Anime
Przeczytałam w miarę uważnie regulamin i to co zamieszczam nie powinno go prawdopodobnie łamać. A mianowicie: drodzy dyskutanci, czy macie jakieś swoje profile na stronie: http://myanimelist.net/panel.php ? To fajna stronka, na której można zamieszczać obejrzane anime (aktualnie oglądane, porzucone serie, obejrzane, można je ocenić itp.), a także przeczytane mangi. Ma tutaj ktoś swój profil (lub na innej) żeby tak z ciekawości poprzeglądać Wasze obejrzane tytuły anime z ocenami?
Właśnie to zrobiłem Mozesz podać link do profilu? Oto mój http://myanimelist.net/profile/Volriker
Extra profil http://myanimelist.net//profile.php/AznSen...n&t=&v=
Extra profil http://myanimelist.net//profile.php/AznSen...n&t=&v=
http://myanimelist.net/profile/krix87 ale jeszcze nie zamieściłem mang i anime.
Użytkownik ”Dany” napisał
Extra profil http://myanimelist.net//profile.php/AznSen...n&t=&v=
21 letni człowiek, który spędził czasowo 881 dni na oglądanie anime. Spoko, ja nie mam pytań..
Swoją drogą, tak bardzo podobały Ci się Dany „D. Gray – Man” i „Clannad”? Ja obu tych tytułów za specjalnie nie trawię. Pierwszy bo był nieźle tasiemcowy i denerwowały mnie politycznie poprawne i przesympatyczne do bólu postacie (ino Kanda ratował ich honor), a Clannad..Kompletnie nie moja bajka. Takie trochę to było o niczym. Jednak z ciekawości chyba sięgnę po „Clannad ~After Story~”
A mój profil: http://myanimelist.net/profile/krew_na_scianie
Czemuż to "Clannad" jest taki genialny? Jedyne co z niego pamiętam, to dziewczynę, która notorycznie rozdawała rozgwiazdy i co 5 minut mówiła "dozo" (nie ma to jak nauka języka gratis przez ciągłe powtarzanie). Co w tym takiego odkrywczego? Chyba, że jakaś symbolika, ale w takich sprawach to ja jestem antyekspertem!
I "D. Gray - Man" nie jest tasiemcem?
Jak ja sobie przypomnę ile trwała ta finałowa rozgrywka to mnie aż trafia. Chyba koło już 70 odcinka grasowali po poziomach arki, nie? A to otwarte zakończenie, nie ma to jak dać wszystkim wyraźnie znać, że będzie kontynuacja.[color=red]
---[/color] A tak na marginesie, dla mnie wszystko jest tasiemcem, co jest bliskie granicy 100 odcinków
A ktoś z Was planuje zabrać się za "Fullmetal Alchemist: Brotherhood"? Bracia Elric powracają!
I "D. Gray - Man" nie jest tasiemcem?
SPOILER
Uwaga spoiler!:
Jak ja sobie przypomnę ile trwała ta finałowa rozgrywka to mnie aż trafia. Chyba koło już 70 odcinka grasowali po poziomach arki, nie? A to otwarte zakończenie, nie ma to jak dać wszystkim wyraźnie znać, że będzie kontynuacja.[color=red]
---[/color] A tak na marginesie, dla mnie wszystko jest tasiemcem, co jest bliskie granicy 100 odcinków
A ktoś z Was planuje zabrać się za "Fullmetal Alchemist: Brotherhood"? Bracia Elric powracają!
Brotherhood ma akcję przed FMA1 i narazie nie wiem, czy będę oglądał.
Clannad pierwsza seria była po prostu bardzo dobra, pokazanie szkolnego, normalnego życia z niewielką ilością fantastyki, brak klasycznej haremówki. Natomiast uważam, że dopiero druga seria dopełnia wszystko (z resztą tak fizycznie jest ) i czyni tę serię genialną. W żadnym anime, jakie widziałem nie było takich wątków jak tam. Wiele wspaniałych momentów i przemian bohaterów oraz rozwiązań.
Co do D Gray Mana, to on się jeszcze nie skończył, więc nie ma co o tym mówić narazie.
Wędrówka po arce i walki w niej były bardzo ciekawe, więc nie wiem, w czym problem No i cudowna końcówka, walka z lvl4 oraz wielki come back Leenalee.[color=red]
---[/color]
Clannad pierwsza seria była po prostu bardzo dobra, pokazanie szkolnego, normalnego życia z niewielką ilością fantastyki, brak klasycznej haremówki. Natomiast uważam, że dopiero druga seria dopełnia wszystko (z resztą tak fizycznie jest ) i czyni tę serię genialną. W żadnym anime, jakie widziałem nie było takich wątków jak tam. Wiele wspaniałych momentów i przemian bohaterów oraz rozwiązań.
Co do D Gray Mana, to on się jeszcze nie skończył, więc nie ma co o tym mówić narazie.
SPOILER
Uwaga spoiler!:
Wędrówka po arce i walki w niej były bardzo ciekawe, więc nie wiem, w czym problem No i cudowna końcówka, walka z lvl4 oraz wielki come back Leenalee.[color=red]
---[/color]
Użytkownik "Dany" napisał
Co do D Gray Mana, to on się jeszcze nie skończył, więc nie ma co o tym mówić narazie.
Wędrówka po arce i walki w niej były bardzo ciekawe, więc nie wiem, w czym problem No i cudowna końcówka, walka z lvl4 oraz wielki come back Leenalee.[color=red]
---[/color]
SPOILER
Uwaga spoiler!:
Wędrówka po arce i walki w niej były bardzo ciekawe, więc nie wiem, w czym problem No i cudowna końcówka, walka z lvl4 oraz wielki come back Leenalee.[color=red]
---[/color]
No tak, to ciekawe kiedy ten D. Gray - Man się skończy. Za Leenalee nie przepadałam, a już najbardziej za jej bratem. W ogóle jak sobie przypomnę tego antyśmiesznego człowieka to mnie krew zalewa.
SPOILER
Uwaga spoiler!:
Osobiście nie lubię za specjalnie pojedynków, a już taki 15 odcinkowy jest dla mnie istnym apogeum męczarni. Najbardziej podobały mi się środkowe odcinki, wtedy też to anime wciągnęło mnie najbardziej - gdy Schuman zamieniał się w to wielkie, białe coś. Też jakoś wtedy zaczęły się poszukiwania generałów i zrobiło się tak nawet ciekawie.[color=red]
---[/color]
Jedno można jednak powiedzieć na pewno: mamy zupełnie różny gust
Dobry wieczór. Mogę wtrącić?
Zacznę od tego, że właśnie - dokładnie 5 minut temu - skończyłam oglądać Clannad. Strasznie długo, bo od zeszłych wakacji, odkładałam oglądanie tego anime. Zaczęłam wczoraj, a skończyłam dzisiaj. Całkiem produktywnie spędziłam swój dzień płaszcząc cztery litery na krześle i pogarszając stan już i tak krzywego kręgosłupa.
Niemniej, na początku nie chciałam się do tej produkcji zbliżać z powodu opinii, które słyszałam. A właściwie jednej, no ale mimo to, odkładałam to, jak mogłam, bo co próbowałam obejrzeć, odrzucał mnie sam opening. W ogóle kreska taka podobna do Chobits mi się wydawała. Spodziewałam się wielkiego romansu, jakiegoś wyciskacza łez w stylu harlekinów z lat 70, dokładniej to czegoś, co w ogóle by mnie nie ruszyło i tylko uznałabym to za stratę czasu - choć żadnego anime dotychczas takim mianem nie obdarzyłam, więc wolałam nie ryzykować.
Mimo to, okazało się to być naprawdę przyjemną, fajną i ciekawą pozycją, która na końcu swej pierwszej serii wycisnęła ze mnie parę ciężkich łez. A, że (nie)rzadko się wzruszam, to było to dość ciekawe doświadczenie. Planuję wziąć się za Clannad After Story, ale że wiem co się stanie, to wolę swoje łzy jeszcze podusić trochę w sobie, przynajmniej do wakacji.
W każdym razie, grupa bohaterów w Clannad jest przefajna jak dla mnie. Nie obraziłabym się, gdyby główna bohaterka była trochę taka bardziej pewna siebie, ale że już taki jej urok szybko się z tym pogodziłam. Dotychczas nie widziałam takiego anime, więc bynajmniej nie uważam mojego czasu za stracony. Muzyka nie chwyciła mnie za łeb i nie powaliła na kolana, ale była taka w sam raz, jeśli chodzi o zgodność z rozgrywaną akcją na ekranie. W sumie, musiałabym się bardziej wsłuchać, żeby powiedzieć coś bardziej konstruktywnego od tego.
Pozycja w każdym razie godna polecenia każdemu, kto chce efektywnie spłaszczyć sobie tyłek na krześle i być zadowolonym z niespalanych kalorii po całym przedstawieniu. Taka w sam raz do polecenia, aby kompletnie się wyluzować i skutecznie odwieźć od nieudanych prób znalezienia sensu swego życia. Trochę specyficznego humoru, przyjemne postacie i nierzucająca nami na siedzisku, historia.
Tak co do całej przygody z anime. Pierwsze, które zobaczyłam nosiło dumne miano 'Tsubasa'. Choć ledwo pamiętam już o czym było i nie za bardzo chcę do niego powracać, to wdzięczna jestem osobie, która usadziła mnie przed telewizorem za to, że to zrobiła.
Nie sądzę, aby kogoś zdziwiło to, że jednym z większych epizodów w mojej przygodzie ze skośnymi oczami, była Wielka Beksa Z Siedmioma Żołądkami Pani Sailor Moon! - w przedszkolu podczas przedstawień w piaskownicy nigdy nie odgrywałam głównej postaci. Choć anime jest teraz ogólnie-dostępne, to nie chce mi się spędzać czasu oglądając pana 007-Taxido - Bóg jeden wie dlaczego trzymam jeszcze jego plakat ze sobą po tylu latach. Wspominam mimo to miło.
