Zmęczony emocjami ostatniej nocy, Zorro otarł pot z czoła. A raczej otarłby, gdy głowy nie okrywała mu szczelnie czarna chusta, znajdująca się pod maską.
- Uff... Do celu, Amigos. Jako rzekłem wcześniej, tak i tym razem podtrzymam swoje zdanie. Kota sprytnie usiłowała wywieźć nas w pole. Głosowanie na Maggusa, polowanie na Maggusa, odciągnięcie uwagi doktora od jego osoby, brak komentarza wobec padających oskarżeń. Wymieniana obok Von Majdena przez Noire, choć nie wyznaczona, służąc za kolejne alibi niby to idącej za głosem większości, przegranej już potworzycy. Chciałbym się mylić, ale Zło przez wielkie "Z" - wyciął gustowną literę w zlewającej się z okna firanie - zdaje się czaić właśnie pod tą maską.
- Ale czy widziało przypadkiem nie wskazuje dwóch osób, z których jedna jest wilkołakiem? Jeśli tak, to śmierć Wilkołaka Noire Panthere jednoznacznie wskazuje na niewinność Koty! - mruknęła modelka depilując swoje zgrabne nóżki - Dla mnie podejrzane są dwie osoby Jezid i Kapciowaty, ale też cholera ich wie, muszę się porządnie zastanowić!
Vader zaciągnął się z inhalatora i bez kozery zaczął krótki wywód:
- Dzieci moje, toż to nielogiczne, żeby Kota była wilkołakiem. Ostatni umierający kłak dał nam niemalże 90% pewności, że jest ona niewinna, wszystko za sprawą wielkich destabilizacji w mocy. Przekupywać ciastkami was nie będę, bo są one tylko dla ciemnej strony mocy - choć tego nikt nie mógł widzieć, łypnął pod maską znacząco w ich stronę, zapewne próbując coś przekazać swą mimiką. - Myślę, że winnym jesteś ty - wskazał swym mieczem na Jezida.
Szanowni państwo, witamy w kolejnym dniu naszej "zabawy". Dniu, który przebiegł wyjątkowo... nudnie.
Tak, tak, dokładnie! Jednak nie wyłączajcie państwo swoich odbiorników, gdyż jak zwykle zrelacjonujemy dla państwa dzisiejszy dzień! Swoją drogą. Kończą się zapasy pożywienia, wody i leków. Czyżby nadchodziła mikroApokalipsa?
Ale dobrze, dobrze, wiemy, że państwa to nie interesuje! A więc tak, dzień piąty...
Garstka ocalałych bohaterów nie miała dziś nic do roboty. Dodatkowo, odnajdując gdzieś w sobie odwagę, zaczęli spacerować po zamku, w którym, jakby na to nie patrzeć, byli uwięzieni. Jeżeli zaś chodzi o wyeliminowanie niebezpieczeństwa...
Jakoś dziwnie prawie wszyscy zgodzili się zrzucić winę na Kotę, wskazaną dnia pierwszego przez widziadło Tamc.ia jako osobę podejrzaną. Mimo kilku nieprzychylnych wzroków, większość znowu podniosła swoje sztućce, ułamane kieliszki i wyostrzone kości z kurczaka i skierowała swój krok w stronę niebieskiej postaci. Jednak najwyraźniej i Kota musiała być wyznania allahowego, bowiem Kaznodzieja spojrzał na nią z litością i wymodlił, jak zwykle, radosną tęczę oraz tron ze stokrotek. Tak, Kota została wybawiona przez Kaznodzieję.
Niestety inna osóbka tej samej płci nie miała tak dobrze, Ielenia, która chyba jako jedyna starała się dziś ochronić Mystique, stojąc z boku tej całej afery i w blasku tęczy, nie zauważyła skradającej się za nią postaci. I tak, pani Doktor, która kilkukrotnie już ukręciła nosa Kłakom, tym razem padła ich ofiarą. Wilk był tak głodny, iż zjadł nawet wegetariańskie ogóreczki, podgryzane często przez Panią z Okładki Naturalnej Maseczki do Twarzy.
W zawieszeniu pozostało zaś pytanie: czy klątwę uda się zdjąć...
