Sesja Foigana

Z piskiem opon...






Dzień dobiegał ku końcowi.
Cały "nawilżony" smarem wycierałeś dłonie w szmatę. Ten dzień można było oznaczyć jako "udany".
Zbliżał się koniec pracy, ogarnąłeś swoje miejsce, posprzątałeś narzędzia. Reszta ekipy gdzieś poszła, zostałeś sam ze swoimi myślami i z Priusem. Pięciodrzwiowy sedan, jasno srebrny metalik. Silnik 1798 cm3, hybrydowy,
Gdzieś z głębi warsztatu dobiegał głos starego, wysłużonego już radia. przysłuchując się muzyce, walczyłeś zacięcie ze smarem. Co dzień było to samo. Praca pełną parą, a potem szorowanie.
Doprowadziłeś pierwszą z dłoni do jako takiego wyglądu, gdy usłyszałeś czyjeś kroki. Obejrzałeś się przez ramie i ujrzałeś Howarda, jednego z pracowników.
- Yo Luk! -Zawołał do ciebie - Sprawa jest.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Wciąż niedomyte, wciąż brudne, poharatane, pocięte, zniszczone. Przyzwyczaił się do tego, przyzwyczaili się inni, choć wciąż wypominali "A ty znowu brudne łapska masz?". Nie było na nie rady, praca pochłaniała go od rana do wieczora, potem uparcie grzebał przy swoim samochodzie, nie odmawiał pomocy znajomym, często zasypiał z rękami niemalże w oleju, taki był, robił to co lubił. Prius... hybryda, która miała być tańsza od konwencjonalnego samochodu, w rezultacie wybierana przez bogaczy, którzy chcieli mieć coś co pokaże "zielonym" że lubią przyrodę, że są ekologiczni. W rezultacie samochód był pojazdem niszowym, choć przyznać trzeba, że podróż nim była niezwykle spokojna i cicha w dosłownym tego słowa znaczeniu.
- Bujda na kołach - mruknął sam do siebie, a z zamyślenia wyrwało go nawoływanie Waltera. Brązowe oczy, leniwie zerknęły w jego stronę. Podrapał się po głowie, na której sterczał niewysoki irokez, wciąż usmarowaną dłonią, ślad został.
- No? Co chcesz? - szmatkę rzucił na swój wózek, odłączył klucz udarowy, od kompresora i trzasnął szufladą. Gruba dłoń rozpięła jedną szelkę typowego ubrania mechanika, uwalniając szerokie barki z pod jarzma cienkiego paska. Pociągnął nosem i wolnym krokiem ruszył w jego kierunku, schylając się co raz by nie trącić łbem o uniesione łapy podnośników. W tym zawodzie mieć ponad metro osiemdziesiąt i przeszło sto dwadzieścia kilo wagi, było i zaletą i wadą. Z jednej strony wszystko się odkręci, z drugiej, nie do wszystkiego dostanie.
Kiedy znajdziemy się na zakręcieeee... Redukcja, but i odcięcie!
Odpowiedz
Howard, drobny mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Mocno gestykuluje podczas rozmowy, jakby chciał dodatkowo wyrazić swoją myśl podczas rozmowy. Teraz było podobnie, zaczął kręcić prawą dłonią nad lewą.
- Pamiętasz moją kuzynkę Tracey? - Zaczął Howard - Mieszka trochę przed Richmond. Prosiła mnie ostatnio o pewną przysługę. Chciała kupić sobie auto po rozwodzie. Nie stoi za dobrze z gotówką, więc poprosiła mnie bym pomógł jej wybrać coś solidnego za rozsądną cenę. Normalnie nie miał bym nic przeciwko małej wycieczce, ale dzieciaki coś się rozchorowały i nie chciał bym zostawiać mojej z nimi. Czasem wydaje mi się że gdy są przeziębione, są bardziej... "energiczne" niż normalnie. No ale wracając do sedna. Mógłbym cię prosić o małą przysługę? Pojechał byś do niej i pomógł jej z wyborem? Wiesz, dobrze jest mieć fachowca przy ręce. Wile ludzi lubi wciskać kity i puszczać ciemnotę ludziom którzy nie są z branży.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Słuchał uważnie strzepując z łba rdzę, pozostałość jednego z dzisiaj naprawianych samochodów.
