Sesja Niblli

[ Ilustracja muzyczna ]

Cała potężna izba tawerny skąpana była w pomarańczowym blasku licznych świec, gwarnej kakofonii pomieszanych głosów i ogólnym zgiełku, towarzyszącym zwyczajowo wieczorom w przybytkach rozrywki takim, jak ten. Odstawiłeś kufel, po raz kolejny uświadamiając sobie, dlaczego amnijskie piwo cieszy się w Krainach tak wielką popularnością. Marynarze, żołnierze i zwykli mieszczanie, których pełno było dziś wszędzie wokół, najwyraźniej podzielali twoje poglądy. Athkatla, siódmy port świata, zawsze był pełen podróżnych, handlarzy i wszelkiej maści awanturników. Jednak dziś wieczór miałeś wrażenie, że żołnierze stanowią znacznie liczniejszą grupę, w dodatku znacznie bardziej hałaśliwą i rozbawioną. W czasie swych podróży widziałeś różnych wojowników, zarówno tych najemnych, jak i zaprzysiężonych konkretnemu panu. Właśnie dlatego miałeś wrażenie, że ci tutaj szukają chwili wytchnienia przed nieprzyjemnym zadaniem, co samo w sobie mogło być dość dziwne. Athkatla nie trwała w żadnym otwartym konflikcie, była na to zbyt wielka, bogata i dobrze chroniona. A jednak na nabrzeżu, pośród dziesiątków statków, wdziałeś też trzy wojenne okręty pod athkatlańską banderą. Sama tawerna huczała od rozmów, śmiechów, plotek i okrzyków. Nieco na uboczu, pod przeciwległą ścianą, szeptali oficerowie czy też jacyś wojskowi oficjele.
Odpowiedz
Złapawszy jeszcze jeden łyk pienistego trunku zamyślił się jakim geniuszem i kunsztem był ten co wymyślił piwo. Czyż nie powinien on mieć w każdym mieście postawionego posągu sławiącego jego imię i wielkie dokonanie? Każdy bard znałby chociaż z trzy czy cztery pieśni o tym wielkim człowieku. Wyrwawszy się z zamyślenia dopił kufel do dna i odstawił pusty na blat, myśląc o bieżących problemach bo jak zawsze pieniądz w sakiewce w ciężko wytłumaczalny, wręcz magiczny sposób, znikają. Rozejrzał się ponownie po izbie, gdy w pewnym momencie, niczym iskra po uderzeniu kowalskiego młota, pojawiła się myśl. Zaciągnę się do tej wypływającej kompanii jeśli dobrze zapłacą. Tak to jest myśl. Zawsze przyda się ktoś kto zna się na magii, nie ważne gdzie płyną. Z radości zamówił kolejne piwo i gdy tylko je otrzymał ponownie zlustrował sale wzrokiem. Tak szeregowi się bawią bo zapewne usłyszeli ponure wieści więc lepiej udać się od razu do starszych szarżą. Skierował swe kroki do stołu przy którym szeptali wojskowi oficjele. Zbliżywszy się odpowiednio by nie musieć krzyczeć przez głośne odgłosy karczmy, powiedział, pokazując białe zęby. - Witam zacnych panów. Można się dosiąść?
Odpowiedz
Twe pytanie wpadło pomiędzy mieszaninę rozmów, krzyków i śpiewów, gdzie tonęło przez kilka długich sekund w braku odpowiedzi ze strony zagadniętych. Ci, miast odpowiadać, wpatrywali się w ciebie nieprzyjaznym wzrokiem, jak to zwykle ludzie, którym przerwano w trakcie rozmowy. Zwłaszcza żołnierze. Byli jednak oficerami, zatem po pobieżnym zlustrowaniu twojej osoby jeden z nich, siedzący po prawo, odparł:
- Zależnie od tego kto pyta, czego chce i co stawia. - usłyszałeś nieco ochrypły głos mężczyzny o ciemnym zaroście i długich, kręconych, czarnych włosach opadających na kryte napierśnikiem plecy. Twarz miał dość ostrą, rzekłbyś nawet, że nieco podejrzaną, niemniej nie drgnęła nawet na moment, zachowując wyraz zupełnej obojętności.
