Wilkołak [runda 17]

-Oł, oł, cósz za szoł! Najs, najs, tak, właśnie tak! Egzaktly! Jesteszcie de best! Tylko trochę bardżiej... sabtyl. Więcej grejs - trajkotała Dżoana Krupa, a w każdym razie kobieta, która się za nią uważała. Na pewno była tak chuda jak przeciętna modelka - lub chudsza. Z opóźnieniem wyszła ze swojej sali, bo musiała upewnić się, że wygląda reprezentatywnie.
- Och, ty! Ju! - wskazała palcem na Noire. - Powinnasz nosić... no, jak jeszt belt po polszku... a, rajt. Paszek.
Była sobie raz Królewna,
pokochała Grajka,
a Król skrócił go o głowę...

- śpiewał Wojciech, zakopując w ogródku ciało byłego już chłopaka swojej córki.

M. Kota
D. Koty
C. Kotej
B. Kotę
N. Kotą
Msc. Kotej
W. Koto

Pomiędzy ludzi wślizgnął się, oczywiście wielce zauważalnie, brodacz, mogący uchodzić za dziwnego nawet w tak doborowym towarzystwie jak zebrane tutaj. Czemu zauważalny? Ano z jednego prostego powodu - siedział on na dywaniku, którym, wraz ze swoimi czterema literami, szorował przez całą długość korytarza, a i zakładać można, że nie robił tego przez tak "krótki" odcinek. Popatrzył na zebranych nieco smutnym wzrokiem, podrapał się w brodę swoją długą, brudna brodę, po czym spróbował wstać. Niestety na próbie się skończyło. Zaliczył glebę tak spektakularną, że aż nierealną do wykonania. On jednak, słynny z wyślizgiwania się z objęć mrocznego kosiarza, podniósł się z ziemi, otrzepał kaftan, przystrojony przerwanymi pasami, mającymi za pierwotne zadanie blokować ruchy noszącego, i rzucił pod nosem pełnym smutku głosem:
- Coś mi tutaj nie wypaliło...
Za wysokie ajkju masz! Powiedział Norris przedrzeźniając Noire. Znaczy za wysokie by być blondynką i umiesz na ten przykład iść, i żuć gumę jednocześnie czy też za wysokie w sensie że spadłaś już tak poniżej dna, że za chwile znowu wylądujesz na szczycie? Ja jakichś innych wersji tej "wysokości ajkju" nie widzę.
„Powiedziane jest: Światem włada zła siła. Chcąc jej okazać posłuszeństwo, winniśmy być równie niszczycielscy jak ona. Aby mówić o »cnocie« albo »występku«, trzeba dysponować jakąś skalą wartości. A jaką skalą wartości, jakim porównaniem w sensie dobra i zła dysponuje człowiek? Jeśli coś uważam za dobro, czyż istotnie jest to dobrem w oczach Boga? Jeśli coś uważam za zło, czy jest ono nim w istocie? Jeśli Bóg niszczy wszelkie więzi między ludźmi, to czyż nie należy Go naśladować?”

"Achaja"
-Wysoki poziom testosteronu, wygórowane zachowania samcze... Trzeba by jeszcze zmierzyć tętno, jednak wydaje mi się, że Magggus jest czymś napromieniowany. Jakiś taki aktywny i butny. Wszyscy na razie budzą się z letargu, stają się swoimi drugimi ja a on juz podskakuje. A może on kłamie i wcale nie jest Chuckiem Norrisem?! Myślę, że oryginał nie byłby RAD (rad, czaicie? taki pierwiastek, hoł hoł hoł) z takiego obrotu spraw.
[Noire], dlaczego każdego oskarżasz? I dlaczego tak często zmieniasz zdanie?
Koniec dnia pierwszego.

