[WoD] Sesja Wiktula

- Wiesz, jaka jest Modron. Ona nigdy nie warczy. Ale nie zmieniaj tematu! Naprawdę go nie poznałeś? - zdziwiła się Agnieszka. Owszem, od paru lat nie prowadziłeś ewidencji łowców i z całą pewnością nie znałeś jego twarzy. Żadnego z nich. Gdy przestałeś należeć do Rodziny byłeś szczęśliwy mogąc wreszcie nie śledzić kroków większych i mniejszych łowców, urządzać kontrpolowań, ukrywać swoje schronienia... Wypadłeś z obiegu. Jednocześnie miałeś całkiem sporo wiedzy do przyswojenia, zwyczajów do zrozumienia, stron świata, które tak zaprzątały twoją głowę, że jakiś ruski łowca był rzuconym kamykiem wobec ruchu kontynentów. Nie poznałeś go.

- Przecież to Żenia Rozpruwacz. Teraz świta? - prychnęła akolitka, najwyraźniej zawiedziona twoją niewiedzą.

Żenia Rozpruwacz. To dzwoniło, ale tylko z opowiadań. Facet pochodził z Rosji, spod Moskwy. Zasłynął akcją, on i ten jego troglodyta, w której dosłownie wymietli Sabat w jednym z podmoskiewskich miast. Zabili wszystkich, co do jednego, jednej nocy. Kilkadziesiąt wampirów w sumie, bo region był wylęgarnią sfor Sabatu dla moskiewskiego arcybiskupa. A oni wyrżnęli ich razem, Kotow, Zykow i tamtejszy Obserwator, zadziwiająco podobny tobie, teraz, gdy o tym myślałeś. Zajmował się dokładnie tym samym - był strażnikiem, czuwającym nad działaniami krwiopijców. Co go popchnęło do takiej masakry - nie wiedziałeś. Nie interesowało cię to.

- Słyszałeś o nim? On podobno własną żonę tym toporem... Rozumiesz? Stąd przezwisko. Ciekawe czy to ten sam topór. - szczebiotało dziewczę, zupełnie swobodnie rozprawiając o szlachtowaniu żony brnią obuchową.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Pokiwał głową z pełnym powagi zastanowieniem.
- Myślę, że tak. W końcu to ważna pamiątka. Wiesz, związek emocjonalny i tym podobne... - zadrwił i dodał nieco bardziej do siebie. - Przydadzą się nam. Dopóki ktoś wcześniej ze strachu się ich nie pozbędzie... - Spojrzał jej w oczy. - Ale ty też nie zmieniaj tematu, malutka. Jeśli mam się porządnie zająć naszym paranormalnym bajzlem, muszę wiedzieć co się dzieje i mówi, przynajmniej w naszych, śmiertelnie poważnych kręgach. - uśmiechnął się lekko, choć nie było mu szczególnie wesoło. Trzeba było zostawić tę spelunę i zająć się tym, czym trzeba się zająć: rozmowy, spotkania, przeszpiegi, wykład z filozofii religii dla czwartego roku...
Odpowiedz
Westchnęła.
- Hej, ja jestem twoją dziewczyną czy informatorem? Mógłbyś się trochę bardziej postarać, wiesz? - zmarszczyła nosek ofukując cię, ale zmiękła, widząc twoją minę - Nic o nich nie słyszałam, tylko plotki kim są, a i to ze dwa miesiące wstecz. Wiesz, u nas Jacek trzy dni temu wrócił z Dziedzin bez ręki i to nas wszystkich trochę zaniepokoiło. Mówił, ze nadchodzi Lalkarz, żebyśmy wszyscy uciekali, odbiło mu kompletnie. Probowałam się dopytać ludzi o co chodzi, ale wszyscy mnie zbywali, że "lepiej zebym nie wiedziała", nawt Modron mnie spławiła. - oburzała się niczym małe dziecko nie otrzymujące odpowiedzi na pytanie dlaczego tatuś nie zakłada majteczek na noc.
- Wilkołaki z Jaworzna też świrują. Książę Katowic kipnął, to ten największy, wiesz, ten włochaty, chce zrobić ostatni marsz wilkołaków, Władcy Pierścieni się naoglądał. Reszta świętuje, a starsi widzą w tym tylko zagrożenie. No i jeszcze są ci, których to nie obchodzi, bo wiedzą, że wampiry z Jaworzna mają własnego księcia. Widziałam go kiedyś, uuUUUUuuuu... - skrzywiła się w obrzydzeniu, dając ci pojęcie o klanie jaworznickiego księcia.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Szczur? - Gaston zainteresował się znacznie bardziej. Jeśli to Nosferat ma trzymać za mordy tamtejszą Rodzinę, to okoliczność bardziej, niż sprzyjająca. Trudno o rozsądniejszego potencjalnego partnera na tym stanowisku, niezależnie od tego jak problematyczny w kontakcie by nie był...
- Będę musiał najwyraźniej spotkać się z Modron. A potem z Lejtnerem. Może mnie będzie trudniej im spławić, nie jestem w końcu tak uroczy i niewinny jak ty. - skwitował zaczepnie i wepchnął jej odpowiedź z powrotem w usta kolejnym długim pocałunkiem. Jak dotąd błądził we mgle, jednak błądzenie to tylko jedna z dróg, która również prowadzi do jakiegoś celu. Tak przynajmniej twierdził niegdyś jego ojciec.
- Muszę się spieszyć, do świtu nie zostało wiele... - zamknął oczy, skrzywił się i uderzył dłonią w czoło. Stare przyzwyczajenia. - Chciałem powiedzieć: jeśli mam się czegoś dowiedzieć, to raczej wcześniej, niż później. Później się spotkamy. Będziesz pod telefonem? - zapytał na odchodnym, ubierając płaszcz.
Odpowiedz
[ILUSTRACJA]