Odpowiedz
Mógł się tego spodziewać, że oficerowie będą chcieli się napić na jego koszt, do tego ta twarz wprawnego gracza karcianego, oh widywał nieraz na audiencjach straszniejszych od nich ale gra się tym co się ma a nie miało więc uśmiech i nie wypadamy z roli. Przecież wygląda na młodzieńca,który ma mleko pod nosem. Jest w tym trochę prawdy ale w domu bywało różnie i nie ma lekko na tym padole ale trzeba sobie radzić. Przyjrzał się uważnie swymi zielonymi oczami w poszukiwaniu miejsca przy stole i odparł:
- Młody mag szukający pracy na tym nie najlżejszym ze światów zacni panowie a i z radością postawie kolejkę bardziej doświadczonym ludziom, którzy z niejednego pieca już chleb jedli. - Mówił pogodnym tonem jakby do dobrego znajomego, po czym pokazał białe zęby w delikatnym uśmiechu i dodał poprawiając koszule:
- A nazywam się Ramis zacni panowie i z wielką chęcią poznałbym do kogóż tak bezczelnie się wpraszam. - Po tych słowach pomachał w kierunku obsługujących by podano jeszcze raz to samo, w sumie był to zapewne dość zabawny wygibas, szczególne, że w lewym ręku ściska własny kufel.
Odpowiedz
Bez wątpienia był, z boską pomocą udało ci się jednak uniknąć zarówno upadku z krzesła, jak i rozlania piwa z kufla. Pomimo ruchu i gwaru właściciel przybytku wyłapał twoje zamówienie, by lada moment dostawić jeszcze dwa kufle.
- Ser Inan Stratholm, sługa lorda Gillesa, członka Rady Sześciu. - przedstawił ci się bez oficjalnego tonu twój dotychczasowy rozmówca. - Mój zastępca, ser Melvin Trant. - wskazał siedzącego naprzeciw, młodszego jegomościa o krótkich blond włosach.
- Z chęcią dowiemy się dlaczegóż to młody adept sztuk magicznych tak bezczelnie wprasza się do kompanii wysyłanej przez zacnych włodarzy tegoż miasta z dalece niebezpieczną, acz bez ochyby szlachetną i zaszczytną misją pomocy targanemu konfliktami Velen? - ciągnął dalej Stratholm, pociągając również z kufla, obie czynności wykonując z równym zainteresowaniem.
Odpowiedz
- Zaszczyt to poznać dobrzy panowie. Jak łatwo się domyślicie czcigodni rycerze w młodym wieku w tajemniczym sposób ubywa monet i ja takowy problem posiadam więc temuż to tak obcesowo poszedłem do was i zapytałem o wolne miejsce w tej zaszczytnej wyprawie. Z innej strony do odważnych ponoć należy świat a doświadczenie z takowej podróży może być o wiele cenniejsze niż słuchanie o niej z ust minstreli. - Zakończył swój wywód postawił kufel na stole i zastanowił się czy aby nie przesadził z uprzejmością chociaż z drugiej strony bezpieczniej pochylić głowę o raz za dużo niż za mało aczkolwiek może to go stawiać w trudnej sytuacji względem negocjacji wynagrodzenia. No cóż wpierw wybadajmy czy mają wolne miejsca a dopiero potem martwym się szczegółami.
Odpowiedz
[ Ilustracja ]

- Generalnie nie spieszyłbym się z zaglądaniem do ust minstreli i tego, co z nich wypływa. - ozwał się Trant, na co jego starszy kompan tylko wzruszył ramionami i sięgnął po kufel, z którego pociągnął niespiesznie kilka solidnych łyków.
- Zaiste. Rzecz w tym, mości Ramis... - skwitował, odstawiwszy go na blat. - iż nie znając cię nie możemy być pewni tego, jakie talenta sobą prezentujesz. Tym bardziej, że wielka jest szansa na trafienie w sam środek paskudnej, wojennej zawieruchy, którą tak skutecznie rozpętuje wokół siebie władca Velen. Nasi panowie widzą interes w dopomożeniu mu w jej przetrzymaniu, a więc i w posłaniu nas w sam jej środek, bez względu na koszta. - przerwał na moment, by ponownie przepłukać gardło. - Jaki interes widzisz w tym ty? Człek, który równie łacno, jak widzę, może poszukać zarobku bez okazji do postradania życia w nieswoich bijatykach?
