Zapraszam do kolejnej książkowej recenzji na Game Exe. I kolejnej, która do pozytywnych nie należy. Cóż, czasami trafiają się gorsze tytuły, a ostatnio trafiłem na niego sam. Efektem mojego niezadowolenia jest recenzja pełna krytyki i niezadowolenia. Jedyną rzeczą, którą w niej polecam jest serial "Marco Polo". Heh, i nie ma on absolutnie nic wspólnego ze wspomnianą książką, którą jest drugi tom "Grima".
Kiedy najwygodniej się czyta książkę? Oczywiście w trakcie długiego urlopu lub weekendu. Świąteczny czas nadawał się więc wyśmienicie, nie? Ponad dwa tygodnie leżakowania z długo wyczekiwaną powieścią liczącą niecałe siedemset stron, z następnymi tytułami czekającymi na swoją kolej... Zapowiadało się sporo czytania... Niestety nie wyszło. Zamiast zaspokajać głód literatury, dni zlatywały mi na nadrabianiu zaległości filmowych oraz w mniejszym stopniu serialowych (polecam „Marco Polo” od Netflixa, połowa odcinków świetna, reszta trochę mniej ciekawa, ale i tak warto – ach, te azjatyckie klimaty!). Winą jednak obarczam Gesę Schwartz. Naprawdę starałem się skupić na lekturze jej powieści, drugiego tomu „Grima”, lecz było to zadanie z góry przegrane. „Dziedzictwo światła” jest zdecydowanie najgorszą książką ubiegłego roku, którą dane było mi czytać.