[MUZYKA] Coma
Słucham Comy, aczkolwiek nie jest to jakiś szczególnie ulubiony zespół. To jeden z niewielu zespołów, które, moim zdaniem, lepiej brzmią na żywo niż na płycie. Po prostu koncerty są wspaniałe, natomiast płyty jakoś nie bardzo do mnie przemawiają.
Widziałem na żywo bodajże raz... na Hunter Feście i stwierdzam że wokalista tam ma całe g. do roboty;)
Powinni dać mu jakieś tamburynko, albo gitarę by sobie jako rytmika pograł. Jednak to smutne jest widzieć jak koleś śpiewa z dwie minuty, a potem z 15 kolejnych snuje się jak ten smród po scenie i przystawia mikrofon do tyka gitarzysty.
Ogółem trochę takie smęty jak dla mnie i niepotrzebne rozbudowywanie partii instrumentalnych które są często oparte na jednym motywie.
Takie moje wrażenia. Ale jak mówiłem: To tylko był jeden koncert.
Powinni dać mu jakieś tamburynko, albo gitarę by sobie jako rytmika pograł. Jednak to smutne jest widzieć jak koleś śpiewa z dwie minuty, a potem z 15 kolejnych snuje się jak ten smród po scenie i przystawia mikrofon do tyka gitarzysty.
Ogółem trochę takie smęty jak dla mnie i niepotrzebne rozbudowywanie partii instrumentalnych które są często oparte na jednym motywie.
Takie moje wrażenia. Ale jak mówiłem: To tylko był jeden koncert.
Hmm, co ja powinnam powiedzieć... Coma to świetny zespół, ale mogę być przesadnie subiektywna bo lubię dopracowany, dobry wokal. Zdarza mi się zwracać uwagę tylko na to. Wokalista Comy niewątpliwie potrafi śpiewać. Jeśli ktoś jest facetem i ma więcej niż dwie oktawy CZYSTEGO i PEŁNEGO głosu to mogę stwierdzić, że go lubię. A sam zespół ma sporo niezłych kawałków. Byłam na ich koncercie kiedy przyjechali do Zielonej Góry. Spotkałam tam swojego wychowawcę...
A o próżności jest ballada x) I to moja chyba ulubiona piosenka. Jestem w niej tak zakochana, że odważyłam się zaśpiewać ję na Autumnaliach w szkole.
A o próżności jest ballada x) I to moja chyba ulubiona piosenka. Jestem w niej tak zakochana, że odważyłam się zaśpiewać ję na Autumnaliach w szkole.
Coma.
Z pewnością najlepszy polski zespół grający rocka. Z tym myśle, ze więkoszość się zgadza.
Coma.
Co w niej specyficznego?
Rozbierzmy to na podstawy:
- wokal w wykonaniu Piotrka Roguckiego jest, patrzac na skale światową, dobry? Hm, faktyczne, ma głos, dość specyficzny - kojarzony z nim. Podczas niektórych piosenek faktycznie widać na co go stać. Głos przyjemny dla uszu, ktory z polączeniem z śpiewanym tekstem [ o tym zaraz ], staje się istnym balsamem dla wczesniej wymienionych uszu.
- gitara, solówki, tralalala, tutaj myśle, ze Witczakowi i Kobzie wiele brakuje do Dave Murray'a i JanickaGers'a, aczkolwiek, fakt, coś tam grają. Może nie porywają tak jak AC/DC [ o tym w sumie niebawem załoze new topic, tam pospekulujemy ] ale nawet, nawet.
- tutaj to co najlepsze, to co tworzy Come, to co jest Comą, to co nam tak wiele daje do myślenia... mianowicie...
glębia ich tekstów !
Niesamowita glębia zmuszająca sluchacza do rozmyslec, az nasuwa sie mysl, "dziwny jest ten swiat" ~~. Glębia, ktora porusza cały umysl, daje wiele, naprawde wiele do myslenia. Teksty niezwykle klimatyczne, w koncu teksty o zyciu, o tym co jest. Cudowna sprawa. Ideale wrecz na samotne wieczory, kameralne spotkania iii, na codzien ! Bo, w nich jest cale piękno Comy. Dzięki nim Coma to Coma, a nie jakis sredniak z polki rocka.
Wszystko to tworzy ten zespol niemal idealnym, z polskich napewno najlepszym.
Niech nam grają, niech nam spiewają.
// edytuje, zeby nie pisać posta pod postem.
Przyszedl wieczor, i wzielo mnie na przesluchiwanie piosenek Comy na Youtubie, slucham, slucham, trafiam na "Ocalenie" i co myśle?
"Gdzieś już to widziałem." - nie myliłem się.
Prosze bardzo:
Coma - Ocalenie
http://pl.youtube.com/watch?v=rYdo3NQ1YmY&...feature=related
i
Iron Maiden - The Longest Day
http://pl.youtube.com/watch?v=BSJ8rDlBZ_I
widzicie podobienstwo?
a, zobaczcie sobie, w ktorym momencie filmu zaczyna się refren w obu piosenkach...
dobre, dobre.