- No.. - zastanowił się chwilę, a rzeczonej kuzynki przypomnieć sobie nie mógł, mniejsza z tym, pewno jak ją zobaczy, od razu skojarzy fakty - powiedzmy, że pamiętam - przytaknął głową i pozwolił dokończyć Howardowi, a że nie miał nic lepszego do roboty, zresztą, rzadko kiedy miał coś ciekawego do roboty, niemal od razu się zgodził, nóż na utargu, wpadnie trochę kasy
- Niema problemu, kiedy chce to auto oglądnąć? - ponownie przetarł oko, do którego widać coś wpadło i wyleźć nie chciało, do okulisty pójść nie pójdzie, bo znowu psioczyć będzie "Robisz sobie pan w oku złomowisko?", do tego skrobanie po źrenicy nigdy nie było miłym przeżyciem.
- No i gdzie przede wszystkim? - oby gdzieś daleko, już dawno nie był w drodze, wciąż to samo nudne miasto, od roboty do domu, od domu do roboty i na zad. Od czasu do czasu kawałek za miasto, ledwo kilka mil.
Kiedy znajdziemy się na zakręcieeee... Redukcja, but i odcięcie!
Odpowiedz
- Hanover - Odpowiedział automatycznie Howard - Z tego co mi mówiła to jak najszybciej, auto jest jej potrzebne praktycznie na już. Suszyła mi o to głowę od jakiegoś czasu, ale zawsze coś wypada. A ja sam dawno nie wyjeżdżałem z Waszyngtonu. Rozmawiałem o tym trochę z szefem, powiedział że nie widzi problemów w tym byś się urwał na kilka dni. Zrobisz sobie małe wakacje i jeszcze coś ci z tego skapnie.
Kończąc zdanie uśmiechnął się znacząco do ciebie.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Kawałek - skomentował i uśmiechnął się, lubił takie podróże, jeszcze bardziej lubił te bez celu, ot przed siebie w towarzystwie pomruku V8.
- Szybko tam będę, siedemdziesiątką potem na Harrisburg, wrócę do domu ogarnę się i ruszam, stanówką to tak na spokojnie ze półtorej godzinki i jestem na miejscu. Wakacje dobrze mi zrobią, szczególnie te refundowane przez bossa - Zaśmiał się, nie to żeby miał dość pracy, jednak wciąż te same usterki prowadzą w pewnym momencie do jakiegoś typu monotonii, pewne rzeczy zaczyna się robić odruchowo, stwierdzać pewne fakty, zaledwie po odgłosach jakie wydaje silnik, czy zawieszenie. W pewnym momencie zatrzymuje się w rozwoju, a to nie jest fajne i przyjemne.
- Weź mi na kartce jakieś dane spisz i numer telefonu daj, ja idę się przebrać, możesz też do niej zadzwonić, że będę - Ruszył nieco ociężale do szatni, pogwizdując sobie góralską przyśpiewkę W moim ogródecku.
Kiedy znajdziemy się na zakręcieeee... Redukcja, but i odcięcie!
Odpowiedz
Wszedłeś do szatni mijając po drodze kilku członków załogi. Większość zmierzała w tą samą stronę co ty. Pracowity dzień zmierzał ku końcowi, ludzie chcieli zdjąć z siebie jego pozostałości.
Uporałeś się z przebieraniem dość szybko i sprawnie. Po chwili zmierzałeś w powrotną stronę, do Howarda.
Zaraz po opuszczeniu szatni usłyszałeś gwizd. Odwróciłeś się automatycznie i zobaczyłeś kobietę zmierzającą w twoją stronę. Jej długie włosy falowały w rytm jej kroków zasłaniając kilka razy większą cześć jej twarzy, na której malował się szeroki uśmiech. Debby Moore, kobieta która ogarniała cały księgowy madness nie tracą przy tym rozumu. Nie byłeś pewien, ale to chyba dzięki niej na twoim koncie regularnie ukazywały się pieniążki.
