- Sugerujesz, Jezidzie, że kolejnego wilkołaczego zabójcy należy szukać wśród płci pięknej? Masz na myśli kogoś konkretnego? Vitanee, może? - mówiąc to właśnie pobrał zbierający pozytywne opinie serial "The Affair". Pasuje w sam raz. W końcu kobiety potrafią być dwulicowe, i kto wie, może właśnie jedna z nich rzeczywiście czyha na życia biednych muskularnych mężczyzn. Zapewne z zazdrości, że nie jest mężczyzną i nigdy takich muskułów jak on nie zdobędzie.
SPOILER
Dochodząc do tych myśli, serialowiec rozpoczął kolejne niebezpieczne ćwiczenie. Tym razem polegało ono na robieniu pompek, podczas gdy do pleców przywiązane miał kilkuset kilowe sztangi. O, dziwo, kręgosłup wytrzymywał ten absurdalny ciężar, a mężczyzna swobodnie oglądał pilot "The Affair", dramatu z romansem jako głównym wątkiem.
Przy okazji zdał sobie sprawę, że może być następnym celem wilkołaków. Miał nadzieję, że ktoś go uratuje przed zemstą ze strony irytujących futrzaków. Co prawda nie był ułomkiem, wręcz przeciwnie: mięśnie miał jak ze stali, a ciało wysportowane i cieszące się powodzeniem u kobiet, ale... jeśli przewaga wrogów będzie wielka, to nawet on nie da sobie rady bez czyjejś pomocy.
Pakowanie w biceps w takiej sytuacji? Typowa ucieczka od problemu, albo zwykła głupota. Teraz należałoby raczej umysł wysilić. Niestety odbiegam od normy i już ktoś brudnym paluchem na mnie wskazuje. Czas się odezwać, bo mnie podpuszczone mięśniaki wykończą.
Panie i panowie! Krzyslewego nie wskażę, bo się wykazał i może fortuna znowu mu poszczęści. Zwróćcie uwagę, że dnia poprzedniego zdanie zmienił w ostatniej chwili. Może taka jest jego taktyka? Może oświecenie w ostatnim momencie na niego spływa? Danych żadnych nie mam, bo zwykłym człowiekiem jestem, ale Secrusie, ochoczo, zbyt ochoczo przychyliłeś się do zdania samozwańczej(?) wyroczni i to czyni cię podejrzanym w moich oczach. Zwróćcie uwagę postronni (na razie) że nie strzelałem na oślep w tłum by zwiększyć swe szanse w ewentualnym losowaniu.
Zrozumieli? Hmm... Nie wygląda na to żeby logika była najmocniejszą stroną tu obecnych. Ale przecież pozory mogą mylić. Oby.
Czy faktycznie Secrus? Kto go tam wie, ale sam się wystawił, a kogoś trzeba na pożarcie rzucić. Czas na drzemkę, siły należy oszczędzać
- Chcesz zobaczyć mój podwórkowy prysznic? - powiedziała zalotnie kobieta w serialu. - Tak, chcę zobaczyć twój podwórkowy prysznic! To pieprzony cel mojej egzystencji! - szybko odpowiedział serialowiec, podziwiając subtelność umizgów gołonogiej dziewczyny. No tak, już się pod tym prysznicem rozbiera, jakby kusa sukienka nie mówiła wiele o jej zamiarach. Niemniej to, co się później zdarzyło, zamknęło mu usta. To naprawdę dobry serial. Nie jakaś telenowela dla bab, tylko wciągający dramat.
Najbardziej napakowany pozostał głuchy na wykrzyczane zapytanie, a to oznaczać mogło tylko jedno... to jest, ściśle i precyzyjnie rzecz ujmując, oznaczać to mogło bardzo wiele, ale że dla faceta oznaczać to mogło tylko jedno, toteż przy tej wersji zostańmy. Zatem wracając - a to oznaczać mogło tylko jedno... w pakerni nikt nie był najbardziej napakowany. Ale siara- mruknął skonstatowawszy ów fakt Facet, po czym podreptał chudziutkimi, anemiczno-rachitycznymi nóżkami w kierunku zbiegowiska. Oczywiście normalnie o żadnym chodzeniu na pakerni nie mogło być mowy - wyłącznie ława, klata, łapa, siła, masa - ale w Leg Day trzeba robić nogi, stąd też te ryzykowne piesze wędrówki.