Odpowiedz
Skosztował piwa ze swego kufla zastanawiając się nad zgrabną odpowiedzią dla oficerów. Odstawił po paru łykach naczynie na stół i odpowiedział:
- Ależ dobry ser Inan jak zauważyłeś mógłbym szukać prostszej i bezpieczniejszej pracy aczkolwiek nie byłaby ona tak dochodowa jak zlecenie, w którym groza śmierci otacza nas ze wszystkich stron gdyż ryzyko jest o wiele większe nie mówiąc już o doświadczeniach jakie człek wynosi z takowych zadań. Do tego dodam, że me talenty ciężko opisać ale łatwiej pokazać ich użyteczność w ciężkich sytuacjach jakie mogą spotkać nas na tej szlachetnej wyprawie. - Zakończył swój wywód i po chwili dodał. - Do tego jestem osobą, która myśli po czym działa i przyjmowanie rozkazów też nie jest mi obce. - Po tych słowach wlał w swe usta trochę trunku i spojrzał na rozmówców.
Odpowiedz
Żołnierze zamilkli ponownie, przenosząc wzrok to na kufle, to na siebie, to sięgając po kufle, to patrząc na ciebie, to znów na siebie. Byłeś pewny, że w zachodzi coś w rodzaju niemej wymiany poglądów, która musiała skończyć się jakimś konsensusem, gdyż ostatecznie starszy z oficerów kiwnął drugiemu głową na znak potwierdzenia lub przyzwolenia.
- Tethyr to arena dopiero co ostygłego konfliktu. - rozpoczął Trant, pochylając się ku tobie i nieco ściszając głos. - Wojna domowa trwała toczyła się tam długo i krwawo, ku niejakim zyskom Amnu i jego znaczniejszych ośrodków, takich jak Alkathla. Na powstałym pobojowisku różne frakcje radzą sobie różnie. Niektórzy lepiej, jak lord Greystör, władca Velen, inni gorzej, jak choćby król Tethryu, któremu mocno nie w smak rosnąca potęga morska, handlowa i wojskowa naszego południowego sąsiada.
- Na tyle nie w smak, że właśnie zmierza tam z całą swoją armadą. - wtrącił ser Inan, ocierając usta rękawem po kolejnym łyku złocistego trunku. - A my, z rozkazu Rady, której również nie w smak jest powrót do monarchistycznej hegemonii i płynących z niej problemów gospodarczych, pakujemy się w sam środek bajzlu, który w ten sposób powstanie. Z przyjacielską, acz ze wszech miar nieoficjalną pomocą. Greystör to nie byle fircyk na ojcowym tronie, tylko ktoś, kto w kilkanaście lat złapał za mordy wszystkich piratów tej części Wybrzeża Mieczy, nałożył im na te mordy kagańce i poszczuł nimi sąsiadów na tyle skutecznie, by śmiać się w twarz Haedrakowi. A ten najwyraźniej uznał, że spadnie mu przez to z głowy korona, więc zamierza pozbawić Greystöra jego własnej. Za co i my nadstawimy swoich. Wciąż zainteresowany?
Odpowiedz
Podrapał się po brodzie zastanawiając się nad wszystkim za i przeciw. Milczał przez dobrą chwilę, napił się piwa i odpowiedział spokojnym tonem niewiele głośniej niż jego rozmówcy:
- Tak lubię takie zawiłe sytuacje. Więc z kim powinienem rozmawiać o płacach czcigodni panowie? - Po zapytaniu zastanowił się chwilę nad tym jakie korzyści widzą w tym włodarze miasta ale już po chwili wydało mu się to aż zabawnie proste. Wojna to jeden z najlepszych interesów nie wspominając już o tym, że ktoś kto utrzymuje w ryzach piratów czyli jeden z czynników losowych podróży jest nadzwyczaj przydatną osobą, do tego dochodziło zapewne wywyższanie się błękitno krwistych i próby wymuszeń w handlu poprzez urodzenie. Oj widać słaby władca tam żył. Wiedza i złoto, te dwie rzeczy, które rządzą większością cywilizowanych krain.
Odpowiedz
Obaj mężczyźni wybuchli śmiechem tak potężnym, że przykuł uwagę pobliskich żołnierzy.
- Hahahaha! "Czcigodni panowie"! Hahahaha!!!
- A to żeś wymyślił, mości Ramis, hahaha...
