Podgląd ostatnich postów
- Mam - zdążył odpowiedzieć nim dostrzegł ludzi wychodzących z lasu
- Wróć się do auta Debb, siadaj za kierownicą i czekaj *Bardziej poprosił niż nakazał kobiecie* Patrz *Wskazał palcem ludzi, tym razem zwracając się do czarnoskórego* Może pomogą, hej! *Krzyknął machając do nich dłonią* Potrzebujemy pomocy, mamy rannych!
Mężczyzna położył za siebie swoją broń. Zwinnie zeskoczył z paki po czym dał ci znać ręką byś pomógł mu wydobyć rannych.
Międzyczasie podeszła Debby już nieco uspokojona. W ręce trzymała swój telefon na którymk nieustannie coś robiła.
- Nie wiem co się dzieje do jasnej cholery, ale nie mogę złapać zasięgu. - Powiedziała podchodząc bliżej do samochodu. - Masz jakąś apteczkę w samochodzie Lukas?
Chciałeś jej odpowiedzieć gdy zauważyłeś jakiś ludzi którzy zmierzali w waszą stronę. Wychodzili z lasu jakby skradając się.
Lol. poprawiłem. Tak się dzieje jak nie możesz touchpada wyłączyć xD Niechcący dłonią najedziesz i się coś kopiuje, wkleja, wskaźnik przestawia xD
Nie jestem pewien czy zrozumiałem ten post hehe
-Kierowca nie żyje, tamten też - kiwnięciem głowy wskazał trupa na drodze - Wezwałem karetkę i policję, powinni być tu lada chwila, prowadź do rannych, wyciągnijmy ich na zewnątrz - wskazał środek wozu wciąż zbliżając się do furgonetki, bacząc jednak na czarnoskórego. Szczególnie na dłoń w której trzyma broń, puki nie odstawi jej za pasek. Sam był przygotowany by sięgnąć po swoją, lub spróbować obezwładnić skazańca, szybkim ciosem z łokcia w podbródek.
- Poza mną pięciu. - Powiedział mężczyzna chowając dyskretnie broń za siebie - Ten i ten nieprzytomny, ale już się budzą powoli. Kierowca chyba miał puls jeszcze przed chwilą, ale nie daje znaku życia, z nim chyba najgorzej. Strażnicy też się obili i ich odcięło, trzeba sprawdzić, czy nie połamali czegoś sobie...
Kończąc swoją wypowiedź, czarnoskóry zrobił krok w twoją stronę.
- Co do..? *Zdał sobie sprawę, że to czego mógł się spodziewać właśnie się zdarzyło. Może przynajmniej Debb będzie na tyle rozsądna by z wozu nie wyłazić*
- Gdzie ranni? Ilu was tam jest? *Byle by nie dać po sobie poznać, że coś jest nie tak. Wbrew zdrowemu rozsądkowi powoli zaczął podchodzić do wejścia, jakby rzeczywiście chciał sprawdzić co z rannymi*
Przeładowałeś, zabezpieczyłeś i schowałeś swoją nową broń za pasek. Tak zabezpieczony podszedłeś do drzwi z wyciągniętym kluczykiem. Przekręciłeś mechanizm, lecz same drzwi nie chciały się otworzyć. Prawdopodobnie coś musiało się zaciąć w mechanizmie. Szarpnąłeś mocniej i niemal nie przewróciłeś się na plecy.
Odskoczyłeś momentalnie i pierwsze co rzuciło ci się w oczy, to czarnoskóry mężczyzna trzymający luźno pistolet. Za nim i leżeli bezwładnie inni.
Zabrał w pierwszej kolejności pistolet, wpierw sprawdził czy załadowany wyciągając magazynek, jeśli tak schował go na powrót przeładował i zabezpieczył. Schował za pasek z tyłu. Wrócił do listy więźniów, na której wyraźnie wypisano cztery nazwiska, a więc najmniej dwóch policjantów powinno być z tyłu. Wyszedł z samochodu, zabierając i klucze do tylnych drzwi.
- Odsuń się od drzwi, postaram się je otworzyć - wykorzystując klucze chciał otworzyć drzwi na oścież, niemal od razu odchodząc od nich nieco w tył, nie mógł być pewien kto jest w środku.
Znalazłeś przy policjancie pozostałym w samochodzie
M&P. Niestety, nie udało ci się znaleźć żadnych informacji na temat policjantów.
Podczas gdy szukałeś papierów, z tylnej części samochodu dało się słyszeć głos.
-
Jest nas tu sześciu, z czego jak na razie tylko ja przytomny. Reszta ogłuszona, może jakieś wstrząśnienie mózgu albo co, pewnie jakieś złamania, nie wiem, sprawdzałem tylko tętno. Otworzycie wreszcie tę konserwę, czy mam sobie radzić sam?
- Kto jest z tyłu? Ilu was tam jest i jak wygląda sprawa z rannymi? - zapytał szukając jeszcze jakiegoś papieru odnośnie ilu policjantów miało być w konwoju i jakie są ich nazwiska, też musieli to gdzieś zapisać przecież. Nie chciał doprowadzić do sytuacji w której jakaś grupka więźniów, zabójców, morderców, gwałcicieli, czy choćby podrzędnych złodziejaszków, będzie przechadzać się w jego towarzystwie, poszuka też broni, bo i taką pewnie policjanci dysponowali, bardziej w razie "wu", czy do postraszenia, niż do rzeczywistego użycia.Kto jest z tyłu?
