- Pfffs - Zasyczała pierwsza postać - Chojrak z ciebie, ciekawe jak będziesz piszczał przy egzekucji. Myślę że kilka godzin nadzianym na pal dobrze ci zrobi. Nie mamy co z nim więcej dyskutować.
Postacie odwróciły się, i wyszły z komnaty, zostawiając cię sam na sam z ciemnością. Słyszałeś jeszcze trzask zamykanego rygla i zamka oraz szepty strażników.
Od dawna myślał, że jest przygotowany na przyjście swojego końca. Jednak gdzieś w środku rodził się powoli bunt połączony ze strachem. Mimo wszystko zwyciężała jednak jego cyniczna natura - chciało mu się śmiać z samego siebie, że dał się tak łatwo złapać. Widać tak miało być. Starał się skoncentrować - a nuż przyjdzie mu do głowy jakiś pomysł.
Sekundy stały się minutami, minuty godzinami. Nawet nie zdałeś sobie sprawy ile czasu upłynęło ci podczas siedzenia w 'celi'. Nie było tam żadnego okna, które zdradziło by ci porę dnia. A może dalej była noc?
Po pewnym odstępie czasowym, usłyszałeś kroki kilku ludzi, zatrzymali się przed twoją komnatą rozmawiając o czymś.
Lekko zamotany, co nie było wcale dziwne w sytuacji, w jakiej się znalazł, próbował dosłyszeć choć część rozmowy, którą prowadziły postacie za drzwiami.
Zdołałeś jedynie usłyszeć:
- No racja, zapowiada się krwawy ranek - Powiedziała jakaś osoba, głosem piskliwym i lekko zdenerwowanym
- Mało kiedy się zdarza że jednocześnie zawiśnie zabójca i czarnoksiężnik. - Dodała inna, grubym donośnym głosem.
Po chwili nie zdołałeś już usłyszeć nic, prawdopodobnie osobnicy się oddalili, lub odwrócili się w innym kierunku, co uniemożliwiło ci zrozumie usłyszanych słów. Uchwyciłeś jeszcze słowa 'niebawem', 'inkwizytorzy', oraz 'strażnicy'.
Czarnoksiężnik? Mało go obchodził jakiś czarnoksiężnik. Ważniejsze, że mówili chyba również o nim. Dopadł go zleksza wisielczy humor, co w jego sytuacji było w sumie całkiem na miejscu. Wiedział jednak jedno - jeśli ma zginąć, będzie próbował za wszelką cenę napsuć krwi swoim oprawcom.
Usłyszałeś jak ktoś wkłada klucz do zamka, przekręca go. Po chwili odsuwają rygiel. Klamka powoli opadłą na dół. Drzwi z przeraźliwym skrzypnięciem się otwarły. Nagły strumień jaskrawego światła uderzył twoje oczy. Automatycznie zasłoniłeś twarz, podnosząc ręce do góry.
- Hejże, won z tym światłem!
Wychrypiał Kiavel, a jego zaschnięte gardło zaprotestowało przy tym malowniczo, czyniąc jego słowa bardziej skrzekiem niż głosem. Oczy naprawdę zabolały, a on obiecał sobie, że nie odpuści żadnej dogodnej sytuacji.
Do komnaty weszło dwóch odzianych w białe szaty jegomości. Ich twarze ukryte były pod kapturami. W rękach dzierżyli białe, drewniane laski z kulami na zakończeniu. Stanęli przed tobą, po czym eden z nich powiedział donośnym głosem - Przygotuj się na spotkanie ze Światłością - Po czym z jego laska zaświeciła oślepiającym blaskiem.
Sam nie wiedział, czy zemdlał, czy po prostu światło oszołomiło go do tego stopnia. W każdym razie nie czuł nic. Ani złości, ani bólu, ani nadziei... pustka.
- Niewierny - Powiedziała druga postać, po czym zbliżyła się do ciebie - Twoje dni są policzone, to od ciebie teraz zależy czy odejdziesz jako łajdak, czy oczyszczony łajdak.
Pierwsza postać chwyciła cię mocno za koszulę i uniosła w górę. Druga zaś pochwyciła mocno swą laskę i wycelowała nią w ciebie.
- Jestem wierny sobie i mojej profesji.
Odparł, wciąż nie mogąc skoncentrować się za cholerę i wisząc sobie w powietrzu. Nie spodziewał się niczego. Ot, tylko gdzieś podświadomie czuł jeszcze chęć walki o życie. Może jakiś bodziec miał jeszcze szansę pobudzić go wystarczająco.
- Nie wątpię - Odpowiedział drugi mag - Jednak czy jesteś gotowy przyjąć Światłość?!
Trzymający cię mag upuścił cię nagle na ziemię i przywołał swoją magiczną laskę. Wycelował nią tak samo jak pierwszy, w twoją głowę.
Poczułeś przyjemne mrowienie w okolicy czoła, po czym nagły przypływ ciepła, zrosił potem twoją głowę oraz szyję.
- Co.. wy.. mi.. robicie..
Wycharczał, łapiąc się za głowę i chowając się w pozycji embrionalnej. Chciał krzyczeć, ale nie mógł.
- Jaką.. JAKĄ ŚWIATŁOŚĆ?!
Warknął, patrząc na nich półprzytomnie.
- Oczyszczenie - Powiedziała pierwsza postać - Pozwoli ci ona ze spokojem opuścić ten Świat.
Drugi mag nagle zaczął wykonywać przedziwne gesty inkantacji. Otoczyły was przedziwnie jasne płomienie. Czułeś jak coś wsysa cię w ich środek. To samo mogłeś zaobserwować u magów.
- To nie potrwa długo - zdołałeś jeszcze usłyszeć maga, po czym zostałeś całkowicie wchłonięty przez jasność.
Lecz nie trwała ona długo. Kilka sekund później zmaterializowałeś się na przedziwnej drewnianej platformie. Obok ciebie stali ci sami magowie. Wiatr lekko smagał twoje oblicze.