[Dodano po 45 minutach]

Dzień 1:

Zlinczowani: Noire Panthere

Osądzeni przez Sędziego: brak

Uratowani przez Kaznodzieję: brak

Uratowani przez Doktora: brak

Zabici przez Wilkołaki: Vitanee

Zabici przez Czuwającego: brak

Nie głosowali i nie pasowali: Dalej... (1)

___________________________

Aktualnie grający:

- Boneclaw
- Charon
- Dalej...
- Hrywi
- Ielenia
- Kapciowaty
- Kota
- krzyslewy
- Magggus
- Noire Panthere
- Piastun
- Taramelion
- Vitanee
- Von Majden
- Wiktul

___________________________

Pierwsze godziny tego dnia nie zwiastowały niczego złego. Dwójka mężczyzn siedziała w sali i na licznych monitorach obserwowała, co dzieje się w poszczególnych częściach zakładu.

- Wychodzą, jeden po drugim...

Trudno było nie zgodzić się z pielęgniarzem - rzeczywiście pacjenci wolniej bądź szybciej orientowali się, że w ich codzienności nastąpiła niewątpliwa zmiana - zamknięte zwykle drzwi do ich sal nieoczekiwanie stanęły otworem.

- Jeśli skończy się na śpiewaniu, to jakoś wybrniemy z tego gówna. - pocieszył się doktor, waląc opuszkami palców w blat i przyglądając się na ekranie mężczyźnie wywijającemu mikrofonem.

- Co to będzie, co to będzie? - denerwował się pielęgniarz, przeczuwając coś złego zupełnie tak, jakby odezwała się w nim kobieca intuicja, której - Bóg mi świadkiem - posiadać nie mógł.

***


Kolejne godziny mijały, a mężczyźni wciąż bacznie przyglądali się swym podopiecznym.

- O, czekaj, czekaj, widzisz? Ekran 3. - rzucił doktor i wskazał palcem na monitor. - To sektor A, tak? - zapytał, wpatrując się w pacjentkę z jedną piersią, która zrobiła się nieco agresywna i zaczęła się szturchać z jednym z mężczyzn. Nie minęła chwila, a rzuciła się do kolejnego - brodatego w kapeluszu. - Co ona, wariatka? #żartyzmedyków

Brodacz nie pozostał obojętny na zaczepkę i zaczął fikać, skakać i wymachiwać nogami, na niewiele jednak to się zdawało. Nie wiem, ile trwałoby to spięcie, gdyby nie rozegrane po mistrzowsku taktyczne wejście mężczyzny, zwącego się Napoleonem. Choć niewielkiego wzrostu, nie potrzebował dużo czasu, by pozbawić Noire Panthere życia. Radość z sukcesu trwała krótko, gdyż niebawem okazało się, że przed nimi leży trup... widziadła. - Punaise! Purée! Mince! - przeklął, gdy zdał sobie sprawę, że triumf ma gorzki smak.

- O nie, doktorze, proszę spojrzeć na szóstkę... - mężczyzna posłuchał asystenta, wstał z krzesła i przyjrzał się. Jeszcze przed chwilą na ekranie było widać kobietę w piżamie, która krzątała się po łazience w swej celi sali. Doktor zmrużył oczy i przysunął się jeszcze bliżej ku ekranowi. Na pożółkłych kaflach leżała pacjentka, trzymając coś w ręce.



- Co tam, kurwa, się stało? - powiedział do siebie. Zaiste ironią losu musiała być chwila, w której doktor nie wiedział, że patrzy właśnie na zwłoki Doktora.

- Nie wiem, doktorze, ale boję się, co stanie się...
___________________________

... dnia drugiego.
Czy 643 artykuły na GE nie mówią same za siebie?


Najładniejsza laurka, jaką kiedykolwiek dostałem. Dzięki. (;

Mężczyzna wszedł do przestronnego biura, który był ewidentnym dowodem na to, że cięcia kosztów nie dotyczą szalonych doktorków prowadzących zakłady dla umysłowo chorych. Obszedł pomieszczenie i zaczął je przeszukiwać. W jednej z szuflad znalazł papierosy, chociaż nigdzie nie widział zapalniczki - Puttana! - wymsknęło mu się. Usiadł na obrotowym krześle doktorka i zaczął rozmyślać nad sytuacją. W pokoju udało mu się zdobyć broń, nóż - lepsze to niż nic. Cóż, więcej tu nic nie zrobi, pomyślał, więc wyszedł na korytarz, sprawdzić, co się stało.

