[WoD] Sesja Wiktula

[ILUSTRACJA]

Klub tętnił życiem. Dookoła było sporo młodzieży, a muzyka była nieco zbyt głośna jak na twoje upodobania. Kiczowaty, czerwono-niebieski wystrój przybytku kłócił się z twoim pragnieniem piękna. Na parkiecie ocierało się o siebie sporo wyrozbieranych dziewcząt i chłopców, którzy ich kuse spódniczki i przykrótki koszulki przyjmowali z entuzjazmem godnym Świętego Graala. Średnia wieku wokół ciebie wynosiła może 20 lat, chociaż zapełniające klub kilkadziesiąt osób składało się w ogromnej większości z osób tuż po 18 urodzinach. Samo miejsce wydawało ci się dobre, pełne chęci i energii... tylko nie zawsze pożytkowanej we właściwy sposób.

Jak się tu znalazłeś? Długa historia. Trzebaby zacząć od początku tygodnia - pełnego napięć, nerwówki i niespodziewanych wydarzeń. Najpierw Amadeusz Kanty, książę Katowic wykitował. Ktoś mu w tym wybitnie pomógł. Wobec faktycznego stanu bezkrólewia, wszystkie obecne w mieście grupy magów naciskały cię, żebyś dowiedział się jak najwięcej o sytuacji wampirów - czego ty naprawdę nie chciałeś robić, a co było dla ciebie praktycznie niemożliwe. Owszem, wiedziałeś, jak działa Camarilla, dlaczego należy obawiać się co wymyśli Sabat - wyjątkowo aktywny w tej części kraju, ale kiedy przestałeś być wampirem straciłeś cały szacunek, jaki żywiły dla ciebie różne grupy nagle zniknął. Stałeś się obcym we własnym domu i chociaż część wampirów starała się zachować jakiś ułamek lojalności wobec twojej nowo uzyskanej potęgi, przerażałeś ich i wzbudzałeś zazdrość.

Potem zaczęła się historia z ruchem Technokracji. Oni także byli aktywni w regionie, zwłaszcza Iteracja i NŚP. Chociaż nie wiedzieliście, co dokładnie planują Kabała Bojowa została postawiona na baczność. Technokraci zaczęli śmierdzącą zgnilizną kampanię reklamową niewiadomoczego, która jak viral zainteresowała społeczeństwo. Być może dlatego, że byłą nasycona NLP, przekazami podprogowymi i cholera wie jaką jeszcze technomagyą.

Wreszcie, historia z Kabałą Naukową, która CAŁA od tygodnia przymierzała się, żeby urządzić sobie poszukiwanie skarbu, odkąd odkryli resztki Dziedziny sprzed kilkuset lat i ślady potężnego artefaktu. Z drugiej strony, szef KN-ki, niegłupi Euthanatos dziwnie przytrzymywał ekspedycję, jakby poważnie nie chciał się w to pakować - co frustrowało młodszych magów i wprowadzało kolejne napięcia.

A napięć nie było mało. Pomijając, że ludzie z Politradycyjnej Fundacji Katowic nigdy nie pogodzili się ze zmianą na stanowisku szefa Kabały Naukowej. Miałeś też w tym swój udział, bo twoja pozycja jako Nocnego Obserwatora pozwoliła Euthanatosowi Joachimowi Lejtnerowi umocnić swoją pozycję na tyle, że w walnych wyborach został przesunięty na stanowisko przywódcy - mimo że tak naprawdę nie kandydował. To było jakieś pięć lat temu. Tak długo trwa cicha wojna pozycyjna między Kabałą, a Politradycyjną. Miałeś tego dość. Sam nie należałeś do Kabały, chociaż często służyłeś im swoim wkładem jako niezależny ekspert. Fundacja też cię nie obchodziła, przynajmniej nie bezpośrednio - byłeś członkiem zarządzanej przez rozsądną, acz nieco choleryczną euthanatoskę Barbarę Szulc sosnowieckiej fundacji Pragmatyków. Byli jeszcze trzeci... kompletne przeciwieństwo butnych i hierarchicznych Politradycyjnych, jaworznicka fundacja izolacjonistów i pięknoduchów o idiotycznej nazwie Kręgu Migotliwego Księżyca. A skoro już byłeś przy nich...