Kolejne pozycje to raczej coś, co widział każdy bardziej (nie)ogarnięty w swym życiu człowiek - Dragon Ball. No po prostu cut-miut-i-malyna! Tak, jak mi się to anime zawsze podobało, tak do dzisiaj nie mogę tego zrozumieć - może dlatego, że tak nie do końca jestem skora, aby teraz do niego wracać. Zawsze jednak trzymało mnie przed telewizorem i powodowało, że pędziłam do domu po zajęciach, aby nie przegapić kolejnego odcinku polegającego głównie na walczących-przez-3-odcinki-postaciach-pośród-jakiejś-pustynnej-dziury! Gdzie skumulowanie energii przez Songo ku zawsze podrywało mnie z fotela i razem z nim krzyczałam 'kaaa-meee-haaa-meee-haaaa!'. Niestety z moich dłoni nigdy nie wystrzelił żaden strumień energii. Pomimo to, jest to anime bez którego nie wiem czy dziś oglądałabym jakiekolwiek inne skośnookie stwory. Plakat z postaciami wisi sobie na ścianie nad moim łóżkiem i jest kluczowym elementem wystroju każdego mieszkania, w którym się znajduję.
Potem potoczyło się już z górki. Slayers - czyli Magiczni Wojownicy - emitowani na kanale RTL7 a potem na TVN7 po prostu do dzisiaj są ze mną. Super muzyka, Linę Inversę to po prostu kocham na zabój - kiedyś chciałam sobie zmienić z powodu tego anime imię na Lina -, a same historie i przygody bohaterów przypominam sobie za każdym razem, kiedy tylko poczuję jak budzi się dawne dziecko we mnie. [ Tu możecie się rozkleić.]
Choć Slayers Revolution nie uważam za wielki sukces, strasznie cieszyłam się, że mogłam jeszcze raz zobaczyć Lińcię na swoim ekranie. Choć właściwie zawsze jest to możliwe, to pojawiła się pewna nutka ekscytacji z powodu jej nowych przygód. Nie wiem tylko dlaczego to anime miało się skupiać wg. twórców - z tego co wyczytałam - na Xellosie. Jego tam było tyle, ile w mojej diecie brukselki - pojawia się raz na jakiś czas, odwróci wszystko do góry nogami i znika. Kreska nie za bardzo rozkochała w sobie moje oko - za bardzo... pokemonowata.
A jeśli o Pokemonach mowa, to też fajnie się to oglądało. I akurat nawet miałabym ochotę jeszcze kiedyś obejrzeć, a nawet takiego stwora nieudolnie narysować. Tyle tych pokemonów było, że zawsze trzymała mnie ta ciekawość co też jeszcze może się tam pojawić.
Fullmetal Alchemist - zupełnie przypadkiem natrafiłam na to w zeszłym roku, w wakacje. Jak zaczęłam oglądać, tak skutecznie zachorowałam na płaskodupie na parę dni. B-O-M-B-A. Tyle mogę powiedzieć. Odlotowi bohaterzy, openingi i endingi po prostu musiałam ściągnąć sobie na mp3, super akcja i wyciskacz łez na koniec. Może nie każdego by to tak ruszyło, ale mnie akurat tak. Pozycja godna polecenia pod każdym względem.
A w Fullmetal Alchemist 2: Brotherhood to ja nie wiem co ma się dziać. Obejrzałam 2 dostępne, jak na razie odcinki i 3 zapowiada się tak, jak jeden z pierwszych w 1 serii. Za film jakoś nie mogę się wziąć, może dlatego, że akuratnie nie mogę znaleźć go nigdzie w dobrej kopii dostępnego.
Wolf's Rain - też obejrzałam w zeszłe wakacje i ojojoj, tyle mogę powiedzieć. Muzyka piękna i choć przewidywalni trochę bohaterzy mi się wydawali, a momentami było trochę za smutno, to nie żałuję nieprzespanych nocy. W sumie jak chyba na żadne anime, ale mniejsza.
Record of Lodoss War posiadam jedną mangę i chyba całą serię anime. Próbowałam obejrzeć, ale z dziwnego powodu nie mogę przebrnąć, choć bardzo mi się podoba, a od dawna chciałam to zobaczyć.
Kiedyś w polskiej tv leciało tez coś o jakimś chomiczku... Nie pamiętam jak się to jednak nazywało. Na Hyperze w zeszłe lato, w sierpniu leciało coś fajnego, nazwę mam na końcu języka, a język za długi, żeby to jakoś sobie przypomnieć. Coś o jakiejś kapłance, podobał mi się opening, niestety widziałam tylko parę epizodów i to końcowych chyba - nie mogłam się połapać. Niemniej, było to podobne do Tajemnicy Przeszłości, która leciała na Hyperze.... w 2004 albo 2005 roku. Co do samej Tajemnicy, to odlot. Nie wiem czemu, ale bohaterzy niesamowicie mi się podobali. Kontynuacji po wszystkich wydarzeniach nie obejrzałam nigdy, nie mogłam się połapać co do zachowań niektórych bohaterów - nie chcę tutaj szczegółów zdradzać.
Elfen Lied też obejrzałam niedawno i powiem, że tyle krwi to nie widziałam nawet u rzeźnika od dawna. Mimo to, było to na tyle jakoś pomyślane logicznie, że obejrzałam do końca, a nie żałowałam. Opening boski i do dziś, choć nie było to tak dawno, słucham. Takie porypane trochę niektóre wydarzenia, a psycha bohaterów zjechana, więc mniej więcej mi odpowiadało pod względem utrzymania niektórych rzeczy dość nierozwiązanymi. Zgłębianie się w niektóre rzeczy byłoby zbędne, zdecydowanie.
Co jeszcze ciekawego... Hellsing! Opening fantastico! Sam Alucard przypadł mi na tyle do gustu, że podczas każdego odcinka nie mogłam się doczekać aż pojawi się na ekranie i rozwali paru gości. Ilość przemocy jakoś nie za bardzo mi przeszkadzała, muzyka była w sam raz, nie pojawiało się zbyt dużo bohaterów, a akcja na tyle była rozwalona wszędzie, że można się było spokojnie skupić tak w sumie na niczym, a dokładniej na Alucardziku. Szczególnie japoński podkład głosów bardzo mi się podobał.
Death Note! - W-O-W - i tyle. Super muzyka, super akcja, suuuper bohaterzy. Momentami wydawało mi się, że te nieprawdziwe, sztuczne i w ogóle charaktery w całej akcji są prawdziwymi postaciami. Na tyle realistyczne, że po prostu wciągnie pewnie każdego. Szybkie zwroty akcji i te wszystkie tajemnice i te wszystkie nieprzewidziane przez widza podstępy, odlot normalnie. Ryuk stał się jednym z moich ulubieńców po skończonym oglądaniu w ciągu 3 dni - kolejny z moich rekordów, również podczas ostatnich wakacji.
Odważę się polecić wszystkim fanom - i nie - film. Miałam okazję obejrzeć i choć różni się od anime dosyć bardzo, to jest naprawdę warty polecenia. Aktorzy całkiem dobrzy - nawet L został świetnie dobrany, Ryuk wygląda zupełnie, jak w anime i choć niektórych ruchów postaci w anime wiadomo, ludziki w realnym świecie nie dadzą rady odtworzyć, to starają się na tyle, że zaklaskałam w ręce po skończeniu obydwu części.
Chobits. Jak się chcę odmóżdżyć to oglądam. I bynajmniej nie w jakimś negatywnym znaczeniu. Anime samo w sobie lubię, to ' Chii ' zupełnie mi nie przeszkadza, ale było trochę zbyt dużo pobocznych wątków. Momentami ociupinkę przeciągane, żeby więcej materiału powstało. Ale mimo to, co jakiś czas wracam i chętnie oglądam. Chii!!!
Prawie zapomniałabym o Cowboy Bebop. Tam również urzekł mnie opening - dla zainteresowanych, na youtube znajduje się ciekawe wykonanie pełnego tego utworu przez małą orkiestrę na jakimś tam festiwalu, w każdym razie słucha się odlotowo. Poza tym... nie za wiele w sumie pamiętam. Oglądałam kiedy pierwszy raz leciało na Hyperze i z tego co kojarzę, emitowali to tylko raz. Starałam się znaleźć gdzieś na necie, żeby sobie przypomnieć, ale zawsze trafiałam na wygasłe linki - chociażby na kreskówce.
Podsumowując, każde anime w jakiś sposób mi się podoba. Nie obejrzałam dotychczas żadnego, które uznałabym za kompletną stratę czasu, jeśli bynajmniej jakąkolwiek. Na tyle skośne oczy, dziwne zaklęcia i krzywe buźki zapanowały w mojej głowie, że zawsze z ogromniastą chęcią coś obejrzę, a czasami narysuję. Mimo to, łapie się po parunastu tygodniach czasami, na tym, że od jakiegoś czasu niczego związanego z anime nie obejrzałam. Zazwyczaj jest to w sumie tylko dlatego, że albo wdrążam się z powrotem w ostrożną analizę Piratów albo nie mogę znaleźć anime, które dosłownie odzwierciedla to, co chciałabym obejrzeć - jednak oczywiście, takie nie istnieje.
Na koniec. Wszelkich fanów anime pozwolę sobie ostrzec przed angielskim dubbingiem pod jakiekolwiek anime. Nie róbcie sobie tego.
Plum.
Zacznę od tego, że właśnie - dokładnie 5 minut temu - skończyłam oglądać Clannad. Strasznie długo, bo od zeszłych wakacji, odkładałam oglądanie tego anime. Zaczęłam wczoraj, a skończyłam dzisiaj. Całkiem produktywnie spędziłam swój dzień płaszcząc cztery litery na krześle i pogarszając stan już i tak krzywego kręgosłupa.
Niemniej, na początku nie chciałam się do tej produkcji zbliżać z powodu opinii, które słyszałam. A właściwie jednej, no ale mimo to, odkładałam to, jak mogłam, bo co próbowałam obejrzeć, odrzucał mnie sam opening. W ogóle kreska taka podobna do Chobits mi się wydawała. Spodziewałam się wielkiego romansu, jakiegoś wyciskacza łez w stylu harlekinów z lat 70, dokładniej to czegoś, co w ogóle by mnie nie ruszyło i tylko uznałabym to za stratę czasu - choć żadnego anime dotychczas takim mianem nie obdarzyłam, więc wolałam nie ryzykować.
