Wilkołak [runda 16]

RUNDA 16

Zasady gry

Główne zasady:

- Istnieje kilka klas, do których możecie zostać podporządkowani - wszystko jest dziełem przypadku, jesteście wybierani losowo do poszczególnych ról.
- Każdego dnia musisz zagłosować w temacie gry, aby zlinczować kogoś publicznie (głosowanie na siebie jest niedozwolone). Głos umieszczajcie pogrubiony i na czerwono, aby nie było wątpliwości na kogo głosujecie. Jeśli głos nie będzie sformatowany odpowiednio, nie będzie liczony.
- Trzy dni niegłosowania równoznaczne są ze śmiercią gracza.
- Pierwszego dnia można zdecydować się na NIEGŁOSOWANIE. Należy w tym celu wpisać w temacie po prostu PAS. UWAGA: jeśli wszyscy spasują, to w tym dniu Czuwający/Doktor/Sędzia/Wyrocznia (rola zostanie wybrana losowo) nie będzie mógł skorzystać ze swych mocy!
- Masz prawo zmienić swój głos ile tylko razy chcesz, po prostu pamiętaj o utrzymaniu odpowiedniego formatowania tak, aby tylko Twój finalny głos był zaznaczony na czerwono.
- W razie remisu, ofiara zostanie wybrana losowo spomiędzy linczowanych graczy.
- Dzień w grze kończy się o 22.00
- Podsumowanie dnia odbywa się w następującej kolejności: 1. Zabici przez nieaktywność, 2. Uratowani przez Kaznodzieję, 3. Zlinczowani + osądzeni przez Sędziego, 4. Uratowani przez Doktora, 5. Zabici przez Wilkołaka 6. Zabici przez Czuwającego
- Jeśli nie jesteś graczem lub już umarłeś/aś, nie masz prawa pisać w temacie gry.
- Jeśli nie jesteś graczem lub już umarłeś/aś, proszę powstrzymaj się od wygłaszania swoich przemyśleń publicznie. Pozwól graczom na własną rękę dowiedzieć się kto jest kim.
- Nie umieszczaj nigdzie screenshotów z PMek, jakie dostaniesz w czasie gry.
- W podsumowaniach kolejnych dni mogą (lecz nie muszą) znajdować się wskazówki i podpowiedzi dla graczy.



Bracia
- Bracia jako jedyni wśród ludzi wiedzą o swoim istnieniu, a co za tym idzie - o niewinności. Niby niewielka pomoc, ale zawsze.

Czuwający
- Czuwający może raz dziennie napisać do prowadzącego PW, którym poda nicka osoby, którą chce zabić. Ważne, aby był pewien swego wyboru - lepiej nie zabijać niewinnych ludzi.

Doktor
- Doktor może raz dziennie napisać do prowadzącego PW, w której poda nicka osoby, którą chce dziś uratować. Jeśli dana osoba tej nocy jest celem ataku Wilkołaków, nie zginie.

Incognito
- Incognito, przynajmniej początkowo, nie różni się niczym od zwykłego Człowieka. Jednak z czasem, zależnie od podejmowanych decyzji, ich trafności oraz zbieżności z decyzjami pozostałych postaci, przybiera formę jednej z nich, jako dodatkowa z wyżej wymienionych.

Kaznodzieja
- Kaznodzieja może modlić się za osobę, która zostanie wyznaczona do zlinczowania, jeśli jest święcie przekonany, że głosujący pomylili się i zamierzają stracić niewinnego człowieka. Jeśli to zrobi, wysyłając prowadzącemu PW z nickiem tej osoby, nie zostanie ona zlinczowana niezależnie od ilości głosów, a przez cały następny dzień NIKT nie będzie mógł na nią głosować. Dlatego należy baaaardzo uważnie prosić Niebiosa o wstawiennictwo - marnie by było ratować Wilkołaka i dawać mu immunitet

Sędzia
- Sędzia może raz dziennie wysłać prowadzącemu PW, w którym poda nicka osoby, na którą oddaje drugi głos (pierwszy w oficjalnym głosowaniu, drugi na PW). Jeśli jego głos przeważy, osoba na którą głosował podwójnie, zostanie zlinczowana.

