Sesja Tokara
- Haha, nie, na to mnie nie namówisz. Podziwiam tych chłopaków, że wytrzymują z tobą tydzień na jednym pokładzie i jeszcze dają sobą dyrygować takiemu upierdliwcowi. Po prostu staram się docenić i twoich poległych kolegów i wymierne straty, jakie poniosłeś ze względu na ich zgon. Ale - uniósł ręce do góry - jeśli masz inne zdanie to nie będę wydziwiał na kilka kredytów więcej niż mniej.
Zapalił papierosa, patrząc na port doszedł do wniosku, że już ma dość tej pierdolonej planety. Poza tym skapnął się, że ma jeszcze przy sobie łepetynę Sitha i jego miecz świetlny. Trzeba będzie to gdzieś wypierdolić bo to jak magnes dla tych popaprańców. Szkoda mu było jednak tej głowy, taki piękny fortel i go nie wykorzystał - Życie...
Doszliście do swoich doków, gdzie Hiks przelewał sobie swoją działkę. Gdy się odezwał, musiał przekrzywiać obecny wokół zgiełk: włączone silniki tego dużego transportowca za wami, lądujący kilka doków obok statek, buczenie czegoś małego, jadącego przez port za twoimi plecami.
- Zrobione. Jak się ostatecznie ustawiamy? Macie jakieś konkretne plany? Umawiamy się na miejsce i czas, czy na kontakt? - krzyczał swe pytania.
- Zrobione. Jak się ostatecznie ustawiamy? Macie jakieś konkretne plany? Umawiamy się na miejsce i czas, czy na kontakt? - krzyczał swe pytania.
[Do wyboru, do koloru - cała galaktyka stoi przed Tobą otworem Jeśli szukasz roboty, możesz sprawdzić dostępne ogólnie w sieci oferty. Jeśli chcesz odpocząć, możesz lecieć gdziekolwiek]
Kilkadziesiąt metrów za wami, tuż przy dużym transportowcu na włączonych silnikach, który lada chwila miał startować, stanęło czarne 74-WZ. A zsiadł z niego pewien Nautolanin, który zaczął rozmawiać z załogą.
Kilkadziesiąt metrów za wami, tuż przy dużym transportowcu na włączonych silnikach, który lada chwila miał startować, stanęło czarne 74-WZ. A zsiadł z niego pewien Nautolanin, który zaczął rozmawiać z załogą.
- No to co ja mam z tym do kurwy nędzy zrobić?! - pokazał mu łeb - Nad kominkiem sobie przecież nie zawieszę... - powiedział rozczarowany - Trafiłem na pieprzony okaz spokojnego Mandalorianina, co za wszechświat... - podał mu rękę na pożegnanie i skierował się w stronę statku z chęcią zapakowania tam tyłka.
- Zimna krew pozwala zachować łeb! A tego łba nikt ci nie kazał faszerować plastikiem, zboczeńcu! - śmiał się "Starfucer" wchodząc do siebie.
- No, jesteście wreszcie... Uuu, kto cię tak załatwił, Coldwell? - powitał was wychodzący ze statku Tar - Maszyna gotowa do lotu szefie, wszystko na miejscu, pancerz połatany. - zameldował rezolutnie.
- No, jesteście wreszcie... Uuu, kto cię tak załatwił, Coldwell? - powitał was wychodzący ze statku Tar - Maszyna gotowa do lotu szefie, wszystko na miejscu, pancerz połatany. - zameldował rezolutnie.