- Będę. Ale nie myśl, że ci pozwolę wejść do mnie nad ranem. - odrzuciła, opróżniając swojego drinka - No, to teraz, który z tych chłopców dotrzyma mi towarzystwa... - rozejrzała się teatralnie po sali, zezując na ciebie ukradkiem.

Wyszedłeś z klubu. Chłód nocy zmusił cię do szczelniejszego owinięcia się płaszczem. Po chodniku walały się plastikowe kubki, ulica była też strasznie zapiaszczona - kawałek dalej leżały ze trzy tony piasku i dwie palety kostki bauma. Budowlańcy nie zabezpieczyli niczego i wiatr rozwiewał materiał po okolicy. Przynajmniej nikt jeszcze nie podwędził tej kostki.

Dookoła ciebie było trochę opuszczającej lokal młodzieży. Byli to głównie młodzi mężczyźni, niezbyt zadbani, nieokrzesani i prości, przerzucający się sprośnymi żartami i szukający mordy do obicia. Otoczeni byli kilkoma dziewczętami, jak to zwykle, ale panienki były jak ze sztancy. Rozróżniałeś tylko "czarne" i "białe", zmalowane na sztucznofuterkową dominę brunetki i różowo-białe blondynki w białych kozaczkach. Do grupki dotoczył się stary menel o zmęczonej twarzy, ubrany w powyciągane swetry i brudne jeansy. Takich jak on było tu pełno - nie bezdomni, ale mieszkający w norach, nie żonaci, lecz zawsze z jakąś babą u boku. Nie żebracy, lecz nędzarze. Nigdy nie próbowali nic z tym zrobić, zadowoleni z fajki i flaszki, na które zawsze znaleźli jakieś środki. Menel podszedł do grupki i zaczął z nimi rozmawiać jak ze znajomymi - oni również tak mu odpowiadali, a jeden z nich mówił mu "wujku".