Widziadło
- Właściwie nie różni się niczym od zwykłego człowieka, z jednym wyjątkiem: jeśli zginie z łap Wilkołaków, to wskazuje dwie osoby, z których jedna będzie nocnym zabójcą.

Wilkołaki:
- Wilkołaki muszą zgodzić się co do osoby, którą mają zamiar zabić danej nocy. Śmierć będzie miała miejsce, jeśli cel dostanie przynajmniej (n-1) głosów*. Jeśli w grze zostanie tylko jeden Wilkołak, jego jeden głos wystarczy do zabicia.
*: Jeśli Wilkołaków jest więcej niż 2, to
n = liczba Wilkołaków
lub
jeśli Wilkołaków zostaje 2, to
n = 3
w innym przypadku
n = 2;

Wyrocznia
- Wyrocznia może raz dziennie napisać do prowadzącego PW, w której poprosi o prawdziwą tożsamość jednego, wybranego gracza.



___________________________
Aktualnie grający:
- Dalej
- Eni
- Hrywi
- Ielenia
- Jezid
- Kota
- Magggus
- Niiin
- Qwan
- Tamc.
- Vitanee
- Wiktul
___________________________

Życie w niewielkiej wiosce, schowanej gdzieś w głębi lasu, nie jest specjalnie łatwe. Ostatecznie wszystko jest TAKIE wielkie; wystarczy "spacer" królika i gotowe! Grzybowe domki zniszczone! Do tego dochodzi brużdżący Gargamel wraz ze swym kociskiem, Klakierem. Ale póki bocian przynosił kolejne smerfiątka, póki Kamień Długowieczności spoczywał bezpiecznie pod ziemią, wszystko można było ścierpieć. Zarówno polowanie z siatką jak na motyle, jak i podsyłanie Smerfetek-szpiegów, które i tak bardzo szybko zmieniały strony, z czego był spory pożytek – od razu w smerfnych domkach robiło się przytulniej, tak samo jak w obejściu. Jednak co kobieca ręka, to kobieca ręka.



Wszelkie swary, wybuchy wywołane nieudanymi eksperymentami, problemy mniejsze i większe – ot, codzienność. Nawet do Gargamela szło się przyzwyczaić, zresztą... może to i zło, ale ich własne. Bo któż to wie, czy nie mieliby większych problemów, gdyby zabrakło tego antagonisty...? Aczkolwiek... Nie, nie ma co gdybać, niezbadane są ścieżki losu...

Tego dnia słońce leniwie przedzierało się przez listowie, szumiące na wietrze. Ptaki ćwierkały, strumień szemrał i szemrał, śpiewając swoją pieśń, wabiąc strudzonych wędrowców, obiecując chwilę wytchnienia oraz opowieści, niczym iskra z popielnika.

- Dziadku Smerf! Dziadku Smerf!!! DZIADKU SMEEEEEEEEEEEEEERF!!!!! – wydarło się smerfiątko, gnając przez całą wioskę i prawie że gubiąc własne nogi w tym szaleńczym pędzie – Smerfuuuuuj!

Krzyk ten nie mógł umknąć uwadze pozostałych członków smerfiej społeczności. Toteż wiele czasu nie minęło, a dzieciaka i Dziadka otaczał już wianuszek słuchaczy, pragnących się dowiedzieć, o co chodzi. Przecież z powodu byle drobiazgu taki raban nie zostałby podniesiony...

- Dziadku Smerf! Straszne wieści! Sme... smerfiłem JEGO! Na zachód stąd, jakiś dziwny stół z jeszcze dziwniejszymi i straszniejszymi symbolami! I smerfne świece palił! A na nim jakieś futro, na pewno nie Klakiera, bo czarne jak noc było, nie rude! I jakieś pazury wielkie, straszne, ostre! Też nie Klakiera, bo on aż takich nie ma! I to wszystko zapłonęło, w chmurę się zmieniło, ruszyło w stronę wioski i pod ziemią zniknęło! Dziadku Smerf, to coś strasznego być muuusiii!