Mimo to, okazało się to być naprawdę przyjemną, fajną i ciekawą pozycją, która na końcu swej pierwszej serii wycisnęła ze mnie parę ciężkich łez. A, że (nie)rzadko się wzruszam, to było to dość ciekawe doświadczenie. Planuję wziąć się za Clannad After Story, ale że wiem co się stanie, to wolę swoje łzy jeszcze podusić trochę w sobie, przynajmniej do wakacji.
W każdym razie, grupa bohaterów w Clannad jest przefajna jak dla mnie. Nie obraziłabym się, gdyby główna bohaterka była trochę taka bardziej pewna siebie, ale że już taki jej urok szybko się z tym pogodziłam. Dotychczas nie widziałam takiego anime, więc bynajmniej nie uważam mojego czasu za stracony. Muzyka nie chwyciła mnie za łeb i nie powaliła na kolana, ale była taka w sam raz, jeśli chodzi o zgodność z rozgrywaną akcją na ekranie. W sumie, musiałabym się bardziej wsłuchać, żeby powiedzieć coś bardziej konstruktywnego od tego.
Pozycja w każdym razie godna polecenia każdemu, kto chce efektywnie spłaszczyć sobie tyłek na krześle i być zadowolonym z niespalanych kalorii po całym przedstawieniu. Taka w sam raz do polecenia, aby kompletnie się wyluzować i skutecznie odwieźć od nieudanych prób znalezienia sensu swego życia. Trochę specyficznego humoru, przyjemne postacie i nierzucająca nami na siedzisku, historia.
Tak co do całej przygody z anime. Pierwsze, które zobaczyłam nosiło dumne miano 'Tsubasa'. Choć ledwo pamiętam już o czym było i nie za bardzo chcę do niego powracać, to wdzięczna jestem osobie, która usadziła mnie przed telewizorem za to, że to zrobiła.
Nie sądzę, aby kogoś zdziwiło to, że jednym z większych epizodów w mojej przygodzie ze skośnymi oczami, była Wielka Beksa Z Siedmioma Żołądkami Pani Sailor Moon! - w przedszkolu podczas przedstawień w piaskownicy nigdy nie odgrywałam głównej postaci. Choć anime jest teraz ogólnie-dostępne, to nie chce mi się spędzać czasu oglądając pana 007-Taxido - Bóg jeden wie dlaczego trzymam jeszcze jego plakat ze sobą po tylu latach. Wspominam mimo to miło.
Kolejne pozycje to raczej coś, co widział każdy bardziej (nie)ogarnięty w swym życiu człowiek - Dragon Ball. No po prostu cut-miut-i-malyna! Tak, jak mi się to anime zawsze podobało, tak do dzisiaj nie mogę tego zrozumieć - może dlatego, że tak nie do końca jestem skora, aby teraz do niego wracać. Zawsze jednak trzymało mnie przed telewizorem i powodowało, że pędziłam do domu po zajęciach, aby nie przegapić kolejnego odcinku polegającego głównie na walczących-przez-3-odcinki-postaciach-pośród-jakiejś-pustynnej-dziury! Gdzie skumulowanie energii przez Songo ku zawsze podrywało mnie z fotela i razem z nim krzyczałam 'kaaa-meee-haaa-meee-haaaa!'. Niestety z moich dłoni nigdy nie wystrzelił żaden strumień energii. Pomimo to, jest to anime bez którego nie wiem czy dziś oglądałabym jakiekolwiek inne skośnookie stwory. Plakat z postaciami wisi sobie na ścianie nad moim łóżkiem i jest kluczowym elementem wystroju każdego mieszkania, w którym się znajduję.
Potem potoczyło się już z górki. Slayers - czyli Magiczni Wojownicy - emitowani na kanale RTL7 a potem na TVN7 po prostu do dzisiaj są ze mną. Super muzyka, Linę Inversę to po prostu kocham na zabój - kiedyś chciałam sobie zmienić z powodu tego anime imię na Lina -, a same historie i przygody bohaterów przypominam sobie za każdym razem, kiedy tylko poczuję jak budzi się dawne dziecko we mnie. [ Tu możecie się rozkleić.]
Choć Slayers Revolution nie uważam za wielki sukces, strasznie cieszyłam się, że mogłam jeszcze raz zobaczyć Lińcię na swoim ekranie. Choć właściwie zawsze jest to możliwe, to pojawiła się pewna nutka ekscytacji z powodu jej nowych przygód. Nie wiem tylko dlaczego to anime miało się skupiać wg. twórców - z tego co wyczytałam - na Xellosie. Jego tam było tyle, ile w mojej diecie brukselki - pojawia się raz na jakiś czas, odwróci wszystko do góry nogami i znika. Kreska nie za bardzo rozkochała w sobie moje oko - za bardzo... pokemonowata.
A jeśli o Pokemonach mowa, to też fajnie się to oglądało. I akurat nawet miałabym ochotę jeszcze kiedyś obejrzeć, a nawet takiego stwora nieudolnie narysować. Tyle tych pokemonów było, że zawsze trzymała mnie ta ciekawość co też jeszcze może się tam pojawić.
Fullmetal Alchemist - zupełnie przypadkiem natrafiłam na to w zeszłym roku, w wakacje. Jak zaczęłam oglądać, tak skutecznie zachorowałam na płaskodupie na parę dni. B-O-M-B-A. Tyle mogę powiedzieć. Odlotowi bohaterzy, openingi i endingi po prostu musiałam ściągnąć sobie na mp3, super akcja i wyciskacz łez na koniec. Może nie każdego by to tak ruszyło, ale mnie akurat tak. Pozycja godna polecenia pod każdym względem.
A w Fullmetal Alchemist 2: Brotherhood to ja nie wiem co ma się dziać. Obejrzałam 2 dostępne, jak na razie odcinki i 3 zapowiada się tak, jak jeden z pierwszych w 1 serii. Za film jakoś nie mogę się wziąć, może dlatego, że akuratnie nie mogę znaleźć go nigdzie w dobrej kopii dostępnego.
Wolf's Rain - też obejrzałam w zeszłe wakacje i ojojoj, tyle mogę powiedzieć. Muzyka piękna i choć przewidywalni trochę bohaterzy mi się wydawali, a momentami było trochę za smutno, to nie żałuję nieprzespanych nocy. W sumie jak chyba na żadne anime, ale mniejsza.
Record of Lodoss War posiadam jedną mangę i chyba całą serię anime. Próbowałam obejrzeć, ale z dziwnego powodu nie mogę przebrnąć, choć bardzo mi się podoba, a od dawna chciałam to zobaczyć.
Kiedyś w polskiej tv leciało tez coś o jakimś chomiczku... Nie pamiętam jak się to jednak nazywało. Na Hyperze w zeszłe lato, w sierpniu leciało coś fajnego, nazwę mam na końcu języka, a język za długi, żeby to jakoś sobie przypomnieć. Coś o jakiejś kapłance, podobał mi się opening, niestety widziałam tylko parę epizodów i to końcowych chyba - nie mogłam się połapać. Niemniej, było to podobne do Tajemnicy Przeszłości, która leciała na Hyperze.... w 2004 albo 2005 roku. Co do samej Tajemnicy, to odlot. Nie wiem czemu, ale bohaterzy niesamowicie mi się podobali. Kontynuacji po wszystkich wydarzeniach nie obejrzałam nigdy, nie mogłam się połapać co do zachowań niektórych bohaterów - nie chcę tutaj szczegółów zdradzać.
Elfen Lied też obejrzałam niedawno i powiem, że tyle krwi to nie widziałam nawet u rzeźnika od dawna. Mimo to, było to na tyle jakoś pomyślane logicznie, że obejrzałam do końca, a nie żałowałam. Opening boski i do dziś, choć nie było to tak dawno, słucham. Takie porypane trochę niektóre wydarzenia, a psycha bohaterów zjechana, więc mniej więcej mi odpowiadało pod względem utrzymania niektórych rzeczy dość nierozwiązanymi. Zgłębianie się w niektóre rzeczy byłoby zbędne, zdecydowanie.
Co jeszcze ciekawego... Hellsing! Opening fantastico! Sam Alucard przypadł mi na tyle do gustu, że podczas każdego odcinka nie mogłam się doczekać aż pojawi się na ekranie i rozwali paru gości. Ilość przemocy jakoś nie za bardzo mi przeszkadzała, muzyka była w sam raz, nie pojawiało się zbyt dużo bohaterów, a akcja na tyle była rozwalona wszędzie, że można się było spokojnie skupić tak w sumie na niczym, a dokładniej na Alucardziku. Szczególnie japoński podkład głosów bardzo mi się podobał.
Death Note! - W-O-W - i tyle. Super muzyka, super akcja, suuuper bohaterzy. Momentami wydawało mi się, że te nieprawdziwe, sztuczne i w ogóle charaktery w całej akcji są prawdziwymi postaciami. Na tyle realistyczne, że po prostu wciągnie pewnie każdego. Szybkie zwroty akcji i te wszystkie tajemnice i te wszystkie nieprzewidziane przez widza podstępy, odlot normalnie. Ryuk stał się jednym z moich ulubieńców po skończonym oglądaniu w ciągu 3 dni - kolejny z moich rekordów, również podczas ostatnich wakacji.
Odważę się polecić wszystkim fanom - i nie - film. Miałam okazję obejrzeć i choć różni się od anime dosyć bardzo, to jest naprawdę warty polecenia. Aktorzy całkiem dobrzy - nawet L został świetnie dobrany, Ryuk wygląda zupełnie, jak w anime i choć niektórych ruchów postaci w anime wiadomo, ludziki w realnym świecie nie dadzą rady odtworzyć, to starają się na tyle, że zaklaskałam w ręce po skończeniu obydwu części.
