Sesja Niblli - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!

Podgląd ostatnich postów

Wiktul,
- Wszędzie! - odparł rozbawiony bosman, wskazując zamaszyście otwierające się przed tobą morze. Najwyraźniej był to już stary i sprawdzony dowcip, bo ci członkowie załogi, którzy mogli to usłyszeć, roześmiali się serdecznie.
- No, jużci, podniesiem kotwicę, to nabierzesz sobie wiadrem porządnej morskiej wody, bo tutaj możesz ochlapać się zęzą, a tego by mi załoga nie przeżyła. Na teraz weź jakieś szmaty i postój na słońcu, to wszystko samo odejdzie i oschnie. - ponownie zmierzył cię od stóp do głów. - Umiesz ty biegać po linach? Pływałeś w ogóle gdziekolwiek?
Niblla,
- Ta. Więcej na lądzie bywałem. Kiedyś trzeba zacząć czyż nie? - Po krótkiej chwili nim odszedł od bosmana zapytał: - Gdzie się tu można obmyć? - Po czym zaczął wpatrywać się w wilka morskiego z lekką nadzieją, że wskaże ten mu jakieś ustronne miejsce, gdzie pozbędzie się resztek wrogów z siebie. Teraz dopiero zaczyna żałować takiego rozwiązania sprawy szczurów w ładowni.
Wiktul,
Usta bosmana już rozwierały się do kolejnej salwy krzyków, obelg i połajanek, ale jego wzrok spoczął na szczurzych flakach pokrywających twój ubiór, wobec czego bosman musiał jeszcze raz przemyśleć swoją kwestię.
- Zrób coś ze sobą. - zadecydował po chwili wahania. - Potem zobaczymy, czy znajdziemy coś, do czego się nadajesz. Coś nie wyglądasz mi na takiego, co pół życia pływał po morzu, hę? - raz jeszcze zmierzył cię wzrokiem, a przy twym obecnym wyglądzie trudno było się nie zgodzić z każdą sugestią, że nie wyglądasz jak cokolwiek innego, niż ktoś, kto właśnie zaszlachtował stado szczurów.
Niblla,
Jemu jakoś tak bardzo do śmiechu nie było ale zachował spokój, w sumie nawet musi zabawnie wyglądać, więc z nutą rozbawienia w głosie powiedział:
- Trochę brudny i zmęczony ale zadowolony. Robota wykonana. Coś jeszcze potrzeba zrobić? - W myślach liczył natomiast, że bosman odeśle go na kwaterę czy gdzie tam miał spać i da się doprowadzić do porządku, nie wspominając o tym, że powoli zaczyna dochodzić do niego fakt niezjedzonego śniadania.
Wiktul,
Bosman znajdował się tam, gdzie poprzednio, zajęty tym, co poprzednio. Wsparty pod boki, pokrzykiwał na kogo się dało, widziałeś jednak, że większość załogi przywykła już do tego i najwyraźniej traktowała zachowanie bosmana jak zrozumiały tylko dla nich dowcip.
Na twój widok bosman ryknął rubasznym śmiechem.
- No, no! Jak tam nasz pogromca potworów?
Niblla,
Przetarł przedramieniem czoło ścierając z niego kropelki potu. Schował broń i poczuł szarpnięcie. Może by powiedzieć coś wzniosłego, pomyślał i zaraz stwierdził, że zły to pomysł. Łapiąc głębokie oddechy, oparł dłonie o kolana starając się wyrównać oddech. Przeklęte niech będą te szkodniki, nawet przez sekundę chciał coś odpowiedzieć marynarzowi ale ten gdzieś zniknął pomiędzy wdechem a wydechem. Spadło jeszcze trochę piasku w klepsydrze nim Ramis doszedł do siebie. Trzeba by teraz zadbać o jakiś kąt do spania, dowiedzieć się gdzie dają jedzenie i ile potrwa podróż, w trakcie tych rozmyślań zaczął systematycznie oczyszczać się ze szczurzego futra. Gdy tylko udało mu się przywrócić w miarę normalny wygląd, ruszył na poszukiwania bosmana co mu kazał to zrobić.
Wiktul,
Z zimną krwią zabrałeś się do morderczego dzieła. To jednak okazało się nieco trudniejsze, niż można by się spodziewać. Ogłuszone gryzonie biegały w panice to tu, to tam, skutecznie, choć mimowolnie, utrudniając ci trafienie któregoś z nich. Nim martwa cisza zapanowała wreszcie w ładowni, byłeś już solidnie zmachany, zdyszany i pokryty mieszaniną krwi oraz futra. Zauważył cię jakiś marynarz.
