class="lbox">
Seria "Red Rising" może nie wyróżnia się piękną szatą graficzną – chociaż ta w nowym wydaniu rzeczywiście jest ładniejsza od starej – ale za to oferuje ciekawą treść, w której świat SF przeplata się z motywami starożytnymi. Właśnie ten aspekt zadecydował o tym, że pokochałem "Złotą krew" i niecierpliwie wyczekiwałem jej drugiego tomu, "Złotego syna". Czy kontynuacja sprostała moim oczekiwaniom? Zdecydowanie bardziej niż się tego spodziewałem.
Bohatera powieści, Darrowa au Andromedusa, znajdujemy w zupełnie odmiennej sytuacji w porównaniu do zakończenia części pierwszej. Wtedy wygrał grę Złotych, pokonując wszystkich rywali i zyskując wielu przyjaciół. Był zwycięzcą, na którym wzrok skupiły najznamienitsze rody świata, chcąc przyjąć go do swojego domu. W "Złotym synu" młodzieniec, choć wciąż ma u boku kilku wiernych sprzymierzeńców, doznaje dotkliwej porażki, która może przekreślić sukces jego misji, polegającej na pozbawieniu władzy Złotych, uciskających pozostałe kolory.