Agnieszka po raz kolejny wpiła się w twoje usta.

No tak. Zapomnienie. Po tych wszystkich tarciach byłeś zbyt szczęśliwy, że udało ci się znaleźć kogoś, kto nie ma nic przeciwko okazjonalnemu spotykaniu się bez zobowiązań. Akolitka ze wspomnianego Kręgu siedziała na twoich kolanach i umilała ci mijający czas. To ona cię tu zaciągnęła, ale nie żałowałeś. Jeszcze wam się nie zdarzyło spotkać dwa razy w tym samym miejscu, a wasz związek był tak luźny, że nie musiałeś się przejmować takimi drobnostkami.

- Jesteś jakiś dziwnie zamyślony. Coś nie tak? - mruknęła ci do ucha.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Nie odpowiedział od razu, od niechcenia obserwując pląsającą po parkiecie młodzież. Czas był niezwykłą materią. Gdy dla jednych trwał i ciągnął się ponad wszelką miarę, gdzie indziej pędził jak szalony, zmieniając obyczaje, muzykę i ludzi. Wraz z nimi zmieniali się też "inni", jak choćby dzieci Kaina, które w tym otoczeniu i zgiełku nie różniły się niemalże niczym od śmiertelnych. Co wobec tego mógł zrobić lub pomyśleć dawny nieśmiertelny starszej daty? Cóż... Signum temporis.
- Wiele. Bardzo wiele. - odparł, przywołując na twarz uśmiech. Gdy oczy analizowały obrazy i oceniały obecnych, ciało pozwalało zmysłom cieszyć się ich "drugim życiem". Gaston objął Agnieszkę wokół talii, grzejąc dłoń w cieple jej ciała. Fizyczność, przyjemność, życie, podniecenie, bliskość - wszystkie one stanowiły jakby z dawna zapomniane melodie, których rytm i słowa przypominały mu się z każdym dniem, fascynujące jak nauka pisania lub chodzenia od nowa.
- Jednak nic, co powinno zakłócać nam tę chwilę. - dodał, poszerzając uśmiech, który wniknął w jego głos i obniżył go nieco. - Poza myśleniem o średnio radosnym bajzlu ostatnich dni cały czas zastanawiam się, co taka dziewczyna jak ty robi z takim starym trupem jak ja. Tylu fajnych, młodych chłopaków w Kręgu, Fundacji, Tradycjach... Tylu ostrych jak brzytwa i sztywnych jak... no, Brujahów, Toreadorów... - ciągnął, wskazując po sali i nie kryjąc drwiny - Tyle napalonych wilków... A ty siedzisz tu i całujesz się z jakimś pierdzielem. - zakończył przyciskając ją dłonią do siebie i całując mocno, dodając lekkie ugryzienie. Cóż - consuetudo.
Odpowiedz
Agnieszka zaśmiała się, trzęsąc sięna twoich kolanach.
- Kogo masz na myśli? Grubasków z Politradycyjnej? - odpowiedziała chichocząc - Proszę cię, to bubki. A u nas wiesz jaka jest komuna. Za to ty jesteś fajny. Stary, ale fajny. Dziewczyna się przy tobie czuje bezpiecznie.