- krztusił się ser Inan - Na pana trzeba się rodzić, jak to mawiają. A choć my się obaj wrodziliśmy, to do czcigodnych równie nam blisko, co Helmitom do burdelu. Ale dobrze, pomówmy tedy o finansach. Jako człekowi o nieznanej reputacji i kompetencjach, mogę zaoferować wam... miesięczny żołd zaprzysiężonego żołnierza w służbie Alkhatli, zważywszy rangę misji oraz niebezpieczeństwo przez nią niesione. Powiedzmy - około sto sztuk złota w monecie Amnu, plus minus wasze zasługi w trakcie służby. Będziecie służyć pod moimi rozkazami jako najmita w służbie lorda Gillesa, wynagrodzenie otrzymacie po powrocie do miasta, gdy cała misja dobiegnie końca. Jeśli sobie życzycie, możemy spisać kontrakt, w którym zrzekniecie się roszczeń do odszkodowania w wyniku utraty zdrowia lub życia, gdzie wyznaczycie też formę i miejsce zapłaty.
Odpowiedz
Uśmiechnął się szeroko i odpowiedział:
- 115 na papierze i z wielką radością zamówię nam jeszcze jedną kolejkę. A i zapytam jak się sprawy mają co do zdobycznych przedmiotów czy złota, przechodzą one na rzecz kompanii czy może są sprawą indywidualną? - Zapytał gdyż lepiej postawić takie sprawy dość jasno zanim się wyjedzie na jakąkolwiek wyprawę.
Odpowiedz
- Tutaj pojawiają się drobne komplikacje. - odparł Stratholm, gestem ponownie przywołując oberżystę. - Po pierwsze, to nie wyprawa łupieżcza, zatem nie ma co żywić nadziei na zdobyczne dobra zabrane bandytom. Jeśli jednak potrzebny wam będzie miecz królewskiego rycerza, którego pierwej powalicie, tedy możecie go zatrzymać. Jednakże dowódca oddziału ma prawo skonfiskować wszelkie przedmioty na rzecz skarbu miasta, jeśli tylko uzna, iż prezentują sobą szczególną wartość dla jego dobrobytu i bezpieczeństwa.
- Nie obawiajcie się, mości Ramris
. - wtrącił Trant, rozdzielając między was przyniesione trunki. - To nie żadna szemrana kompania trzecich synów, lecz zaprzysiężeni żołnierze pod dowództwem pasowanego rycerza. Nikt tu was nie ograbi z tego, co potem i krwią sobie wywalczycie. Ale też dla nikogo grabież artefaktów czy złota nie będzie ważniejsze od zadania. Płyniemy pomóc sojusznikom, nie rabować ich zwłoki.
Odpowiedz
Uśmiechnął się szerzej, w sumie właśnie stał się najemnikiem o tak ojciec byłby zrozpaczony a może nie? Ciężko mu teraz myśleć co by było gdyby, zamiast tego zawołał:
- Obsługa jeszcze jedną kolejkę! - Po czym dodał już do swych rozmówców:
- To z kim muszę spisać umowę i kiedy wyrusza nasza wyprawa drodzy panowie a i jeśli można wiedzieć jak zwie się grupa, której szeregi tak ochoczo dołączyłem?
Odpowiedz
Okazało się w mig, że wszystko było na miejscu. Oberżysta, który od razu przybiegł z kolejnymi kuflami, pergamin, który Stratholm wyjął z cholewy, pognieciony jak suknia starej ladacznicy, ale wciąż zdatny do zapisania, ostatecznie także i kałamarz z inkaustem oraz pióro (nie gęsie, lecz rzekomo harpie - w każdym razie należące do tego, co ku uciesze gawiedzi i wątpliwej dekoracji wypchano pod sufitem nad waszym stolikiem).
- Umowę w przytomności ser Melvina Tranta, ser Inana Stratholma, pasowanych w służbie Jego Lordowskiej Mości Gillesa, członka Rady Siedmiu... - recytował po części do siebie, ciebie i samego papieru, ser Inan - ... oraz Ramisa, mistrza Sztuk Tajemnych... zawiera się wobec dwóch ostatnich, w reprezentacji dwóch pierwszych... w imieniu trzeciego z wymienionych...
Głos rycerza mieszał się z dźwiękami kufli odstawianych na stoły, rozmowami żołnierzy, skrobaniem pióra po powierzchni pergaminu. Trwało to jakiś czas, w trakcie którego niekiedy proszono cię o podanie jakiejś informacji lub sprecyzowanie takowych, jednak koniec końców papier wchłonął wszystko, co ustaliliście wcześniej, to zaś opatrzono waszymi podpisami.