Od północy znów zawiało.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Zatrzymawszy się w pół kroku, z dłońmi zaciśniętymi wciąż na postawionym kołnierzu płaszcza, obserwował tę surrealistyczną scenę. Jak niewiele dzieliło życie od śmierci, zależnie od przyjętego punktu widzenia i kryterium godności. Mogło się zdawać, że nawet Nosferatu, jako najpodlejsi spośród przeklętych dzieci Kaina, zachowywali jej więcej w swej pasożytniczej egzystencji, niźli tu obecni, przyszli i skończeni bankruci, których krew z czasem zmieniła się w denaturat lub roztwór tetrahydrokannabinolu.
To jednak nie był już jego świat. Wątpił, czy kiedykolwiek było to choćby jego częścią. Teraz jego świat składał się z wielu nowych tajemnic, pojawiających się w miejsce starych, nowych - starych wrogów, niezmiennej ilości głupców i spraw, które musiał wyjaśnić w ten czy inny sposób, na przykład spotykając się z liderką jednego ze zbyt wielu odłamów jego nowej "rodziny".
Skręcił obok lokalu i udał się na parking, gdzie czekał na jego ukochany Cień. Z przyjemnością zasiadł na maszynie, odpalił niespiesznie, przez chwilę rozkoszował się śpiewem przebudzonego silnika i drżeniem maszyny pod nim, by w końcu ruszyć na pierwsze z wielu nieumówionych spotkań.
Odpowiedz
Zostawiłeś towarzystwo w lusterku. Skoro chciałeś się spotkać z Modron, czekała cię wycieczka do Jaworzna. Po kilku minutach kluczenia uliczkami Katowic wyskoczyłeś na autostradę, prując A4 w kierunku Krakowa. O tej porze nie było zbyt dużego ruchu, więc mogłeś nacieszyć się prędkością i swobodą jazdy. Poza okazjonalnie napotykaną ciężarówką miałeś całą drogę dla siebie. Skręciłeś ślimakiem, przeskakując na moment na obwodnicę i lądując wprost na sosnowieckim rondzie przy outlecie. Dalej poprułeś już miejską drogą. Szczęśliwie w nocy nie prowadzili robót, więc nie musiałeś do swojej podróży dodawać półgodzinnego korka, dotyczącego nawet motocyklistów, którym nikt jeszcze w Jaworznie nigdy nie ustąpił. Przejazd z Katowic zajął ci prawie 40 minut, z czego połowę musiałeś przeznaczyć na przebicie się na drugi koniec tego rozlazłego miasta, którego małe ośrodki mieszkalne były od siebie oddalone nieraz o parę kilometrów. Cóż, takie życie, skoro całe miasto tak naprawdę powstało ze zlepienia ze sobą iluś kompletnie wcześniej niezależnych wsi. Minąłeś pordzewiałe symbole, wskazujące najbliższe popularne kąpielisko i zagłębiłeś się w ciężkowickie lasy. Zignorowałeś też nieudolne zachęty do odwiedzenia rezerwatu na banerach obok których zawsze przejeżdżałeś w drodze do Kręgu. Ciężkowicki lasek za wszelką cenę próbował być atrakcją turystyczną - i w ciepłych miesiącach nawet nieźle się to udawało, ale rzadko ktoś bywał w rezerwacie więcej niż raz. Ot, staw z żabami.