- Zwolnij swoje konie - Powiedziała do ciebie śmiejąc się przy tym cały czas. - Rozmawiałeś może z Howardem?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Nawet dokładny prysznic nie pomagał po całym dniu roboty w smarze i przepalonym oleju. Mimo dokładności, staranności i wszelakiej maści chemicznych środków czyszczących zawsze coś zostawało. Nie przejmował się tym, przyzwyczaił po jakimś czasie, że ręce nigdy już nie będą idealnie czyste. Przebrał się w sztruksowe czarne spodnie i luźną koszulkę,z dużym napisem Keep drifting fun, na stopy założył zielono czarne DC, brudne ubrania spakował do siatki i ruszył na parking.
- Tak, rozmawiałem, a co się dzieje? - odpowiedział pannie, a może pani Moor. Kobieta jak to w kadrach zazwyczaj bywa urzekała swoim wyglądem, zapewne miało to na celu szybkie egzekwowanie tego na czym jej i firmie zależy. Kluczyki już dyndały w ręce, portfel rozpychał jedną kieszeń, telefon drugą. Przetarł oko ponownie, nawet bieżąca woda nie pomagała, zaczynało łzawić, zaczerwieniło się.
Kiedy znajdziemy się na zakręcieeee... Redukcja, but i odcięcie!
Odpowiedz
- Jak sądzę zgodziłeś się? - Powiedziała uważnie się tobie przyglądając. - Rozmawiałam z nim jakiś czas temu, umówiłam się z nim wtedy że jeśli będzie jechał do swojej kuzynki, to weźmie mnie ze sobą. Znam jego kuzynkę, chodziliśmy razem do szkoły. Chciałam się z nią spotkać, jak stare kumpele ze szkoły.
- Potem dowiedziałam się że nic z tego bo dzieci mu się pochorowały. A tu taka niespodzianka. - Kobieta zrobiła chwilową pauzę, po czym dodała - Mogła bym zabrać się z tobą?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Na pierwsze pytanie tylko kiwnął głową, przymykając na chwilę oczy, na twarzy wymalował się uśmiech, no proszę, jak dobrze go tu znają. Przez myśl przebrnęło, krótkie i treściwe pytanie, co może być lepsze od samotnej podróży w nieznane? Podróż w nieznane, w towarzystwie pięknej kobiety. Gdzieś w połowie zdania już dobrze znał odpowiedź, na pytanie, które jeszcze nie padło, jakież to kobiety potrafią być przewidywalne, a jak już myślisz, że je rozumiesz, okazuje się, że gówno rozumiesz...
- Jeśli nie przeszkadza ci podróż w ciasnym, twardym, trzeszczącym, zgrzytającym i głośnym samochodzie, to niema problemu - Uśmiechnął się, choć nie jakby żartował, a jakby podobał mu się ten fakt. Bądź, co bądź będzie to ciekawa podróż, jak w tej piosence: "Kiedy spotkamy się na zakręcie... redukcja, but i odcięcie.
Kiedy znajdziemy się na zakręcieeee... Redukcja, but i odcięcie!
Odpowiedz
Kobieta zaśmiała się niczym nastolatka po czym jej uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. Przejechała kilka razy dłonią po włosach. Zdołałeś zauważyć lekkie drżenie dłoni.
- Nie, nie, jasne że nie przeszkadza. Kiedy zamierzasz wyjechać? Skończyłam właśnie moją randkę z kupą papierów, tak więc jeśli o mnie chodzi jestem wolna - Powiedziała nie spuszczając ciebie z wzroku.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Humor jemu też się udzieli, to dobry moment na odreagowanie całego dnia ciężkiej pracy. Przetarł oko, które jeszcze mocniej poczerwieniało, zamrugał kilka razy, łza spłynęła, po policzku. Patrzył kobiecie prosto w oczy, taki miał głupi nawyk, nieustanny kontakt wzrokowy z rozmówcą, niektórzy twierdzili, że to dobrze o nim świadczy.