Chobits. Jak się chcę odmóżdżyć to oglądam. I bynajmniej nie w jakimś negatywnym znaczeniu. Anime samo w sobie lubię, to ' Chii ' zupełnie mi nie przeszkadza, ale było trochę zbyt dużo pobocznych wątków. Momentami ociupinkę przeciągane, żeby więcej materiału powstało. Ale mimo to, co jakiś czas wracam i chętnie oglądam. Chii!!!
Prawie zapomniałabym o Cowboy Bebop. Tam również urzekł mnie opening - dla zainteresowanych, na youtube znajduje się ciekawe wykonanie pełnego tego utworu przez małą orkiestrę na jakimś tam festiwalu, w każdym razie słucha się odlotowo. Poza tym... nie za wiele w sumie pamiętam. Oglądałam kiedy pierwszy raz leciało na Hyperze i z tego co kojarzę, emitowali to tylko raz. Starałam się znaleźć gdzieś na necie, żeby sobie przypomnieć, ale zawsze trafiałam na wygasłe linki - chociażby na kreskówce.
Podsumowując, każde anime w jakiś sposób mi się podoba. Nie obejrzałam dotychczas żadnego, które uznałabym za kompletną stratę czasu, jeśli bynajmniej jakąkolwiek. Na tyle skośne oczy, dziwne zaklęcia i krzywe buźki zapanowały w mojej głowie, że zawsze z ogromniastą chęcią coś obejrzę, a czasami narysuję. Mimo to, łapie się po parunastu tygodniach czasami, na tym, że od jakiegoś czasu niczego związanego z anime nie obejrzałam. Zazwyczaj jest to w sumie tylko dlatego, że albo wdrążam się z powrotem w ostrożną analizę Piratów albo nie mogę znaleźć anime, które dosłownie odzwierciedla to, co chciałabym obejrzeć - jednak oczywiście, takie nie istnieje.
Na koniec. Wszelkich fanów anime pozwolę sobie ostrzec przed angielskim dubbingiem pod jakiekolwiek anime. Nie róbcie sobie tego.
Plum.
Co do chomika, Hamtaro? Jeśli tak to nie przepadałem za tym anime ale oglądałem.
Co do dubbingów to prawda, nie spotkałem się z dobrą wersją. Tylko napisy i czasami lepiej tylko angielskie, znów jakoś za polskim tłumaczeniem nie przepadam, choć Samurai Champlo dało się obejrzeć i było fajnie.
Co do dubbingów to prawda, nie spotkałem się z dobrą wersją. Tylko napisy i czasami lepiej tylko angielskie, znów jakoś za polskim tłumaczeniem nie przepadam, choć Samurai Champlo dało się obejrzeć i było fajnie.
Użytkownik "Eirin" napisał
Dobry wieczór. Mogę wtrącić?
Wręcz należy się wtrącić!
Nie pojmuje czasami na prawdę tych wielkich zachwytów nad "Clannad". Mogę jedynie pozazdrościć innym, że się dobrze przy tym bawili. Dla mnie przez te wszystkie odcinki Clannad opowiadał bardzo powolnym tempie jakąś historię osadzoną w szkole, która nie rozwija się za szybko - a w ostatecznym rozrachunku jakby opowiadała o niczym. Jak najbardziej są serie wybitne, gdzie pokazane jest tylko i wyłącznie życie codzienne, zwykłe problemy itp. i mimo wszystko można je zaliczyć jako dobry seans (np. "Honey and Clover"), ale Clannad..A te bohaterki, no niestety zawsze w tego produkcjach to takie troszkę rozlazłe ciapy, które rumienią się notorycznie na widok jakiegokolwiek faceta. No ale może dla panów to sama przyjemność zaopiekowania się taką przesłodką, niezdecydowaną dziewuszką? A która jeszcze pełna jest dobroci..
Użytkownik "Eirin" napisał
Fullmetal Alchemist - zupełnie przypadkiem natrafiłam na to w zeszłym roku, w wakacje. Jak zaczęłam oglądać, tak skutecznie zachorowałam na płaskodupie na parę dni. B-O-M-B-A. Tyle mogę powiedzieć. Odlotowi bohaterzy, openingi i endingi po prostu musiałam ściągnąć sobie na mp3, super akcja i wyciskacz łez na koniec. Może nie każdego by to tak ruszyło, ale mnie akurat tak. Pozycja godna polecenia pod każdym względem.
A w Fullmetal Alchemist 2: Brotherhood to ja nie wiem co ma się dziać. Obejrzałam 2 dostępne, jak na razie odcinki i 3 zapowiada się tak, jak jeden z pierwszych w 1 serii. Za film jakoś nie mogę się wziąć, może dlatego, że akuratnie nie mogę znaleźć go nigdzie w dobrej kopii dostępnego.
A w Fullmetal Alchemist 2: Brotherhood to ja nie wiem co ma się dziać. Obejrzałam 2 dostępne, jak na razie odcinki i 3 zapowiada się tak, jak jeden z pierwszych w 1 serii. Za film jakoś nie mogę się wziąć, może dlatego, że akuratnie nie mogę znaleźć go nigdzie w dobrej kopii dostępnego.
I powiem Ci jedno: zgadzam się w 100%! Fullmetal Alchemist rządzi! Dla mnie to było pierwsze anime, które zdecydowanie mocno mnie wciągneło. "Fullmetal Alchemist 2: Brotherhood" będzie niestety powtórką z rozrywki. Z tą drobną różnicą iż Brotherhood skupi się dokładnie na mandze Fullmetal, więc nie sądzę abyśmy uraczyli czegoś nowego - jedynie raczej okazanie odmiennie, z prawdą mangi i ewentualnie nowe elementy dostaniemy w nowych odcinkach. Może to nastąpić całkiem szybko, bo już w 2 odcinku
SPOILER
Uwaga spoiler!:
Ed miał egzamin na państwowego alchemika, a pamiętam że w poprzedniej wersji tv to się tak działo w 6 odcinku. Przemilczę jednak fakt, że ten test w Brotherhood trwał niecałą minutę (obrzydliwie skrócili).[color=red]
---[/color] A jak się usłyszy Mustanga to wręcz można zemdleć - w Brotherhood Mustang ma inny głos! O zgrozo..
Cytat
Sam Alucard przypadł mi na tyle do gustu, że podczas każdego odcinka nie mogłam się doczekać aż pojawi się na ekranie i rozwali paru gości. Ilość przemocy jakoś nie za bardzo mi przeszkadzała, muzyka była w sam raz, nie pojawiało się zbyt dużo bohaterów, a akcja na tyle była rozwalona wszędzie, że można się było spokojnie skupić tak w sumie na niczym, a dokładniej na Alucardziku. Szczególnie japoński podkład głosów bardzo mi się podobał.
Alucard dzięki swojej charyźmie po prostu powala kobiety A powiedz: widziałaś serię tv czy odcinki Hellsing Ultimate (ova)? Mnie seria tv średnio się podobała, czegoś jej strasznie brakowało. Jedynie Alucard miał siłę przebicia się i uratował po części anime, ale odcinki ova to zupełnie inna sprawa..
Te, jeśli chodzi o Clannad, to dla mnie jest takie fajne, dlatego że odnosi się do mnie w bardziej osobisty sposób. Nie rzuca mnie na fotelu z wrażeń, nie krzyczę z przerażenia, ani nie skaczę po pokoju z ekscytacji. Nie jest to dla mnie też jakoś niezwykle urocze, więc nie rozpływam się jak czekolada na języku. Jasne, ma jakieś tam swoje minusy, ale powiedz mi czy jakieś anime tego nie ma? Muszą być jakieś minusy, żeby balans powstał przy współudziale tych wielkich plusów. To się odnosi w sumie do wszystkiego, do książek, do gier rpg, ogólnie filmów z żywymi ludzikami (oprócz Piratów) i tak dalej. Minusy muszą być, bo świat nie jest idealny. A jak ja nie widzę w czymś żadnych minusów, to nie chce mi się na to dłużej patrzeć, bo nie mogę sobie ponarzekać. Że ja akurat lubię spędzać czas na produktywnym, potencjalnym nic-nie-robieniu, to świetnie mi się to ogląda. Właśnie zaczęłam Clannad After Story, bo nie wytrzymałam, no i byłam miło zaskoczona. 2 seria nie różni się za bardzo od pierwszej, wszystko pokazywane jest mniej więcej w ten sam sposób i fajnie mi się odmóżdża. Szczerze mówiąc wolę obejrzeć coś takiego, niż jakiś wielki romans, tak strasznie podobny do tych oper mydlanych w telewizji, gdzie mamusia kocha się ze swoim przyszłym, byłym a zarazem obecnym zięciem, a jego narzeczona niestety przypadkiem spada z konia podczas romantycznej przejażdżki ze swoim tajemnym kochankiem, dziwnym trafem znajduje się pod jej głową strasznie ostry kamień, który uszkadza jej i tak do niczego już, móżdżek, potem następuje niemożliwa medycznie transplantacja jej mózgu... Clannad jest proste. Miłe. Przyjemne. Dość ciekawe. I szczerze wierzę w to, że każdy może w tym anime odnaleźć coś, co naprawdę do niego przemówi. Nie zmuszam jednak do tego, aby każdy starał się to zrobić.
Osobiście, zawsze lubiłam oglądać właśnie takie anime, które posiadało postacie, do których mogłam się jakoś osobiście odnieść. Nie dosłownie oczywiście, bo wtedy oglądanie takiej produkcji nie byłoby zbyt ekscytujące. Ale w przypadku Clannad właśnie tak jest, mogę się jakoś do tego odnieść osobiście. Gdzie w przypadku takiego Hellsinga? No sama nie wiem... Nie przyznam się przecież publicznie, że regularnie wzywa mnie tajna organizacja Anglii, abym zwalczała tłumy zombie w imię królowej. Niech se sama pójdzie to zrobić.
Szczerze mówiąc myślałam, że Fullmetal 2 będzie polegać na rozdrabnianiu wydarzeń, które miały miejsce podczas podróży Al'a i Ed'a w 1 serii. Bo jak na razie, 3 odcinek będzie polegał znów na tej jednej świątyni, a że to dopiero początek, nie sądzę, aby to czymkolwiek różniło się od odcinka w 1 serii.