Z pewnością najlepszy polski zespół grający rocka. Z tym myśle, ze więkoszość się zgadza.
Coma.
Co w niej specyficznego?
Rozbierzmy to na podstawy:
- wokal w wykonaniu Piotrka Roguckiego jest, patrzac na skale światową, dobry? Hm, faktyczne, ma głos, dość specyficzny - kojarzony z nim. Podczas niektórych piosenek faktycznie widać na co go stać. Głos przyjemny dla uszu, ktory z polączeniem z śpiewanym tekstem [ o tym zaraz ], staje się istnym balsamem dla wczesniej wymienionych uszu.
- gitara, solówki, tralalala, tutaj myśle, ze Witczakowi i Kobzie wiele brakuje do Dave Murray'a i JanickaGers'a, aczkolwiek, fakt, coś tam grają. Może nie porywają tak jak AC/DC [ o tym w sumie niebawem załoze new topic, tam pospekulujemy ] ale nawet, nawet.
- tutaj to co najlepsze, to co tworzy Come, to co jest Comą, to co nam tak wiele daje do myślenia... mianowicie...
glębia ich tekstów !
Niesamowita glębia zmuszająca sluchacza do rozmyslec, az nasuwa sie mysl, "dziwny jest ten swiat" ~~. Glębia, ktora porusza cały umysl, daje wiele, naprawde wiele do myslenia. Teksty niezwykle klimatyczne, w koncu teksty o zyciu, o tym co jest. Cudowna sprawa. Ideale wrecz na samotne wieczory, kameralne spotkania iii, na codzien ! Bo, w nich jest cale piękno Comy. Dzięki nim Coma to Coma, a nie jakis sredniak z polki rocka.
Wszystko to tworzy ten zespol niemal idealnym, z polskich napewno najlepszym.
Niech nam grają, niech nam spiewają.
// edytuje, zeby nie pisać posta pod postem.
Przyszedl wieczor, i wzielo mnie na przesluchiwanie piosenek Comy na Youtubie, slucham, slucham, trafiam na "Ocalenie" i co myśle?
"Gdzieś już to widziałem." - nie myliłem się.
Prosze bardzo:
Coma - Ocalenie
http://pl.youtube.com/watch?v=rYdo3NQ1YmY&...feature=related
i
Iron Maiden - The Longest Day
http://pl.youtube.com/watch?v=BSJ8rDlBZ_I
widzicie podobienstwo?
a, zobaczcie sobie, w ktorym momencie filmu zaczyna się refren w obu piosenkach...
dobre, dobre.
Nie zachwycam się, nie ocham i acham, ale na koncertach byłam trzy razy;) Zdecydowanie lepiej wypadają na żywo, chociaż też lepiej ich słuchać, niż na nich patrzeć. Niesamowite wspomnienia z woodstockowego koncertu - siedziałam na trawie, odizolowałam się od świata kapturem bluzy, podprowadzonej przyjacielowi... miałam akurat wisielczy humor, zaczął się Leszek Żukowski, masa ludzi wokół mnie śpiewała, głośniki przyciszyli, coby podkręcić nastrój, wytworzony przez tysiące głosów i jakoś tak łzy same napłynęły do oczu:D od tamtego czasu jak ognia unikam tej piosenki, bo zaczęło mi się z nią wiązać zbyt wiele uczuć i wspomnień.
Nigdy nie sądziłam, że zainteresuje mnie taki rodzaj muzyki, a jednak. Lubię i słucham całkiem często. Obydwie płyty leżą nieco samotne na półce z tymi z zupełnie innych gatunków.
Jakaś ponadczasowość mnie urzeka w ich tekstach i wymowność...
A z "Leszkiem" też mam podobne do Ciebie Mari wspomnienia, choć nie z Woodstocku.
Jakaś ponadczasowość mnie urzeka w ich tekstach i wymowność...
A z "Leszkiem" też mam podobne do Ciebie Mari wspomnienia, choć nie z Woodstocku.
http://pl.youtube.com/watch?v=lV55Mxh_QUA
Roguc w reklamie laysów
[Dodano po 2 miesiącach]
http://muzyka.wp.pl/g,0,id,38751,w,wi,nius...IZoQCk3NzINKEXE
12 lipca - najprawdopodobniej się wybiorę Będzie ktoś jeszcze?
Roguc w reklamie laysów
[Dodano po 2 miesiącach]
http://muzyka.wp.pl/g,0,id,38751,w,wi,nius...IZoQCk3NzINKEXE
12 lipca - najprawdopodobniej się wybiorę Będzie ktoś jeszcze?
Ja w dorobku tego zespołu cenię tylko utwór "Leszek Żukowski". Inne do mnie nie przemawiają.
A już najmniej przemawiają do mnie ich teksty które, momentami wznoszą się na wyżyny absurdu. Może mi ktoś konkretnie zanalizować tekst "100000 Jednakowych Miast"?