- Jakiś kontakt od Howiego odbiorę, jadę do domu się ogarnąć, zjeść coś i ruszam, czasowo nie wiem ile to potrwa - Rozłożył ręce, nie mogąc sprecyzować dokładnej godziny wyruszenia w drogę.
- Chcieli jak najszybciej, w sumie nie wiem co im się tak pali, zostaw mi jakiś kontakt to ci tyrknę jak będę gotów i podjadę po ciebie, nie sądzę, żebym się wyrobił wcześniej jak za godzinę, półtorej - Zerknął na zegar wiszący na jednej ze ścian, w międzyczasie wygrzebał z kieszeni telefon z zamiarem zapisania numeru do panny Debbie
Kiedy znajdziemy się na zakręcieeee... Redukcja, but i odcięcie!
Odpowiedz
- 745-253-2553 - Kobieta podała ci numer a także adres w wschodniej części miasta. - Ok, to ja pędzę do domu, przebrać się, spakować i tak dalej. A i dzięki Lukas.
Debby posłała ci jeszcze jeden uśmiech po czym ruszyła w swoją stronę. Wyglądała trochę komicznie podczas swojego truchtu na szpilkach.
Udałeś się z powrotem do Howarda by odebrać kartkę z informacjami. Ten już z daleka machał ci papierem.
- Dobra masz tutaj wszystko. Jak by co to dzwoń do mnie, masz mój numer. - Powiedział wręczając ci kartkę.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Chwilę jeszcze stał i przyglądał się jak kobieta odchodzi, zawsze zastanawiało go jak by to było chodzić na takich małych szczudełkach, szpilki to zaiste wymysł kobiet. Odwrócił się na pięcie i ruszył do Howarda, odebrał od niego kartkę i zaraz po porozumiewawczym tak i narazie ruszył na parking. Drzwi pomarańczowej Baracudy trzasnęły, wpadł w głęboki i ciasny fotel kubełkowy sygnowany przez sparco, kluczyk w stacyjce nie uruchamiał silnika, robił to czerwony guzik na konsoli środkowej. Rozrusznik zajęczał, iskra przeskoczyła, paliwo dostało się na tłoki, zapalił, dość nierówno jak to "fałki" mają w zwyczaju, bieg wszedł bez zgrzytu, ruszył w kierunku domu, gulgotając jak rozjuszony indyk.
Kiedy znajdziemy się na zakręcieeee... Redukcja, but i odcięcie!
Odpowiedz
Po kilkunastu minutach podjechałeś pod dom. Zmrok zaczynał już powoli opadać na miasto nie przeszkadzało to jednak dzieciom hasać wokoło. Widać tutaj rodzice pozwalali na więcej swoim pociechom.
Twój dom, kilkupiętrowy budynek malował się przed tobą, jako ta oaza w której mogłeś "podładować akumulatory". Nie była to może willa, ale swoje zadanie spełniał.
Wchodząc do klatki, usłyszałeś muzykę która wydobywała się z któregoś okna. Melodia odprowadziła cię pod twoje drzwi. Włożyłeś szybko kluczyk dziurki i przekręciłeś go.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Ach ten Mike - Pokręcił tylko głową, nie dowierzając, że osoba z takim talentem mieszka tu i wieczorami przygrywa sąsiadom, zamiast skubać kasę na kolejnych płytach, wydawanych przez jedną z wielkich wytwórni. Nie każdemu było dane się przebić. Zamek szczęknął, klamka odpuściła, drzwi skrzypnęły. Korytarz wyłonił się z półmroku, ściągnął buty i od razu udał się do kuchni, wstawił wodę na herbatę, potem standardowo facebook na szybko, a nóż ktoś coś napisał ciekawego, łącznie nie zajęło mu to więcej niż kwadrans. Mieszkanie nie było duże, pokój, kuchnia, łazienka, starczało mu, choć części samochodowe zajmowały znaczny obszar tych pomieszczeń, to wciąż było miejsce by się swobodnie poruszać, choć goście często musieli sobie zrobić kącik do posiedzeń, odstawiając ten nowy gaźnik Edelbrocka z krzesła, gdzieś na bok, czy też przesuwając komplet nowych Hoosierów, by dostać się do toalety. Szybki prysznic, świeże ciuchy, herbata i mógł się powoli zbierać. Telefon, butelka Pepsi, jakiś batonik. Menu, phone book, Debby M, 745-253-2553, call.