Agnieszka, zajęta w tej chwili twoimi ustami, była Świadomą akolitką. Jaworznicki Krąg Migotliwego Księżyca, gdzie służyła jako pomocniczka i coś w rodzaju rzeczniczki-pomocnicy. Kobieta, której służyła, nazywała się bodajże Jabłonowska, najprawdopodobniej Weronika, ale nikt nie zwracał się do niej inaczej jak Modron. Kiedy śląscy magowie zbliżyli się w swojej metodologii do technokratycznej nowoczesności, bardziej pierwotne tradycje, jak Verbena i Mówcy Marzeń naturalnie odizolowali się od nich, znajdując miejsce dla siebie pod skrzydłami Modron. Jabłonowska nie miała ambicji, żeby mieć wpływ na region lub mieszać się w politykę, za to opiekować się swoimi ludźmi umiała jak mało kto. Teraz jedną z takich właśnie podopiecznych była dziewczyna na twoich kolanach - już świadoma drugiego dna świata, lecz jeszcze nie przebudzona. Ile ona mogła mieć? Dwadzieścia lat? Może nawet nie. Tak naprawdę cieszyłeś się, że spotykasz się z kimś na wpół zwyczajnym. Nie musiałeś bawić się w podwójne albo i nawet potrójne życie. Agnieszka akceptowała rzeczywistość, będąc zupełnie otwartą na wszystko, co może jej przynieść życie. Wyglądała jak neohipiska, co z pewnością wynikało z jej przynależności do Kręgu, zachowywała się też podobnie. Płócienne tuniki, sandały, kolorowe spódnice i mnogość amulecików na rzemykach sprawiało, że przypominała ci wioskowe wiedźmy z czasów, gdy byłeś jeszcze młody, tak jak ona teraz. Jej długie dredy nieco ci przeszkadzały, przywodząc na myśl brudnych, zawszawionych nędzarzy, ale nie miało to znaczenia. Nic nie miało znaczenia. Siedem lat to zbyt krótko by zapomnieć o stu.

Agnieszka najwyraźniej zmęczyła się pieszczotami i teraz siedziała po twojej lewej stronie, lekko o ciebie oparta, patrząc na rozbawione, tańczące towarzystwo. Sięgnąłeś po swojego drinka, również patrząc na kolorowy tłumek. Impreza trwała w najlepsze, chociaż nie dla wszystkich, kilka osób wychodziło z klubu. Było jakoś przed drugą. Zastanawiałeś się, co takiego podkusiło Agnieszkę do wybrania akurat takiego miejsca, gdy o mało nie zakrztusiłeś się drinkiem.

Do klubu wszedł facet z toporem. Zgarbiony, średniego wzrostu, wychudzony, z nieporządnymi, tłustymi włosami jak u jakiegoś smętnego ptaszyska, w ciemnym, wytartym płaszczu do ziemi. I siekierą, taką w sam raz, żeby porąbać drewna do kominka, z porządnym, ciężkim stylem i stalowym, błyszczącym ostrzem. Zaczął się rozglądać po klubie, jakby szukał kogoś, kto nadaje się na dekapitację. Niemal natychmiast doskoczył do niego bramkarz, tłusty schaboszczak w spranej koszulce polo z napisem "OCHRONA", ale w tej samej chwili za sznupiącym pojawił się dwumetrowy wielkolud. Nosił podobny płaszcz, ale widać było, że pod nim jest górą mięśni. Jedną łapą niczym bochen chleba zatrzymał rzucającego się bramkarza, drugą wyciągnął coś z kieszeni i mu pokazał - wyglądało na jakiś dokument i chyba nim było, bo tłuścioch zmył się bez gadania. Robocop pociągnął nosem i powiedział coś do drugiego, tamten przytaknął.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Parsknął krótkim śmiechem, odstawiając kieliszek i ocierając usta rękawem.
- Jak widać wieki średnie cieszą się niesłabnącą popularnością w umysłach wielu współczesnych. - zadrwił, wskazując towarzyszce przybyszów. - Jak to się u was mówi? Toporny...? - skrzywił twarz, udając niepewność, choć oczywistym było, co myśli o entuzjastach tego typu prymitywnego ekshibicjonizmu i doraźnych środków perswazji. Z umiarkowanym zaciekawieniem przyglądał się im, oceniając co sobą reprezentując, zarówno jeśli chodzi o zachowanie i możliwości, jak i przynależność "gatunkową".
- Co myślisz na temat tych panów? Współcześni wikingowie, czy coś innego? - pozwolił sobie sprawdzić sprawność intelektu dziewczyny, samemu zastanawiając się nad wszystkimi zawirowaniami, które ostatnio porywały jego samego znacznie mocniej, niżby chciał. Trzeba będzie znaleźć jakiegoś Szczura.
Odpowiedz
- Hm. Nie znam ich. - dziewczyna wyprostowała się, patrząc na facetów nieufnie - Wyglądają na ludzi, ale nie do końca.