O tym jak bardzo ryzykowne wszyscy mieli okazję przekonać się kilka kroków potem, kiedy to lewa, wątła nóżka zahaczyła o prawą, mizerną, a kroczący ku zbiegowisku kolos na glinianych nóżkach poleciał na stos expanderów, hantli, ciężarów, sztang i innych skomplikowanych metalowych przedmiotów. - Secrus Bleu! - poleciał z jego ust nieco zmodyfikowany przez nieznajomość języka francuskiego wulgaryzm.
- Hantel, sztanga, obciążanie
- Tamc.'u wieczne spoczywanie
- Doping, koksik, anabolik
- W piwo wierzę jak katolik
- Warka, Leszek, trzy Raddlerki
- Zamiast mały, brzuch jest wielki
Kulturysta zakończył kolejny dzień ćwiczeń. Kolejny bez rezultatów, bo brzuch wcale nie zmalał, a wręcz przeciwnie urósł. - Ciekawe dlaczego - myślał choć w jego przypadku trudno było mówić o myśleniu.
Rozejrzał się po hali, obślinił na widok ćwiczących laleczek i wysilił swój mózg do granic możliwości. Niestety i tym razem efekt był marny. - Yyyyyy - stwierdził wydawałoby się nieco inteligentniej niż ostatnio.
- Co tu się dzieje, jakiś cienki herbatnik pokrył się futrem ? Yyyyyyy. Dlaczego ? - kontynuował - Krzyslewy dobrze trafił może i teraz w tym szaleństwie jest metoda ? - dodał jakby to nie on, ale ktoś inny przez niego przemawiał - Jak się mylisz to masz problem, a jak masz problem to yyyyyy..... masz problem. - skwitował i zabrał swój zawleczkowy naszyjnik i piwny brzuch pod prysznic.
Ćwiczenia nie miały końca, a tu nadchodziła pora na serię drugą Ashtangi! Błyskawicznie przeszła do Kapotasany i trwała w pozycji dobre kilka minut, a dopiero wtedy otworzyła oczy i spojrzała na pozostałe osoby. -Wychillujcie, stres nie jest ayurwedyjski, a przez to szkodzi. Jeśli chcecie pokażę wam, jak go pokonać przyjmując postawę Ustrasany. - to mówiąc przekręciła się do siedzącej wersji Yogi-Nidrāsany. Zdecydowanie prościej można było przyjrzeć się reszcie. Wzięła ponownie głęboki wdech i wydech, po czym znowu przemówiła - Krzyslewy trafił w kłaka w ostatniej chwili, więc na pewno nie jest jednym z tych nie-ludzi. Kota miała rodzeństwo, które również jest niewinne i jak na razie nieznane. Pozostali są tak samo podejrzani... - wskoczyła do Vrischikasany i podrapała się stopą po głowie. - Jezid coś jest z Tobą nie tak... I nie wiem tylko czy jesteś nie-ludziem, czy raczej za cholerę nie potrafisz się rozciągać. W każdym razie coś jest nie tak! - po wypowiedzi odpłynęła w medytację...
- Ależ bym obejrzał teraz "Rusha". To był dobry serial o doktorze. W sumie może jutro obejrzę "The Knick"? Obie produkcje poświadczają, że profesja doktora jest jednak bardzo ważna. I pomocna, bo ratuje życia. A może ktoś poleci coś ciekawego? - skierował pytanie do ludzi wokół głosujących na jednego z dwóch faworytów do nocnego linczu. Chociaż płonne to były nadzieje. Pewnie był jedynym wielbicielem seriali. Cóż, zaczął robić kolejne ćwiczenia w napięciu oczekując rozwoju sytuacji.
- Na pewno, to ja nie wiem gdzie jest mój ręczniczek - ogłosił czołgający się w kierunku wszystkich Facet. Sposób poruszania się może i nie najwygodniejszy, ale raz, że ciężko o jakikolwiek inny, gdy obydwie nogi są oplątane kokonem expanderów, a dwa, że sam w sobie dość bezpieczny w kontekście potknięć, poślizgnięć, fikołków, przewrotów i innych upadków.- A poza tym to nic nie jest na pewno. - zakończył w duchu sokratejskim.
Hmm... w sumie jest w tym jakaś logika. Kto by podejrzewał? Wilki się nie pożywią na mnie, to i następnego dnia słabsze będą. A może nadinterpretuję? W końcu większość na kupę mięśni wygląda. No, ale nawet ona może mieć instynkt samozachowawczy. Hmm... logika intuicyjna, jest coś takiego?
