Z mojej pracy jako moderatora można wywnioskować, że mam nie tyle złe dni, co czasem całe tygodnie. Rzecz jasna sprawy, które powodują moją irytację nie są czymś, czym chciałbym się z wami tu, w gronie publicznym, podzielić, ale kwestie te dość mocno i w sposób długotrwały psują mi humor. Nie sądźcie jednak, że nie mam i dobrych dni, ba - miesięcy. Nie ukrywam, że ma na to wpływ moje życie osobiste oraz rodzinne i złość na Fae czy na GE raczej szybko mi przechodzi, bo szczerze mówiąc niewarta jest kultywowania nie wiadomo jaki czas.
Jestem osobą, która swój gniew raczej tłumi, niż go uwalnia. Taktyka to stara i na przestrzeni lat przyniesie pewnie opłakane skutki. Czasem uwolnię nieco złości, co zwykle źle się kończy dla ofiary mojej chwilowej słabości i braku opanowania. Nie morduję ludzi, nie krzyczę, ale rzucę czasem czymś jak ktoś nie widzi i moje słowa, choć nie w formie krzyku, obiecują, że zdenerwowanie mnie zostanie tej osobie zapamiętane i ta osoba może usłyszeć o sobie kilka gorzkich słów prawdy. Fakt - raz obiecałem pewnej osobie, że ją zrzucę z trzeciego piętra i raz, w którejś z początkowych klas podstawówki zrzuciłem "kolegę" ze schodów - mojej matki się nie obraża...