Tymczasem przygarbiony zobaczył cię i skinął głową dużemu. Podszedł do was raźnym krokiem, a im bardziej się zbliżał, tym bardziej cię intrygował. Roztaczał wokół siebie woń krwi, ale spranej i wyczyszczonej, więc tylko ty, ze swoim stażem jako wampir mogłeś ją wyczuć bez wątpliwości. Uśmiechał się niczym grabarz na wieść o karambolu, gdy podchodził. Zobaczyłeś, że ma kruczoczarne włosy, niewielką, jakby niedogoloną bródkę i zapadnięte niczym gruźlik policzki, dodające jego i tak ostrym rysom twarzy i orlemu nosowi wyglądu zagłodzonego wyżła. Albo kruka. Ale najgorsze był jego oczy - wodniste, bacznie obserwujące wszystko, jakby nieco rozbiegane, przenikliwe i straszne, jak u nadużywającego Nadwrażliwości i Dominacji Tremere. Gdy unosiłeś dłoń, wyciągnął do ciebie swoją własną, jakby to miało być powitanie, nie powstrzymanie jego kroków.

- Pan Obserwator, prawda? Powiedziano mi, że pana tutaj znajdę. - złapał za jakieś krzesło ze stolika obok - kanapowa młodzież nawet nie próbowała protestować, bacząc tylko, czy nie zamierza ich rozsiekać swoją siekierą - z zamiarem dostawienia go do waszego stoliczka.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Nie ma potrzeby podchodzić tak blisko. - oznajmił dyrektywnie, na razie nie ruszając się z miejsca, jedną dłonią wciąż obejmując Agnieszkę. - Jeśli "powiedziano" panu gdzie mnie znaleźć, to zapewne "powiedziano" też, że mam dobry słuch, z dwóch metrów słyszę równie dobrze, jak z połowy. - powiedział, obserwując jego reakcję i jeśli była pożądana, sięgnął po kolejny łyk drinka. - Słucham, co nowego w Rodzinie?
Odpowiedz
- A dziękuję, wszyscy martwi. - mężczyzna przystawił krzesło do stolika i usiadł na nim, ani na chwilę nie przerywając swojego grabarskiego uśmiechu. Wpatrywał się teraz swoimi oczami w Agnieszkę, która widocznie czuła się przez to nieswojo, bo poruszyła się, nieco bardziej przytulając się do ciebie.
- Może z daleka słychać dobrze, ale napić się trudno. I niewygodnie, bo sięgać trzeba. O, już idzie. - obejrzał się, widząc wielkoluda, niosącego flaszkę wódki i cztery spore kieliszki - No, panie, Obserwatorze, czas przejść do rzeczy.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Nie lubię wódki. - odparł zgodnie z prawdą. Ordynarny, niesmaczny trunek. - Do piwa potrzebuję ochoty, do whisky - pokera, a do wina - kobiety. Ponieważ, nie licząc mojej wspaniałej towarzyszki - przytulił mocniej Agnieszkę -, która na całe szczęście nie leży w niczyjej dyspozycji, brakuje wszystkich tych elementów, należy faktycznie przejść do rzeczy. Proponuję na początek się przedstawić. - zakończył w sposób nie mający nic wspólnego z propozycją.
Odpowiedz
- Kapitan Jewgienij Kotow, do usług. A to kapral Zykow. nie był pan uprzedzony o naszym przyjeździe? - zdziwił się zgarbiony. Terminator z kolei wyszarpnął krzesło spod jakiegoś hipstera i zasiadł na nim, polewając wszystkim.
- Kłaniam się. - skinął głową, nalewając zimnej wódki do kieliszka Agnieszki - Panienka się nie boi, jeśli jesteś przyjaciółką Obserwatora, nie ma powodu umieszczać cić w grafiku.
- No, to za spotkanie. - rosjanie zgodnie chwycili kieliszki, a krukowaty oparł swoją siekierę o nogę od stołu.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Zdrowie. - przytaknął i kiwnął głową, choć nie ruszył kieliszka, wciąż wpatrując się w rozmówców. - Czemu zatem zawdzięczam tę wizytę? Bo chyba nie nieświętej pamięci jego wysokości Kantego?
Odpowiedz
Kieliszki przechyliły się, gardła pochłonęły ich zawartość. Agnieszka również wypiła, hardo patrząc na Kotowa, jakby piła jemu na złość. Nagle cię to uderzyło. To nie były wampiry. To byli łowcy wampirów.

