Dwie rzeczy, które bardzo przyjemnie stymulowały moje neurony do pracy w czasie sesji:
Możdżer - Nirvana - choć czasem nie leżą mi tego typu przeróbki, a i wersja Miley Cyrus nie przypadła mi do gustu, to ta wariacja bardzo kojąco na mnie działa.
Możdżer - Incognitor - jeden z tych utworów, które można odtwarzać w kółko przez godzinę lub więcej, a im dłużej się słucha, tym lepiej się człowiek czuje.
Hugh Lawrie - You don't know my mind - z zupełnie innej beczki, pan Lawrie trafił do mych uszu przypadkiem i bardzo mi się spodobał. Świetna płyta, wyborne aranżacje, czasem blues, czasem swing, czasem przywodzi na myśl Sinatrę i cygara klasycznych gangsterów. Głos pana doktora się świetnie komponuje z muzyką, a i on sam nieźle wycina na forteklapie
Rogucki - A my - bardzo, bardzo dobry kawałek poezji śpiewanej. Jeśli ktoś nie lubi Comy, a mimo to docenia możliwości Roguca, to tutaj nie powinien żałować: zupełnie inny charakter, aranżacja, tekst liryczny i emocjonalny, jak najlepsze i najstarsze teksty zespołu, choć to jest solowe.
Rogucki - Ulotność - tu podobnie, choć mniej liryki, a więcej ekspresyjności i emocjonalności, dramatyzmu. No i chyba tekst autorski Roguckiego.