A więc padły pierwsze cadaveri! - stwierdził z uśmiechem, widząc wariatkę, która go obraziła, martwą. Jego radość jednak prysła, gdy zobaczył drugiego trupa, za którego śmierć winę ponosi niekoniecznie człowiek. Kto mógł to zrobić? Pytanie na chwilę dało mu spokój, kiedy niedaleko trupa dostrzegł leżącą na podłodze srebrną zapalniczkę. Może doktorka, gdy spieprzał w podskokach. Podniósł ją, coś mu przypominała. Miała wygrawerowane inicjały AC... Chyba nie doktorka. - Czyżby... il mio? - zapytał retorycznie. Chwila zadumy jednak szybko minęła, zapalił papierosa, zaciągnął się dymem i głośno kaszlnął, gdy ten wypełnił mu płuca. To była rozkosz. Jeszcze raz spojrzał na trupa - Może to Boneclaw? Pamiętał, że ten wydawał mu się najbardziej chory ze wszystkich. Ale z drugiej strony donna naraziła się pacjentowi imieniem Magggus. Czyżby to on? Nie były to miłe myśli, ze zdenerwowania wyjął resztki mąki, które mu zostały w kieszeni i wciągnął je nosem.


Zaśpiewał uwolniony od kaftana gwiazdor, słuchając oskarżeń krzyslewego na tle powstałej ruchawki.
- A cóż to i skądże to? Czyżbyś chciał na oślep Rock Us?! Szalona Noire strzelała gdzie popadło, widać nawąchała się czegoś marnego, po czym nie robiło się wesoło. Kto odpowiada przemocą na ataki szaleńca? Tylko ten, kto ma coś do ukrycia! - dla podkreślenia swych słów strzelił głośno ramiączkami swego stroju. - Pierwszy odbiłeś piłeczkę w kogoś, kto okazał się niegroźnym wariatem. Pierwszy celujesz w kogoś, kto stanowi jedyną alternatywę dla wskazania ciebie, jako winnego kary za wczorajszą zbrodnię. Oj, panie krzyslewy, chyba nie będziemy Friends...
Z jednej z cel, wyszedł garbaty człowiek z butelką wina. Popijając krzyczał:
-Fy,y neecni pirasi, yaaaaaaaaak nei pooniesiesie ohupu to piesiesiesiu teletóf, to fam systkim rosetne upy! A ty co sie kapisz, prutuźe, lewy jeden?!
#wikipedia#pomaga#xd
Urwę ci leb i zrobie sobie z niego pacynkę! - Powiedzial błagającym głosem Jacek Mistrz Broni.
Dalej do ich gardel wyrznac ich! - Pokojowo oznajmiła Dalejdoich Mniszka.

Dzie syngatrura daleja? No wziol i znik (...tradycyjnie wziął i znikł...), muwie wam to zprawka szatanskih mocuw.
-Nieeeeeeeeee! - zajęczał Bonaparte. - Ja... ja nie chciałem, jej zachowanie było dziwne, oskarżała wszystkich - powiedział pogrążony w smutku.
-Wytłumacz się krzyslewy.
- Dalej? Skończyłeś swoją kwiecistą przemowę? I tak nic z niej nie zrozumiałem. To może powiesz, gdzie byłeś? Mówi się, że przyjaciół powinno się trzymać blisko, ale wrogów jeszcze bliżej. Będę miał na ciebie oko, Amicio, skoro znikąd się pojawiasz i bronisz prawdopodobnego mordercy Vit. Może jesteś z nim w zmowie? - zapytał, dmuchając na niego dymem i wskazując grubym palcem. Wiktul też może być jego wspólnikiem, ale wydaje się porządny... jak na wariata, oczywiście.
- Nein, nein, nein, sami wariaci - krzyczał jak opętany niski człowiek z wąsem.
-Czy tylko ja jestem tutaj normalny? Gdzie są Goebbels i Bormann ? Co mówisz Hans ? Faktische, przenieśli ich do innego szpitala. Do gazu z nimi !!! - wrzeszczał przesadnie gestykulując prawą dłonią.
- A ty co? Wydaje Ci się, że jesteś mafiozo jaki, może jeszcze Al Capone ? - zwrócił się do czubka palącego papierosa.
- Mnie tam wyglądasz na zwykłego żyda. Do gazu z nim !!! Raus und schnell !!!


