Sesja Jedi Mastera

[ Ilustracja ]

Ująłeś w dłonie wolant i od razu przypomniałeś sobie co tak naprawdę lubisz najbardziej. Wprowadziłeś współrzędne, odpaliłeś silniki i powoli podniosłeś maszynę, a następnie dałeś całą na przód.
Atmosfera planety zbliżała się szybko, po drodze mijałeś jeszcze kilku maruderów wracających na główny okręt.
Gdy pierwsze turbulencje zaczęły trząść kadłubem, a płomienie postanowiły zmienić statek w popiół, zauważyłeś już pierwsze odległe przebłyski rozgrywającej się w dole artyleryjskiej dyskoteki.
[font="Arial"]ilustracja muzyczna[/font]
[font="Arial"]
[/font]
[font="Arial"] Tak? cholera, nie chciałem się wpraszać na kolejną imprezę, nie powiem, jest mi to trochę nie na rękę, ale płakać nie będę. Nieugięcie się trzymając wytyczonych pierwotnie współrzędnych lecę dalej, nie wcisnę się w tą podniebną awanturę- zestrzeliło by się paru imperialnych, ale Jedi nie ulega podnietom, jesteś ponad to Rycerzu, lecisz naprawić co żeś zepsuł przyprowadź równowagę własnym poczynaniom, inaczej staniesz się architektem własnej destrukcji. -Mówiłem do siebie w myślach.[/font]
Lawirując między pociskami a innymi uczestnikami podniebnej bijatyki zdołałeś przebić się niżej i nieco dalej od bitewnego zgiełku. Szybko znalazłeś się za granicą wskazywanego sektora, którego powierzchnię wyścielały nieprzeliczone zwały złomu, resztek po maszynach i robotach i sporadyczne, rzadkie drzewa i zarośla. Lecąc dość nisko nad ziemią dostrzegałeś także porzucone tu i ówdzie spadochrony, których właściciele dołączyli już zapewne do walki na ziemi i obrzeżach pobliskiego miasta.
Szlag by to, łatwo go nie znajdę w tym bajzlu. Kajuta ratunkowa, tylko to mnie teraz obchodzi. Znajdę sobie jakieś miejsce by posadzić myśliwiec, najlepiej blisko lasu bym mógł go łatwiej schować, co dalej?... podpowie mi intuicja, może ona mi pomoże znaleźć moją zgubę na tym ścierwowisku...
Znalazłeś coś na kształt kotlinki otoczonej z jednej strony górą kabli i metalu, z drugiej kilkunastoma drzewami przechodzącymi dalej w coś w rodzaju skarłowaciałego lasu. Posadziłeś tam maszynę, wyłączyłeś wszystkie podsystemy i wysiadłeś. Z oddali niosły się jeszcze echa podniebnej batalii. Z danych, które zgrałeś do datapadu wynikało, że kapsuła powinna znajdować się mniej więcej 4 kilometry na północ stąd, w pobliżu sporej wielkości kompleksu produkcyjnego.
dalszą drogę pokonam pieszo, w zależności od tego co tam zastanę zadecyduję co dalej.

[Dodano po minucie]

