Matthias - Początek - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!

Podgląd ostatnich postów

Ven'Diego,
- Oczyszczenie - Powiedziała pierwsza postać - Pozwoli ci ona ze spokojem opuścić ten Świat.
Drugi mag nagle zaczął wykonywać przedziwne gesty inkantacji. Otoczyły was przedziwnie jasne płomienie. Czułeś jak coś wsysa cię w ich środek. To samo mogłeś zaobserwować u magów.
- To nie potrwa długo - zdołałeś jeszcze usłyszeć maga, po czym zostałeś całkowicie wchłonięty przez jasność.
Lecz nie trwała ona długo. Kilka sekund później zmaterializowałeś się na przedziwnej drewnianej platformie. Obok ciebie stali ci sami magowie. Wiatr lekko smagał twoje oblicze.

[Dodano po 51 minutach]

Nie odpowiadaj tutaj. Zaraz stworze temat.
Matthias Circello,
- Co.. wy.. mi.. robicie..
Wycharczał, łapiąc się za głowę i chowając się w pozycji embrionalnej. Chciał krzyczeć, ale nie mógł.
- Jaką.. JAKĄ ŚWIATŁOŚĆ?!
Warknął, patrząc na nich półprzytomnie.
Ven'Diego,
- Nie wątpię - Odpowiedział drugi mag - Jednak czy jesteś gotowy przyjąć Światłość?!
Trzymający cię mag upuścił cię nagle na ziemię i przywołał swoją magiczną laskę. Wycelował nią tak samo jak pierwszy, w twoją głowę.
Poczułeś przyjemne mrowienie w okolicy czoła, po czym nagły przypływ ciepła, zrosił potem twoją głowę oraz szyję.
Matthias Circello,
- Jestem wierny sobie i mojej profesji.
Odparł, wciąż nie mogąc skoncentrować się za cholerę i wisząc sobie w powietrzu. Nie spodziewał się niczego. Ot, tylko gdzieś podświadomie czuł jeszcze chęć walki o życie. Może jakiś bodziec miał jeszcze szansę pobudzić go wystarczająco.
Ven'Diego,
- Niewierny - Powiedziała druga postać, po czym zbliżyła się do ciebie - Twoje dni są policzone, to od ciebie teraz zależy czy odejdziesz jako łajdak, czy oczyszczony łajdak.
Pierwsza postać chwyciła cię mocno za koszulę i uniosła w górę. Druga zaś pochwyciła mocno swą laskę i wycelowała nią w ciebie.
Matthias Circello,
Sam nie wiedział, czy zemdlał, czy po prostu światło oszołomiło go do tego stopnia. W każdym razie nie czuł nic. Ani złości, ani bólu, ani nadziei... pustka.
Ven'Diego,
Do komnaty weszło dwóch odzianych w białe szaty jegomości. Ich twarze ukryte były pod kapturami. W rękach dzierżyli białe, drewniane laski z kulami na zakończeniu. Stanęli przed tobą, po czym eden z nich powiedział donośnym głosem
- Przygotuj się na spotkanie ze Światłością - Po czym z jego laska zaświeciła oślepiającym blaskiem.
Matthias Circello,
- Hejże, won z tym światłem!
Wychrypiał Kiavel, a jego zaschnięte gardło zaprotestowało przy tym malowniczo, czyniąc jego słowa bardziej skrzekiem niż głosem. Oczy naprawdę zabolały, a on obiecał sobie, że nie odpuści żadnej dogodnej sytuacji.
Ven'Diego,
Usłyszałeś jak ktoś wkłada klucz do zamka, przekręca go. Po chwili odsuwają rygiel. Klamka powoli opadłą na dół. Drzwi z przeraźliwym skrzypnięciem się otwarły. Nagły strumień jaskrawego światła uderzył twoje oczy. Automatycznie zasłoniłeś twarz, podnosząc ręce do góry.
Matthias Circello,
Czarnoksiężnik? Mało go obchodził jakiś czarnoksiężnik. Ważniejsze, że mówili chyba również o nim. Dopadł go zleksza wisielczy humor, co w jego sytuacji było w sumie całkiem na miejscu. Wiedział jednak jedno - jeśli ma zginąć, będzie próbował za wszelką cenę napsuć krwi swoim oprawcom.
Ven'Diego,
Zdołałeś jedynie usłyszeć:
- No racja, zapowiada się krwawy ranek - Powiedziała jakaś osoba, głosem piskliwym i lekko zdenerwowanym
- Mało kiedy się zdarza że jednocześnie zawiśnie zabójca i czarnoksiężnik. - Dodała inna, grubym donośnym głosem.
