Ostatni projekt BioWare to doskonały materiał na komediodramat. Ekscentryczny proces produkcyjny. Rozczarowująca i fatalna w skutkach premiera. Stopniowy marazm w “grze-usłudze na lata”. Obecnie – ślimacze naprawianie tytułu, które może potrwać miesiące, bo ambitne plany przemodelowania praktycznie całej rozgrywki ma wykonać… 30 osób.
Tak, jeżeli ktoś liczy, że dla “Anthema” jeszcze jest nadzieja, to serdecznie gratuluję mu optymizmu. Pesymistów jest jednak znacznie więcej i pozbawione większych konkretów plany twórców spowodowały lawinę negatywnych komentarzy, które wylały się na głowę przedstawicieli studia. Twórcy jednak uspokajają, że nie rzucali słów na wiatr i mocno wzięli się za pracę, czego efektem są pierwsze materiały, którymi mogą się pochwalić.
Grafiki koncepcyjne prezentują frakcję futurystycznych piratów i ich siedzibę, które mają trafić do uniwersum w “Anthem 2.0”. Ma to sens. Największą bolączką produkcji była niewielka różnorodność i w zasadzie intrygujący koncept na rozgrywkę, w której jednak nie było czego robić po kilkunastu godzinach. Nowe frakcje, lokacje i bronie naprawde mogłby przynieść coś dobrego.