Bo pierwsza zwrotka to klasyka, ja ją kocham, ona mnie kocha, ale coś jest nie tak i musimy się odnaleźć. Luzik. Drugą część zwrotki na siłę też bym jakoś logicznie połączył, bo jak mają się odnaleźć to mogą to równie dobrze zrobić w domu do którego podmiot liryczny wraca dzięki swoim słusznym stopom, cokolwiek przez to rozumie. Tylko, że czas poplątał mu kroki (słuszne kroki jak mniemam) i jest wredny, ale ma takie same oczy jak adresat przesłania. Co pewnie znaczy, że ów adrest (adresatka) jest wredna i plącze słuszne kroki. Więc po co do niej wracać taki kawał, skoro a)jest wredna i b) sama mu plącze kroki, żeby nomen omen, nie doszedł?
A już jak ma się do tego refren, to już brakuje mi fantazji. Jest tak ni z gruchy ni z pietruchy, że mnie aż słabi. Albo facet nauczył się ukrywać cały strach i (o dziwo jak sam przyznaje) rozumie wszystkie znaki (drogowe?) albo jest przepełniony tą pustką i dalej śpiewa o dupie maryni jak w pierwszej zwrotce. Bo albo wszystko już rozumie albo nie.
No i druga zwrotka to już totalna wolna amerykanka, ludzie umierają jak psy, wieczory są zrobione słonego ciasta(!?) i tak dalej. Ale ok, moge zrozumieć, że wredna baba poplątała mu stopy, słuszne stopy, i ten się przewrócił, uderzył w głowę i zaczął bełkotać o słonym cieście i krągłych słowach. Ale mogliby to jakoś zaznaczyć w tekście.
Naprawdę jak słyszę ten utwór to mam ochotę powiedzieć wokaliście, żeby spadał (ciągle spaadaaaaał) i pozwolił specom od marketingu robic sobie teksty które przynajmniej by o czymś (czymkolwiek, naprawdę nie jestem wymagający) były.
No i co to do ciężkiej, jest "betonowa sprawa"? Kojarzy mi się z drastycznym przypadkiem zatwardzenia, ale mam nadzieje, że się mylę...
A już najmniej przemawiają do mnie ich teksty które, momentami wznoszą się na wyżyny absurdu. Może mi ktoś konkretnie zanalizować tekst "100000 Jednakowych Miast"?
Cytat
PRZEDOSTAŁA SIĘ W PARSZYWY CZAS
PRZEZ ULICE ZAKAŻONE BEZRADNOŚCIĄ DNI
PRZEZ KORYTARZ BETONOWYCH SPRAW
PEWNOŚĆ ŻE MY
MIMO WSZYSTKICH NIEPRZESPANYCH NOCY
MIMO PRAWDY PORZUCONEJ NA ROZSTAJACH DRÓG
POTRAFIMY W RZECZYWISTY SPOSÓB
ZNALEŹĆ SIĘ JUŻ
W DOMU BĘDZIE OGIEŃ
A DO DOMU PROSTE DROGI
WIODĄ SŁUSZNIE MOJE STOPY
NIE ZABRAKNIE MI SIŁ
CZAS POPLĄTAŁ KROKI
JEST ŁAGODNY I BEZTROSKI
MA ZIELONE KOCIE OCZY
TAK SAMO JAK TY
NAUCZYŁEM SIĘ UMIERAĆ W SOBIE
NAUCZYŁEM SIĘ UKRYWAĆ CAŁY STRACH
NIE DO WIARY ŻE TAK BARDZO PŁONĘ
NIE DO WIARY ŻE ROZUMIEM KAŻDY ZNAK
ZAPOMNIAŁEM ŻE OD KILKU LAT
WSZYSCY GINĄ JAKBY NIGDY ICH NIE MIAŁO BYĆ
W STU TYSIĄCACH JEDNAKOWYCH MIAST
GINĄ JAK PSY
DOBRE NIEBO KIEDY WSZYSCY ŚPIĄ
POCHLIPUJE MODLITWAMI NIESTRUDZONYCH UST
TYLKO BŁAGAM NIE ZAŁAMUJ RĄK
CHRONI NAS BÓG
JA MÓGŁBYM TYLE SŁÓW UTOCZYĆ
KRĄGŁYCH I BEZTROSKICH
ZE SŁONEGO CIASTA ZMIERZCHÓW
JEŚLI ZECHCESZ JE ZNAĆ
WZROK PRZEKROCZYŁ LINIĘ
HORYZONTU ABY ZGINĄĆ
A TY PRZY MNIE ŚPISZ I ŻYJESZ
NIEODLEGŁA W SNACH
NAUCZYŁEM SIĘ...