Swoją drogą, Edzio jest narysowany ździebko inaczej czyż nie?
Poza tym, z tego co wiem, anime i manga Alchemika różnią się od siebie drastycznie. Zakończenie ponoć jest inne i choć sama nie wiem jakie, dodatkowo nie czytałam mangi, więc nie orientuję się dokładnie w różnicach, to jestem skłonna jeszcze raz przebrnąć przez to samo nawet, jeśli okaże się, że różnicy nie ma tak wiele. Tak sobie cenię to dzieło i chyba nie trzeba drążyć dlaczego.
Właśnie. Wszyscy o tym trąbią. Ja nie zauważyłam żadnej zmiany w jego głosie. No, może nie jest już aż tak głęboki, ale na razie nie pojawiło się go aż tyle, żebym mogła naprawdę się wsłuchać.
A co do głosów, cieszę się, że Lińcia w Slayers Revolution, Gourry, Zel i Amelia, a już szczególnie Xellosik mają takie same głosy. Inaczej pochlastałabym się w 5 sekund.
Powiem Ci, droga krwio-na-ścianie, że widziałam i serię TV i ova, jeśli chodzi o Hellsinga. Ova nie za bardzo skapowałam, może dlatego, że byłam podczas nałogu - również zeszłe wakacje - i zaczęłam oglądać zaraz po skończonym Alchemiku. Poza tym, w oavce jest troszku inna kreseczka i takie jakby żywsze kolory. Jeśli się mylę i mieszam produkcje to i tak mam minusa : oavka Hellsinga jest za krótka. Zdecydowanie. I to mi się nie podobało.
Ogólnie, co do Hellsinga, to aż kwiczałam na te odcinki, gdzie zgłębiana była właściwa historia Alucarda. Jak dla mnie powinno być tego więcej i nie obchodzi mnie to, że wtedy Alucard byłby mniej tajemniczy. Lud chce wiedzieć więcej!
Krix: tak, chodziło mi o Hamtaro. Teraz mogę umrzeć w spokoju. W odniesieniu do angielskiego podkładu jeszcze, jest on naprawdę zazwyczaj do bani. Najlepiej ogląda mi się zawsze z oryginalnym podkładem, czyli japońskim, i z napisami. Ewentualnie toleruję jeszcze polskiego lektora, ale głosy muszą być w tle. - jak w przypadku Dragon Balla było na RTL7, Łowcy Dusz czy Slayersów. Ten japoński podkład zawsze ma, jak dla mnie, w sobie tyle wyrazu, tyle emocji i tyle realizmu, że jak słyszę takie angielskie bebłanie, to mam ochotę spłukać ich w toalecie. To tak odrzuca i tak razi, jest tak niedopasowane zawsze, tak sztuczne, że odechciewa mi się jeść kokosanek. Dla przykładu, jeśli są tutaj fani Slayersów, posłuchajcie sobie angielskiego wydania Zelgadissa, Liny czy Xellosa. A jeśli naprawdę cenicie sobie to anime i jesteście łatwo podatni na obrzydzanie czegokolwiek, to podarujcie sobie i trzymajcie od tego z daleka. Lepiej nie oglądać swojej ulubionej pozycji czasami, niż rozwalić cały klimat.
A co jeszcze. Ghost in the Shell. Widziałam daaawno jeden z tych dłuższych filmów, wędruje ze mną, mam gdzieś na jakiejś zjechanej płycie. Leciało chyba na jednej z polskich stacji w tv kiedyś. Szczerze mówiąc, opening śpiewany w paru językach po prostu uwielbiam. Kreska mi się podoba i mam jedną płytkę... ale z czym to nie wiem. Kupiłam oryginał, jakieś odcinki tam są, ale włączyłam tylko raz. Niestety nie chce mi się oglądać niczego, co polega na mordercy katującym swoje ofiary i nagrywającym ich cierpienie na kasety, gdy odcina im nogi, ręce i inne kończyny. Tam nie ma się z czego śmiać, nie powodu, żeby się uśmiechnąć. Film oglądam od czasu do czasu, ale to co zakupiłam wiem, że pozostanie nieobejrzane.
Bynajmniej nie jestem zwolenniczką tylko takich pozycji, podczas oglądania których zrywa się boki ze śmiechu. Lubię Elfen Lied chociażby, a tam też nie ma za wiele śmieszności. Uważam jednak, że istnieją granice dla mojej mózgownicy, których nie powinno się przekraczać. Dlatego tą płytkę z Ghost in the Shell najprawdopodobniej sprzedam kiedyś, albo dalej będzie się kurzyć.
Gundam Wing widziałam i... nie przebrnęłam. Na Hyperze kiedyś leciało. Za dużo z tego też nie pamiętam, ale nie chcę powracać zbytnio. Za długie. Takie miałam odczucie wtedy i takie pozostało ze mną do dzisiaj.
Jeszcze kiedyś coś takiego fajnego na Hyperze leciało. Też niby o jakichś tam robocikach i pilotach - główną bohaterką była dziewczyna, z długimi, chyba brązowymi - ale nie ręczę za to - włosami. Takie fajne zdanie było wypowiadane podczas każdego openingu chyba ' Ci, którzy mają skrzydła niech lecą spełniać swe marzenia '. I na tym kończy się moja wiedza na temat tego tytułu.
I tera tak: poleca ktoś Bleacha? Albo Naruto?
Duuużo o tym słyszałam i im więcej o tym słucham, tym mniej chce mi się to oglądać. Ilość odcinków o jakże dumnej cyfrze 200-coś tam, bardzo mnie onieśmiela. Naruto nie wydaje mi się w ogóle jakieś szczególne, Bleach to tam też niby o bogach śmierci jest, a nie chce sobie psuć idealnego wyobrażenia o Death Note, więc się wystrzegam tego. W ogóle Bleach, sama nazwa mnie odstrasza, mogliby od razu to nazwać Detergentem i też by było pewnie dobrze.
Jeszcze, jeszcze co: Grobowiec Świetlików. Kiedyś widziałam na Hyperze - a co tam nie leciało? - i normalnie... pozbierać się nie mogłam. Historia niezwykle wzruszająca, muzyka przepiękna, kreska to już tak idealna dla postaci i samego świata, że rozpłynąć pod wzruszeniem się idzie. Naprawdę, cudo. Arcydzieło.
Dla zainteresowanych: jest na youtube po polskiemu. Jeśli kiedykolwiek trafilibyście na angielski dubbing - radzę wyłączyć. Razi w oczy, uszy, usta i nos. Psuje cały klimat i po prostu nie pasuje.
Księżniczka Mononoke - kolejne arcydzieło. Gdzieś mam na kasecie, nagrałam gdy pierwszy raz wyemitowali na canal+ z tego co pamiętam. Choć niektórych rzeczy nie pojmowałam, to byłam zachwycona - i to wrażenie trzyma mnie do dzisiaj. Wspaniała produkcja. Godna polecenia dla każdego, nawet dla tych, którzy od anime stronią, jak tylko mogą. I kolejna ładna rzecz do polecenia : utwór wykonany przez orkiestrę na youtube jest. Po prostu chwyta za serce i powala na ziemię. Princess Mononoke - Eminence Orchestra - jeśli ktoś byłby zainteresowany.
Jeszcze taka podobna produkcja - no może niezupełnie, ale ogólnie jeśli chodzi o same klimaty - była wyemitowana w ostatnie wakacje, na początku sierpnia, na canal+. Oczywiście zapomniałam jak się nazywała i mniej więcej o czym była. Ale z tego co mogę sobie przypomnieć, chodziło o jakąś wiedźmę i był tam też taki chłopiec, którego przygarnęła jakaś kobieta mieszkająca z taką dziewczynką. Niezbyt sprecyzowane, ale więcej nie mogę sobie przypomnieć.
Ogólnie, bardzo cenię sobie delikatne pozycje, o - można by powiedzieć - trochę dziecinnej kresce. Jasne, fajnie popatrzeć na takiego Alucarda, którego ni kij, ni baseball, nie da się rozwalić, ale jednorazowe, godzinne opowieści w stylu Księżniczki Mononoke, są jak najbardziej ciepło u mnie witane.
Osobiście, zawsze lubiłam oglądać właśnie takie anime, które posiadało postacie, do których mogłam się jakoś osobiście odnieść. Nie dosłownie oczywiście, bo wtedy oglądanie takiej produkcji nie byłoby zbyt ekscytujące. Ale w przypadku Clannad właśnie tak jest, mogę się jakoś do tego odnieść osobiście. Gdzie w przypadku takiego Hellsinga? No sama nie wiem... Nie przyznam się przecież publicznie, że regularnie wzywa mnie tajna organizacja Anglii, abym zwalczała tłumy zombie w imię królowej. Niech se sama pójdzie to zrobić.
Szczerze mówiąc myślałam, że Fullmetal 2 będzie polegać na rozdrabnianiu wydarzeń, które miały miejsce podczas podróży Al'a i Ed'a w 1 serii. Bo jak na razie, 3 odcinek będzie polegał znów na tej jednej świątyni, a że to dopiero początek, nie sądzę, aby to czymkolwiek różniło się od odcinka w 1 serii.
Swoją drogą, Edzio jest narysowany ździebko inaczej czyż nie?
Poza tym, z tego co wiem, anime i manga Alchemika różnią się od siebie drastycznie. Zakończenie ponoć jest inne i choć sama nie wiem jakie, dodatkowo nie czytałam mangi, więc nie orientuję się dokładnie w różnicach, to jestem skłonna jeszcze raz przebrnąć przez to samo nawet, jeśli okaże się, że różnicy nie ma tak wiele. Tak sobie cenię to dzieło i chyba nie trzeba drążyć dlaczego.
Właśnie. Wszyscy o tym trąbią. Ja nie zauważyłam żadnej zmiany w jego głosie. No, może nie jest już aż tak głęboki, ale na razie nie pojawiło się go aż tyle, żebym mogła naprawdę się wsłuchać.