Kiedy znajdziemy się na zakręcieeee... Redukcja, but i odcięcie!
Odpowiedz
Pip pip pip i odebrał ci pogodny głos panny Moore. Po chwili konwersacji dowiedziałeś się że kobieta jest gotowa i możesz po nią podjechać w każdej chwili.
Po skończonej rozmowie niemal czułeś pozytywny nastrój. Najwidoczniej niektórzy roztaczają specyficzną aurę.
Spakowałeś wszystko i gotowy do wyjścia ruszyłeś w stronę drzwi. Sekundę później usłyszałeś pukanie do drzwi. Szybkie, energiczne. Z drugiej strony ktoś donośnie powiedział
- Lukas! Wiesz która godzina?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Rozmowa przebiegła dość sprawnie, to lubił, konkrety, bez zbędnych ubarwień. Wziął wszystko ze sobą, nie zapominają o porfelu, wyłączył telewizor z kontaktu, zakręcił gaz i do drzwi.
- Co? - najpierw cicho jakby do siebie, chciał się upewnić, że się nie przesłyszał. Nie, ktoś go nawoływał, zza drzwi. Nie zwlekał dłużej i otworzył je, w sumie teraz mu się spieszyło, nie lubił być tym spóźnialskim.
- Słucham, co się stało? - Zapytał nim jeszcze zdążył na dobre uchylić drzwi.
- Co za różnica?
Kiedy znajdziemy się na zakręcieeee... Redukcja, but i odcięcie!
Odpowiedz
- CO za różnica?! - Usłyszałeś głos nim jeszcze dobrze otworzyłeś drzwi. Zaraz potem ujrzałeś dosyć puszystego mężczyznę, odzianego w jakże gustowny podkoszulek na ramiączkach, niebieskie szorty i czarne klapki. Był to Robert Laryth, sąsiad z bloku. Stary rozwodnik żyjący z zasiłku i ograniczonej pomocy swoich dzieci. Lubił od czasu do czasu wypić z tobą kilka piw po pracy. Pod jego krzaczastymi wąsami krył się wtedy uśmiech.
- TO czas na budweiseraaa! - Wydarł się niczym komentator meczu bokserskiego dzwoniąc czteropakiem piwa. - Ty ja i ci mili panowie tutaj. Jakiś meczyk? Film? Strzelaj koleś, jestem otwarty na propozycje.
Złożył swoje rękę w "rewolwer" po czym przyjął pozę jakby miał z niego strzelić. Na jego twarzy malował się głogi wyraz zadowolenia.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
- Wiesz, że nie lubię piłki - uśmiechnął się i pokręcił głową
- Dzisiaj musisz mi wybaczyć, bo - sam złożył dłoń w pistolet, udając odciągnięcie cyngla, paf!
- Mam randkę - brwi uniosły się kilka razy w górę - rozumiesz? - mrugnął mu okiem, przewrócił oczyma, by dać coś do zrozumienia, taka wymówka często dawała dużo lepsze rezultaty, niż "Muszę jechać, auto oglądnąć" i inne tego typu sraty taty.
- Wyjeżdżamy na jakiś czas, zerknąłbyś czasem, czy nikt się pod drzwiami nie kręci, odwdzięczę się - wyszedł na korytarz, czas go naglił, a tu jak to bywa, nagle się sprawy piętrzą, te bardziej i mniej błahe.
Kiedy znajdziemy się na zakręcieeee... Redukcja, but i odcięcie!
Odpowiedz
← Sesja TWD

Sesja Foigana - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...