class="lbox">
Samwise Gamgee mawiał, że człowiek uczy się przez całe życie. Niedawno miałem okazję przekonać się o prawdziwości tego stwierdzenia – mimo mojej niewielkiej orientacji w kwestii planszówek, umożliwiono mi zrecenzowanie "Ankh-Morpork", osadzonej w Świecie Dysku gry towarzyskiej. Przyznam szczerze, iż na początku byłem nastawiony sceptycznie... Czy moje obawy rozwiały się, czy też potwierdziły w stu procentach? Zapraszam do recenzji!
Nigdy jeszcze nie miałem okazji napisania recenzji gry planszowej. Ba, prawdę mówiąc, dotychczas spotykałem się z pozycjami o nie nazbyt skomplikowanych zasadach, pośród których królował stary, poczciwy i wszystkim dobrze znany Eurobiznes. Kilka dni temu pojawiła się okazja na zmianę owego stanu rzeczy – na horyzoncie zamajaczyła możliwość otrzymania pełnoprawnej planszówki, osadzonej w Świecie Dysku. Tytuł wzięto od najsłynniejszej metropolii uniwersum – Ankh-Morpork. Trochę wahałem się, czy podołam trudnemu zadaniu, niemniej zachęcony przez redakcyjnych kolegów (i zafascynowany kapitalnymi recenzjami Wiktula; szczególnie "Horrorem w Arkham" oraz "Runewars"), postanowiłem stawić czoła wyzwaniu.
Umówmy się – fan Pratchetta ze mnie żaden...