- Panie Obserwator, my o tym Kancie nawet nie słyszeliśmy. My tylko to co zawsze, nie? Pan wskazuje jednostki do eliminacji, my sobie ustalamy grafik. Starszyzny nie tykamy, bo to wasza sprawa, które ścierwo spuszczamy w kanał, a wiemy, że lubicie czyścić miasto jedynie z mniejszych skurwysynów. Wiemy jak to działa, nie? Wy obserwujecie, znajdujecie gniazda i tak dalej. My wchodzimy i kończymy sprawę. - Kotow gestykulował dość obszernie, w przeciwieństwie do jego kamiennego towarzysza.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Uśmiechnął się kwaśno i spuścił wzrok, kiwając lekko głową.
- Panowie, rozumiem, że mój polski nie jest najlepszy, ale chyba jednak wyraziłem się jasno. Chciałbym wiedzieć czemu zawdzięczam waszą wizytę i z jakiego powodu zadawaliście sobie trud szukania mnie w tak hałaśliwym miejscu.
Nie lubił przydługich wstępów, zbyt wiele musiał ich znosić. Łowców również nie lubił. Przez jakieś półtora życia powiększali i tak nadmiernie liczną grupę chętnych do urżnięcia mu łba, a teraz zmieniło się... niewiele. Wampir, wilkołak, mag - łowcom nie robiło większej różnicy jaka "poczwara" zniknie z tego świata. Oczywiście, ci tutaj różnili się nieco od innych. To "nieco" robiło czasem znaczną różnicę. Mimo to szanował ich, ich wysiłek i pracę w walce, którą prowadzili, jakkolwiek nierówna i przeciwna jego interesom by nie była na przestrzeni tych wszystkich lat.
- W czym i jak mogę panom pomóc? - dodał pytanie, biorąc w rękę kieliszek i bawiąc się nim leniwie.
Odpowiedz
Spojrzeli po sobie i łyknęli. Chyba nie byli przyzwyczajeni do takich powitań.
- Co chcemy? Nie wiem czy myśmy się dobrze zrozumieli. Ja jestem kapitan Kotow, a to kapral Zykow. Komenda Milicji...
- Policji. - poprawił Zykow.
- Tak, Policji, w Moskwie, wydział XXIII do walki z pedałami, aktualnie na wyjazdowej misji specjalnej. - ciągnął kapitan - Macie nadpopulację, to przyjechaliśmy. Wskazujecie element przestępczy, wasze wampirskie niedojdy i inny śmieć, który tylko spija krew niewinnych osób nie dając nic w zamian, a my ich za to redukujemy. Nie można pozwolić, żeby tak wolno łaziły sobie po ulicach, to się nie godzi na przedsionku Europy. - kapitan polał raz jeszcze, zdegustowany twoim brakiem entuzjazmu.
- Hehe. Ostatnio sporo się rozprawiamy z pedałami z Szabasu. Łatwo, bo nie trzeba ganiać, ale jak się gniazdo znajdzie to piątka, szóstka naraz. - dodał Terminator.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Nadgarstek Gassoneta wstrzymał ruch obrotowy kieliszka, zatrzymując całą wyciągniętą rękę w chwilowym paraliżu. "Imbecyle..." - pomyślał, zamykając oczy. "Całe życie - imbecyle".
- Panowie, doskonale rozumiem specyfikę waszej profesji. Pointa, do której dążę, to informacja o tym, kto przekazał wam, że jestem upoważniony do wskazywania kolejnych zwierzyn na łowy. A skoro już o tym będziemy sobie dywagować, to chciałbym prosić o szczerą odpowiedź na pytanie - czy poza eliminacją rzeczonych, jesteście w stanie zebrać, nazwijmy to, wywiad środowiskowy wśród potencjalnych ofiar. - spojrzał po nich i znowu skrzywił się, zwracając nagle do Agnieszki.
- Ech, widzisz malutka, tak to jest jak się człowiek uczy składniowych archaizmów... - zamyślił się na moment - Panowie, kurwa, sprawa prosta: potrzebuję dowiedzieć się paru rzeczy od pijaw, zanim je rozsmarujecie po ścianach. Zwłaszcza od SABATników, nie SZABAStników, z Żydami nie walczymy, wbrew opiniom niektórych. - uśmiechnął się półgębkiem na myśl, co na taką pomyłkę Terminatora powiedzieliby przedstawiciele pewnej Kabały.
Odpowiedz
Kotow sięgnął do kieszeni i wyciągnął nieco pomiętą od używania wizytówkę.

