- Każde z was sądzi pochopnie innych! - krzyknęła niewytrzymawszy infantylnej kłótni towarzyszy niedoli. Po wydarzeniach poprzedniej nocy postanowiła nie oddalać się od pozostałych, więc siedziała pod drzewem i rozmyślała, kto może być krwiożerczym potworem. - To, że ktoś nie posiada oręża, nie znaczy, że jest bezbronny. Przecież czary mogą być potężniejszą bronią niż najlepszy miecz. Uważam, że powinniśmy się obawiać magów, którzy swoimi zaklęciami połączonymi ze szponami i pazurami mogą nas skutecznie unieszkodliwić. Szczególnie tych magów, którzy nie utracili swych mocy - po raz kolejny popatrzyła na nikłe zarysy swych rąk. Wystarczyłoby jedno zaklęcie, by wyrwać się z tej dziury...
- Hija, Ty również się mylisz! - jej alter ego doszło do głosu. - Ci spośród nas, którzy się ukrywają, nie zabierają głosu i nie debatują nad tym, co przedsięwziąć, by przeżyć, muszą mieć coś na sumieniu! Zawsze największe potwory udają ciapowate kreatury niezdolne do samodzielnej egzystencji, czyż nie maliwa ? Przestań grać roztrzęsionego Harryego. Na codzień stawiasz czoło Voldemortowi, a tu nagle zachowujesz się jak dzieciak, by nie wzbudzać niczyich podejrzeń! - utkwiła w nim (jej) wzrok, czekając na odzew.
- Ech ale z was głupie pindy. - warknęła żołnierskim tonem. - Głowa Christiana-Sado-Maso-Greya została odcięta. Czary powiadasz Niiin - Hija, głupoty! Kto tu czarować potrafi? Panna Potter? Sama mówiła, że posiała gdzieś różdżkę, więc nie poczaruje sobie, wybacz. Gandalf nawet nie potrafi sobie przypomnieć na dłuższą metę jak się nazywa, więc on raczej odpada. Rincewind? Znałam takich, przypomina mi trochę czarodzieja Mereditha, tyle że tamten sobie zdecydowanie lepiej radził. Taki tchórz, jak nasz pan Maggus prędzej nasłałby na kogoś swój Bagaż. Kot z Cheshire głowę mógłby odgryźć, a nie odciąć. Także wybaczcie, ale w kręgu podejrzanych jestem ja, Geralt i Gandalf, ale to z racji posiadania ładnego, świecącego się miecza. Czy ja o kimś zapomniałam? - zastanowiła się drapiąc się po głowie. - A tak jest jeszcze ten dziwny anemiczny młodzieniec, który wygląda jakby mu kot narobił pod nosem.
Księżniczka postawiła magiczny stolik na nóżkach i znowu okrążyła go w podskokach, a w jej myślach pojawiło się wspomnienie, w którym biegła z osłem na plecach. Na stole znowu się pojawiło dużo trunków, jednak tym razem pojawiło się i jedzenie. Księżniczka wgryzła się w kurze udko i rzekła.
-Ech szlag by to, dobre jakby na uczcie u Cesarza Luan podali. Szkoda tylko, że towarzystwo taki burdel. Dalej, nikt z was nie ma kart do gry?
Musiała minąć dłuższa chwila, nim odzyskał jasność umysłu, a serce uspokoiło się. Choć z całych sił starał się nie przywoływać tego widoku przed oczy, wciąż widział odciętą z wielką precyzją głowę Wiktula. Młodzieniec zbyt wiele w życiu widział, by nie wiedzieć, że dokonał tego ktoś, kto od lat posługuje się mieczem. Cięcie musiało być przeprowadzone niemal perfekcyjnie. A któż z obecnych w tenże sposób zarabia na życie? Któż godzien jest miana "ożywionej legendy"?
I znów, ku przerażeniu wszystkich zebranych, zmaterializowała się niebieska głowa. Jednak tym razem nie było Uśmiechu. Tym razem było Zdziwienie. - Dalej, powiadacie? Myśląc racjonalnie w tym obłąkanym świecie, tak... To może być możliwe. Daleju, co masz na swą obronę?. Głowa zniknęła, pozostał tylko słodki zapach kawy z mlekiem.
- Niiin - zwróciła w jej stronę zapłakane oczęta - skąd ta pewność, że to ja? Niby jak miałabym zaatakować kogoś tym? - zamachała jej przed twarzą pękiem szczurzych ogonów. - Nie dość, że nie mam różdżki, to jeszcze jestem wykastrowana! Dalej, jestem przekonana, że to on! Ale skoro tak śmiało mnie oskarżasz - może ty również? - krzyknęła piskliwie, po czym odbiegła od grupy i zaczęła skakać wokół magicznego stolika z nadzieją, że pojawi się na nim upragniona różdżka i jakiś eliksir, dzięki któremu będzie mogła powrócić do swojego dawnego wyglądu.