Kilka minut przedzierania się przez leśną ścieżkę, co na szczęście twojemu motocyklowi nie przysporzyło trudności, wyprowadziło cię na podwórze niedużego, kamiennego domu krytego dachówką. Obok niego leżały porąbane polana, ułożone wzdłuż murów układanych ze zwykłych, zgrubnie ociosanych kamieni. Po lewej mieściła się szopa, której zawartość pozostawała dla ciebie zagadką. Modron zawsze wstawała przed świtem, lecz nie widziałeś jej tutaj - być może była na ukrytej przed śmiertelnikami polanie kawałek dalej. Dookoła domku panowała cisza i spokój. Całe miejsce miało bardzo pozytywny rezonans, zapraszający, kreatywny, acz nieco chaotyczny. Do twojej nogi podbiegł mały, rudy lisek i obwąchał twoją nogawkę podejrzliwie.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Stał spokojnie, patrząc na zwierzę z zaciekawieniem. Lis, stwór z natury płochliwy i nieufny. Tutejszy chowaniec? Czy też może - niewychowaniec?
Gassonet czekał, nie spiesząc się do mącenia oblepiającej go ciszy i spokoju. Lubił je tak samo, jak niegdyś, a może nawet bardziej teraz, gdy nie miały martwego, zimnego posmaku śmierci. Jeśli Modron jest gdzieś w pobliżu, na pewno prędzej czy później zorientuje się, że przyjechał. Chwilowo nie ma powodu naprzykrzać się waleniem do drzwi i otwieraniem ich z kopa nieproszonymi efektami.
Odpowiedz
Lisek spojrzał na ciebie i warknął cicho, po czym odbiegł do lasu. Czekałeś jeszcze chwilę, ale nie na próżno. Z zarośli po twojej lewej stronie, przeciwnej niż tak, w którą odbiegło zwierzę, wyszła pani Weronika. Jak zwykle o tej porze, miała na sobie prostą, białą suknię do ziemi, nieco przybrudzoną u ziemi - była też bosa. Tradycyjnie już pierwszy jej widok powodował głębszy oddech u każdego, kto ją spotykał. Lekko kręcone, brązowe włosy opadały jej na ramiona, kończąc się dopiero w okolicach pasa i ukrywając jej drobną twarz w orzechowych ramach. Wiedziałeś, że kobieta musi mieć dobrze po czterdziestce, ale nadal wyglądała jak dwudziestoparoletnia młódka. Nie dziwiło cię to, byłą w końcu najpotężniejszą Verbeną w okolicy, a z takimi czas zwykł obchodzić się łaskawie.

- Witaj. Co cię sprowadza o tak wczesnej porze? - Modron uśmiechnęła się do ciebie niczym elfka z legend.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
"Nieprzyjaciel rośnie w siłę. Pierścień..." - o mało co nie wypowiedział tych słów na głos, pohamował się jednak, zaciskając usta w uśmiechu.
- Problemy. Kłopoty. Pytania. Tajemnice. - wzruszył ramionami - Wszystko, o czym niechętnie mówi się o tak wczesnej porze, jak o każdej innej z resztą, burząc przy tym sakralny wręcz spokój otaczającej nas przyrody... - pozwolił sobie na ćwiartkę drwiny wymieszaną z połówką niekłamanego zachwytu i pociągnął dalej już normalnym tonem. - Słyszałem, że mieliście pewien przykry wypadek. Słyszałem, że ten, komu się zdarzył, mówił o czymś jeszcze bardziej przyrkym. Słyszałem też o dziwnych pomysłach pewnych wilkołaków, a także o paru innych rzeczach. Jeśli tylko leży to w twojej gestii, chciałbym usłyszeć więcej. - zakończył uprzejmie, lekko pochylając głowę.
Odpowiedz
- Podzielę się z tobą tą wiedzą, choć jesteś bardzo niecierpliwy w swych pytaniach. - odpowiedziała.

Nie miałeś złudzeń. Chociaż Krąg był zbiorem pięknoduchów i anarchistów, Modron trzymała za pysk tę kolorową gromadkę. Jej słowo było prawem, a jej wola absolutem.

- Poruszenie wśród wilkołaków nie powinno cię dziwić. Z pewnością wiesz o ostatecznej śmierci katowickiego księcia. To wzburzyło zwłaszcza młodsze samce, ale nie wydaje mi się, żebyś musiał zaprzątać sobie tym głowę. Raczej nic poważnego nie zrobią. - uśmiechnęła się, podchodząc - Tym bardziej chyba nie zainteresuje cię historia jednego z nas, który zapomniał o podstawowych zasadach ostrożności w kontaktach z Umrodem. Zapłacił ręką za swoje błędy.

