana jednocześnie rozglądając się po klubie w poszukiwaniu stolika, przy którym mógłbym porozmawiać z innymi Słońcami.
Po wejściu do klubu spojrzałem w miejsce, z którego mogła sobie obserwować każdego Aria - szefowa czy tam królowa tego miejsca. Chyba nigdy publicznie nie chwaliła się swoimi umiejętnościami biotycznymi. Ale w sumie po co miałaby to robić skoro ze wszystkiego ją wyręcza ta banda ochroniarzy?
- Coś do picia. Tylko wiesz, jestem turianinem. - powiedziałem do barmana jednocześnie rozglądając się po klubie w poszukiwaniu stolika, przy którym mógłbym porozmawiać z innymi Słońcami.
Po chwili stanął przed tobą niebieskawy, lekko fosforyzujący płyn w wysokiej, cienkiej szklance. Dookoła słychać było gwar rozmów, z których wiele świadczyło o nienajlepszych interesach rozmówców, ale wszystkie sprawy wymagające brutalności załatwiano na zewnątrz. W to wszystko wpisywał się śmiech panienek, porykiwanie krogan, kłótnie salarian... Czasem tęskniłeś za wojskowym drygiem.
Jednym łykiem wypiłem to, co mi podano. Cholerstwo było naprawdę mocne, ale dzięki temu miałem pewność, że nie dano mi byle czego. Siedząc przy stoliku szukałem jakiejś znajomej twarzy, która byłaby chętna do rozmowy. Bo sen wydawał się dużo lepszym pomysłem niż słuchanie salarian mówiących o interesach czy krogan chwalących się swoimi wyprawami.
- Cóż, chyba nic tu po mnie... - powiedziałem sam do siebie, ale głośna muzyka i tak zagłuszyła moje słowa.
- Cóż, chyba nic tu po mnie... - powiedziałem sam do siebie, ale głośna muzyka i tak zagłuszyła moje słowa.
Trunek okazał się naprawdę mocny. A może to ja miałem słaby łeb? I do tego wszystkiego ten denerwujący ból w lewym ramieniu przypominał mi o tym, co się dziś wydarzyło. Nie, siedzenie tutaj nie ma sensu.
Kierując się w stronę wyjścia spojrzałem jeszcze za siebie, czy aby ktoś za mną nie zamierza podążać. Tak dla pewności, bo to jest przecież Omega.
Kierując się w stronę wyjścia spojrzałem jeszcze za siebie, czy aby ktoś za mną nie zamierza podążać. Tak dla pewności, bo to jest przecież Omega.
Dotarłeś do swoje kwatery w samą porę, by zdążyć zająć się podstawową higieną i paść na łózko i przespać twardo aż do rana. Dziwne, bo sen nie przyniósł snów, ale przyniósł wypoczynek. Udało ci się obudzić dość wcześnie i przygotować, zabrać zapasy, wdziać pancerz i sprawdzić broń. Dok nie był daleko i dotarłeś do niego w miarę wcześnie. Zauważyłeś tam dziesięciu, prócz ciebie, chłopaków, czekających w leniwych pozach na szefa. Przywitali cię bez zainteresowania, ale z pewnym szacunkiem - być może słyszeli o twojej ostatniej akcji. Żaden z nich nie wyglądał na "nowego", byłeś też prawdopodobnie jedynym, którego dołączyli do operacji "Chłodnia".
Łóżko przyniosło upragnioną ulgę. Po przebudzeniu czułem się jak nowo narodzony. Niestety, "Chłodnia" mnie wzywała... jakkolwiek to brzmiało. Dlatego też wstałem w miarę wcześnie, by przygotować się do operacji, bo póki co nikt mnie do niej nie wprowadził. Gdy już byłem gotowy natychmiast ruszyłem do doku. Czekało tam już dziesięć innych Słońc, po których minach można było łatwo wywnioskować, że ta operacja nie była czymś wymagającym. A może to oni mieli duże doświadczenie w tego typu zadaniach?
- Ktoś mnie wprowadzi do operacji? Czy może muszę czekać na szefa? - zapytałem, bo jeszcze wczoraj powinienem zostać poinformowany o wszystkim.
- Ktoś mnie wprowadzi do operacji? Czy może muszę czekać na szefa? - zapytałem, bo jeszcze wczoraj powinienem zostać poinformowany o wszystkim.