Sesja Tokara

- Hm... Myślę, że im może zejść jeszcze trochę - zaoponował "Starfucker" - Skoro wysłałeś go po droida, to najpierw będą musieli doleźć do bazaru Jawów za miastem, pomordować się z nimi i wrócić, więc mamy trochę czasu.
Przytaknął - Ano, fakt. - Odchrząknął - Oto co wiemy. Nasz delikwent to niejaki Kirlan. Jest to typowy przykład skurwiałego Sitha z latarką, który kocha mrok tak bardzo, że gdyby mógł, to by go przerżnął na wszystkie sposoby. Facet przyleciał tu z powodu swej nekrofilskiej pasji i szuka grobowca niejakiego Exar Kuna, nie lada skurwiela, który żył sobie dawno temu. Mamy też potencjalny punkt zaczepienia, gdzie możemy znaleźć jego kryjówkę- pokazał Trentowi mapę, którą zeskanował - Czym nadepnął grubasowi na odcisk, chuj wie. Prawda jest taka, że jest na jego ostro cięty - strzepał popiół i wziął kolejnego macha - Jeżeli mówimy o Huttcie to spaślak ma niezłą ochronę. Czterech zawodowych cyngli i przynajmniej dwóch tajniaków, ale potroiłbym tę liczbę. Szczęśliwie, to pyszny i chytry skurwysyn, co oznacza, że nie zainwestował w dobrą "ochronę nieorganiczną". Dobry plan i kilka umiejętnie umiejętnie użytych materiałów wybuchowych powinno wyrównać nasze szanse.
- Zaraz, czy ja dobrze rozumiem? - zapytał zdziwiony łowca - Zamierzasz rozjebać i tego Sitha i Hutta z jego lokalem? - zapytał niemal z radością - Stary, to muzyka dla moich uszu, ale po cholerę chcesz wypieprzać w kosmos zleceniodawcę?
Stwierdził jakby to była największa oczywistość we wszechświecie - Po pierwsze, bo nie lubię kosmitów - zagiął jeden palec - Po drugie, bo jest nagroda za Twoją głowę, a ja naprawę bardzo chcę ją odebrać i wątpię czy Huttowi się spodoba, że jednak nadal dychasz oraz masz się dobrze- zagiął drugi palec - Po trzecie, bo nie lubię jak ktoś poluje na moich kumpli od szklanki - zagiął trzeci palec - Po czwarte, skoro okantował Ciebie i nie wypłacił Ci kasy za tego senatora, to dlaczego miałby wypłacić ją mnie? - zagiął czwarty palce - Po piąte, bo jest kilkaset dodatkowych powodów - zrobił uniwersalny gest oznaczający "kasę".
Trent "Starfucker" Hiks wybuchł śmiechem, zwijając się w pół. Gdy doszedł do siebie po paru sekundach, przywalił ci pięścią w ramię, mówiąc:
- Stary, jestem pod kurewskim wrażeniem... O matko, aż się popłakałem... - otarł wierzchem dłoni kropelki wody, które faktycznie spłynęły mu po policzkach - No dobra, ale po co zatem taki gość jak ty z całą swoją ekipą chce uganiać się po pustyni za jakimś pieprzonym Sithem, który może ukrócić go o głowę, tylko ze względu na zlecenie kolesia, którego i tak zamierza kropnąć, bo mu nie zapłaci? - zapytał szybko niczym ciężki blaster w natarciu. Na ile go znasz wiesz chyba, jakiej on udzieliłby ci odpowiedzi, gdybyś to ty zadał mu to pytanie...
[Strasznie coś pokombinowałeś IMO albo ja coś źle zrozumiałem z poprzednich stron, no ale ok]

- Nieważne, bierzmy się do roboty.
- Dobra, bierzcie swój sprzęt, broń i co tam macie. Ja też zaraz przebiorę w coś bardziej wyjściowego. Potem...? Chcesz zasadzać się na faceta tutaj, szukać jego altanki gdzieś nieopodal między piaskami, czy wleźć do tego grobowca i tam go pochować, kiedy się zjawi?
- Tutaj może się pojawić jutro, a może i za miesiąc. Poza tym za dużo potencjalnych świadków i stróżów prawa. - kolejny mach - Na pustyni nie ma sensu szukać, to pewna śmierć. Zresztą na otwartej przestrzeni jako pierdolony Sith to on ma przewagę, a nie my. - wyrzucił papierosa na ziemię i przygasił go nogą - Dlatego proponuje grobowiec. Zero świadków, możliwość zastawienia potencjalnych pułapek i zaskoczenia, no i wiemy, że na pewno do niego wróci. Gdyby znalazł po co tutaj przyleciał, już by tutaj go nie było. Nie zapomnijmy wziąć sporych zapasów wody, bo czeka nas mała wędrówka. Statki zostawimy kilkaset metrów przed grobowcem, bo zaparkowanie ich pod wrotami byłoby czystym debilizmem.
- Niech i tak będzie - zgodził się Trent - Będę na was czekał u siebie, przyjdźcie jak już się oporządzicie ze sprzętem - rzucił krótko, odwracając się w stronę swojego statku.
Zasadniczo to on sam był już nieźle przygotowany. Przydałoby się wyjąć trochę wybuchowego plastiku i min zbliżeniowych na specjalne okazję. Skoro to Sith, trzeba było wyciągnąć ciężką artylerię.