[krzyslewy]
- Nie będę się tłumaczył, bo jestem tu tymczasowo, czekam tylko, aż moi wspólnicy wyciągną mnie z tego kurwidołka. Ale mam wrażenie, że otaczają mnie sami zbrodniarze, którzy chcą śmierci niewinnego. Niechaj tak będzie, szwabie! - powiedział z uśmiechem na ustach, pokazując żółte i zepsute zęby. Wszak mafiosi do dentysty nie chadzają. Dbanie o uzębienie było mu obojętne, podobnie jak cała sprawa. Ewentualnie jeśli zginie, to w zaświatach założy nowy gang.
- Twoi wspólnicy? Kolejne wilkołaki? - zapytał Bonaparte.
Chuck Norris po którym nie dało się poznać czy słyszy tą wymianę zdań oklepał się, wyciągnął z kieszeni złożoną kartkę papieru i rozkładając ją zaczął mówić.
Nie żeby coś ale przypominam że to ty od razu poszedłeś na noże z Noire. Powiedział do Al Capone. Ja tylko ją ostrzegłem żeby uważała, a potem próbowałem ignorować. Przecież była tak niezdecydowana którego z nas nie lubi bardziej że nic by mi nie zrobiła. Dopiero nasza promienna Mania swoją solidarnością jajników mnie wyprowadziła z równowagi.
Mówił Władca Kopa z Półobrotu dalej rozkładając kartkę, która była już wielkości sporej mapy.
Ale zgadzam się z tobą to zbrodnia nosi pewne ślady artyzmu a tylko jeden z nas jak dotąd zajmuje się jakąś sztuką.
Powiedziawszy to przestał rozkładać kartkę (choć wyglądało że jeszcze chwile by tak mógł) i zaczął ją obracać mrucząc pod nosem coś w stylu "no gdzież ona jest". przy czwartym obrocie (tak, to słynna dwudziesto dwu i pół stronna kartka Chucka Norrisa) przestał mamrotać i zaczął wodzić palcem po upatrzonym fragmencie. Marni muzycy, tak, tak, o tu ona jest. Zaznaczył to miejsce i wrócił do swojego monologu.
Aż trochę żałuję że jej nie uratowałem przed tymi potworami. ale znowu by się skończyło tak jak wtedy kiedy ratowałem Kennedy'ego. Bo wiecie Ja kiedyś się cofnąłem w czasie i zapobiegłem m zamachowi na niego. Kiedy Oswald strzelił, przyjąłem trzy pociski na swoją brodę. Głowa JFK eksplodowała z czystego zadziwienia. pewnie gdybym spróbował ratować Vit skończyło by sie podobnie.
Urwał i załważył że wszyscy się w niego wpatrują.
Tak, Ja wiedziałem że ją planują zabić. Odpowiedział na nieme pytanie. Ta broda nie tylko jest kulo odporna i wydziel feromony wabiące kobiety, ale też służy mi jako zestaw czułych radarów i mikrofonów. Słyszałem jak się naradzają i wiem kim są. Ale nie powiem, bo dzięki tej wiedzy ja będę zabijał a wy będziecie polować. gdybym wam powiedział wy też zamiast polować byście zabijali, a wtedy byście mogli pomyśleć że jesteście jak Chuck Norris. A nie jesteście i gdybyście tak pomyśleli musiał bym wami Kopnąć Z Półobrotu w kalendarz.
Mówiąc to podrzucił w gorę kartkę z listą gatunków którym pozwala żyć, i biorąc półobrót o siedemset dwadzieścia stopni kopnoł ją w powietrzu. Potem chwycił i przewertował wzrokiem. "No, wykreślone" stwierdził, złożył kartkę i schował do kieszeni.
„Powiedziane jest: Światem włada zła siła. Chcąc jej okazać posłuszeństwo, winniśmy być równie niszczycielscy jak ona. Aby mówić o »cnocie« albo »występku«, trzeba dysponować jakąś skalą wartości. A jaką skalą wartości, jakim porównaniem w sensie dobra i zła dysponuje człowiek? Jeśli coś uważam za dobro, czyż istotnie jest to dobrem w oczach Boga? Jeśli coś uważam za zło, czy jest ono nim w istocie? Jeśli Bóg niszczy wszelkie więzi między ludźmi, to czyż nie należy Go naśladować?”