Po tych słowach zapadła martwa cisza, zakłócana jedynie szybkim, gwałtownym oddechem posłańca niosącego złe wieści. Starsze Smerfy wiedziały... nie, nie wiedziały, ale mogły się domyślać, o co chodzi. Kamień Długowieczności znajdował się przecież pod ziemią, a to tam trafił tajemniczy obiekt, prawda? Czyżby Gargamel posunął się do zamachu na ich nieśmiertelność? E, chyba nie, raczej by poczuli, gdyby coś się w tej kwestii zmieniło. A może nie?

(...)

Zwołana naprędce ekspedycja nic nie znalazła. Żadnego ołtarza, żadnych śladów Gargamela, nawet Klakierowych kłaczków. Nic. Bredzenie smerfiątka zwalono na dziecięce bajdurzenia tudzież sen, który wydawał się zbyt realny. Po tym zgrzycie tok dnia wrócił na swe właściwe tory.

Dzikie wycie w środku nocy postawiło wszystkich na nogi, siejąc jednocześnie myśl, że może smerfiątko rzeczywiście coś widziało. Wrogie, obce – choć jednocześnie znajome, bo podobny głos nierzadko niósł się po gęstwinach, tyle że hen, daleko... - zawodzenie zwiastowało bardzo bliską obecność istoty niemającej nawet prawa istnieć.



Kilka tru... ekhm, bliżej niezidentyfikowanych szczątków, mogących równie dobrze należeć do jednego, jak i kilku Smerfów, rozsianych po całej wiosce, było swoistym przypieczętowaniem losu.
- Wilkołaki są wśród nas... – oznajmił Dziadek Smerf, starając się nie stracić opanowania.
___________________________

Dzień pierwszy.
- Oj, oj, ojej... - powtarzała smerfka, bardzo starając się nie nadepnąć bosymi stopami na któreś z paskudnych szczątek, powalanych w okolicy. W związku z tym nie patrzyła przed siebie, a pod nogi, i wpadła na jakiegoś innego smerfa.
- Oj, przepraszam.
Westchnęła cicho.
- Szkoda, że motyle nie latają w nocy, wtedy na pewno bym wiedziała, kto jest za to odpowiedzialny... Prawda, motylku? - zwróciła się do motyla siedzącego jej na ramieniu. Ten w odpowiedzi zatrzepotał skrzydłami. - No właśnie...
Była sobie raz Królewna,
pokochała Grajka,
a Król skrócił go o głowę...

- śpiewał Wojciech, zakopując w ogródku ciało byłego już chłopaka swojej córki.

M. Kota
D. Koty
C. Kotej
B. Kotę
N. Kotą
Msc. Kotej
W. Koto

Smurf w czerwonych spodniach poprawił swoją czerwoną czapkę i podrapał się po brodzie z marsową miną.
- Spokojnie, spokojnie. Nie możemy robić niczego pochopnie. Oczyśćmy umysły, rozruszajmy ciała, wtedy będziemy radzić i osądzać sytuację. Takie czary wymagają wielkiej sprawność i ostrożności. - co oznajmiwszy, jak gdyby nigdy nic, poprawił pas od swych czerwonych spodni i zaczął robić przysiady.
A ja już się chciałem pytać gdzie jest Papa Smerf. Papo Smerfie co się stało? Co z tym zrobimy? - Zapytał Ciamajda starając się podejść do smerfa w czerwonej czapce. Starając się bo potknął się o coś z grubsza przypominającego niebiesko-czerwoną plamę. - O o co ja się potknąłem?
„Powiedziane jest: Światem włada zła siła. Chcąc jej okazać posłuszeństwo, winniśmy być równie niszczycielscy jak ona. Aby mówić o »cnocie« albo »występku«, trzeba dysponować jakąś skalą wartości. A jaką skalą wartości, jakim porównaniem w sensie dobra i zła dysponuje człowiek? Jeśli coś uważam za dobro, czyż istotnie jest to dobrem w oczach Boga? Jeśli coś uważam za zło, czy jest ono nim w istocie? Jeśli Bóg niszczy wszelkie więzi między ludźmi, to czyż nie należy Go naśladować?”