TO JA, TEN SAM
OD TYLU LAT, SAM
BO CIEBIE MI BRAK
CIEBIE MI BRAK
BO CIEBIE MI BRAK
CIEBIE MI BRAK
TO JA, TEN SAM
OD TYLU LAT, SAM
CZEKAM
PRZEZ ULICE ZAKAŻONE BEZRADNOŚCIĄ DNI
PRZEZ KORYTARZ BETONOWYCH SPRAW
PEWNOŚĆ ŻE MY
MIMO WSZYSTKICH NIEPRZESPANYCH NOCY
MIMO PRAWDY PORZUCONEJ NA ROZSTAJACH DRÓG
POTRAFIMY W RZECZYWISTY SPOSÓB
ZNALEŹĆ SIĘ JUŻ
W DOMU BĘDZIE OGIEŃ
A DO DOMU PROSTE DROGI
WIODĄ SŁUSZNIE MOJE STOPY
NIE ZABRAKNIE MI SIŁ
CZAS POPLĄTAŁ KROKI
JEST ŁAGODNY I BEZTROSKI
MA ZIELONE KOCIE OCZY
TAK SAMO JAK TY
NAUCZYŁEM SIĘ UMIERAĆ W SOBIE
NAUCZYŁEM SIĘ UKRYWAĆ CAŁY STRACH
NIE DO WIARY ŻE TAK BARDZO PŁONĘ
NIE DO WIARY ŻE ROZUMIEM KAŻDY ZNAK
ZAPOMNIAŁEM ŻE OD KILKU LAT
WSZYSCY GINĄ JAKBY NIGDY ICH NIE MIAŁO BYĆ
W STU TYSIĄCACH JEDNAKOWYCH MIAST
GINĄ JAK PSY
DOBRE NIEBO KIEDY WSZYSCY ŚPIĄ
POCHLIPUJE MODLITWAMI NIESTRUDZONYCH UST
TYLKO BŁAGAM NIE ZAŁAMUJ RĄK
CHRONI NAS BÓG
JA MÓGŁBYM TYLE SŁÓW UTOCZYĆ
KRĄGŁYCH I BEZTROSKICH
ZE SŁONEGO CIASTA ZMIERZCHÓW
JEŚLI ZECHCESZ JE ZNAĆ
WZROK PRZEKROCZYŁ LINIĘ
HORYZONTU ABY ZGINĄĆ
A TY PRZY MNIE ŚPISZ I ŻYJESZ
NIEODLEGŁA W SNACH
NAUCZYŁEM SIĘ...
TO JA, TEN SAM
OD TYLU LAT, SAM
BO CIEBIE MI BRAK
CIEBIE MI BRAK
BO CIEBIE MI BRAK
CIEBIE MI BRAK
TO JA, TEN SAM
OD TYLU LAT, SAM
CZEKAM
Bo pierwsza zwrotka to klasyka, ja ją kocham, ona mnie kocha, ale coś jest nie tak i musimy się odnaleźć. Luzik. Drugą część zwrotki na siłę też bym jakoś logicznie połączył, bo jak mają się odnaleźć to mogą to równie dobrze zrobić w domu do którego podmiot liryczny wraca dzięki swoim słusznym stopom, cokolwiek przez to rozumie. Tylko, że czas poplątał mu kroki (słuszne kroki jak mniemam) i jest wredny, ale ma takie same oczy jak adresat przesłania. Co pewnie znaczy, że ów adrest (adresatka) jest wredna i plącze słuszne kroki. Więc po co do niej wracać taki kawał, skoro a)jest wredna i b) sama mu plącze kroki, żeby nomen omen, nie doszedł?
A już jak ma się do tego refren, to już brakuje mi fantazji. Jest tak ni z gruchy ni z pietruchy, że mnie aż słabi. Albo facet nauczył się ukrywać cały strach i (o dziwo jak sam przyznaje) rozumie wszystkie znaki (drogowe?) albo jest przepełniony tą pustką i dalej śpiewa o dupie maryni jak w pierwszej zwrotce. Bo albo wszystko już rozumie albo nie.
No i druga zwrotka to już totalna wolna amerykanka, ludzie umierają jak psy, wieczory są zrobione słonego ciasta(!?) i tak dalej. Ale ok, moge zrozumieć, że wredna baba poplątała mu stopy, słuszne stopy, i ten się przewrócił, uderzył w głowę i zaczął bełkotać o słonym cieście i krągłych słowach. Ale mogliby to jakoś zaznaczyć w tekście.
Naprawdę jak słyszę ten utwór to mam ochotę powiedzieć wokaliście, żeby spadał (ciągle spaadaaaaał) i pozwolił specom od marketingu robic sobie teksty które przynajmniej by o czymś (czymkolwiek, naprawdę nie jestem wymagający) były.
No i co to do ciężkiej, jest "betonowa sprawa"? Kojarzy mi się z drastycznym przypadkiem zatwardzenia, ale mam nadzieje, że się mylę...
Widzę, że nikt nie próbuje, w takim wypadku ja postaram się zmierzyć z tekstem tej cudnej piosenki i mam nadzieję, że moja interpretacja cię usatysfakcjonuje.
Zwrotka 1:
Mamy nieciekawe czasy - nie wiem czy dla wszystkich, czy tylko dla pary kochanków. Raczej ta druga wersja jest bardziej prawdopodobna. Stąd te betonowe, trudne sprawy. Metafora jak każda inna. W ich życiu były jakieś zawirowania, ale jako że tęsknili za sobą, to w końcu znaleźli sposób, żeby być znowu razem.
