Cóż, nie można 24/7 ratować świata. Trzeba czasem odpocząć, rozpalić kominek, otworzyć dobre wino i przytulić się do ukochanej osoby. Ha! Wręcz trzeba, bo samotność jest bardzo słabym motywem, czy to w świecie rzeczywistym, czy wirtualnym
Trzeba przyznać, że chłopcy z BioWare tym razem postawili na różnorodność i opcji romansowych jest naprawdę dużo. Szlachetny rycerz? Jest. Ponętna elfka? Się wie! Nieśmiała krasnoludka? No jasne, nie ma żadnych przeszkód. Umięśniony Qunari z sześciopakiem i rogami (tak zwana opcja panseksualna, obrońcy konserwatywnych wartości dostali w tym momencie zawału)? Jeżeli to Ciebie tylko kręci...
Jeżeli chodzi o mnie, to przyznam szczerze, że nie miałem dość jaj na umizgi z Żelaznym Bykiem i poszedłem klasyczną ścieżką. Poderwałem miłą, ułożoną i inteligentną szlachciankę z wyraźnym francuskim akcentem - Józefinę Z jednej strony podobało mi się to, że romanse nie są kwestią ultra-poboczną, ale zostały sprytnie wplątane w wątek główny (choćby taki smaczek jak możliwość poproszenia o taniec po rozwiązaniu kwestii w Pałacu Zimowym). Ciekawie wykoncypowano też misje poboczne (pojedynek na rapiery w samo południe z innym zalotnikiem - fuck yeah!). Odniosłem jednak wrażenie, że tego wszystkiego jednak jest mniej niż w poprzednich częściach. Dużo ciszy i powtarzalnych motywów (choć do parku się całować etc.). Nie chodzi mi o wątek seksualny, ale choćby o poważniejsze rozmowy (co będzie dalej, czy to jest poważne, jakieś większej walki o względy i niepewności sukcesu po prostu).
A Wy? Co sądzicie?
Trzeba przyznać, że chłopcy z BioWare tym razem postawili na różnorodność i opcji romansowych jest naprawdę dużo. Szlachetny rycerz? Jest. Ponętna elfka? Się wie! Nieśmiała krasnoludka? No jasne, nie ma żadnych przeszkód. Umięśniony Qunari z sześciopakiem i rogami (tak zwana opcja panseksualna, obrońcy konserwatywnych wartości dostali w tym momencie zawału)? Jeżeli to Ciebie tylko kręci...
Jeżeli chodzi o mnie, to przyznam szczerze, że nie miałem dość jaj na umizgi z Żelaznym Bykiem i poszedłem klasyczną ścieżką. Poderwałem miłą, ułożoną i inteligentną szlachciankę z wyraźnym francuskim akcentem - Józefinę Z jednej strony podobało mi się to, że romanse nie są kwestią ultra-poboczną, ale zostały sprytnie wplątane w wątek główny (choćby taki smaczek jak możliwość poproszenia o taniec po rozwiązaniu kwestii w Pałacu Zimowym). Ciekawie wykoncypowano też misje poboczne (pojedynek na rapiery w samo południe z innym zalotnikiem - fuck yeah!). Odniosłem jednak wrażenie, że tego wszystkiego jednak jest mniej niż w poprzednich częściach. Dużo ciszy i powtarzalnych motywów (choć do parku się całować etc.). Nie chodzi mi o wątek seksualny, ale choćby o poważniejsze rozmowy (co będzie dalej, czy to jest poważne, jakieś większej walki o względy i niepewności sukcesu po prostu).
A Wy? Co sądzicie?