A co do głosów, cieszę się, że Lińcia w Slayers Revolution, Gourry, Zel i Amelia, a już szczególnie Xellosik mają takie same głosy. Inaczej pochlastałabym się w 5 sekund.
Powiem Ci, droga krwio-na-ścianie, że widziałam i serię TV i ova, jeśli chodzi o Hellsinga. Ova nie za bardzo skapowałam, może dlatego, że byłam podczas nałogu - również zeszłe wakacje - i zaczęłam oglądać zaraz po skończonym Alchemiku. Poza tym, w oavce jest troszku inna kreseczka i takie jakby żywsze kolory. Jeśli się mylę i mieszam produkcje to i tak mam minusa : oavka Hellsinga jest za krótka. Zdecydowanie. I to mi się nie podobało.
Ogólnie, co do Hellsinga, to aż kwiczałam na te odcinki, gdzie zgłębiana była właściwa historia Alucarda. Jak dla mnie powinno być tego więcej i nie obchodzi mnie to, że wtedy Alucard byłby mniej tajemniczy. Lud chce wiedzieć więcej!
Krix: tak, chodziło mi o Hamtaro. Teraz mogę umrzeć w spokoju. W odniesieniu do angielskiego podkładu jeszcze, jest on naprawdę zazwyczaj do bani. Najlepiej ogląda mi się zawsze z oryginalnym podkładem, czyli japońskim, i z napisami. Ewentualnie toleruję jeszcze polskiego lektora, ale głosy muszą być w tle. - jak w przypadku Dragon Balla było na RTL7, Łowcy Dusz czy Slayersów. Ten japoński podkład zawsze ma, jak dla mnie, w sobie tyle wyrazu, tyle emocji i tyle realizmu, że jak słyszę takie angielskie bebłanie, to mam ochotę spłukać ich w toalecie. To tak odrzuca i tak razi, jest tak niedopasowane zawsze, tak sztuczne, że odechciewa mi się jeść kokosanek. Dla przykładu, jeśli są tutaj fani Slayersów, posłuchajcie sobie angielskiego wydania Zelgadissa, Liny czy Xellosa. A jeśli naprawdę cenicie sobie to anime i jesteście łatwo podatni na obrzydzanie czegokolwiek, to podarujcie sobie i trzymajcie od tego z daleka. Lepiej nie oglądać swojej ulubionej pozycji czasami, niż rozwalić cały klimat.
A co jeszcze. Ghost in the Shell. Widziałam daaawno jeden z tych dłuższych filmów, wędruje ze mną, mam gdzieś na jakiejś zjechanej płycie. Leciało chyba na jednej z polskich stacji w tv kiedyś. Szczerze mówiąc, opening śpiewany w paru językach po prostu uwielbiam. Kreska mi się podoba i mam jedną płytkę... ale z czym to nie wiem. Kupiłam oryginał, jakieś odcinki tam są, ale włączyłam tylko raz. Niestety nie chce mi się oglądać niczego, co polega na mordercy katującym swoje ofiary i nagrywającym ich cierpienie na kasety, gdy odcina im nogi, ręce i inne kończyny. Tam nie ma się z czego śmiać, nie powodu, żeby się uśmiechnąć. Film oglądam od czasu do czasu, ale to co zakupiłam wiem, że pozostanie nieobejrzane.
Bynajmniej nie jestem zwolenniczką tylko takich pozycji, podczas oglądania których zrywa się boki ze śmiechu. Lubię Elfen Lied chociażby, a tam też nie ma za wiele śmieszności. Uważam jednak, że istnieją granice dla mojej mózgownicy, których nie powinno się przekraczać. Dlatego tą płytkę z Ghost in the Shell najprawdopodobniej sprzedam kiedyś, albo dalej będzie się kurzyć.
Gundam Wing widziałam i... nie przebrnęłam. Na Hyperze kiedyś leciało. Za dużo z tego też nie pamiętam, ale nie chcę powracać zbytnio. Za długie. Takie miałam odczucie wtedy i takie pozostało ze mną do dzisiaj.
Jeszcze kiedyś coś takiego fajnego na Hyperze leciało. Też niby o jakichś tam robocikach i pilotach - główną bohaterką była dziewczyna, z długimi, chyba brązowymi - ale nie ręczę za to - włosami. Takie fajne zdanie było wypowiadane podczas każdego openingu chyba ' Ci, którzy mają skrzydła niech lecą spełniać swe marzenia '. I na tym kończy się moja wiedza na temat tego tytułu.
I tera tak: poleca ktoś Bleacha? Albo Naruto?
Duuużo o tym słyszałam i im więcej o tym słucham, tym mniej chce mi się to oglądać. Ilość odcinków o jakże dumnej cyfrze 200-coś tam, bardzo mnie onieśmiela. Naruto nie wydaje mi się w ogóle jakieś szczególne, Bleach to tam też niby o bogach śmierci jest, a nie chce sobie psuć idealnego wyobrażenia o Death Note, więc się wystrzegam tego. W ogóle Bleach, sama nazwa mnie odstrasza, mogliby od razu to nazwać Detergentem i też by było pewnie dobrze.
Jeszcze, jeszcze co: Grobowiec Świetlików. Kiedyś widziałam na Hyperze - a co tam nie leciało? - i normalnie... pozbierać się nie mogłam. Historia niezwykle wzruszająca, muzyka przepiękna, kreska to już tak idealna dla postaci i samego świata, że rozpłynąć pod wzruszeniem się idzie. Naprawdę, cudo. Arcydzieło.
Dla zainteresowanych: jest na youtube po polskiemu. Jeśli kiedykolwiek trafilibyście na angielski dubbing - radzę wyłączyć. Razi w oczy, uszy, usta i nos. Psuje cały klimat i po prostu nie pasuje.
Księżniczka Mononoke - kolejne arcydzieło. Gdzieś mam na kasecie, nagrałam gdy pierwszy raz wyemitowali na canal+ z tego co pamiętam. Choć niektórych rzeczy nie pojmowałam, to byłam zachwycona - i to wrażenie trzyma mnie do dzisiaj. Wspaniała produkcja. Godna polecenia dla każdego, nawet dla tych, którzy od anime stronią, jak tylko mogą. I kolejna ładna rzecz do polecenia : utwór wykonany przez orkiestrę na youtube jest. Po prostu chwyta za serce i powala na ziemię. Princess Mononoke - Eminence Orchestra - jeśli ktoś byłby zainteresowany.
Jeszcze taka podobna produkcja - no może niezupełnie, ale ogólnie jeśli chodzi o same klimaty - była wyemitowana w ostatnie wakacje, na początku sierpnia, na canal+. Oczywiście zapomniałam jak się nazywała i mniej więcej o czym była. Ale z tego co mogę sobie przypomnieć, chodziło o jakąś wiedźmę i był tam też taki chłopiec, którego przygarnęła jakaś kobieta mieszkająca z taką dziewczynką. Niezbyt sprecyzowane, ale więcej nie mogę sobie przypomnieć.
Ogólnie, bardzo cenię sobie delikatne pozycje, o - można by powiedzieć - trochę dziecinnej kresce. Jasne, fajnie popatrzeć na takiego Alucarda, którego ni kij, ni baseball, nie da się rozwalić, ale jednorazowe, godzinne opowieści w stylu Księżniczki Mononoke, są jak najbardziej ciepło u mnie witane.
Cytat
Jeszcze taka podobna produkcja - no może niezupełnie, ale ogólnie jeśli chodzi o same klimaty - była wyemitowana w ostatnie wakacje, na początku sierpnia, na canal+. Oczywiście zapomniałam jak się nazywała i mniej więcej o czym była. Ale z tego co mogę sobie przypomnieć, chodziło o jakąś wiedźmę i był tam też taki chłopiec, którego przygarnęła jakaś kobieta mieszkająca z taką dziewczynką. Niezbyt sprecyzowane, ale więcej nie mogę sobie przypomnieć.
Strzelam, że chodzi może o "Opowieści z Ziemiomorza"? Aż dziw, że jest to film studia Ghibli, bo jest taki..nijaki? Ciekawa muzyka, typowa, ładna grafika a tak wszystko było pozbawione tego "czegoś". Czułam straszną pustkę wiejącą z tego tytułu. "Grobowiec świetlików" też mnie za specjalnie nie urzekł, ale zrzucenie wszystkiego na angielski dubbing było by jednak troszkę krzywdzące. Nie porwało mnie, wręcz nawet lekko mnie nudziły te poczynania dzieci. Fakt, że miałam specyficzne nastawienie na Grobowiec świetlików (na tematykę wojenną muszę mieć nastrój, a tym bardziej na historię takich biednych dzieci), ale tak trochę nie spełnił moich oczekiwań. Nie poczułam do końca tego całego okrucieństwa, a poczynania starszego brata czasami mnie irytowały. Oczywiście, że starali sobie dawać radę jak najlepiej w zaistniałej ciężkiej sytuacji, no ale..(czuje się okrutna). To wszystko było takie monotonne, a nic odkrywczego film tak na prawdę nie przekazał.
Cytat
Swoją drogą, Edzio jest narysowany ździebko inaczej czyż nie?
Tak ździebko niby wszystko jest ładniejsze - ale mnie stara grafika kompletnie wystarczała. Najbardziej nie mogę przeboleć faktu, że wszyscy mają bardzo podobne odcienie koloru włosów. Ed, Al i Winry właściwie mają te same blond włosy. Czepiam się głupot? Tylko, że mi to strasznie przeszkadza. A głos Mustanga..Ten pan mi się okropnie podobał, więc jego głos był ważnym elementem jego osoby. Stąd ta zmiana mnie się kompletnie nie podoba. Teoretycznie do wszystkiego idzie się przyzwyczaić, ale jak ostatnio z ciekawości jeszcze raz włączyłam sobie starego "Fullmetal Alchemist" to już wiem, że nic tego nie przebije. Mały szczegół, a tak potrafi irytować.