Czarodziej westchnął przeciągle biorąc kolejnego bucha fajkowego ziela.
- Teraz mam mieszane uczucia, nie wiem gdzie jest napisane o tym precyzyjnym cięciu. Niby szponami likantropa można odciąć lub wampira. Ale jestem w kropce bo nie pamiętam żadnego zaklęcia proroczego by zaprzeczyć lub potwierdzić. Cóż taki los odmieńców. Inni boją się ich bo się odróżniają i za to ich nienawidzą. Ja nie wierze że to ty białowłosy jesteś mordercą. Dumnie pogódź się z losem swoim i szukaj promyka nadziei w doktorze. Ale jeśli to ty jesteś bestią to zgiń z honorem i uniesioną głową, jak na dawnego bohatera przystało. Wielu tych co zasługuje na śmierć żyje a jeszcze więcej tych co zasługiwało na życie umarło. Smutny to los. - Usiadł smutny na starym krześle pykając na zmianę z dwóch fajek. Nawet przypadkowe ognie fajerwerków zmieniające się w ptaki i motyle i poprawiło mu humoru. Bo tej nocy to oni zabiją kogoś kto byś może jest nie winny.
Brutalne zderzenie z rzeczywistością skutecznie otrzeźwiło bohaterów, którzy po początkowym oszołomieniu, w końcu wzięli się w garść. Polowały wilkołaki, polowali ludzie.
Choć na początku wydawało się, że pierwsze wskazanie na Daleja-Geralta przeminie bez echa i uwaga sił dobra skupi się na kimś innym, to ostatecznie przeważyła myśl, że najciemniej jest pod latarnią. Bo czyż istnieje lepszy kamuflaż dla bestii aniżeli postać słynnego łowcy wszelakich potworów? Tak więc, z trójki osób posiadających miecze, w myśl wspomnianej zasady, na czoło podejrzanych wysunął się Dalej.
Białowłosy wiedźmin w porę zorientował się, co się święci. Stalowy miecz śmigał, starając się zapewnić swemu panu obronę przed wyciągniętymi dłońmi, mieczami, kosturami, szczurzymi ogonami. W akcie desperacji delikwent przeistoczył się w bestię, zupełnie odmienną od znanej Edwardowi większą wersją wilka. Bestię mocno pazurzastą, z kłami, których ostrości niejeden kot mógłby pozazdrościć.
Próżne jednak były trudy Daleja, bowiem po krótkiej, acz zażartej walce, został przerobiony na ciepły dywanik, idealny do położenia przed kominkiem. A może do okrycia wybranki serca, by była chroniona przed chłodem martwego, choć wciąż żywego ciała?
Bohaterowie w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku rozeszli się, by leczyć swoje siniaki i zadrapania, z lepszym bądź gorszym skutkiem. Zatraciwszy się w euforii, tudzież westchnięciach rodzaju „chcę do mamusi!” stracili czujność. Bo cóż jeszcze mogło wydarzyć się tej nocy…?
Przeciągłe, żałosne wycie, pełne gniewu i bólu po stracie członka stada poniosło się daleko, strasząc wszystkie żywe istoty w promieniu kilku mil. Chwilę później wycie się powtórzyło, jednak tym razem było pełne triumfu. Oko za oko, ząb za ząb. Wendeta goniła wendetę, tworząc błędne koło, rzucając cień kolejnych podejrzeń.
Fakt, że liczba zgromadzonych na skutek śmierci zniknięcia Thorota spadła do siedmiu, został odkryty…
___________________________
… dnia trzeciego.
To był dobry dzień dla Edwarda. Wilkołak padł. Naturalny wróg nr1 został dobrze oceniony i wykończony.
- Wszędzie wyczuję to ścierwo. Ah, że Bella mnie nie widzi. Wilcza mać! Na pewno byłaby dumna!
Młodzieniec postanowił, że warto iść za ciosem i jedną triumfalną noc przeistoczyć w kolejną. Dobrze wie, że tym samym wystawia się na cel wilko... śmierdzącym-głupim-i-paskudnym bestiom, ale w końcu na sali jest dokto... ktoś, kto doceni czyny i ochroni człowieka, który zawsze dba o swoją grzywkę.
*Zaryzykować by można, że nieobecny od początku imprezy Matt nie maczał palców w obu śmierciach niewinnych ludzi (choć znane są historie, że i tacy okazywali się tymi-owłosionymi), niemniej ma obojnacza intuicja podsuwa mi inną myśl.