zapomniałem napisać że w miarę możliwości skamufluję pojazd nim wyruszę.
Idąc między drzewami w planowanym kierunku napotykałeś na kolejne oznaki walk. Dwa razy znalazłeś poszarpany spadochron, zawieszony między gałęziami drzew, przy drugim z nich ślady wybuchu niewielkiego ładunku i ciała dwóch żołnierzy Imperium. Po kolejnych kilkuset metrach znalazłeś trzeci spadochron, tym razem z martwym spadochroniarzem, podziurawionym serią z karabinu. Nabrałeś przeczucia, że jego zabójcy są bardzo niedaleko stąd.
ale martwy spadochroniarz był z imperium? jeżeli tak to poprostu idę dalej w pierwotnie obranym kierunku, jeżeli chodzi o martwego żołnierza republiki to ocenie czy pancerz któregos z martwych imperialistów jest w na tyle dobrym stanie że mógłbym go porzyczyć, jeśli nie, to przy zachowaniu tym wiekszej ostrożności dalej będę sie zakradał, jeśli nie ma tak że jest gigantyczna jopa wewnątrz kazdego to założę mundur imperialny i tak samo jak w każdym innym przypadku będę kontynuował marsz na azymut.
Ponieważ to wy przeprowadzaliście desant, spadochroniarz był jak najbardziej wasz. W związku z tym obejrzałaś ciała imperialnych i znalazłeś jednego, którego hełm nie zdał sprawdzianu, sądząc po ranie postrzałowej zamiast lewego oka. Jednak reszta pancerza była w jak najlepszym stanie. Nie myśląc więc zdjąłeś zbroję z trupa, którego wrzuciłeś między krzaki i założyłeś ją na siebie. Trochę ciasna, ale dało się przeżyć, nie była to na szczęście bitewna zbroja Echanich.
Gdy prostowałeś się w nowym pancerzu zobaczyłeś trzech żołnierzy Imperium 20 metrów od ciebie. Jeden z nich zatrzymał resztę, kiwnął głową w twoim kierunku i wszyscy trzej spokojnym krokiem zaczęli iść ci na spotkanie.
trzymając się za głowę, prostuję się i czekam aż chłopaki do mnie podejdą. Zagramy trochę va bank- jeśli mają słabe umysły to nie powinno być problemu wmówic im że już się wylegitymowałem i zmierzam do bazy oddalonej o niecałe 4 kilometry na północ, jeśli się nie uda, to trudno- może zdobedę nowy hełm.
- Spoko spoko, wszystko w porządku. - jeden z nich uspokajał cię gestem. - Uważaj po drodze, te ścierwa nieźle dają wszędzie wokół, a w mieście największy bajzel jaki możesz sobie wymarzyć. Ty go załatwiłeś? - trącił butem martwego spadochroniarza.
heh, gdybym to ja się do niego zabrał, to wyglądałby teraz znacznie gorzej, jeśli idziecie na południe to też uważajcie, tamte walki tez jeszcze trwają. Nie wiecie może czy były jakieś przyloty do pobliskiej bazy? Miałem dołączyć do szwadronu który ma tam przybyć lada moment.
- Były? Nie, chyba nie. - trzej żołnierze skonsultowali się między sobą. - Ale zaraz niedaleko spadła jakaś kapsuła, chyba ktoś z naszych spadł z orbity zanim zrobił to niszczyciel, mieliśmy to sprawdzić.
- Pójdzie z nami?
- Może pójdzie z nami?
- Hej, a może pójdziesz z nami? A nóż natkniemy się jeszcze na jakieś republikańskie ścierwo, zawsze jednego więcej.
Maszerowaliście na przód, Sithowie rozmawiali o jakichś pierdołach, które nie zajęły twojej uwagi. W zasięgu wzroku miałeś już kraniec lasku i rozciągające się za nim zwały kabli i metalu. Zanim jednak tam dotarliście, z pięciu stron w waszą stronę poleciały wystrzały.
- Kryć się! - krzyknął jeden z imperialnych padając na ziemię, a powietrze rozbrzmiało dźwiękami blasterów.
rzucam się na ziemię i odturluję od punktu ognia krzyżowego, pęłznąc w wyściółce zdejmuję chełm i wyjmuję z okolic kostki saber. Raczej na pewno przybyli tu wspaniali Republikanie aby koncertowo spieprzyć mój plan, ale na wszelki wypadek rozglądam się w strony z których dochodzą strzały. Jeżeli to nie są jakieś miejscowe grupki kosmicznych punków którzy zabijają kazdego byle potem opchnąć huttom amunicje i gadźety z fajniejszej części kosmosu, to z leżenia przechodzę w kucki i jedną ręką osłaniając głowę, drugą z otwartym mieczem unoszę wyprostowaną do góry aby mnie zauważono. Kiedy/jeżeli któryś z żołnierzy republiki mnie przyuważy to natychmiast mu się wylegitymuję i dam polecenie aby za priorytet sobie wziąć pojmanie imperialnych żywych.
- Sith! Sith!!! - krzyknął panicznie jeden z żołnierzy dostrzegając cię. - Rozpieprzcie go!!! - zakomenderował, a wprost na ciebie w płaszczyźnie poziomej spadł deszcz blasterowych pocisków.
← Sesja SW
Wczytywanie...