Odcinków Ova faktycznie jest mniej Hellsinga, ale przynajmniej trwają 50 parę minut, seria cały czas jest wydawana i wykracza poza fabułę serii tv. I ova ma zdecydowania takiego fajnego pazura. Jak dla mnie Hellsing mógłby być spokojnie historią o Alucardzie, no ale jak się nie ma co się lubi.. A widziałaś Eirin "Devil May Cry"?
Znaczy się wisz, to nie tak, że jesteś okrutna. Nie ruszyła Cię produkcja po prostu, nie ma w tym nic złego.
Ale tak zagłębiając się, to w sumie niewiele filmów wojennych ukazuje coś nowego. Wszystko możesz już teraz wyczytać z książek, internetu czy dowiedzieć się od kogoś. Także nie uważam, że do Grobowca powinno się podchodzić z wielkim nastawieniem odkrywcy, bo niewiele można się dowiedzieć takiego... zupełnie nowego. Podobało mi się osobiście to, że sytuacja była przedstawiona z punktu dzieci tak samo, jak i dorosłych - czyt. ich cioteczka, z którą mieszkali przez pewien czas chociażby. Jak dla mnie nie jest to produkcja, która ma dosadnie sprawić, że aż sam widz poczuje się skrzywdzony, a jedynie, a w sumie aż tak jakby, pokazać jak to w niektórych przypadkach mogło być. Bo w sumie jeśli tak o tym pomyśleć, to niewiele filmów teraz ukazuje coś nowego i wliczam w to tematykę wojenną również. Tak samo, jak filmy fantastyczne niektóre są po prostu kopią tego co było, tak samo filmy akcji nieczęsto, przynajmniej jak dla mnie, mają w sobie tą nutkę świeżości - tylko kolejna grupa ściśle tajnych agentów ma nową misję, a zachowują się dokładnie tak samo, jak 50 aktorów przedtem. W granicach całego anime też wiele razy ukaże się to, co już było. Akuratnie jest to tak rozległe, że nie zawsze pojawi się geniusz pokazujący to, czego jeszcze wcześniej nikt nie pokazał, lub nawet na to nie wpadł. Grobowiec ma wiele dużych plusów, ale zgodzę się, że nie ukazuje za wiele tego, czego nie widzieliśmy już kiedyś wcześniej bądź o tym nie słyszeliśmy. Mimo to, zachęcam do podejścia do tej pozycji z trochę innym nastawieniem, podczas nastroju na wojenne klimaty.
Wracając do kochanego przez wszystkich, Alchemika. Obejrzałam te dwa odcinki i przyznam się, że nie zwracałam na nic więcej wielkiej uwagi, niż na same zdarzenia. Siedziałam na krześle i wypatrywałam tych nowych przygód, a nie różnic pomiędzy 1 a 2 serią. Dlatego nie zauważyłabym pewnie sama, że kolory włosów Eda, Ala i Winry są takie same właściwie. Wielkiej różnicy aż tak nie ma pomiędzy samymi kolorami i szczerze cieszę się, że nie jest to aż tak 'świeże', jak np. Slayers Revolution, gdzie prawie kompletnie odstąpiono od starej kreski - jasne postacie wyglądają tak samo, ale jest mniej szczegółów, cieni i wygląda to jak takie małe przedstawienie Chibi. Za to akurat bije brawa twórcom drugiej serii Alchemika zatem.
Mustang, Mustang... kurcze aż tak się dla mnie nigdy nie liczył. Wzruszył mnie raz podczas 1 serii, fajnie się na niego patrzyło, ale bardziej na przykład liczył się dla mnie ten porucznik z tą swoją małą córeczką - cholera zapomniałam imienia.
I tak, na canal + to w zeszły sierpień były chyba Opowieści z Ziemiomorza. Choć mam książkę, to jedna z tych pozycji, do których nie mogę się przekonać. Mi tu nie chodziło akuratnie w wakacje o to, aby zobaczyć coś, przez co nie będę mogła zasnąć w nocy, ale coś co mogę z ciekawością obejrzeć chrupiąc sobie pod nosem sezamki, a potem sobie powiedzieć: okej, było spoko, jeszcze kiedyś zobaczę.
Co do Hellsinga - to nie wiedziałam, że seria nadal jest wydawana. W takim razie to ja nawet nie wiem co ja oglądałam w takim razie - a na pewno nie serię tv - bo po zakończeniu uznałam dział za zamknięty i dlatego czułam taki straszny niedosyt Alucardzika.
Może wyjdziemy z propozycją stworzenia małej serii o Alucardzie? Ja tam bym się chętniej więcej dowiedziała. Mogliby zrobić taką małą serię, jak np robią z Death Notem. Ma powstać trzecia część filmu o tym, jak L zmienił świat podczas swych ostatnich dni. A, że o L zawsze mało było mówione - w sensie szczegółów o jego życiu etc - to o Alucardzie mogliby zrobić to samo.
Bo w samym Hellsingu wkurzała mnie zawsze prowadząca organizacji. Nie jakoś tam bardzo, ale była taka... niedostępna dla widza tak jakby. W żaden sposób po prostu nie mogłam jej zrozumieć do końca.
Co do Devil May Cry - wiem, że jest taka gra. I tu niestety kończy się moja wiedza na ten temat. Jest takie anime?
Właśnie sobie przypomniałam jeszcze o GTO - czyli Great Teacher Onizuka. Również widziałam na Hyperze, chyba nawet całe, bo to aż tak dawno nie było, jak na przykład w porównaniu z Tajemnicą Przeszłości. W każdym razie, anime całkiem przyjemne - o wszystkim i o niczym. Całkiem śmieszne, skupiające się na tytułowym nauczycielu i... na tym się kończy. Opening zawsze mi się podobał, sama kreska taka jakby na-odwal-się, choć mimo to mi się spodobała. Pozycja do polecenia typowo na wakacje - niektórzy mogą się za bardzo wdrążyć oglądaniem tego 'niczego'.
Ale tak zagłębiając się, to w sumie niewiele filmów wojennych ukazuje coś nowego. Wszystko możesz już teraz wyczytać z książek, internetu czy dowiedzieć się od kogoś. Także nie uważam, że do Grobowca powinno się podchodzić z wielkim nastawieniem odkrywcy, bo niewiele można się dowiedzieć takiego... zupełnie nowego. Podobało mi się osobiście to, że sytuacja była przedstawiona z punktu dzieci tak samo, jak i dorosłych - czyt. ich cioteczka, z którą mieszkali przez pewien czas chociażby. Jak dla mnie nie jest to produkcja, która ma dosadnie sprawić, że aż sam widz poczuje się skrzywdzony, a jedynie, a w sumie aż tak jakby, pokazać jak to w niektórych przypadkach mogło być. Bo w sumie jeśli tak o tym pomyśleć, to niewiele filmów teraz ukazuje coś nowego i wliczam w to tematykę wojenną również. Tak samo, jak filmy fantastyczne niektóre są po prostu kopią tego co było, tak samo filmy akcji nieczęsto, przynajmniej jak dla mnie, mają w sobie tą nutkę świeżości - tylko kolejna grupa ściśle tajnych agentów ma nową misję, a zachowują się dokładnie tak samo, jak 50 aktorów przedtem. W granicach całego anime też wiele razy ukaże się to, co już było. Akuratnie jest to tak rozległe, że nie zawsze pojawi się geniusz pokazujący to, czego jeszcze wcześniej nikt nie pokazał, lub nawet na to nie wpadł. Grobowiec ma wiele dużych plusów, ale zgodzę się, że nie ukazuje za wiele tego, czego nie widzieliśmy już kiedyś wcześniej bądź o tym nie słyszeliśmy. Mimo to, zachęcam do podejścia do tej pozycji z trochę innym nastawieniem, podczas nastroju na wojenne klimaty.
Wracając do kochanego przez wszystkich, Alchemika. Obejrzałam te dwa odcinki i przyznam się, że nie zwracałam na nic więcej wielkiej uwagi, niż na same zdarzenia. Siedziałam na krześle i wypatrywałam tych nowych przygód, a nie różnic pomiędzy 1 a 2 serią. Dlatego nie zauważyłabym pewnie sama, że kolory włosów Eda, Ala i Winry są takie same właściwie. Wielkiej różnicy aż tak nie ma pomiędzy samymi kolorami i szczerze cieszę się, że nie jest to aż tak 'świeże', jak np. Slayers Revolution, gdzie prawie kompletnie odstąpiono od starej kreski - jasne postacie wyglądają tak samo, ale jest mniej szczegółów, cieni i wygląda to jak takie małe przedstawienie Chibi. Za to akurat bije brawa twórcom drugiej serii Alchemika zatem.
Mustang, Mustang... kurcze aż tak się dla mnie nigdy nie liczył. Wzruszył mnie raz podczas 1 serii, fajnie się na niego patrzyło, ale bardziej na przykład liczył się dla mnie ten porucznik z tą swoją małą córeczką - cholera zapomniałam imienia.
I tak, na canal + to w zeszły sierpień były chyba Opowieści z Ziemiomorza. Choć mam książkę, to jedna z tych pozycji, do których nie mogę się przekonać. Mi tu nie chodziło akuratnie w wakacje o to, aby zobaczyć coś, przez co nie będę mogła zasnąć w nocy, ale coś co mogę z ciekawością obejrzeć chrupiąc sobie pod nosem sezamki, a potem sobie powiedzieć: okej, było spoko, jeszcze kiedyś zobaczę.
Co do Hellsinga - to nie wiedziałam, że seria nadal jest wydawana. W takim razie to ja nawet nie wiem co ja oglądałam w takim razie - a na pewno nie serię tv - bo po zakończeniu uznałam dział za zamknięty i dlatego czułam taki straszny niedosyt Alucardzika.
Może wyjdziemy z propozycją stworzenia małej serii o Alucardzie? Ja tam bym się chętniej więcej dowiedziała. Mogliby zrobić taką małą serię, jak np robią z Death Notem. Ma powstać trzecia część filmu o tym, jak L zmienił świat podczas swych ostatnich dni. A, że o L zawsze mało było mówione - w sensie szczegółów o jego życiu etc - to o Alucardzie mogliby zrobić to samo.