*Tig wcześnie wskazał na wilkołaka i trudno zakładać, że od razu zdecydował się na desperacki krok i wskazał brata, powinien być niewinny.
*lelenia wtórowała tej myśli, wydaje się być niewinna. Gdyby miała coś wspólnego z sierścią, nie sugerowałaby, że mordercą jest ktoś z mieczem, która między innymi sama dzierży, bo na dłuższą metę zaszkodziłaby sobie, a tak nie robi ktoś, kto ma cycki. Cycki są fajne, lelenia jest niewinna.
*Vitanee zachowuje się ostrożnie, ale też poparła tę myśl i nie sądzę, by był to desperacki krok...
*... który zastanawia mnie w przypadku maliwy. Zdecydowała się ona na osąd dość późno, gdy mogła uznać, że sprawa jest przegrana i lepiej wskazać Daleja, by oczyścić sobie ręce...
*... ale czyszczą się one same ze względu na to, że najbardziej intryguje mnie Niiin, która dość szybko zechciała odwrócić uwagę od Daleja oskarżając właśnie maliwę.
- Bohaterowie wszystkich bajek nie tak fajnych jak ta, z której ja się wywodzę - co o tym myślicie? Czy to Niiin? Zastanówcie się dobrze, bo, jeśli popełniłem choć jeden błąd w tym wampirzym wywodzie, wnioski mogą być błędne, a tego nie chcemy.
Hmmm...-zastanawiał się Kot - Nie, to mało prawdopodobne, żeby wilkiem była Niiin, nie jest w stanie niczego dotknąć, jak byłaby w stanie kogoś zabić? Marrrrtwi mnie natomiast sprrrawa zniknięcia Thorrrrota. A co jeszcze znikało? Magiczny kuferek Tiga! Co masz na swoją obronę? Przecież Thorot na ciebie głosował, a potem zniknął! Barrrdzo to podejrzane....
- Na Bogów! Wystarczył jeden odmienny głos od waszych, abym została posądzona o bycie futrzakiem! Duch-wilkołak? To nie ma sensu. Moją jedyną umiejetnością jest lamentowanie nad mym nieszczęsnym losem. Zrozumcie, że ja tak samo jak i wy chcę zadbać o nasze bezpieczeństwo, by żaden niewinny już nie zginął z rąk tych bestii. - targały nią sprzeczne emocje i po takim wystąpieniu aż usiadła.
- Hija, uspokój się - zaczęło łagodnie alter ego. - Każdy z nas jest podejrzany, to normalne. Jednak uwierz, że to mądre istoty. Na pewno prędko wyczują prawdziwego wilkołaka i go unieszkodliwią. Tej nocy pomścimy śmierć Thorota.
(Sorry, czasoprzestrzeń mnie wciągnęła na kilka dni.)
Ocknął się nagle i boleśnie, bo po prostu zderzył się z ziemią. Skąd się tu wziął? Co tutaj robił? Nie wiedział, ale czuł, że ma okrutnego, przeogromnego kaca, który prawdopodobnie nie da mu spokoju przez kilka następnych dni. SKĄD SIĘ TU WZIĄŁ?!
- Nic nie wiesz, Jonie Snow.
Co to za głos?! Obrócił się dookoła, panicznie próbując wyciągnąć z pochwy swój miecz. Ani rusz, jakby ktoś go przykleił. Co tu się dzieje?!
- Nic nie wiesz, Jonie Snow.
Cichutki głos w głowie rozbrzmiał po raz drugi, niemal doprowadzając go do obłędu. Wiedział, kto jest w stanie go obronić. Zza pazuchy wyciągnął figurkę przedstawiającą jego wiernego przyjaciela, Ducha, i wypowiedział szeptem zaklęcie.
- Czerwone jabłuszko.
Nagle, jakby za dotknięciem zaczarowanej różdżki, figurka zamieniła się w ogromnego, pluszowego wilkora. Jon Snow przytulił się do niego, sprawiając, że stał się prawie całkiem niewidoczny.
Księżniczka spojrzała ze zdziwieniem na wielkie pluszowe bydle, które pojawiło się wśród nich wraz z rycerzykiem dzierżącym miecz.
-O jak widzę, Oko z opóźnieniem przysyła niektórych. Zapewne słyszałeś już reguły, co? Część z nas jest wilkołakami i musimy ich jak najszybciej wytłuc, inaczej dobiorą nam się do tyłków. Tak poza tym częstuj się wódką. Dobrze Ci zrobi, a na pewno lepiej niż bawienie się w maminsynka i tulenie wypchanych zwierzaków.