Zwrotka 2:
Tutaj nie mamy ani słusznych stóp czy kroków, ale DROGI, które wiodą słusznie jego stopy. Chyba widać różnicę?
Mamy dom, mamy ogień, czyli ciepełko rodzinne - wszystko jasne. Wcześniej mieliśmy zawirowania w ich życiu (rozstaje dróg), teraz wszystko się naprawiło (proste drogi). Drogi wiodą słusznie jego stopy, co oznacza, że jest on pewien tego, że wracając do kochanki, czyni słuszną rzecz. A skoro jest już pewien, to sił w dążeniu do przywrócenia blasku ich związkowi mu nie zabraknie.
Czas poplątał kroki - wcześniej byli ze sobą jakiś czas i się pogubili w uczuciach. Jednakże ten sam czas jest także łagodny, gdyż on również leczy rany. Ten czas sobie również płynie i podczas tego okresu mamy "nieprzespane noce", w których kochankowi śni się jej luba i jej pełne wdzięku spojrzenie.
Refren:
Umieranie w sobie moim zdaniem odzwierciedla zabijanie w sobie uczuć do kochanki. Mam na myśli coś typu: "Nie, przecież ja wcale jej nie kocham". Gdzieś tam w głębi wie, że to nieprawda, więc cierpi - umiera. Strach ukrywa, bo nie może dopuścić do siebie myśli, że nie daj boże źle zrobił rzucając ją (boi się, że tak jest). Nie może uwierzyć, że tak sam siebie okłamuje i że wszystko wskazuje na to, że jednak źle zrobił.
Zwrotka 3:
Tu zaczynają się schody w interpretacji, ale mam nadzieję, że nie za bardzo się rozpędzę
Rzucił dziewczynę, która następnie gdzieś się przeprowadziła i nie miał z nią kontaktu. Zjawisko to jest powszechne i jeżeli nie przebieg zdarzeń, to chociaż główny sens i wynik jest identyczny, stąd 100000 jednakowych miast. No a porównanie do psów zawsze ładnie działa na wyobraźnię, a wydźwięk słowa też jest niczego sobie - równie dobrze mogłyby być koty, ale to niepopularne. Pies zaszczuty gdzieś ucieknie i nie wróci już. Kiedy wszyscy śpią na świecie panuje sprawiedliwość. Logiczne. Kochanek jednak zrozumiał swoje błędy i teraz modli się o odwrócenie całej sprawy i jest w tym bardzo gorliwy. Przekonuje siebie, że nie ma co się załamywać, bo Bóg nad nim czuwa.
Zwrotka 4:
Pierwsze 4 wersy to metafora gruba. Kochanek wytłumaczyłby się swej lubej ze wszystkiego pięknymi słowami podczas zmierzchu (ładnie jest wtedy i romantycznie), gdyby tylko ona zechciała go wysłuchać. Nasz romantyk szukał jej wszędzie, ale misja jego się nie powiodła. Nasza odrzucona dziewczyna sama wróciła do niego, pogodzili się i nawet przespali ze sobą. Kochanek dalej o niej śni, ale wie, że ona jest obok niego.
Wzbogacony Refren:
Na początku o to samo chodzi. Później kochanek wyznaje, że nie zmienił się przez długi czas i nie znalazł żadnej dziewczyny, bo to jego kochanka jest tą jedyną i tylko dla niej potrafi się zmienić. I na nią czeka.
Koniec Miejscami pewnie niezły bullshit, ale wymyślałem na bieżąco
-------------------------------
No a na koncercie byłem. Poznałem nowy zespół wart uwagi - Lipali (polecam) i przekonałem się do Hurta. Wszystko fajnie, gdyby nie to, że cała impreza miała zacząć się o 18, a zaczęła o 19:40. Luz, że siedziałem tam od 17.
Sama Coma się spóźniła niemiłosiernie i zaczęli grać kilka minut przed pierwszą. A ja o 2:09 pociąg do Słupska. Gdybym wiedział, że takie cyrki będą, to bym nie kupował biletu na pociąg i wrócił tym o 4... A tak to usłyszałem z 5 kawałków i musiałem się zmywać. Na początek zagrali Zaprzepaszczone Siły - niedostrojone instrumenty, więc pierwszej połowy aż zal było słuchać. Na szczęście potem było już wszystko świetnie, a nawet lepiej. Z tego co byłem, to zagrali 2 nowe kawałki (zapewne z nowej płyty), Spadam, Schizofrenię, Ostrość Na Nieskończoność (Roguc podziwiał Gdańsk za próbę klaskania do tego utworu... stwierdził, że jest on na 3, a my chyba klaskaliśmy na 2, zupełnie nie do rytmu - ale co tam ). No i później musiałem się zmyć. Szkoda, bo tylko dla nich tam pojechałem.