"Achaja"
- O nie, o nie, o nieee! Tyle podeptanych kwiatów! Tyle martwych smerfów! - zaczął ujadać smutno jednooki smerf, łapiąc się ostentacyjnie za głowę. Widok, który miał przed okiem był zaiste przygnębiający. Poczuł się on tak, jak czuje się niepodlany od dawna kwiat. Jak róża, której ktoś ułamał kolec. Jak bratek, któremu ktoś oberwał płatek. Poczuł się źle.
- O nieeee! - krzyknął raz jeszcze i wziął nogi za pas.

[Jezid]
Czy 643 artykuły na GE nie mówią same za siebie?


Najładniejsza laurka, jaką kiedykolwiek dostałem. Dzięki. (;

Pasowny prezencik przyszykowałem! - zawołał biegając w koło i potykając się na każdym kroku z wrażenia. Tylko komu go dać? Komu mam go dać, Papo Smerfię?!
Nie cierpię smutnych Smerfow. Nie cierpię ich smutnych paszczy. Nie cierpię też nie mieć bananów, dlatego właśnie sobie jednego zjem!
Szok! Wielkie dziwy! Okazuje się, że wiosce smerfów żyła jeszcze co najmniej jedna kobieta! Także ona przybiegła pędem na miejsce zbrodni. Poprawiła nieco swoją seksowną czerwoną smerfią czapeczkę, która zawadiacko opadła jej na oczko. Miała czarne włosy, kusy strój, składający się z krótkiej spódniczki i gorsetu, na nogach kabaretki. Wymalowana, wypachniona, normalnie sam seks.
- Z drogi! Ruszać się, dajcie podejść! - przepchnęła się na przód żeby popatrzeć. A było na co.

PAS
Doktor Freud spojrzał z rozdrażnieniem na swoje zimne cygaro, uznając jego nagłe zgaśnięcie za personalny atak.
Przypadek Adolfa H. Eric-Emmanuel Schmitt


Nie żeby coś ale nie myślicie że Laluś jest podejrzany? Uciekł z miejsca ataku. Myślicie że to może być on? Głosować na niego?
„Powiedziane jest: Światem włada zła siła. Chcąc jej okazać posłuszeństwo, winniśmy być równie niszczycielscy jak ona. Aby mówić o »cnocie« albo »występku«, trzeba dysponować jakąś skalą wartości. A jaką skalą wartości, jakim porównaniem w sensie dobra i zła dysponuje człowiek? Jeśli coś uważam za dobro, czyż istotnie jest to dobrem w oczach Boga? Jeśli coś uważam za zło, czy jest ono nim w istocie? Jeśli Bóg niszczy wszelkie więzi między ludźmi, to czyż nie należy Go naśladować?”

"Achaja"
Tamc
Koniec dnia pierwszego.
- Co tu się wydarzyło?- przebiegła wzrokiem po pozostałościach swoich znajomych.- Okropność!
Ten widok tak nią wstrząsnął, że aż opuściła lusterko, w którym przeglądała się bez przerwy. Jednak chwila wystarczyła, by się otrząsnęła i odruchowo sprawdziła swój wygląd. Zadowoliło ją to, co zobaczyła. Poprawiła tylko paseczek materiału przytrzymujący jej włosy i mogła z czystym sumieniem uśmiechnąć się do swego nienagannego odbicia.
Podsumowanie

Dzień 1:

Zlinczowani: Jezid (1 ; Tamc – 1, losowanie)

Osądzeni przez Sędziego: brak

Uratowani przez Kaznodzieję: brak

Uratowani przez Doktora: brak

Zabici przez Wilkołaki: Wiktul

Zabici przez Czuwającego: brak

Nie głosowali i nie pasowali: Dalej, Hrywi, Ielenia, Magggus, Niiin, Qwan

___________________________

Od dziś nie można już pasować
___________________________

Aktualnie grający:
- Dalej
- Eni
- Hrywi
- Ielenia
- Jezid
- Kota
- Magggus
- Niiin
- Qwan
- Tamc.
- Vitanee
- Wiktul

___________________________

Pierwsza reakcja? Uciec. Daleko. Stąd. No ale jak to, przecież tu się całkiem wygodnie urządzili, względnie bezpiecznie jest, jeśli nie liczyć pana w czarnym wdzianku i rudego futrzaka, który i tak głównie się zaplątywał w swój własny ogon niż wymiernie przyczyniał się do spadku niebieskiej populacji. Toteż odruch ucieczki, zdecydowanie całkiem racjonalny, został błyskawicznie zwyciężony.