Hubert Giesche
Szef Politradycyjnej Fundacji Katowic,
Przedsiębiorca i doktor nauk.


Po drugiej stronie był telefon. Od razu zauważyłeś, że dla zwykłego człowieka druga linijka jest kompletnie nieczytelna.

- Jasne, ale my jesteśmy specjalistami od eksterminacji. Przesłuchania, owszem, da się zorganizować, ale już niuchanie za konkretnym osobnikiem jest poza naszymi możliwościami. Dlatego też zwracamy się do Obserwatorów w miastach w potrzebie, żeby pomogli znaleźć odpowiednie komórki rakowe do wycięcia. - rzekł ścierwojad, stukając kieliszkiem o kieliszek wielkoluda. Wypili ze smakiem, po czym Zykow rzucił drugą wizytówkę, tym razem swoją, milicyjną, napisaną cyrylicą.
- Jeśli ma pan jakieś pytania, to z chęcią odpowiemy. Żeby współpraca się układała. - kapral mówił przepitym barytonem, przystającym bardziej ulicznemu łajzie niż policjantowi, nawet zwalczającemu "pedały".
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Rozumiem... Pozwolicie jednak panowie ze mną do baru? Nabrałem ochoty na piwo. Malutka, zajmiesz nam miejsce? - zapytał retorycznie i odwrócił się nie czekając na odpowiedź, kierując się przez tłum w stronę lady. Lubił tę dziewczynę, ale lata rodzinnych doświadczeń nauczyły go nieufności przede wszystkim wobec swoich. Zbędna paranoja, zapewne, ale cóż... Consuetudo.
- Słucham zatem z kim ostatnio mieliście do czynienia, kogo upolowaliście, a kto wam uciekł. - zapytał, trzymając w ręce zimną szklankę z browarem, opierając się plecami o bar. Mówił tylko na tyle głośno, by usłyszeli go obaj mężczyźni pomiędzy którymi stanął. - Co ostatnio robi Camarilla, co Sabat, co wiecie, a czego nie.
Odpowiedz
- Myśmy dopiero przyjechali. Co z Pana za Obserwator, że pyta o takie rzeczy?! - odezwał się Zykow, który do baru na piwo poszedł, ale flaszkę zabrał. Kotow uciszył go gestem.
- Nieładnie tak testować gości. Chcesz pan naszych teczek z osiągnięciami i wywrotkami? Pytaj pan naszego pracodawcy. - krukowatemu najwyraźniej nie podobało się twoje traktowanie ich z góry, co potwierdzał gestykulacją i mimiką twarzy, zwłaszcza przenikliwym spojrzeniem - Współpraca polega na wzajemnym zaufaniu, tak? My się w wampirskie wewnętrzne sprawy nie wtrącamy. Co wam się podoba to sobie ustalacie, a my widzimy tylko wynik, więcej nam nie trzeba. Jak się ścierwo rozplenia, to my ścierwo kasujemy, od tego jesteśmy. Też mógłbym zapytać jak dobrze sobie radzicie w swoim Obserwowaniu po utracie księcia, ale tego nie robię, nie?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Dawny Tremer westchnął i przepił niesmak piwem. Trunek nie był przedniej jakości, jednak sama możliwość smakowania substancji pozostawała dla niego rozkoszą samą w sobie.
- Najpierw mówicie "jeśli ma pan jakieś pytania - chętnie odpowiemy". Gdy zadaję pytania, mówicie: "Dlaczego pan pytasz? Pytaj pan kogo innego, my pana nie pytamy co pan wyrabia". - przekręcił głowę w prawo i z powrotem. - Dobrze zatem, nie pytam więcej, gdy znajdę kogoś do skasowania na pewno go wskażę. Jeżeli jest coś, w czym mogę panom teraz pomóc, a tym samym przy okazji dowiedzieć się może nieco więcej - zamieniam się w słuch. Jeśli nie, zapewne spotkamy się niedługo, bo w tym miejscu i okolicznościach na pewno nie znajdziecie czasu na nudę. - podsumował kolejnym łykiem złocistego płynu. Gorzki, zimny, ciężki - zupełnie jak życie. Ktoś powiedziałby, że tak, jak to "po życiu", ale nie miałby racji. Tamto miało wszystkie te cechy, ale nie miało smaku innego, niż krew.
Odpowiedz
- Nie mamy pytań, ufamy urzędowi. Rozejrzymy się po mieście, może skasujemy jakiegoś słabiaka. Odezwiemy się za jakiś czas. - Kotow pożegnał się dwornie, a Zykow skinął głową. Wyszli, zabierając po drodze siekierę i flaszkę.