[Dodano po 3 miesiącach]
http://wroclaw.dlastudenta.pl/muzyka/artyk...dzie,26731.html
Nice Samo Zero Osiem Wojna słyszałem - bardzo mi się spodobał. Jeżeli cała płyta będzie utrzymana w takim klimacie, to mi już banan z twarzy nie schodzi
Dłuższego tytułu wymyślić się nie dało
Zwrotka 1:
Mamy nieciekawe czasy - nie wiem czy dla wszystkich, czy tylko dla pary kochanków. Raczej ta druga wersja jest bardziej prawdopodobna. Stąd te betonowe, trudne sprawy. Metafora jak każda inna. W ich życiu były jakieś zawirowania, ale jako że tęsknili za sobą, to w końcu znaleźli sposób, żeby być znowu razem.
Zwrotka 2:
Tutaj nie mamy ani słusznych stóp czy kroków, ale DROGI, które wiodą słusznie jego stopy. Chyba widać różnicę?
Mamy dom, mamy ogień, czyli ciepełko rodzinne - wszystko jasne. Wcześniej mieliśmy zawirowania w ich życiu (rozstaje dróg), teraz wszystko się naprawiło (proste drogi). Drogi wiodą słusznie jego stopy, co oznacza, że jest on pewien tego, że wracając do kochanki, czyni słuszną rzecz. A skoro jest już pewien, to sił w dążeniu do przywrócenia blasku ich związkowi mu nie zabraknie.
Czas poplątał kroki - wcześniej byli ze sobą jakiś czas i się pogubili w uczuciach. Jednakże ten sam czas jest także łagodny, gdyż on również leczy rany. Ten czas sobie również płynie i podczas tego okresu mamy "nieprzespane noce", w których kochankowi śni się jej luba i jej pełne wdzięku spojrzenie.
Refren:
Umieranie w sobie moim zdaniem odzwierciedla zabijanie w sobie uczuć do kochanki. Mam na myśli coś typu: "Nie, przecież ja wcale jej nie kocham". Gdzieś tam w głębi wie, że to nieprawda, więc cierpi - umiera. Strach ukrywa, bo nie może dopuścić do siebie myśli, że nie daj boże źle zrobił rzucając ją (boi się, że tak jest). Nie może uwierzyć, że tak sam siebie okłamuje i że wszystko wskazuje na to, że jednak źle zrobił.
Zwrotka 3:
Tu zaczynają się schody w interpretacji, ale mam nadzieję, że nie za bardzo się rozpędzę
Rzucił dziewczynę, która następnie gdzieś się przeprowadziła i nie miał z nią kontaktu. Zjawisko to jest powszechne i jeżeli nie przebieg zdarzeń, to chociaż główny sens i wynik jest identyczny, stąd 100000 jednakowych miast. No a porównanie do psów zawsze ładnie działa na wyobraźnię, a wydźwięk słowa też jest niczego sobie - równie dobrze mogłyby być koty, ale to niepopularne. Pies zaszczuty gdzieś ucieknie i nie wróci już. Kiedy wszyscy śpią na świecie panuje sprawiedliwość. Logiczne. Kochanek jednak zrozumiał swoje błędy i teraz modli się o odwrócenie całej sprawy i jest w tym bardzo gorliwy. Przekonuje siebie, że nie ma co się załamywać, bo Bóg nad nim czuwa.
Zwrotka 4:
Pierwsze 4 wersy to metafora gruba. Kochanek wytłumaczyłby się swej lubej ze wszystkiego pięknymi słowami podczas zmierzchu (ładnie jest wtedy i romantycznie), gdyby tylko ona zechciała go wysłuchać. Nasz romantyk szukał jej wszędzie, ale misja jego się nie powiodła. Nasza odrzucona dziewczyna sama wróciła do niego, pogodzili się i nawet przespali ze sobą. Kochanek dalej o niej śni, ale wie, że ona jest obok niego.
Wzbogacony Refren:
Na początku o to samo chodzi. Później kochanek wyznaje, że nie zmienił się przez długi czas i nie znalazł żadnej dziewczyny, bo to jego kochanka jest tą jedyną i tylko dla niej potrafi się zmienić. I na nią czeka.
Koniec Miejscami pewnie niezły bullshit, ale wymyślałem na bieżąco
-------------------------------
No a na koncercie byłem. Poznałem nowy zespół wart uwagi - Lipali (polecam) i przekonałem się do Hurta. Wszystko fajnie, gdyby nie to, że cała impreza miała zacząć się o 18, a zaczęła o 19:40. Luz, że siedziałem tam od 17.
Sama Coma się spóźniła niemiłosiernie i zaczęli grać kilka minut przed pierwszą. A ja o 2:09 pociąg do Słupska. Gdybym wiedział, że takie cyrki będą, to bym nie kupował biletu na pociąg i wrócił tym o 4... A tak to usłyszałem z 5 kawałków i musiałem się zmywać. Na początek zagrali Zaprzepaszczone Siły - niedostrojone instrumenty, więc pierwszej połowy aż zal było słuchać. Na szczęście potem było już wszystko świetnie, a nawet lepiej. Z tego co byłem, to zagrali 2 nowe kawałki (zapewne z nowej płyty), Spadam, Schizofrenię, Ostrość Na Nieskończoność (Roguc podziwiał Gdańsk za próbę klaskania do tego utworu... stwierdził, że jest on na 3, a my chyba klaskaliśmy na 2, zupełnie nie do rytmu - ale co tam ). No i później musiałem się zmyć. Szkoda, bo tylko dla nich tam pojechałem.