- Co będzie, to będzie - mruknął pod nosem i zaczął w końcu się ruszać trochę bardziej intensywnie. Może uda mi się jeszcze trochę schudnąć?
Turlać się? A to dobre na schudnięcie? Zapytał się grubasek odrywając się od ciasteczek. Nie był pewien kto rzucił tą propozycje, od kiedy wczoraj uwolnił się z tej strasznej maszyny był zajęty leczeniem traumy ciasteczkami i colą (light a jak, w końcu się odchudzał), ale na wszelki wypadek skierował to pytanie do Jezida, w końcu to on skupiał na sobie cała uwagę.
Hm, Robert- powiedziała biegaczka, przyciskając jakieś przyciski w panelu bieżni i wybierając tryb "plaża". Poprawiła jeszcze kucyka i powróciła do ćwiczeń.
Nie głosowali i nie pasowali: Dalej, Kapciowaty (2), Wiktul
___________________________
Przypominam, że 3 niegłosowania = śmierć.
___________________________
Aktualnie grający:
- Dalej
- Ielenia
- Jezid
- Kapciowaty
- Kota
- krzyslewy
- Magggus
- Robert
- Secrus
- Tamc.
- Vitanee
- Von Majden
- Wiktul
___________________________
Niezwykle ryzykowne posunięcie krzyslewego – zakończone sukcesem – dało mu niejaki immunitet.... przynajmniej ze strony kulturalnych nabijaczy biców, bo w dobre zamiary tych, którzy je dostali w prezencie, można wątpić. Ufając swemu szczęściu (a może kryło się za tym coś więcej...?) serialomaniak wskazał kolejną ofiarę. Szybko jednak opinia publiczna skupiła się na miłośniku książek (choć może tylko dla picu używał woluminów, zamiast hantli bądź innych przyrządów? W końcu jakoś laski trzeba wyrwać, a nuż któraś poleci na ładne okładki?). Jak się szybko okazało, solidne tomiszcza mogą przysłużyć się nie tylko powiększaniu obwodu łapska.
Mężczyzna stworzył z nich barykadę, co zdecydowanie nie wzruszyło chcących sprawdzić, co tak naprawdę ma w środku. Mordercze zapędy szybko ostudziło kilka celnie rzuconych książek, co dało imponujące efekty w postaci siniaków, guzów i co najmniej kwadransowego ogłuszenia. Wobec takiego stanu rzeczy, powrócono do ofiary numer jeden, i tak będącej nieprzyjemną zadrą ze względu na bezcelowe kręcenie się między ćwiczącymi i – o zgrozo! – próby zmierzenia im wszelkich obwodów!
A że nawet Herkules przeciw wielu nic nie zdziała... Posypały się sztangi, ciężarki z maszyn, piłki a nawet maty, choć te wielkiej szkody uczynić nie mogły – nie licząc pozbawienia dostępu do powietrza. Podłoga zatrzeszczała, zapadła się nieco pod tak wielkim ciężarem, skoncentrowanym w jednym punkcie. I cóż to...? Spod stosu żelastwa powoli wypływała ciecz, w niczym nie przypominająca krwi. Srebrzysta i... moment, co chwila zmieniająca swój kształt?! To coś na kształt włosia, to węży, a nawet bliżej niezidentyfikowanych bąbli, które maniacy ezoteryczni mogli wziąć za coś ektoplazmatycznego. Wygląda na to, że zabito potencjalnego sojusznika – albo wroga. Być może dołączenie do którejś ze stron tej farsy odmieniłoby losy, ale niestety – tego już się nie dowiemy.
Gigga-Niggę pokonał ból pleców – jakoś nikt nie poratował go pasem stabilizacyjnym. Toteż stał się doskonałym celem dla zwariowanych maszyn, które tym zabójstwem ocaliły jego majątek – spadkobiercy nie musieli już się martwić, że wujaszek wszystko roztrwoni na nowe koszulki.
Czy po względnych remisach nadszedł czas, by któraś ze stron odniosła całkowite zwycięstwo...
Dziewczyna zerknęła przez ramię i ściągnęła słuchawki. Krzyk mew natychmiast zamienił się w RMF FM lecące z głośników siłowni.
- Krzysiu - powiedziała - czy naprawdę chcesz stracić kogoś takiego jak ja? Jestem Twoim sojusznikiem, uwierz mi, że mogę wam wszystkim pomóc, o ile mnie nie zlinczujecie... Winnego trzeba szukać wśród tych dziwnie gadatliwych.