- Gratulacje, mości Ramis! - Strarholm uścisnął ci dłoń, gdy formalnościom stało się za dość, a Trant zrobił to tuż po nim. - Witamy w Pierwszej Kompanii Rycerskiej w służbie Athkatli! Wypływamy o brzasku, polecam tedy zadbać o sprzęt i rozrywkę póki jeszcze czas po temu.
Odpowiedz
Po złożeniu zamaszystego podpisu uśmiechnął się szerzej i rzekł:
- Więc opuszczę to wspaniałe lokum i udam się zakupić najważniejszy sprzęt jakieś rady? - Rzekł i powstając od stołu w myślach już wymieniając prowiant, jakiś lekki pancerz by pewnie się przydał nie mówiąc już o koszuli na zmianę gdy pośród myśli pojawił się nie kto inny jak Słodka Bułka więc rzucił pytanie:
- A jak się sprawa ma z koniem? Można go zabrać czy powinienem opłacić stajnie na dłużej? - W sumie jakoś nie dopuszczał do siebie myśli, że mógłby umrzeć i nie wrócić z wyprawy.
Odpowiedz
- Sprzedać. - rzucił krótko Trant, dopijając jednym potężnym haustem to, co zostało w kuflu i wstając od stołu. - Nie ma sensu ryzykować, że ktoś przygarnie go na dłużej podczas twojej nieobecności. A po powrocie odkupicie albo kupicie sobie lepszego. Burp... - otarł usta dłonią. - Podstawowy ekwipaż zapewnia oddział, ale jeśli szukacie jakiejś przedniejszej stali, rozejrzyjcie się tedy przy cechowej alei, u kupców lub mistrza kowalskiego. Jeśli was stać.
- Odradzam też zbyt wiele żelastwa.
- dodał Stratholm - Morze i ciężkie pancerze to niezbyt dobre połączenie. - również wstał od stołu i klepnął cię mocno w plecy. - Widzimy się zatem za parę godzin. Wystarczy na wszelkie dodatkowe... przyjemności. - zaakcentował, spoglądając w stronę dwóch dam chętnie prezentujących swe wdzięki grupie zabawiających je żołnierzy, po czym skinął ci krótko i razem z Trantem skierowali się ku wyjściu.
Odpowiedz
Zatoczył się lekko wprzód po "przyjacielskim" klepnięciu i odpowiedział:
- To do zobaczenia. - Po tych słowach stwierdził, że na przyjemności jeszcze będzie czas, lepiej się wyposażyć i sprzedać swego wiernego rumaka. Poprosiwszy i zapłaciwszy za rachunek opuścił ten zacny lokal i ruszył w stronę stajni by dokonać spieniężenia Gorącej Bułki. Szkoda mu go trochę koń towarzyszył mu odkąd opuścił rodzime strony ale nigdy jakoś się do niego nie przywiązał może gdyby miesiącami podróżował bez innych istot rozumnych to zacząłby konwersować ze zwierzakiem i przelewać w niego jakieś uczucia czy troski a tak, wierzchowiec był tylko środkiem transportu, o który do tego trzeba było zawsze zadbać.
Odpowiedz
Czym prędzej wszedłeś do stajni, gdzie czekała cię przeprawa targowa ze stajennym. Nie wiedziałeś, czy wielu jest tu takich jak ty, chcących pozbyć się zbędnego bagażu w postaci wierzchowca, czy też zwykła kupiecka przekora, lubo wreszcie złośliwość w nieuzasadnionej postaci kierowała stajennym, który za nic w świecie nie chciał przekonać się do żadnej sensownej ceny. Po długim z górką kwadransie opuściłeś wreszcie jego królestwo, biedniejszy o środek lokomocji, bogatszy zaś o 30 sztuk złota, po doliczeniu siodła i uprzęży. Tak oto ubyło ci jednego dylematu do rozwiązania przed wypłynięciem, przybyło zapewne też kilka kolejnych.
Odpowiedz
Przeklinając jeszcze parszywego stajennego zastanowił się nad tym czego mu potrzeba jeszcze. Podrapał się po brodzie i doszedł do wniosku, że trzeba odwiedzić jakiegoś płatnerza i zakupić porządną kolczugę nie wspominając już o jakimś kiju podróżnym. Westchnął cicho i myśląc nad stanem swej sakiewki ruszył w stronę dzielnicy handlowej.
Odpowiedz
← Sesja FR

Sesja Niblli - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...