Modron westchnęła.
- Słyszałeś może legendę o Lalkarzu?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Może słyszałem. Zwykłem cierpliwie słuchać wszelkich legend i opowieści, nawet tych, które pozornie nie miałyby mnie interesować. - odciął się jej, dając jednocześnie do zrozumienia, że zamienia się w słuch.
Odpowiedz
- Jeżeli w ogóle mogę powiedzieć, że w kręgu mamy jakieś problemy, to owa legenda jest właśnie największym z nich. - Modron usiadła na schodach, zapraszając cię gestem do znalezienia sobie również miejsca.

- Tak naprawdę to bardziej przypowieść dla strachliwych niż legenda. Mówi ci coś imię Kibo? Lalkarz jest kimś podobnym. To na wpoły mityczna postać, która ponoć była kiedyś człowiekiem. Legenda mówi o chłopcu, urodzonym gdzieś w głębokim średniowieczu, który odkrył sposób na nieśmiertelność. Przez wieki kolekcjonował przedmioty, istoty, osoby, a nawet zjawiska, tworząc z nich swoje lalki - stąd jego tytuł. Jak sobie zapewne wyobrażasz, to świetne paliwo dla miłośników teorii spiskowych - skoro Lalkarz ma swoje lalki wszędzie, to można je wszędzie zobaczyć, prawda? I nie ma sposobu, żeby udowodnić, że się nią nie jest. Tematem tym zajmowali się głównie Wirtualni, którzy jak nikt inny lubują się w plotkach i półprawdach, majlepiej w formie emocjonujących historii. - mówiła, mocno modulowanym, przyjemnym głosem - Istnienie Lalkarza próbowano dowieść. Niektórzy twierdzą, że dowody są niezbite, lecz pozostali wierzą, że to wszystko kłamstwo i fabrykacja. Przez lata słyszeliśmy różne doniesienia od Umrodu, jakoby Lalkarz objawiał im się co jakiś czas, chociaż należy pamiętać, że duchy nie lubią, gdy wtrącamy się w ich sprawy, więc taki straszak może być kompletnie zmyślony. Wieści o Lalkarzu dochodziły również z Horyzontu, a raz na jakiś czas pojawia się "naoczny świadek", tak jak nasz jednoręki Tomuś, absolutnie przekonany, że widział, spotkał lub rozmawiał z Lalkarzem.

Westchnęła znów, podjęła po chwili.

- W tej chwili młodsi i mniej rozważni członkowie Kręgu wymieniają sięcoraz bardziej fantastycznymi spekulacjami na ten temat. Część z nich uważa, podobnie jak Tomek, że Lalkarz nadchodzi i potem nastąpi koniec świata. Część traktuje te historie z przymrużeniem, oka, ale wszyscy są spięci i czekają na uderzenie, które prawdopodobnie nigdy nie nadejdzie. Chyba rozumiesz już, czemu nie mówiłam nic o tym Agnieszce.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Mniej więcej w połowie opowieści na jego twarzy pojawił się uśmiech politowania, adresowany nie do opowiadającej, a do samej historii.
- A zatem kolejna zapowiedź końca świata, równie użyteczna. - podsumował, kiwając głową na znak zrozumienia. - Makiawelistyczna nadistota, wykraczająca poza wszelkie pojęcie wiedzy i potęgi, która nadejdzie, kiedy nadejdzie, jeśli nadejdzie. A jeśli nadejdzie, to nic z tym nie będzie można zrobić. Nawet jeśli będzie to wiadome, co też jest wątpliwe z samej natury tej chodzącej katastrofy, bo bez wiedzy i woli Lalkarza nikt nie dowie się nic o Lalkarzu.
Westchnięcie przerwało podsumowanie. Gaston lubił wszelkie bajki, baśnie, legendy i półprawdy. Nauczył się znajdować w nich wartość, mądrość, a przynajmniej rozrywkę, gdy brakowało dwóch pierwszych składników.
- Zajmimy się zatem nieco bardziej dostępnymi problemami. Ostatnio dzieje się wiele, jak sama doskonale wiesz. Artefakty, wampirze rewolucje, wilkołacze nadciśnienie, magyczne machinacje i w naszym rodzinnym grobowcu i wśród poszukiwaczy techno i porno... - spojrzał na nią poważniej i uważniej zarazem. - Co wśród tych lub innych trapi Cię najbardziej? Na którym aspekcie życia, twoim zdaniem, powinni się bardziej skupić nasi nieżyciowi współbracia?
Odpowiedz
Zaśmiała się perliście.
- Czyżbym była dla ciebie aż takim autorytetem? Pochlebiasz mi. Nie zapominaj, że jestem tylko leśną babą, zacofaną wiedźmą z prowincji. - uśmiech rozbawienia nie znikał z jej twarzy, na której, dałbyś przysiąc, pojawiły się migotliwe gwiazdki, jakby z brokatu - Wampirze rewolucje to nie nasza sprawa. Być może twoja, ale na pewno nie nasza. Krwiopijcy nigdy nie zaakceptują zwierzchności innej niż swoja własna. Twoim zadaniem jest mieć oko na ich sprawy, ale czy możesz się w nie wtrącać musisz ocenić sam. O wilkołakach powiedziałam już dość - pieklą się, ale Caern jest na terytorium Jaworzna. Skoro tutaj wampirza rodzina wydaje się być jeszcze stabilniejsza niż wcześniej, nie obawiałabym się rajdu Garou na katowickie biurowce. - Modron patrzyłą na ciebie przenikliwie, zachowując absolutny spokój, tak, jakby chciała ci powiedzieć, że żadna z rzeczy, o których mówi nie przysparza jej zmartwień.