Nie znalazłeś żadnych z pożądanych rzeczy przy martwym policjancie. Podchodząc do samochodu, usłyszałeś jak Debby szepcze "O boże", po czym wraca do samochodu.
W samochodzie poszczęściło ci się bardziej. Znalazłeś klucze oraz dokumenty. Zapisane w nich było iż transport czterech więźniów ma dotrzeć do Richmont. Imiona więźniów to: Martin Elijah Jones, Samuel Jordan, Johnatan Jerkins, Theodore Foster.
- Mówiłem, żebyś siedziała w samochodzie - stwierdził fakt, pozostało poszukać kluczy do tylnej części samochodu, oraz listu przewozowego, lub czegoś w tym stylu, coś musieli mieć, jeśli to był transport więźniów, to najmniej ich spis i nazwiska konwojentów z numerami odznak. Jeśli nie znajdzie nic przy martwym policjancie na drodze, wróci do wozu i tam poszukam.
- Wróć do samochodu - ponowił prośbę, a Debby jak to baby, słuchać się chyba nie bardzo chciała
Podszedłeś do mężczyzny rozłożonego na drodze. Wokoło niego było pełno krwi. Jakkolwiek zginął, zostawił sporo siebie na asfalcie za sobą. Dotknąłeś delikatnie jego szyi i po chwili byłeś pewny, gość nie żyje.
- O mój boże - Szepnęła Debby widząc co tutaj zaszło. Przyłożyła ręce do ust w wyrazie zgrozy.
Umknęło mu to, albo chciał to w tej chwili olać, wciąż chciał sprawdzić co z drugim policjantem i dopiero wtedy wrócić do radiowozu. Jeśli istniała choć szansa, że żyje, trzeba najpierw jemu pomóc, choć był trochę zły, że kobieta go nie posłuchała, to wcale nie było rozsądne, ani bezpieczne.
- Cholera, nie mam zasięgu. Co to za zadupie! - Wykrzyknęła Debby kombinując coś przy swojej komórce. - Gdzie jest ten zasięg jak go potrzebujesz.
Kończąc zdanie, kobieta zaczęła iść e twoją stronę.
- Zamknij się! - wrzasnął do kogoś na pace, nieustanne krzyki uniemożliwiały szybką diagnozę poszkodowanych.
- Karetka i policja już są w drodze, cierpliwości! Idę sprawdzić co z tamtym i postaram się otworzyć ten wasz burdel - sam udał się do człowieka, który leżał na ziemi, choć nie przypuszczał by i on żył, wylecieć przez szybę i przewędrować taki kawałek w powietrzu, do tego zachować życie, było by nie lada wyczynem. Gdyby tamten też był martwy sprawdzi, czy niema kluczy do tylnych drzwi.
- Debby, nie wiem czy nie będzie nam jeszcze straż potrzebna, drzwi się chyba zakleszczyły, a w środku ponoć są ranni - krzyknął nim odszedł za daleko, wskazując przy tym palcem drzwi do radiowozu
Głos dobiegający z wnętrza samochodu znowu rozbrzmiał
- Wasza, kurwa, pierdolona mać! Czy którykolwiek z was, imbecyle, potrafi mi odpowiedzieć na jedno jebane pytanie?! Co się, da fuck, stało?! Gdzie jesteśmy? Z kim gadam, do cholery? Ludzie mi tu umierają, więc niech mi ktoś łaskawie, kurwa, odpowie!!!
Podszedłeś do kierowcy samochodu. Minąłeś dość pokaźne drzewo w które pierdyknął samochód.
Przyłożyłeś mu palce do szyi w poszukiwaniu tętnicy. Po chwili znalazłeś ją tylko po to by stwierdzić że człowiek nie żyje.
Mimo tego starał się wpierw sprawdzić co z policjantem za kierownicą, może jest tylko nieprzytomny, a puls wciąż jest wyczuwalny.
- Siedź w samochodzie - Krzyknął do Debb nim wszedł do radiowozu, przydała by się też jakaś latarka by zajrzeć na pakę, na pewno jest tam jakieś okienko.
- Policje też wezwij, mamy tu transport więźniów - może to skłoni ją do pozostania w samochodzie
- Ale co tam s stało? - Debby wysiadła z samochodu grzebiąc w swojej kieszeni.
Naglę z wnętrza samochodu odezwał się męski głos.
- Dobry jak cholera! A w porządku jak jasna cholera! - Po tonie głosu można było się zorientować że nie jest mu do śmiechu - Tak sobie po prostu postanowiliśmy zaliczyć wywrotkę! Wiesz pan, fura pełna czarnuchów, do tego paru gliniarzy z gnatami, czemu by nie odstawić małej kaskaderki po środku drogi? Powiedz mi lepiej człowieku co się tam stało! Nagle się z czymś zderzyliśmy, pojęcia nie mam z czym, wyleźć nie mogę, bo chyba drzwi się zacięły. Mam tu rannych i chyba sztywnych, więc fajnie, że pytasz!
[Dodano po 5 godzinach]
Głos dobiegał wyraźnie z tylnej części samochodu.