- To wariatów też już teraz kaptują? - zapytał, taksując twoją niewyjściową powierzchowność, i nie czekając odpowiedzi poszedł dalej.
Poczułeś także, że statek ruszył. Na razie wolno, z ledwo odczuwalnym stęknięciem kadłuba. Z góry, ze strony pokładu, dochodziło echo komend i głosy członków załogi.
Niblla,
Uśmiechnął się pod nosem mówiąc. - Poszło lepiej niż się spodziewałem. - Następnie poprawił skórzane rękawice i wydobył miecz z pochwy, stwierdzając w myślach, że szkoda już używać magii przeciw szczurom. Ruszył śpiesznie póki jego "wrogowie" są jeszcze ogłuszeni przez efekt zaklęcia.
Wiktul,
Utworzona między twymi dłońmi, drgająca, przezroczysta sfera wystrzeliła ku pomieszczeniu, rozbijając się o ścianę z ogłuszającym trzaskiem eksplozji. Część szczurów pospadała ze ścian i desek bezwładnie na podłogę, część zaczęła kręcić się i biegać we wszystkich kierunkach, bez najmniejszego ładu i składu, piszcząc przy tym niemożliwie. W ładowni zapanował istny szczurzy chaos.
Niblla,
Wycofał się jeszcze kawałek od otwartej klapy, tworząc w myślach już pewien plan jakby załatwić szkodniki nie narażając ładunku na zniszczenie. W głowie już zaczął układać początkowe frazy zaklęcia. Wyszkolone w zawiłych gestach dłonie, machinalnie wykonują odpowiednie ruchy. Ciche słowa w pradawnym języku bardziej przypominały buczenie roju szerszeni niżeliby ludzką mowę. Zamierza wywołać sonicznom błyskawicę, która jako nieduży, półmaterialny pocisk, kondensuje w sobie niezwykłe głośną kakofonie dźwięków. Eksplozja na niższym pokładzie, gdzie zamierza posłać kule, zapewne zabije szkodniki nie niszcząc przy tym zebranych tam towarów. Sam nigdy nie był ofiarą tego zaklęcia lecz słyszał, że czasem powoduje ono trwałą głuchotę ale to bardzo rzadki przypadek. Jeśli tylko udało mu się utkać czar, posłał go we wcześniej ustalonym kierunku.
Wiktul,
Małe, czerwone oczka odprowadziły cię uważnie ku wyższemu poziomowi, by powoli zgasnąć w półmroku ładowni. Kilka czujniejszych par wciąż błyszczało w ciemności, najwyraźniej sprawdzając, czy nie najdzie cię ochota na zmianę zdania, jednakże cała gromada najwyraźniej nie zamierzała podejmować przeciw tobie żadnych akcji tak długo, jak długo nie zakłócałeś ich spokoju.
Niblla,
Pierwszą reakcją była panika ale opanował się w przeciągu jednego wdechu. Powoli zaczął się wycofywać w myślach mając powiedzenie, gdy ludzi dupa to i bohater dupa ale z drugiej strony skąd tyle szczurów. Każdy krok stawia dość powoli co by nie sprowokować watahy. Może jakaś trująca mieszanka wraz z jedzeniem. Cichy wydech i kolejny stopnień, bliżej góry. Jednak nie będzie to jak w starych opowieściach.
Wiktul,
Jeśli porzekadło mówiło prawdę, to mogłeś czuć się bezpieczny. Szczury nie sprawiały wrażenia, jakby miały gdziekolwiek się wyprowadzać. Wręcz przeciwnie, najwyraźniej zadomowiły się tu wygodnie i niechętne były jakiejkolwiek zmianie tego stanu rzeczy. Gdy zszedłeś po paru stopniach na niższe podpokładzie, doznałeś dziwnej sensacji bycia obserwowanym. Krótki rekonesans potwierdził to wrażenie, bowiem zewsząd - spomiędzy szczelin w poszyciu, z żerdzi na krokwiach wspierających pokład, spomiędzy skrzyń, lin i worków, spoglądały na ciebie małe, błyszczące w ciemności oczka.
Niblla,
No dobra. Widać, że dba się tu o dyscyplinę, co by nie rzec, nie spodziewał się. Teraz tylko trzeba pozbyć się tych szkodników. W myślach zaczął już poszukiwać jakiś przydatnych sztuczek. Kierując swe kroki do zejścia zastanowił się też nad tym, że ponoć szczury pokazują czy statek ma zatonąć ale nie wie czy to prawda.