Bo w samym Hellsingu wkurzała mnie zawsze prowadząca organizacji. Nie jakoś tam bardzo, ale była taka... niedostępna dla widza tak jakby. W żaden sposób po prostu nie mogłam jej zrozumieć do końca.
Co do Devil May Cry - wiem, że jest taka gra. I tu niestety kończy się moja wiedza na ten temat. Jest takie anime?
Właśnie sobie przypomniałam jeszcze o GTO - czyli Great Teacher Onizuka. Również widziałam na Hyperze, chyba nawet całe, bo to aż tak dawno nie było, jak na przykład w porównaniu z Tajemnicą Przeszłości. W każdym razie, anime całkiem przyjemne - o wszystkim i o niczym. Całkiem śmieszne, skupiające się na tytułowym nauczycielu i... na tym się kończy. Opening zawsze mi się podobał, sama kreska taka jakby na-odwal-się, choć mimo to mi się spodobała. Pozycja do polecenia typowo na wakacje - niektórzy mogą się za bardzo wdrążyć oglądaniem tego 'niczego'.
Co do Slayersów Eirin, to czy mi się wydaje, czy ty po "Slayers" oglądałaś tylko Revolution? Mówisz, że Xellos ma małą rolę i porównujesz te dwie serie tylko do siebie A co z "Slayers Next" i "Try" (Next wg mnie najlepsza ze wszystkich)? W tych seriach fabuła dopiero się rozkręca
Chodzi ci o Chrno Crusade? Anime opowiadające historię zakonnicy z Zakonu Magdalenek walczącej ze złem wraz z demonem Chrno. Polecam, dobre anime, trochę przytłaczające miejscami.
Odnośnie Clannada, to pierwsza seria jest dobra, ale dopiero druga After Story dopełnia wszystko i właściwie po pierwszej nic nie wiadomo.
Oj różni się, różni... Zobaczysz za kilka odcinków.
Co do Hellsinga, wersja OAV to kilka pierwszych odcinków w nowej kresce, z elementami ecchi i emotami. Ogólnie nie warto oglądać. Natomiast ma być kręcona lub wydana 3 seria, nie wiem, co się z tym stało.
Hmm, a mówiąc o Bleachu i Naruto. Ja miałem tak:
Bleach - długi tasiemiec, do którego nie chce mi się siadać, bo strasznie dużo odcinków. Kumpel mnie usadził przed fotelem, pokazał pierwszy odcinek, ja w domu obejrzałem pozostałe. Wciągnęło mnie od razu, przy czym oczywiście ma elementy charakterystyczne dla tasiemców, czyli miejscami wydłużoną akcję, walki i teksty, ale także w wielu miejscach bardzo dynamiczne i ciekawe. Mówiąc o Shinigami, nie można ich porównywać do Death Note, jest to zupełnie coś innego. Tak samo, jak w połowie innych anime. Jedną wadą względem Naruto wg mnie są dłuższe serie w roli fillerów, choć za to jest ich niewiele (właściwie 2, z czego jedna wpasowana w fabułę).
Naruto - ech, tasiemiec, który oglądają dzieciaki w telewizji. Znowu kumpel mnie usadził, kilka pierwszych do przyzwyczajenia, bo bohaterowie są dziećmi, ale oczywiście wszystko się rozkręca bardzo szybko, potem ważne wydarzenia w fabule, które przykuwają jeszcze bardziej i tak leci aż do Shippuudena, który notabene jest lepszy od pierwszej serii.
I w tym momencie nie potrafię powiedzieć, czy lepszy jest Bleach, czy Naruto. Każdy ma swoje zalety jak i wady.
Cytat
Coś o jakiejś kapłance, podobał mi się opening
Chodzi ci o Chrno Crusade? Anime opowiadające historię zakonnicy z Zakonu Magdalenek walczącej ze złem wraz z demonem Chrno. Polecam, dobre anime, trochę przytłaczające miejscami.
Odnośnie Clannada, to pierwsza seria jest dobra, ale dopiero druga After Story dopełnia wszystko i właściwie po pierwszej nic nie wiadomo.
Cytat
2 seria nie różni się za bardzo od pierwszej, wszystko pokazywane jest mniej więcej w ten sam sposób i fajnie mi się odmóżdża.
Oj różni się, różni... Zobaczysz za kilka odcinków.
Co do Hellsinga, wersja OAV to kilka pierwszych odcinków w nowej kresce, z elementami ecchi i emotami. Ogólnie nie warto oglądać. Natomiast ma być kręcona lub wydana 3 seria, nie wiem, co się z tym stało.
Hmm, a mówiąc o Bleachu i Naruto. Ja miałem tak:
Bleach - długi tasiemiec, do którego nie chce mi się siadać, bo strasznie dużo odcinków. Kumpel mnie usadził przed fotelem, pokazał pierwszy odcinek, ja w domu obejrzałem pozostałe. Wciągnęło mnie od razu, przy czym oczywiście ma elementy charakterystyczne dla tasiemców, czyli miejscami wydłużoną akcję, walki i teksty, ale także w wielu miejscach bardzo dynamiczne i ciekawe. Mówiąc o Shinigami, nie można ich porównywać do Death Note, jest to zupełnie coś innego. Tak samo, jak w połowie innych anime. Jedną wadą względem Naruto wg mnie są dłuższe serie w roli fillerów, choć za to jest ich niewiele (właściwie 2, z czego jedna wpasowana w fabułę).
Naruto - ech, tasiemiec, który oglądają dzieciaki w telewizji. Znowu kumpel mnie usadził, kilka pierwszych do przyzwyczajenia, bo bohaterowie są dziećmi, ale oczywiście wszystko się rozkręca bardzo szybko, potem ważne wydarzenia w fabule, które przykuwają jeszcze bardziej i tak leci aż do Shippuudena, który notabene jest lepszy od pierwszej serii.
I w tym momencie nie potrafię powiedzieć, czy lepszy jest Bleach, czy Naruto. Każdy ma swoje zalety jak i wady.
Dany, Ty przegniła kapusto!
Oczywiście, że oglądałam wszystkie serie Slayersów. Wypowiadałam się specyficznie na temat Revolution z tego co pamiętam. W porównaniu do poprzednich serii Xellos występuje rzadziej, a skupiałam się na tym, że :
- z tego co wyczytałam na necie Revolution miało się skupiać głównie na Xellosie, a Lina miała być zepchnięta na drugi plan.
- z tego co obejrzałam - czyli wszystkie dostępne odcinki - Xellosa tam było naprawdę mało, a Liny jak zawsze pełno było wszędzie.
A ogólnie co do Slayersów wszystkie serie mi się podobały i nie mogłabym pomiędzy nimi wybrać tej najlepszej. No, może pierwsza ociupinkę słabsza, ale za to lżejsza dzięki mniejszej ilości postaci, co w sumie tworzy swego rodzaju balans, więc jest na równi fajna, jak pozostałe.
Chrno Crusad <- nieeee. To nie to. Tu chodzi nie o kapłankę w sumie tylko o jakąś urzędniczkę, w której kochał się jakiś tam książę i stu innych gości. I ogólnie ktoś tam nie chciał, żeby ona tą urzędniczką została czy coś takiego. I jacyś tam władcy ze sobą konkurowali czy coś.
Naruto i Bleach obejrze w ostateczności chyba. Jakoś po prostu nie wiem jak to ugryźć. Dziwnie mi pachnie zresztą.
Oczywiście, że oglądałam wszystkie serie Slayersów. Wypowiadałam się specyficznie na temat Revolution z tego co pamiętam. W porównaniu do poprzednich serii Xellos występuje rzadziej, a skupiałam się na tym, że :
- z tego co wyczytałam na necie Revolution miało się skupiać głównie na Xellosie, a Lina miała być zepchnięta na drugi plan.
- z tego co obejrzałam - czyli wszystkie dostępne odcinki - Xellosa tam było naprawdę mało, a Liny jak zawsze pełno było wszędzie.
A ogólnie co do Slayersów wszystkie serie mi się podobały i nie mogłabym pomiędzy nimi wybrać tej najlepszej. No, może pierwsza ociupinkę słabsza, ale za to lżejsza dzięki mniejszej ilości postaci, co w sumie tworzy swego rodzaju balans, więc jest na równi fajna, jak pozostałe.
Chrno Crusad <- nieeee. To nie to. Tu chodzi nie o kapłankę w sumie tylko o jakąś urzędniczkę, w której kochał się jakiś tam książę i stu innych gości. I ogólnie ktoś tam nie chciał, żeby ona tą urzędniczką została czy coś takiego. I jacyś tam władcy ze sobą konkurowali czy coś.
Naruto i Bleach obejrze w ostateczności chyba. Jakoś po prostu nie wiem jak to ugryźć. Dziwnie mi pachnie zresztą.
Swoją drogą, przebrnęłam przez połowę Clannad After Story już. Jak jest? Trochę poważniej się zrobiło, a Tomoya już tyle nie żartuje, co niezbyt mnie cieszy. Tak konkretniej się zrobiło, akcja jest co nieco ciekawsza, opening bardziej mi się podoba, niż ten z pierwszej serii, ogólnie wątki są drążone bardziej i idzie się dowiedzieć co nieco więcej. Nie mówię, że w 1 serii tak nie było, ale teraz wydaje mi się, że cała historia została bardziej przemyślana i nic szczególnie zbędnego nie wala się po planie. Tak jakby wszystko stało się 'logiczniejsze'.
Jeśli już miałabym wybierać pomiędzy Naruto a Bleachem, wybrałabym to drugie z jakiegoś powodu. Fabuła wydaje się bardziej interesująca, ale dlaczego, to nie wiem. Z tego co widziałam, i choć widziałam mało, to nawet kreska jest bardziej zachęcająca w Bleachu.
Jeśli już miałabym wybierać pomiędzy Naruto a Bleachem, wybrałabym to drugie z jakiegoś powodu. Fabuła wydaje się bardziej interesująca, ale dlaczego, to nie wiem. Z tego co widziałam, i choć widziałam mało, to nawet kreska jest bardziej zachęcająca w Bleachu.