[Dodano po 3 miesiącach]
http://wroclaw.dlastudenta.pl/muzyka/artyk...dzie,26731.html
Nice Samo Zero Osiem Wojna słyszałem - bardzo mi się spodobał. Jeżeli cała płyta będzie utrzymana w takim klimacie, to mi już banan z twarzy nie schodzi
Cytat
Świadkowie Schyłku Czasu Królestwa Wiecznych Chłopców
Dłuższego tytułu wymyślić się nie dało
Także słyszałem i podoba mi się, więc jest nas dwóch Płyta wydana będzie w dobrym miesiącu - prawda, że kupicie mi ją na urodziny? Wiedziałem, dzięki
Co do interpretacji - może za parę dni coś stworzę i umieszczę, ale ta Meda miejscami nawet nawet...
Co do interpretacji - może za parę dni coś stworzę i umieszczę, ale ta Meda miejscami nawet nawet...
No cóż, patetyczne gówniane ballady kierowane do najmłodszych odbiorców. Poprock-Shitrock-Shit. Mówię tutaj nie tylko o wkurzającym wręcz wokalu (a sam koleś to ciężki dupek, bo nie raz osobiście mende spotykałem). Reszta. Taka średnia. Grają po prostu poprawnie, bo dobrze to na pewno nie mógłbym o tym tak powiedzieć.
No cóż, jak to w polsce bywa, wybija się chałtura, a najlepsi zostają w cieniu.
No cóż, jak to w polsce bywa, wybija się chałtura, a najlepsi zostają w cieniu.
Maniacy (w tym ja) pewnie już mają, ale dla pozostałych:
http://muzyka.onet.pl/33663,4142192,67000,stream.html
Gdyby ktoś oceniał książkę po okładce to przedstawiam spis utworów:
http://muzyka.onet.pl/33663,4142192,67000,stream.html
Gdyby ktoś oceniał książkę po okładce to przedstawiam spis utworów:
Cytat
Hipertrofia (2CD)
CD1
1. Party- Ein Buch für Alle und Keinen
2. Wola istnienia…
3. After party
4. Lśnienie
5. Diagnoza
6. Transfuzja
7. Przesilenie
8. Nadmiar
9. Nowe tereny migreny
10. Trujące rośliny
11. Ciągi i pociągi
12. Osobowy
13. Loty i odloty
14. Emigracja
15. Stosunek do służby wojskowej
16. Zero osiem wojna
17. Polish Ham
18. Pożegnanie z mistrzami
19. Chrum!
20. Świadkowie schyłku czasu królestwa wiecznych chłopców
21. Koniec pewnego etapu
CD2
1. Początek pewnego etapu
2. Ekhart
3. Na na na na
4. Zamęt
5. Zwalniamy
6. Widokówka
7. Parapet
8. Popołudnia bezkarnie cytrynowe
9. Ślimak
10. Cisza i ogień
11. Epilog ze starym prykiem
12. Archipelagi
13. Recykling
CD1
1. Party- Ein Buch für Alle und Keinen
2. Wola istnienia…
3. After party
4. Lśnienie
5. Diagnoza
6. Transfuzja
7. Przesilenie
8. Nadmiar
9. Nowe tereny migreny
10. Trujące rośliny
11. Ciągi i pociągi
12. Osobowy
13. Loty i odloty
14. Emigracja
15. Stosunek do służby wojskowej
16. Zero osiem wojna
17. Polish Ham
18. Pożegnanie z mistrzami
19. Chrum!
20. Świadkowie schyłku czasu królestwa wiecznych chłopców
21. Koniec pewnego etapu
CD2
1. Początek pewnego etapu
2. Ekhart
3. Na na na na
4. Zamęt
5. Zwalniamy
6. Widokówka
7. Parapet
8. Popołudnia bezkarnie cytrynowe
9. Ślimak
10. Cisza i ogień
11. Epilog ze starym prykiem
12. Archipelagi
13. Recykling
Słyszałem kilka piosenek z nowej płyty i muszę powiedzieć... Jest średnio. Po prostu średnio. Każda piosenka ma jakąś taką nową Zero-Ośmio-Wojnową manierę. Taka charakterystyczna melodia, która niezbyt mi się podoba. To już nie są piosenki typu Sto Tysięcy, Spadam czy Zaprzepaszczone, które mogłem słuchać godzinami z otwartymi ustami. Teraz to tak trochę do posłuchania w winampie przy pracy na komputerze. Może jakieś dłuższe chwile z płytką zmienią moje nastawienie. Leszek Żukowski też mi się początkowo średnio podobał
Jeszcze słówko odnośnie jednej piosenki. Kilka razy na wrzucie słyszałem koncertówkę Ciszy I Ognia (tylko taka wersja była w końcu). I ona miała klimat. Jakiś pazur, który powodował, że mogłem jej słuchać non stop. Wersja z CD tak już nie ma. Szkoda. Tak samo niestety było kiedyś z Underground'em czy Tolerancją.
