Są filmy, które zapadają w pamięć od razu po seansie, szokując i zadziwiając swoją formą i treścią. Takim tytułem jest zdecydowanie "Blair Witch Project", przynajmniej dla pamiętających buntownicze lata 90. Film, który nadał horrorowatemu gatunkowi nowego wymiaru i spopularyzował technikę found footage, jako kolejnego środka do jerzenia włosów na głowie widza.
Dlatego też, z wielkim zainteresowaniem reagowałem na kontynuację produkcji, mając pewne obawy, czy podoła podnieść ciężar legendy. Jednak po przeczytaniu recenzji manfreta na temat "Blair Witch" moje wątpliwości zostały rozwiane. Lepiej stworzyć własną legendę niż próbować wykorzystać już istniejącą. Z tego powodu, a także nostalgicznych pobudek, zachęcam do zapoznania się z opinią Ati dotyczącą wspomnianego kultowego filmu, który poruszył wielu.
Można zatem pomyśleć, że to kolejny film “z głupimi dzieciakami biegającymi po lesie”. Warto jednak wziąć poprawkę na datę powstania filmu – dzisiaj naprawdę trudno nabrać się na fenomen “taśmy znalezionej w lesie, pokazującej prawdziwy los zaginionych”, jednak w 1999 roku taka plotka ściągnęła niebagatelne tłumy do kin. Trzeba tu oczywiście zaznaczyć, że nie był to pierwszy obraz powstały w technice “found footage”. Blisko 20 lat wcześniej nakręcono “Nagich i rozszarpanych” (oryginalny tytuł to “Cannibal Holocaust”), film, który dał prawdziwe podwaliny zastosowanej tu formie.