Zauważ proszę, że Jezid, a wiemy już, że był niewinny, głosował na Secrusa. Za nim od razu podążył Robert i Dalej. Dlatego znów oddaję mój głos na Roberta. Dodatkowo udaje strasznego ciamajdę? Łajzę? Ciężko określić. Jednak kiepsko udaje...
Nadal nie czuł się przekonany, ale stwierdził, że poczeka na innych. Jak zareagują? Kogo wskażą? Tymczasem zaś w ruch po raz kolejny poszedł netbook w poszukiwaniu następnych seriali. Dalsze odcinki "The Affair", pobrane, hmmm, może "The Knick", też pobrane i kurzy się na dysku... oraz "Gotham". Właśnie, są nowe napisy do "Gotham". Dlaczego nie... Może czas nadrobić zaległości, stwierdził, bo był do tyłu z dwoma epizodami. No a ostatnio bardzo zachwycał się produkcją, szczególnie Pingwin robił świetne show. A na wieczór zanosi się seansik sportowy. Meczykowi, podobnie jak interesującemu serialowi, nigdy nie potrafił odmówić.
- Ee! To jak się głosuje tak jak ktoś niewinny, to jest się winnym? - wyartykuował swą wątpliwość Facet, przechodząc równocześnie z czołgania się do aktywnego turlania- Ja jestem zwykły paker i ja nie wiem nic. I nie rozumie dlaczego wszyscy inni coś gadają, jak też nic nie wiedzą. To pogadajmy może, y? Bo po mojemu to jest ta: Krzyslewy raz dobrze pomyślał, piona brachu, drugi raz też nieźle, ale ja mu ślepo nie wierzę, bo za dużo patrzy się na te małe maszyny. Póki dobrze strzela to ok, ale to, że dwa razy wyszło to nie znaczy, że jest prawdziwym pakerem.
Facet nie chwilę zamilkł, kiedy podczas kolejnego obrotu wokół własnej osi na jego szyi okręciła się sprężyna expandera, ale szybkie napięcie mięśni karku załatwiło problem. - Ale problem w tym, że nikt tutaj niczego mądrze nie gada. Każdy strzela jak popadnie i tyle, bez żadnej arugm... armug.... agrum.... argutm... bez żadnego powodu. To skąd ja mam wiedzieć na kogo głosować?
Mężczyzna przy okazji skierował apel do doktora. Na facebooku napisał słowa: "Hej stary/a, będę wdzięczny jak będziesz mnie ratował/a! Chyba że masz lepszych kandydatów, którzy udowodnili, że są ludźmi. Dziękuję! I mam nadzieję, że nie zginiesz w linczu xD". Następnie wrócił do wykonywania ćwiczeń. Na początek może coś na ząb? Powiedzmy jakieś sztangi przywiązane do uzębienia? Dlaczego nie.
[Dodano po 20 minutach]
A może Dalej? Za śmierć jednej z ofiar odpowiada "sportowiec-terminator". Upatruję w tym cenną wskazówkę.
Zaczyna się coś dziać. Czułem, jak kilku zgromadzonych już chciało się na mnie rzucić i obezwładnić. Dlaczego? Czy aż tak boli widok faceta łączącego atrybut książek z bicepsami, do tego przystojnego? Ale dość mruczenia, bo pomyślą, żem niespełna rozumu. Zaczynam nawet lubić tych indywidualistów, zwłaszcza gdy gruby nie zasłania mi widoków...
Gdybym miał kogoś podejrzewać, Robert byłby na celowniku. Nie powiem, francuszczyzna mu wczoraj wyszła, ale jakoś tak... nie czuję sympatii, o!
Miłośnik książek skrupulatnie zapisał wszystkie spostrzeżenia w obłożonym skórzaną obwolutą notesie i odłożył go na bok. Nie lubił skóry w dotyku, ale ładnie wyglądała, a zapachem przypominała mu lata młodości... To jednak za długa historia, by ją opowiadać.
- Serialomaniaku! Przed przyjściem tutaj skończyłem "American Horror Story", po co ktoś po jedenastu odcinkach obyczaju i grozy miałby zmieniać konwencję na pastisz, satyrę, komedię czy co tam jeszcze? Spytajmy scenarzystę! - uśmiechnął się nawet, bo miał wrażenie, że jego wczorajsze nieprzychylne myśli kursywą "słyszał" każdy z zebranych, a nikt nie lubi być nielubianym. - I raz! I dwa! I trzy! I... - ciągnął, co dziesiątkę dokładając sobie kolejny książkowy ciężar.