[Dodano po 17 minutach]
Jeszcze dodam, że nigdy nie rozumiałem idei istnienia taki utworów na płycie jak Intro czy na przykład Przesilenie...
[Dodano po 16 godzinach]
Ok, spędziłem trochę więcej czasu z płytą i mogą więcej powiedzieć. Po wywaleniu w niebyt wszelkich chrumknięć, rzygania, pierdnięć i innego pociągowo-lotniskowego syfu płytę da się słuchać. Wspomniane miazgi stanowią połowę płyty. A właściwie dwóch płyt (po co był ten podział to też nie rozumiem). Wymiata utwór Chrum!, który trwa 4 sekundy i zawiera chrumkanie świni. Co to, do jasnej ciasnej, ma być?! Coma czy Obora? Płyta skonstruowana w ten sposób ma zapewne opowiadać jakąś historię, ale ona do mnie w ogóle nie trafia.
No ale do sedna. Moim zdaniem na płycie nie ma kawałka, który byłby lepszy od najgorszego z dwóch poprzednich płyt. Co nie oznacza, że utwory są złe. Wręcz przeciwnie! Jednakże to nie jest ta Coma, co wcześniej. Genialne są kawałki Trujące Rośliny, Pożegnanie z Mistrzami czy mój ulubiony Ekhart. Niestety mam wrażenie, że Coma nagrała eksperyment, który nie jest do końca udany.
Jeszcze słówko odnośnie jednej piosenki. Kilka razy na wrzucie słyszałem koncertówkę Ciszy I Ognia (tylko taka wersja była w końcu). I ona miała klimat. Jakiś pazur, który powodował, że mogłem jej słuchać non stop. Wersja z CD tak już nie ma. Szkoda. Tak samo niestety było kiedyś z Underground'em czy Tolerancją.
[Dodano po 17 minutach]
Jeszcze dodam, że nigdy nie rozumiałem idei istnienia taki utworów na płycie jak Intro czy na przykład Przesilenie...
[Dodano po 16 godzinach]
Ok, spędziłem trochę więcej czasu z płytą i mogą więcej powiedzieć. Po wywaleniu w niebyt wszelkich chrumknięć, rzygania, pierdnięć i innego pociągowo-lotniskowego syfu płytę da się słuchać. Wspomniane miazgi stanowią połowę płyty. A właściwie dwóch płyt (po co był ten podział to też nie rozumiem). Wymiata utwór Chrum!, który trwa 4 sekundy i zawiera chrumkanie świni. Co to, do jasnej ciasnej, ma być?! Coma czy Obora? Płyta skonstruowana w ten sposób ma zapewne opowiadać jakąś historię, ale ona do mnie w ogóle nie trafia.
No ale do sedna. Moim zdaniem na płycie nie ma kawałka, który byłby lepszy od najgorszego z dwóch poprzednich płyt. Co nie oznacza, że utwory są złe. Wręcz przeciwnie! Jednakże to nie jest ta Coma, co wcześniej. Genialne są kawałki Trujące Rośliny, Pożegnanie z Mistrzami czy mój ulubiony Ekhart. Niestety mam wrażenie, że Coma nagrała eksperyment, który nie jest do końca udany.
Ja owe chrumkania etc. przerzucam - jedyny sensowny przerywnik jest przed Ekhartem oraz jeden - bodajże przed Emigracją, gdzie ponownie pojawia się Józef M. - stały element i naprawdę miły. Płytę mam od dnia premiery i trochę się z nią już zapoznałem. Dla mnie jest w porządku, bo jest... inaczej. Z całym szacunkiem dla poglądów innych, ale uważam, że nie można wciąż nagrywać tego samego. Gdyby nagrali 3 płytę w stylu pierwszych dwóch to ok, ale kolejna (czwarta) - to byłby ich koniec. Trzeba szukać nowego brzmienia, nowej formy (choć formy zniosła treść )
W każdym razie nowa formuła była z początku dziwna, ale zyskuje z czasem. Teksty trafiają w to, czego mi potrzeba, więc tutaj nie mam zastrzeżeń. Muzyka faktycznie bardziej monotonna, ale jak dla mnie jest tłem. Z drugiej strony takie Depeche Mode też grało w różny sposób, przez co są w moim odczuciu wielcy na zawsze. Taki Linkin Park nagrało 3 te same płyty, teraz zaś są popową miazgą dla kasy. Chce, by Coma czerpała z pierwszego, nie z drugiego, przykładu.
W każdym razie nowa formuła była z początku dziwna, ale zyskuje z czasem. Teksty trafiają w to, czego mi potrzeba, więc tutaj nie mam zastrzeżeń. Muzyka faktycznie bardziej monotonna, ale jak dla mnie jest tłem. Z drugiej strony takie Depeche Mode też grało w różny sposób, przez co są w moim odczuciu wielcy na zawsze. Taki Linkin Park nagrało 3 te same płyty, teraz zaś są popową miazgą dla kasy. Chce, by Coma czerpała z pierwszego, nie z drugiego, przykładu.