W wyniku niezwykle burzliwej i gwałtownej dyskusji zdecydowano, że trzeba zostać i wytropić osobniki, na których Kamień Długowieczności wpłynął tak negatywnie. A nuż uda się urok odczynić? Któż to wie? W każdym razie, Dziadek Smerf wraz z Papą Smerfem zniknęli, by dostać się do nieszczęsnego kamienia i móc go zbadać. Owszem, w wiosce nie pozostał żaden TAK wiekowy Smerf, co by swą mądrością prowadzić młodsze i móc laską wskazać, że to, to i tamto. Cóż, znakomita większość była dorosła, prawda...? Więc można było liczyć, że nie potracą (dosłownie!) głów i sobie poradzą. Ot, sprawiedliwy podział zadań, że tak to ujmę.

No dobrze, wszystko pięknie, ładnie, ale jak wyłonić winnego? Większość wywiesiła białe flagi, nie chcąc ferować żadnych wyroków bez żadnych dowodów. No, chyba żeby obciążyć lokalnego rzeźnika, bo szczątki przecież były bardzo fachowo pooddzielane, ale... niespodzianka, rzeźnika nie było. Smerfojagody niepodzielnie królują w menu!

Niemniej, pojawiła się aż dwójka kandydatów. Znienacka posądzono Jezida o wilkołactwo... chociaż, może po prostu nie ma mowy o żadnych futrzakach, lecz o podrasowanych wybuchowych prezentach i nowej trąbce?! Na chwilę w kłótnię wciął się pewien miłośnik kamieni, który jednak błyskawicznie się wycofał, najwyraźniej dochodząc do wniosku, że najbardziej zainteresowani powinni rozstrzygnąć spór między sobą...

... co właściwie uczynili. A raczej uczynił to przypadek, los, traf, pech. Postanowiono zagrać w coś na kształt rosyjskiej ruletki, tyle że tu rewolwerem był tykający wewnątrz gustownie zapakowanej paczuszki ładunek. I tak był przerzucany od jednego do drugiego, coraz szybciej, szybciej i szybciej...

... BUM!

Jezid nie miał szczęścia; jedyne, co po nim zostało, to niewielka dziura w ziemi i strzępki czapki porozrzucane wokoło. Wtedy też wszyscy mogli się przekonać, że pierwsza ofiara ich sądów była całkowicie niewinna, ba, prawdopodobnie była też jedyną osobą zdolną poświadczyć niewinność innej. Tylko, gdzie ona była, dlaczego nie udzieliła mu wsparcia...?

Tymczasem....

... jak tu w ogóle cokolwiek pomagać, robić, rozmawiać, gdy trzeba co chwilę robić przysiady, no jak? Ciągle by ktoś przeszkadzał, a o krzepę trzeba dbać. Toteż pewien smerf w czerwonym wdzianku usunął się z widoku, co było zdecydowanie błędem. Niedługo potem znaleziono solidnie ogryzione szczątki Wiktula; łatwo jednak było zauważyć, ze bezpośrednią przyczyną śmierci nie były kły i pazury, ale zmiażdżenie czaszki. Jedni mieli niesamowitego farta, drudzy zostali postawieni w jeszcze gorszej sytuacji, choć wydawałoby się, że gorzej być nie może.

