Jakiś dzisiaj zaspany jestem
.Wiesz ja o kilku tyg mam neta to w pisaniu na klawiaturze marny jestem i tego akapitu za nic zrobić nie mogę (będzie się z czego pośmiać no nie?).
Dopisek o fabule:
Niektórych rzeczy nie dowiecie się od razu np:Przeszłość LOXa
[Dodano po 17 godzinach]
A oto kolejny rozdział(bardziej dział) mojego opowiadania:
Rozdział 2: Drużyna
Była noc gdy Lox trafił do karczmy portowej.
Witamy w gospodzie pod czarnym żaglem! Czego się napijesz przybyszu?
- Piwa.
Karczmarz podał kufel piwa Loxowi, po czym zapytał z ciekawości:
- Jesteś łowcą?
- Tak, potrafię zadbać o siebię w dziczy.
- Ciężko jest utrzymać się z oprawiania zwierzyny.
- Jestem raczej...hmm...najemnikiem.
W tedy do rozmowy wtrącił się dziwny człowiek w czarnej szacie zdobionej rubinami.
Męszczyzna ten był podstarzały, co można było zauważyć po siwych włosach i pomarszczonej twarzy. Było w nim coś dziwnego, gdyż mimo wieku wydawał się pełen życia.
- Jestem Sadrax. Mam dla ciebie propozycje.
- Jaką?
- Organizuje polowanie na smoka, muszę tylko zebrać drużynę i wypożyczyć statek.
- Statek mają tu tylko krasnoludzcy bracia- wtrącił się gospodaż.
- Widzisz! Mamy już transport i załogę!
- Smok to groźna bestia, zwykli ludzie go nie zgładzą - Odparł Lox.
- Nie jesteśmy zwykłymi ludzmi!
- No dobrze, ale zyskami dzielimy się równo.
- Świetnie! A teraz spójrz na tego półorka w rogu sali.
Postać ta była nadludzko wysoka. Na ciele miał liczne blizny, a w miejscu gdzie wojownicy noszą karawasze on dzierżył wytatuowane tajemnicze znaki. Jego pancerz był bardzo skromny, gdyż składał się on tylko ze skórzanych spodni i dwóch pasków na korpusie, które układały się w literę x. Przy jego nodze leżał wielki topór dwuręczny, który tak samo jak zbroja był bardzo zadbany. Ogólnie wyglądał jak barbarzyńca, lecz z pewnością nim nie był.
W tedy Sadrax wstał z krzesła i podszedł do półorka.
- Mam wrażenie, że jesteś dobrym wojownikiem.
- I co?
- Poradził byś sobie z niejedną bestią prawda?
- Może.
- Powiem w prost: Chcę zaoferować ci sławę i bogactwo, ale musisz pomóc nam zabić smoka.
- Zapomnij o tym.
- To nie jest takie trudne i... jak się nazywasz?
- Jestem Zorg i nie zamierzam brać udziału w waszych łowach.
Rzekł to, wstał, po czym wyszedł z karczmy.
- Ten Zorg...Zorg - Sadrax powtarzał do siebie.
- Co powiedział ten barbarzyńca? - zapytał Lox.
- To Zorg.
- No i co?
- Musimy go mieć w drużynie.
- Dlaczego? Jeśli on tego nie chcę to nie będziemy go zmuszać! A kim on w ogóle jest, że...
- Wiesz kim była Moraga?
- Nie.
- Więc, nie ma powodu byś mnie o to pytał.
Po wypiciu kilku piw, wynajęli pokój, gdzie mogli spokojnie przeczekać noc.
Z rana postanowili wybrać się do krasnoludzkich braci, by złożyć im wizytę.
Lox silnie zapukał w drzwi.
- Kim jesteście?
- Jestem Sadrax, a to mój dobry przyjaciel
- Czego chcecie?
- Waszej pomocy.
- Nasza pomoc kosztuje.
- Dostaniecie ponad połowę zysków.
- Połowę? Wejdzcię proszę!
Wtedy Sadrax opowiedział im o swych zamiarach. Krasnoludzka chęć zysku nie pozwoliła im odmówić.
- Więc ja jestem Fenshil, a to moi bracia: Tendron, Tomos, Garno i...gdzie jest Turon?
- Chyba w gospodzie - odparł jeden z krasnoludów.
- No to po niego chodzmy!
Lox i Sadrax zostali przed karczmą, gdy krasnoludy z niej wychodziły, Lox spostrzegł, że nie potrafi ich od siebie odróżnić.
Wszyscy mieli identyczne zbroję, umacniane przez metalowe płyty, a także młoty i długie rude brody. Nie mieli włosów na głowię tylko przesadnie krzaczaste brwi. Jedynie Fenshil wyróżniał się tym, że miał brodę splecioną w dwa warkoczę i tarczę przy lewej ręce.
- Musimy kupić żywność zanim odpłyniemy - zaczą rozmowę Sadrax.
- Mamy wszystko czego nam potrzeba - odezwał się Turon.
- Mieliśmy dzisiaj wyruszyć na wielkie połowy - odpowiedział Tendron.
- Znakomicie! Ruszajmy!
W drodze na statek zobaczyli siedzącego na ławce Zorga. Podeszli do niego.
- Może tym razem ty spróbujesz Lox? - zawadiacko burkną Sadrax.
- Lox? Tak się nazywasz? - ożywił się barbarzyńca.
- Tak! Co w tym dziwnego?
- W języku moich zakonnych braci, oznacza to: oświecony. Słowo Lox poprzedza imiona mych braci.
- Więc ty jesteś Lox Zorg?
- Nie, ja jestem ZAŁOŻYCIELEM zakonu czwartego kultu!
- Teraz już wiem dlaczego Sadrax cię tak cenił.
- Zapytam w prost: czy wasza oferta jest w ciąż aktualna?
- Oczywiście - wtrącił się mag.
Po kilku minutach załoga była już na statku. Postanowili wyruszyć.
To koniec mojego 2 roz. proszę o komentarze.A teraz muszę wymyślić 3 roz.