Obróciła się na pięcie w stronę Edwarda prawie-wampira, jakby słyszała jego myśli.
-Tak, udało nam się pokonać zagrożenie. Przynajmniej jedno. Jeśli o mnie chodzi, nie odpowiadają mi tylko dwie osoby spośród całej tej zgrai... Trzecią był imć Gandalf, ale tak się składa, że jego nie ma już między nami. Piję za jego zdrowie - wzniosła niemy toast - oby trafił z powrotem do swego świata... Te dwie osoby, które mi nie leżą to Niin i Vitanee. Hija coś za bardzo walczyła o oskarżenie Maliwy i nie słuchała racjonalnych argumentów dotyczących odpadających łbów i nie chciała przyznać, że Dalej może być winien. Z kolei nasz Kociak typował najpierw niewinnego Gandalfa, a później zmienił zdanie. Nie sprawia to, że jest pierwszą z podejrzanych przeze mnie postaci, ale bądź pewien Kocie, że będę Ci się przyglądać, a co! - to mówiąc uderzyła pustą butelką o stół aby potwierdzić swoje zdanie. Następnie sięgnęła po kolejną flaszkę. Tylko alkohol zapewniał jej sprawność umysłu.
- Nic nie rrrozumiecie. - pokręcił z niezadowoleniem głową Kot z Cheshire - Jasne, typowałem Thorota, jednak później, biorrrąc pod uwagę wasze rrrracjonalne arrrrgumenty ostatecznie uznałem Daleja za winnego. A na kogo Thorrrrot głosował? Na Tiga! Dlatego to nie ja zostałem ofiarrrrą bestii. Ponieważ na początku głosowałem na Thorrrota, więc ani dla Tiga, ani dla Daleja problemu nie stanowiłem. Stanowił go Thorrot, którrry zagłosował jako jedyny (ostatecznie) na Tiga! Czyż to nie logiczne w tym obłąkańczym świecie? - popatrzył się po zgromadzonych, szukając zrozumienia - Sami terrraz wyciągnijcie z Tiga jak najwięcej inforrrmacji, ja tymczasem poprrrroszę stoliczek o kawusię z mleczkiem- to mówiąc, podleciał....Zaraz! Przecież on nie miał nóg! Jak miał go okrążyć podskakując na jednej nodze? -Ekhm, nie byłby ktoś w stanie wyczarrrować mi tu kawusi? Ładnie prrrroszę!
-Owszem, ale z drugiej strony Tig jako pierwszy wytypował wilkołaka. Czy nie sądzisz, że jest to dostateczny argument za tym, że jest człowiekiem? Owszem, wilkołak mógłby głosować dla zmyłki na jednego ze swoich, ale raczej nie pierwszego dnia i nie jako pierwszy... Poza tym, tak jak powiedziałam Kocie, zamierzam Ci się przyjrzeć jak najdokładniej, a nie na Ciebie głosować. Trzeba wszystko dokładnie przemyśleć. - księżniczka wywinęła oczami, ale któż oparłby się uroczemu kociemu spojrzeniu? Ani się nie obejrzała, na stole oprócz trunków i jadła, leżało mleko i kilka saszetek Whiskasa. - Wygląda na to Kocie, że tylko nas dwoje korzysta z dobrodziejstwa magicznego stoliczka...
- Wychodzi na to, że tylko w sobie samym i w trafnych decyzjach. Poza tym, chłop jesteś, miecz masz, powinieneś umieć się bronić. Chociaż nie wyglądasz na takiego, co to dużo walczył, porcelanowy chłopczyku. - powiedziała głaszcząc łaszącego się Kota. - Wychodzi na to, że Nie Wiesz Nic o walce...
Bastard! - wyrwało się Kotu, jednak wypowiedziane z pięknym brytyjskim akcentem. - Czyżby Tig nie odpowiadał, dlatego że czeka na swoich kompadresów, by podjąć decyzję w sprawie strategii? Hmmm.
Słowa Ieleni podziałały na niego niczym wiadro wody. Nie mógł zachowywać się aż tak żałośnie, w końcu był mężczyzną! Podszedł do Ieleni i rzekł cichym tonem.
- Waćpanna rozgarnięta jest, mądra niczym mój ojciec. Wprawdzie nieboszczyk już, ale zawsze uczciwy! Staram się podążać jego śladami, chociaż czasem to takie ciężkie... ten świat jest cholernie, cholernie straszny. Zatrząsł się w sobie, na samą myśl. - Proszę, pozwól mi się trzymać Cieb... eee... oczywiście, chciałem powiedzieć: trzymaj się ze mną, obronię Cię!