"Dead Island", "DayZ" i "Left 4 Dead" to najwyraźniej nie wszystko co twórcy gier postanowili powiedzieć w działce survival horroru z zombie w roli głównej. "Dying Light" został głośno okrzyknięty kolejnym obok "Wiedźmina 2" polskim sukcesem branży growej. Czy słusznie? Nie można mu zdecydowanie odmówić wspaniałych elementów i wyśmienitych pomysłów, jednak czy na pewno dobrze je skomponowano w całość?
Jesteś Kyle Crane, agent GRE, czyli Globalnego Resortu Epidemiologicznego. Zostajesz zrzucony do objętego kwarantanną Harran, aby odebrać dokumenty kluczowe przy opracowywaniu serum przeciw wirusowi. Oczywiście mimo rewelacyjnie dopracowanego planu, chwilę po wylądowaniu wszystko zaczyna się komplikować. I co jest typowe dla ostatnio wydawanych tytułów, gra zaczyna się przydługawym intro, w którym dzieje się wiele, dzieje się szybko i dzieje się intensywnie. A gracz może jedynie zaakceptować te wydarzenia. Taki początek już dawno przestał mnie ekscytować.