___________________________
dnia szóstego
Tym razem Zorro usiadł ciężko, przygnieciony ciężarem wątpliwości.
- Faktycznie... Zbyt wiele uwagi przywiązujemy do spraw doczesnych, by należycie zapamiętywać przestrogi z nadprzyrodzonych źródeł. - odłożył szpadę na stojący obok stół. Dziś nie będzie mu już potrzebna. - Ielenia zauważyła słusznie to, co głupio przeoczyłem - dusza Tamc.a wskazała Noire l u b Kotę. Wiemy, kim była pierwsza, wiemy więc też, kim jest druga. Zechce pani wybaczyć, seniorita - skłonił się ku Kocie z pełną dystynkcją - Maska nie tylko chroni przed niepożądanym wzrokiem, lecz czasem ogranicza mój własny. Szkoda, że za mój błąd musiał zapłacić nasz obrońca.
- Ale cóż - klasnął w dłonie, odzyskując rezon - Jesteśmy już u końca, szczęśliwego lub nie, wykrzesać więc trzeba resztki energii. Jezidzie, skąd te lakoniczne, wymijające gadki, wypowiedzi? Skąd głosowanie wyłącznie na niewinnych od samego początku? Czyżby to przykład zręcznego aktora, tak pochłoniętego swą rolą, że powstrzymuje jakiekolwiek formy ekspresji, by nie wydać się ze swą prawdziwą postacią? Jak to też możliwe, że po słusznym, acz niewczesnym spostrzeżeniu Ieleni, iż Kota nie może być winna, postanowiłeś głosować właśnie na nią?
Mystique spojrzała krzywo na Wiktula.
- Masz szczęście, że kaznodzieja mnie wyratował, inaczej nie miałabym okazji ci wybaczyć i miałbyś mnie na sumieniu, panie Zorro - oznajmiła dumnie, po czym rozejrzała się. Niedużo ich zostało... Ktoś wciąż na nich polował... A doktora już z nimi nie było. I rzeczywiście, Jezid wydawał się w tym momencie najrozsądniejszym wyborem...
- Cokolwiek powiem będzie użyte przeciwko mnie. Kota zatem.
Nad podziw sprawnie wdrapał się na stół, by swój ostatni numer wykonać. "Thriller" zabrzmiał nad wyraz przekonująco. Można podejrzewać, że zmysły miał w tej sytuacji co najmniej lekko zmącone.
[Dodano po 2 godzinach]
Splątany artysta, jak już doszedł trochę do siebie, wykrztusił przez ściśnięte, zachrypnięte gardło - bez sensu; Kapciowaty.
Szanowni państwo. Dziś chcielibyśmy państwu bardzo serdecznie podziękować za tę, jakże nam potrzebną, facebookową pomoc! Dokładnie, każdy lajk to szklanka wody dla nas, uwięzionych w tym przeklętym zamku. Każde udostępnienie zaś, to kanapka.
Dzięki wam nie głodujemy!
Wracając do relacji z imprezy halloweenowej, która dawno już się skończyła, gdyż... no nie ma kto zbyt imprezować. Dzisiejszy dzień zaś w pełni pokazał, że izolacja od świata zewnętrznego, laptopa, telefonu, wifi i telewizji potrafi doprowadzić każdego do stanów choroby psychicznej. No co tak kręcicie głową? Przecież nie sądzicie państwo, że gracze wiedzą o NASZYM istnieniu? Może to mało humanitarne, oni tam walczą na śmierć i życie, a my tu drinki z palemką, popcorn, internet i ładne panie... Ale cóż, taka praca - Wielki Brat patrzy! Wracając do tematu - paranoja, schizofrenia... Najlepszym przykładem na to jest nasz Kaznodzieja Jezid, który najpierw w swej korańskiej modlitwie wymodlił immunitet dla wilkołaka, później jednak poprawił swą postawę, ratując Kotę, ale... czyżby dziś chciałby jej się pozbyć? Później jednak zmieniając zdanie i ślepo strzelając na inną osobę? Dobrze, że siebie nie zlinczował, ho ho! Niestety jego towarzysze, stwierdziwszy, że chory psychicznie klecha w przebraniu Michaela Jacksona stanowi przeszkodę w drodze do wolności, postanowili zaczaić się na niego i wydać ostateczny wyrok - tego chłopca więcej nie skrzywdzisz! Aaa, nie, ee, to nie ta audycja, bardzo przepraszamy za to wtrącenie. Jeszcze raz, khem. I wydać ostateczny wyrok - umieraj w imię wyższego dobra! Jezid oberwał wszystkim czym tylko się dało, szpadą Zorro, filiżanką wziętą ze stołu przez Mystique, plastikowym mieczem świetlnym podrabianego Darth Vadera oraz kolorowym krawatem Maski! Cały we krwi, z odpadającym nosem, postanowił jeszcze wykonać jeden ze swoich popularnych kawałków i odejść z tego świata do krainy pełnej dzieci...