[Generalnie to w co jest uzbrojony mój team i jakie posiadają chłopcy umiejętności? ]
[A tu już mnie zaskocz, jeśli chodzi o uzbrojenie Oczywiście zabiję Cię śmiechem, jeśli mi wyciągniesz z dupy atomówkę (choć wiem, że tego nie zrobisz), ale generalnie sam sobie wykoncypuj w ramach rozsądku co tam może mieć taka doborowa ekipa ciężkich skurwysynów. Rozdziel według potrzeb i umiejętności. Zakładam, że wszyscy są tutaj pierwszej klasy killerami, choć każdy ma swoje zady i walety, a Rambo został w Wietnamie ]
[To tak:

Tar - jeden blaster, noże do rzucania, walka wręcz. Generalnie blaster w ostateczności, zdecydowanie bardziej woli broń białą, ale najlepiej czuję się dłubiąc przy statku czy jakimś droidzie.
Lokar - dwa blastery, ale szczerze mówiąc lepszy z niego sternik i nawigator niż strzelec.
Nogar - góra mięsa, to i musi mieć ciężki sprzęt. Jakiś futurystyczny obrzyn czy coś ciężkiego.
Pakko - też nie należy do najinteligentniejszych, ale skurczybyk zakłada pułapki jak nikt inny. Walka wręcz, czyli jakiś mieczyk do walki.
Coldwell - milczek, słaby na krótkie dystanse, zabójczy na odległość. Karabin snajperski jakowyś.
Fitz - ekspert od włamań i cichych zabójstw. Wszystko co poręczne, nieczyste i skurwysyńskie. Zatrute ostrza, ciosy w plecy, granaty gazowe i kusza energetyczna]

Może być? :'d
[Cud miód i orzeszki Przypominam tylko, że Tar jest na zakupach, ale swoje wyposażenie miał już przy sobie]
[To już jestem niby gotowy. Mam czekać na tego Tara czy idziemy zapolować?]
[A to już sam zdecyduj, Twój wybór ]
No to czekam na gościa.
Poczekaliście dobrą chwilę, bo minęło przynajmniej pół godziny, zanim zobaczyłeś powracającego z jakimiś wielkimi płatami metalu na wielkim wózku Tara, spoconego jak szczur.
- Niech szlag trafi tę pieprzoną pustynię... - wysapał ledwo żywy - Kupiłem ten pieprzony pancerz... Może się do czegoś nada... Był też zajebisty droid, szefie, nie uwierzysz... - dyszał, opierając się na kolanach - Prawdziwy, w pełni sprawny HK-51... Tego już nigdzie przecież nie ma... Ale te kurduple chciały za niego 1000 kredytów, więc bez ciebie nie chciałem kombinować, najwyżej weźmiemy go później. A to tutaj - wskazał ręką kupę "złomu" - musiało chyba odpaść z jakiegoś imperialnego niszczyciela albo czegoś podobnego. Te małe dupki nie wiedziały chyba co to jest, kupiłem za 350 - zakończył, zalewając piach potem.
Popatrzył na złom jaki przytachali - Dobra robota, naprawdę bardzo dobra. Wstaw to na tę chwilę do magazynu, a potem ogarnij się i odsapnij trochę, później to zamontujesz. Idziemy zapolować na naszego Sitha. Reszta ferajny gotowa? - Popatrzył na swoją drużynę i widać było, że przygotowali się do polowania. Wedle umowy skierował swe kroki do Trenta.
Łowca stał przy swoim statku czekając na was w pełnym rynsztunku. Mogłeś zobaczyć fizycznie na ile wymierna jest jego reputacja. Lekki verpiński pancerz, mogący przetrwać nawet kilka cięć świetlną "latarką", pas z granatami (w tym jednym prawdziwym, rozpierdalającym termodetonatorem), dwa lekkie blastery przewieszone przez biodra po obu stronach, a w rękach ciężki, mandaloriański blaster bojowy.
- No panienki, gotowe na bal? - zapytał "Starfucker" z uśmiechem tak szerokim, jakby dzisiaj były jego urodziny.
Pokazał swój plecak, w którym znajdowały się wspomniane "wybuchowe niespodzianki" - A jak inaczej twardzielu? Zwarci i gotowi. Możemy wyruszać.
← Star Wars
Wczytywanie...