Czy los, niczym wściekły MG, udowodni, że zawsze może być gorzej?
___________________________

Dzień drugi.
- O nieeeee! - smerf zawył rozpaczliwie, gdy zdał sobie sprawę z wydarzeń, które tyle co się rozegrały. - Niezmiernie mi smutno, że dzisiejsza noc zabrała dwójkę spośród nas, ale lincz z mej strony był obroną na Twój atak (głos, który dałeś na mnie i na sam koniec zmieniłeś), Magggusie. - powiedział, wskazując palcem na kolejnego rozpaczającego smerfa. - Totalnie przypadkowo wybrałem osobę, która okazała się niewinną, ale dzięki temu wiem, że była dla Ciebie ważna i specjalnie chcę to powiedzieć już teraz, żebyśmy jutro nie targali się niepotrzebnie ze sobą, co z pewnością wykorzystałyby wilki. - dokończył, wciąż gestykulując. - Teraz wiem jedno, jeśli ktoś jest winny, to ani nie ja, ani nie Ty, Magggusie.
Czy 643 artykuły na GE nie mówią same za siebie?


Najładniejsza laurka, jaką kiedykolwiek dostałem. Dzięki. (;

/Jestem Ciamajda, taki niezdarny zbieracz kamieni o Magggusie zapomnijcie. Na jakiś czas
„Powiedziane jest: Światem włada zła siła. Chcąc jej okazać posłuszeństwo, winniśmy być równie niszczycielscy jak ona. Aby mówić o »cnocie« albo »występku«, trzeba dysponować jakąś skalą wartości. A jaką skalą wartości, jakim porównaniem w sensie dobra i zła dysponuje człowiek? Jeśli coś uważam za dobro, czyż istotnie jest to dobrem w oczach Boga? Jeśli coś uważam za zło, czy jest ono nim w istocie? Jeśli Bóg niszczy wszelkie więzi między ludźmi, to czyż nie należy Go naśladować?”

"Achaja"
Aaa... psik! Przez te wasze żałosne kłotnie kicham, a to jest niehigieniczne.
Urwę ci leb i zrobie sobie z niego pacynkę! - Powiedzial błagającym głosem Jacek Mistrz Broni.
Dalej do ich gardel wyrznac ich! - Pokojowo oznajmiła Dalejdoich Mniszka.

Dzie syngatrura daleja? No wziol i znik (...tradycyjnie wziął i znikł...), muwie wam to zprawka szatanskih mocuw.
Na zdrowie.
„Powiedziane jest: Światem włada zła siła. Chcąc jej okazać posłuszeństwo, winniśmy być równie niszczycielscy jak ona. Aby mówić o »cnocie« albo »występku«, trzeba dysponować jakąś skalą wartości. A jaką skalą wartości, jakim porównaniem w sensie dobra i zła dysponuje człowiek? Jeśli coś uważam za dobro, czyż istotnie jest to dobrem w oczach Boga? Jeśli coś uważam za zło, czy jest ono nim w istocie? Jeśli Bóg niszczy wszelkie więzi między ludźmi, to czyż nie należy Go naśladować?”

"Achaja"
- Czas ucieka, nic nie wiemy, któż mógł zmiażdżyć czaszkę?
Czy 643 artykuły na GE nie mówią same za siebie?


Najładniejsza laurka, jaką kiedykolwiek dostałem. Dzięki. (;

Lalusiu, Lalusiu a może to był Osiłek?
„Powiedziane jest: Światem włada zła siła. Chcąc jej okazać posłuszeństwo, winniśmy być równie niszczycielscy jak ona. Aby mówić o »cnocie« albo »występku«, trzeba dysponować jakąś skalą wartości. A jaką skalą wartości, jakim porównaniem w sensie dobra i zła dysponuje człowiek? Jeśli coś uważam za dobro, czyż istotnie jest to dobrem w oczach Boga? Jeśli coś uważam za zło, czy jest ono nim w istocie? Jeśli Bóg niszczy wszelkie więzi między ludźmi, to czyż nie należy Go naśladować?”

"Achaja"
- Któż to taki? - podpytał - Zmiażdżyć można bananem, zmiażdżyć można lusterkiem.
Czy 643 artykuły na GE nie mówią same za siebie?


Najładniejsza laurka, jaką kiedykolwiek dostałem. Dzięki. (;

← Wilkołak
Wczytywanie...