Tymczasem podczas koncertu jeden z uczestników poczuł się zbyt bezpiecznie, oparł się o ławę i lekko przyklaskiwał Jezidowi. Niestety maska Zorro ogranicza pole widzenia i nie zauważył on nadchodzącego zagrożenia. I tak, po drugim refrenie piosenki, było już po Wiktulu. Gdyby jego brat kiedykolwiek przybył na tę imprezę, teraz by zapłakał. Ale co się okazało, proszę państwa! Okazało się, że sławetna szpada Zorro była... gumowa! TAK! Tym, jakby na to nie patrzeć, śmiesznym akcentem, zachęcamy państwa do odświeżania naszego fanpejdża w celu kontrolowania sytuacji na froncie podczas...
___________________________
dnia siódmego
Została trójka. Niby to już koniec, lecz dopiero teraz stali przed najtrudniejszym zadaniem - wyborem. Vader, uśmiechając się pod maską w stronę Daleja wytknął swój plastikowy rekwizyt w jego stronę i wypalił:
- Sprytnie - zaczął i zaklaskał. - Na prawdę, dałeś nam tutaj popis umiejętności manipulatorskich. Niczym prawdziwy Sith, przeczekałeś w cieniu do samego końca, zrzucając podejrzenia na innych, mamiąc nas prostymi, lecz skutecznymi rzeczami. Chowanie się pod trafnymi decyzjami dominujących charakterów, przytakiwanie i towarzyszenie rozjuczonemu tłumowi w ich krucjacie ku zemście - wszystko świetnie rozplanowane. Wykonanie też niczego sobie - tak minimalistyczne, jakby cię w ogóle nie było. Brawo - znów zaklaskał. - Pasywna gra najlepszą bronią skrytobójcy. Nawet twoja absencja pomogła złożyć to w piękną całość. Jednak ja wiem, że to nie ja za tym stoję, ona - wskazał na Kotę. - nie może za tym stać. Wiemy to wszakże za sprawą pomocnego widma, które wskazało tylko jednego wilkołaka i jedną niewinną. A skoro zostały trzy osoby, a ja i nasza towarzyszka jesteśmy niewinni, to myślę, że wasza matematyka was nie zwiedzie, kto jest tutaj sprawcą.
Pomyślmy...
Ja kapeć i kota.
Gdyby były 2 wilki vs 1 człowiek to gra by się już skończyła.
Kota niewinna dzięki Tamcowi, ja i kapeć nieznani.
Ja jako człowiek głosuje na Kapciowatego, będziesz prezydentem, jako ostatni martwy wilk.
Kapeć próbuje ugrać zwycięstwo dla wilków.
Kota ma jeszcze czas na wybranie.
[Dodano po 7 godzinach]
Kota, to decydujący o rozgrywce głos, głosuj, od Ciebie zależy czy wilki wygrają!
Mystique uważnie przyjrzała się obu mężczyznom. Zmrużyła piękne, brązowe oczka - blondynki niby powinny mieć niebieskie, ale ten kolor stanowczo jej nie odpowiadał. Po chwili przybrała postać Daleja.
- Jestem wilkołakiem - oznajmiła jego głosem, zamyśliła się, pokręciła głową. Zmieniła się w Kapciowatego.
- Jestem wilkołakiem - wypróbowała znów, głosem drugiego mężczyzny, i tym razem chyba jej się spodobało, bo skinęła głową i wróciła do postaci blondynki.