- Jeśli zaś rozpocząłeś dyskusję o artefaktach i innych Fundacjach... Znó chyba nie jestem właściwą osobą, nie sądzisz? Katowiczanie ponad wszystko pragną władzy, a najlepiej władzy przez potęgę. Jeśli mają ochotę urządzać poszukiwania skarbu, kimże jestem, by im zabronić? Moja słodka gromadka raczej nie weźmie w niej udziału, zwłaszcza, że ponoć to ma być niebezpieczna wyprawa. Trzymam za nich kciuki, może to pomoże w walce z technokratami. Poza minorowymi nastrojami u moich podopiecznych, to chyba ich ostatnie posunięcie zwróciło moją uwagę najbardziej, zwłaszcza, że kilkoro naszych jest również w kabale bojowej.

Przypomniałeś sobie. Technokraci rozpoczęli szeroko zakrojoną kampanię reklamową. Virale w sieci, bannery, spoty reklamowe. Wszystko kręciło się wokół bezprzewodowości i potęgi wyobraźni, ale właściwy produkt nie został jeszcze przedstawiony. W Jaworznie akcja nie była tak widoczna - na razie zaatakowali jedynie Śląsk. Kabała Bojowa próbowała z tym walczyć, kilku Wirtualnych bawiło się w kontrkampanię w internecie, ale ich wspólne wysiłki jak na razie spełzły na niczym. Ludzie byli autentycznie zainteresowani.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Nie zapomniał o kampanii Technokratów, choć faktycznie, tak jak i inni, nie znał szczegółów. W tym byli dobrzy - zainteresować masę niewiedzą, zogniskować ich ciekawość i pokierować świadomością. Gorzej szło im z utrzymywaniem tego efektu na dłuższą metę. "Człowiek jest dobry, ludzie są źli" powiedział niegdyś Rousseau. Gaston zgadzał się z tym, choć w tej kwestii zmieniłby "dobry" i "źli" na "mądry" i "tępi". Gdy masa załapała, co tak naprawdę "robi różnicę", traciła zainteresowanie.
- Ach, potęga i władza. - żachnął się, słysząć po raz pięćdziesięciotysięczny te dwa słowa, które na niektórych znanych mu osobników działały niczym "chuje" i "seksy" na nastolatków i dresiarzy.
- Władza znajduje się tam, gdzie ludzie wierzą, że się znajduje. - odparł rozmawiającej z nim Verbenie. - To tylko trik, cień rzucony na ścianę. A jednak tak wielu poświęca tak wiele, by ścigać ten cień. Czy tacy jak Ty lub ja powinni spodziewać się czegokolwiek pożytecznego po cieniach i ich łowcach? Zwłaszcza wobec Technokratów i pozostałych problemów, o których mówimy? - zapytał retorycznie.
Odpowiedz
- Jeśli chcesz mieć jakiś wpływ na to, co będzie się działo, będziesz musiał sam zdecydować, w którą stronę popchniesz nasze magyczne towarzystwo. - odpowiedziała - Moi podopieczni chyba niedługo zaczną się budzić. Agnieszka pewnie znów nie będzie się nadawała do niczego, ale jeśli chodzi o ciebie nie mogę jej chyba czynić wymówek, czyż nie?