"Achaja"
- Panowie, może zdjęcie?
Neymar wyszczerzył zęby i począł strzelać wszystkim naokoło fotki, ze średnią prędkością dwustu na minutę. Jego pasją było robienie "selfie", aczkolwiek podejrzewał, że nikt w tym szemranym towarzystwie nie zechce się zgodzić na wspólne uwiecznianie. Problem łatwy do obejścia - porobi im zdjęcia, a następnie przyklei swój wizerunek. I wszyscy będą zadowoleni.
- Otwórzcie oczęta! To Hrywi jest winien! Wyczekał moment, w którym inni zaczęli na siebie wzajemnie naskakiwać, a później niespodziewanie wszedł do gry i właściwie wbił ostatni gwóźdź do trumny naszej Noire. Zastanówcie sie!

Zły? Być może
Dobry? A czemu?
Nie tak wiele znów pychy we mnie
Dajcie żyć po swojemu, grzesznemu, a i świętym żyć będzie przyjemniej!


- Nie, mój stary gang. Widziałeś kiedyś, Amicio, mafioso-wilkołaka? Nie oczekuj, że go zobaczysz, bo nim nie jestem - rzekł to i położył się spać w swojej dawnej celi. Cóż, i tak czeka go pewnie śmierć, bo kompani nie zdążą na czas. Trudno. Nie przejmował się swoim życiem. A może jednak trochę? Przecież przed snem znów wciągnął nosem mąkę, co było oznaką zdenerwowania.
- Noire zachowywała się niesamowicie podejrzanie miotając oskarżenia na prawo i lewo. Oskarżasz mnie o jej zabicie - owszem, oddałem na nią swój głos - myliłem się. lecz to nie ja pierwszy rzuciłem kamień... Ale ona kogoś podejrzewała. A skoro tak było, podtrzymajmy jej decyzję. - powiedział Bonaparte.
Ledwo się położył, a pęcherz dał o sobie znać. Za dużo coli wypitej w biurze doktorka. Chcąc nie chcąc, wybrał się do łazienki. Idąc usłyszał słowa Hrywiego - Hej! Noire stwierdziła, że jestem niewinny, a wskazała Magggusa! Nie dostrzegasz więc w swoim toku myślenia błędu? A może Charon ma rację i jesteś wilkołakiem? - powiedział wracając z łazienki. No czysta to ona nie była. Waliło, jakby niedźwiedź się tam załatwiał.
Nie żebym chciał ci psuć drobnymi szczegółami taką piękną teorie Al ale Noire uznała za winnego cie a potem na równi z tobą mnie. Nie uniewinniła cię. A poza tym wiedz mafiozie że Chuck Norris nie toleruje przestępców, więc zachowuj się albo spotkasz się z Prawem - mówiąc to klepnął się w lewą nogę - i Sprawiedliwością - teraz klepnął się w prawą nogę.
„Powiedziane jest: Światem włada zła siła. Chcąc jej okazać posłuszeństwo, winniśmy być równie niszczycielscy jak ona. Aby mówić o »cnocie« albo »występku«, trzeba dysponować jakąś skalą wartości. A jaką skalą wartości, jakim porównaniem w sensie dobra i zła dysponuje człowiek? Jeśli coś uważam za dobro, czyż istotnie jest to dobrem w oczach Boga? Jeśli coś uważam za zło, czy jest ono nim w istocie? Jeśli Bóg niszczy wszelkie więzi między ludźmi, to czyż nie należy Go naśladować?”

"Achaja"
← Wilkołak
Wczytywanie...