Dziwna para. Zykow wyglądał ci na niezbyt inteligentnego, raczej niewykształconego, zwykłego gliniarza o nieskomplikowanych przemyśleniach. Oczywiście, byli Rosjanami, tam każdy ma jakąś życiową filozofię, choćby najdurniejszy gamoń. Ten nie wyglądał na nierozgarniętego, ale chyba nie przepadał za długotrwałymi przemyśleniami. Od tego, wydawało ci się, w tej parze był Kotow. Coś ci mówiło, że za fasadą chłopka - roztropka kryje się inteligentny i przebiegły osobnik, którego czyny mogą wiele zmienić na mapie Katowic. Czy faktycznie był tylko łowcą, który znał swoją robotę wyłącznie od strony praktycznej, nie potrafiłeś określić. Ale jeśli wiedział jak wygląda społeczeństwo wampirów, nieźle się z tym krył.

Agnieszka spoglądała na ciebie wyczekująco.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Wrócił do niej i usiadł obok z głośnym westchnięciem.
- Niektóre rzeczy się nie zmieniają, malutka. Niektóre typy ludzi też nie... - zapodał truizm, myśląc o bajzlu, którym miał się zająć. Jeśli tak miała wyglądać pomoc, na którą mógł liczyć... - Wampiry, łowcy i poszukiwacze skarbów. - uśmiechnął się do niej, z prawdziwą przyjemnością patrząc na jej twarz i ponownie otaczając ramieniem wokół talii - Słychać coś na ten temat "na Księżycu"? Basi nadal skacze ciśnienie? - droczył się z nią, korzystając z ostatnich chwil i tak wątpliwego wypoczynku, w klubie ze znacznie zbyt dużą ilością ludzi, zbyt głośnym natężeniem dźwięków zwanych muzyką i piwem, na które nie miał ochoty.
Odpowiedz
← Sesja WoD by eimyr

[WoD] Sesja Wiktula - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...