- Wybacz, Kapciowaty, ale z twoich ust taka deklaracja brzmi bardziej prawdopodobnie - stwierdziła. Spojrzała niemal wrogo - a na pewno ostrzegawczo - na Daleja.
- Jeśli okaże się, że to ty, wierz mi, przyjmę twoją postać i zniszczę ci życie - dodała jeszcze.
Szanowni państwo. Cóż tu dużo mówić. Czy słyszycie tę żałobną muzykę w tle? Nie? No właśnie ja też nie. A to dlaczego? Hmm, wszystko po kolei...
Po śmierci chorego psychicznie Michaela Jacksona oraz Zorro nadszedł czas na chwilę refleksji. Co my tu robimy? Co się stało? Zostało nas tak niewielu, tylko garstka, można na siebie palcem wskazywać. Czy w ogóle Państwo jeszcze pamiętacie co my tu robimy? Imprezujemy! Bawimy się! W tę halloweenową noc... tydzień temu.
Każdy z ocalałych udał się do przeciwległych kątów Wielkiej Sali, by pogrążyć się w krótkim szlochu. Aż tu nagle... Dalej po prostu wybuchł! Ni stąd, ni zowąd, pan Maska przestał nosić Maskę.
Zdziwiona para zbliżyła się do siebie, bojąc się o własną skórę. W normalnym filmie teraz powinni zacząć się rozmnażać, by z powrotem zaludnić, eee, ten oto zamek, jednakże oni mieli inne plany. Dzielna Mystique przejrzała Vadera na wylot, zmieniając się przy tym w bakterię wielkości kilku nanometrów, by uciec przez krwiożerczą kreaturą. Jednak tutaj zadziwił ją Kapciowaty, który jednak okazał się być prawdziwym Darth Vaderem, posiadającym wszystkie moce i atuty. Dzięki swojej sile pochodzącej ze zjedzenia tylu ton ciasteczek, był on w stanie namierzyć pojedyncze Procaryota i bach! Swoim, a jednak, plastikowym mieczem świetlnym rozwalił ją na drobny mak. Tak właśnie potoczyły się losy Koty.
Zapytacie państwo: co z wilkiem? Samotnym, opuszczonym, w zamku pełnym śmierci? Cóż. Pomoc humanitarna dotarła akurat na czas. Na czas czego? Ah, zapomnieliśmy wspomnieć, iż w międzyczasie pojawił się Śmierć - Wielki Brat, pogratulował Kapciowatemu zwycięstwa, obdarował go kubełkiem słodyczy halloweenowych (które swoją drogą ukradł z programów Jeden z Dziesięciu oraz Jaka to melodia?) i... wezwał trupa Michaela Jacksona. Tak oto minął ostatni dzień naszego małego... eksperymentu.
Co zaś się tyczy pomocy humanitarnej... Opatrzyli rany Kapcia, dali mu misia do potulenia i... wysłali w świat. Wszak tylko my i państwo znamy prawdę. Jak potoczą się jego dalsze losy? Zachęcamy do komentowania na naszym facebookowym profilu i oczywiście - czekajcie na apdejty.
___________________________________________________________________________
KONIEC
Gratuluję wszystkim tak zaciętej walki, to była jedna z dłuższych rund w historii naszego forumowego Wilkołaka. Nie wiem, czy się podobało, nie podobało - moja rola również się tu kończy. Dzięki wielkie za wspólną zabawę. Ja napewno bawiłam się przednio.
Równocześnie z dumą ogłaszam, iż Kapciowaty otrzymuje naszą piękną odznakę, dzięki której nie będzie mógł się nas wyprzeć! Muahahaha. Gratulujemy oczywiście.
Zachęcam również do zapisania się na rundę 19. Dlaczego? Chcemy ją szybko przeprowadzić (tj. jeszcze przed grudniem), gdyż, tu uchylę rąbka tajemnicy i mam nadzieję, że nie oberwę za to pazurem, na grudzień przygotowujemy dla Was małą niespodziankę. Tak więc wszyscy pióra w dłoń i składać swe podpisy w tym miejscu: http://gexe.pl/forum/...lkolak-zapisy/