- Czy mogę ci jeszcze w czymś pomóc, starcze? - puściła do ciebie oko.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Ziołową herbatką? - odciął się z uśmiechem i wstał. - Chyba nie, jeszcze nie teraz. Czeka mnie pracowita noc, parę podobnych rozmów i wykład z podstaw filozofii na jutro. W razie potrzeby kontaktuj się ze mną.
Powiedziawszy to Euthanatos ruszył w stronę swojego Vincenta. Nie dowiedział się wiele, a festiwal półsłówek miał dopiero się zacząć. Teraz czas ruszyć do siedziby swojego Klanu. Tradycji. Fundacji. Ach, pieprzyć te nomenklatury...
Odpowiedz
Spoglądając w niebo wiedziałeś, że nie zdążysz rozmówić się z księciem Jaworzna przed świtem. Wyglądało na to, że czeka cię kolejna podróż. Twoja własna Fundacja, prowadzona przez "naczelniczkę", jak ją niektórzy nazywali, Barbarę Szulc, znajdowała się, jak na złość, w Sosnowcu. Kolejne czterdzieści minut spędzone w siodełku, pokonując właściwie tę samą trasę. Pod koniec użerania się okolicznymi drogami poczułeś zmęczenie, kolejną rzecz, której musiałeś się nauczyć od nowa. Fundacja mieściła się w sporym, jednorodzinnym domu, który z zewnątrz mógł mieć może z 200-250 metrów powierzchni, jednak wewnątrz rozrastał się w ogromną willę, acz w większości pomieszczeń pozbawioną okiem. spojrzałeś na zegarek - było nieco po szóstej rano. Świtało. Ci, którzy zajmowali się życiem nocnym zdążyli już wrócić z miasta, natomiast dzienni działacze jeszcze nie zdążyli wstać. Fundacja korzystała z krótkich godzin spokoju.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Powoli i cicho szedł przez korytarze, rozkoszując się ciszą i światłem poranka. Jakże wspaniała była to cisza - senna, ciepła, lepka, miękka jak puch wypełniający aksamitną poduszkę, tak różna od zimnej, grobowej wilgoci milczenia, przepełnionego śmiercią i ponuractwem. Zaś promienie brzasku... Uczucia towarzyszące Gassonetowi mógłby zrozumieć chyba tylko ślepiec, który doznał cudownego ozdrowienia.
Wsłuchując się w otaczający go miękkim kocem bezgłos pozwalał swojemu wzrokowi pełzać po meblach, ześlizgiwać się z półek i szafek stanowiących wyposażenie całego domostwa. Gdy znalazł się przed pokojem Barbary, zatrzymał się, czekając tak jak wcześniej na Verbenę. Jeśli naczelniczka spała, budzenie jej nie było najlepszym sposobem na zapoczątkowanie rozmowy i dnia. Gaston mógł pozwolić sobie na chwilę oczekiwania, zwłaszcza połączonego z przyjemnością zawieszenia w sennym bezruchu.
Odpowiedz
← Sesja WoD by eimyr

[WoD] Sesja Wiktula - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...