Wiktul,
[ Ilustracja - "Sneaky Snitch" ]

"Szkodnictwa" spodziewałeś się zaznać w bardziej spersonifikowanej formie - śpiących marynarzy, zalanych w trupa po wypadzie do portu, butelek po rumie walających się tu i ówdzie, resztek jedzenia i tym podobnych. Nic z tego. Wszystko leżało na swoim miejscu, a przynajmniej sprawiało takie wrażenie. Nigdzie śladu obiboków, nigdzie niczego szczególnie niewłaściwego... Z wyjątkiem małego, bodaj futrzanego, kształtu, który właśnie błyskawicznie przemknął między skrzyniami przy zejściu na niższe piętro podpokładu. Usłyszałeś przelotny chrobot pazurków na drewnie oraz pośpieszny, niezadowolony pisk.
Niblla,
-Uważaj je za martwe. - Rzekł uśmiechając się i zastanawiając czy powinien się oburzyć na to, że wysyłają go do pozbywania się szkodników niczym zwierze? Chociaż z drugiej strony wiele opowieści zaczyna się od zwalczania szczurów czy pająków, może to i początek wielkie przygody? Nigdy nie wiadomo co przyniesie los. Tak więc nie tracąc już więcej czasu ruszył w stronę ładowni z zamiarem wytępienia wszelkiego szkodnictwa tam na dole.
Wiktul,
Bez ostrzeżenia bosman splunął ci pod nogi, czym - zamiast oburzyć - zaimponował ci. Nigdy nie sądziłeś, że człowiek jest w stanie wyrzucić z siebie z własnej woli taką ilość płynu, w dodatku w tak mazistej konsystencji. Chara opadła na pokład z głośnym plasknięciem, przypominającym strzelanie z bicza.
- Czarownik, hę? - spojrzał na ciebie spode łba, pomimo różnicy wzrostu i tego, że przekrzywił głowę. - Sucza wasza, chędożona mać. Ale skoro panowie oficerowie każą, to biedny Cuzco robi, co trza. Ruszaj tedy swą arcymagiczną żyć do ładowni i pozbądź się szczurów, bo nam wpierdalają prowiant i proch. Tylko ani mi się waż używać ognia, bo inaczej pooglądasz sobie kil od spodu.
Niblla,
Przez dobrą sekundę nie odzywał się wpatrując się w potężnie zbudowanego człeka, potrząsnął głową i odpowiedział:
- Nowy jestem. - Zauważył bystro po czym dodał by nie rozgniewać zbytnio chłopa, co mógłby pewnie i dwa kowadła na raz mógłby nieść.
- Ci z dowództwa kazali mi się zgłosić. Jestem świeżakiem od magii ale nie umiem lewitować przedmiotów. - Sam do końca nie wie po co dodawał to ostatnie zdanie a może to taki tajemny wpływ łysego bosmana?
Wiktul,
Poszukiwania nie trwały nawet chwili. Bosmana rozpoznałeś z miejsca, lecz nie za sprawą standardowych przymiotów żeglarza, o których myślałeś wchodząc na trap. Po prostu darł się najbardziej i na wszystkich.
- Długo mam was zapraszać, panowie?! Do magazynu z tą skrzynią! Już dawno powinna tam być!
- Sprawdziłeś mocowania? To zrób to jeszcze raz, bo ja nie będę latał za działem, które odjechało przy zwrocie!
- Roykker!!! Jeszcze raz dotknij steru, a będziesz szorował pokład własnym pustym łbem!
- A ty tu czego?!
- zwrócił się do ciebie człowiek niższy od ciebie przynajmniej o głowę, a szerszy przynajmniej o rozstaw ramion. Jego łysa głowa błyszczała w porannym słońcu, ty zaś zastanawiałeś się, czy większe wrażenie robią na tobie jego ręce, grubsze od twoich ud, czy nieprzeliczona ilość pokrywających je tatuaży.
Niblla,
- Tak jest. - odpowiedział i ruszył po molo w stronę okrętu, oceniając go od razu wzrokiem. Po dwóch krokach zastanowił się jak wygląda bosman. Pewnie jak na wsi najważniejsi ludzie są najwięksi. Bo kto o zdrowych zmysłach wszedłby w zwadę z kowalem, który cały dzień pracuje młotem, czy z zarządcą, mającym zawsze największy kawałek pola do zagospodarowania. W opowieściach piastunek większość wilków morskich miała jedną ze specyficznych cech takich jak jedną nogę, pojedyncze oko, hak miast dłoni, czarną brodę albo egzotycznego ptaka na ramieniu. Z tymi rozmyślaniami wszedł po trapie, wcześniej przepuszczając kogoś wnoszącego skrzynię, i rozejrzał się po pokładzie w poszukiwaniu oficera morskiego.
Wczytywanie...