Po chwili nie zdołałeś już usłyszeć nic, prawdopodobnie osobnicy się oddalili, lub odwrócili się w innym kierunku, co uniemożliwiło ci zrozumie usłyszanych słów. Uchwyciłeś jeszcze słowa 'niebawem', 'inkwizytorzy', oraz 'strażnicy'.
Matthias Circello,
Lekko zamotany, co nie było wcale dziwne w sytuacji, w jakiej się znalazł, próbował dosłyszeć choć część rozmowy, którą prowadziły postacie za drzwiami.
Ven'Diego,
Sekundy stały się minutami, minuty godzinami. Nawet nie zdałeś sobie sprawy ile czasu upłynęło ci podczas siedzenia w 'celi'. Nie było tam żadnego okna, które zdradziło by ci porę dnia. A może dalej była noc?
Po pewnym odstępie czasowym, usłyszałeś kroki kilku ludzi, zatrzymali się przed twoją komnatą rozmawiając o czymś.
Matthias Circello,
Od dawna myślał, że jest przygotowany na przyjście swojego końca. Jednak gdzieś w środku rodził się powoli bunt połączony ze strachem. Mimo wszystko zwyciężała jednak jego cyniczna natura - chciało mu się śmiać z samego siebie, że dał się tak łatwo złapać. Widać tak miało być. Starał się skoncentrować - a nuż przyjdzie mu do głowy jakiś pomysł.
Ven'Diego,
- Pfffs - Zasyczała pierwsza postać - Chojrak z ciebie, ciekawe jak będziesz piszczał przy egzekucji. Myślę że kilka godzin nadzianym na pal dobrze ci zrobi. Nie mamy co z nim więcej dyskutować.
Postacie odwróciły się, i wyszły z komnaty, zostawiając cię sam na sam z ciemnością. Słyszałeś jeszcze trzask zamykanego rygla i zamka oraz szepty strażników.
Matthias Circello,
Z jego płuc i gardła wydobyło się coś na kształt śmiechu. Zatrząsł się na krześle, lecz po chwili uspokoił się.
- To wliczone ryzyko związane w wykonywaniem mojego zawodu. Spodziewaliście się, że mnie tym przestraszycie?
Teraz na jego twarz wypełzł grymas obrzydzenia i złości. Splunął w stronę postaci, w sumie specjalnie w nikogo nie celując.
- Oszczędźcie sobie czasu i gróźb.
Ven'Diego,
Odezwała się kolejna z postaci. Jej głos był niski i spokojny.
- Wyjaśnijmy sobie coś. Jedno jest pewne, nie dożyjesz końca tego dnia. Zabicie wysoko postawionego urzędnika królewskiego, to przestępstwo za które nie idzie się do pierdla. To od ciebie zależy jaką śmierć będzie ci pisane 'zaliczyć' - Ostatnie słowo wypowiedział dość wyraźnie.
- Z Tego grubasa był kawał świni, brał łapówki, mścił się, lecz dalej był to urzędnik, dodatkowo zraniłeś jednego z ochroniarzy, to tylko przybija gwoźdź do twojej trumny - Dodała ina postać, prawdopodobnie kobieta.
Ich głosy były jakieś dziwne. Jakby zniekształcone.
Matthias Circello,
Postanowił posłusznie usiąść, by nie narażać się zbyt szybko na razy, których spodziewał się w tym miejscu doświadczyć. Nie było sensu się oszukiwać. Przez chwilę gramolił się niezręcznie na krześle, pochrząkiwał, kątem oka zerkając na zebranych, ciasne pomieszczenie, oceniając całą sytuację. Patrząc gdzieś przed siebie odparł.
- A o czym chcecie rozmawiać?
Był świadomy tego, że mogą to przyjąć ze złością, ale, o ironio, naprawdę nie wiedział o co im chodzi. Przypomniało mu się jedynie zaszlachtowane ciało swojego mentora.
Ven'Diego,
Zdałeś sobie sprawę że znajdujesz się w dość ciasnej komnacie. Była całkowicie pusta, jedyny przedmiot to kupka siana, na której leżałeś.
- Siadaj - jedna z postaci dała ci krzesło, na którym wcześniej siedziała. Był to ton, któremu się nie odmawia, głośny i stanowczy. - Siadaj, i mów Dodała.
Matthias Circello,
- Mhhmmrr..
Wyrwało mu się z ust.
- Kurwa...
Dodał po chwili, próbując przezwyciężyć natrętny ból pulsujący z tyłu czaszki. Nie pomagało mu to w skoncentrowaniu się na sytuacji, w której się znalazł. Próbował rozejrzeć się na tyle, o ile pozwalało mu jego położenie... na ziemi. Czekał na to, co stanie się dalej.
Wczytywanie...