Wilkołak [runda 9]

Edwardowi kręciło się w głowie nie tylko od piwa, które znów wypił w nadmiarze, ale i od myśli. Jedyne, czego był pewien, to to, że sam wilkołakiem nie jest.

- Bella, gdybyś tu była i mogła mi doradzić...

W głowie miał mnóstwo schematów, lecz w każdym z nich niewinni zamieniali się na podejrzanych, a podejrzani na niewinnych. Możliwe było wszystko. Wziął do ręki kapsel od butelki, który zadecydować miał o układanych w głowie wariantach. Zewnętrzna strona - opcja pierwsza, wewnętrzna - opcja druga.

Kapsel zawirował w powietrzu... Czas spowolnił, a kawałek metalu, który miał zadecydować o przyszłości, obracał się wokół siebie. Wydawało się, że chwila ta trwa wieki.

Panującą ciszę przerwało lekkie stuknięcie metalu... strona zewnętrzna.

- Niiin.

- Jeśli dziś w nocy ubijemy wilkołaka, wypiję jego zdrowie. Jeśli pomylimy się, wypijcie moje...
Czy 643 artykuły na GE nie mówią same za siebie?


Najładniejsza laurka, jaką kiedykolwiek dostałem. Dzięki. (;

-Jeśli nie ubijemy wilkołaka tej nocy, a zginie niewinna osoba, to przegraliśmy z kretesem, będąc o krok od powrotu do naszych opowieści. Ale zaufam Ci Tamc i twojemu osądowi. Zagłosuję na Niiin. - powiedziała Achaja podnosząc się spod stołu. - Jeśli gdzieś tam są bogowie, niech nas mają w swej opiece...
Hija po decyzji Edwarda wyraźnie posmutniała. Czuła, że jej czas w tym nieprzyjemnym świecie dobiega końca, jednak poddanie się bez walki nie leżało w jej naturze.
- Myślcie o mnie, co chcecie, ale ja zdania nie zmienię. Matt stoi po ciemnej stronie mocy! Mój werdykt będzie mnie kosztował życie- tej nocy zginę z waszej ręki lub łap wilkołaków. Nie mam nic do stracenia - zakończyła swą wypowiedź dumnie jak na córę anioła przystało.
- Zasmuca mnie to, Niiin. Nieboszczyk ojciec nauczył mnie, że nie można dawać sobie pluć w twarz!

Wtulił się w swojego Ducha, który odwzajemnił wtulenie byciem miękkim i ciepłym.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Choć Harry był niezbyt mądry i wyjątkowo arogancki - wiedział, kiedy nalezy zachować pewną ostrożność. Decyzja większości nie wydałą mu się rozsądną, podejrzenia miał inne. Ale - z obaw przed ewentualnym atakiem wilkołaków, postanowił zagłosować tak, jak większość.

- Wybacz, Niiin. Ciebie też lubiłem.
Koniec dnia piątego.

[Dodano po 35 minutach]

Podsumowanie

Dzień 5:

Zlinczowani: Niiin

Osądzeni przez Sędziego: brak

Uratowani przez Kaznodzieję: brak

Uratowani przez Doktora: brak

Zabici przez Wilkołaki: Ielenia

Zabici przez Czuwającego: brak

Nie głosowali i nie pasowali: Matt (2), Dalej…(1), maliwa (1), Tig (1), Niin (1)

___________________________

Aktualnie grający:
- Matt
- Vitanee
- Wiktul
- Tamc.
- Dalej...
- Ielenia
- maliwa
- Thorot
- Tig
- Niiin

___________________________

W powietrzu wisiało niewypowiedziane pytanie: czy dzień ten będzie dniem ostatnim, czy może jedynie preludium do ostatecznej rozgrywki pomiędzy ludźmi a wilkołakami?
Rozżaleni niesłusznym zlinczowaniem Kaznodziei bohaterowie w niespotykanej wręcz zgodności zwrócili się przeciwko Hiji. Z pozoru bezbronna istota, mająca niematerialne ciało, zdawała się być ostatnią kandydatką na stanowisko sierściucha. Ale, jak to pokazał przykład Geralta, najciemniej było, jest i będzie pod latarnią.

Sfrustrowani [nie?]ludzie nie ociągali się zbytnio z ostatecznym wzięciem sprawy w swe ręce – na dobrą sprawę nie mieli już nic do stracenia. Z każdym kolejnym dniem nikłe szanse na powrót do właściwej historii stawały się coraz mniejsze. Nie namyślając się długo, za przedmiot linczu wybrali pluszowego wilkora, niepomni protestów jego właściciela. Urwany ogon posłużył jako narzędzie zbrodni na Niiin, która stała się zaskakująco materialna, żywa i żwawa jak na kogoś, kto do tej pory uchodził za ducha. Niestety, próżne były jej desperackie próby ucieczki – pluszowy ogon został bezlitośnie wepchnięty do gardła, stanowiąc zdecydowanie nie tyle nieodpowiedni, co ostatni posiłek w życiu. Pozostali bohaterowie mogli odetchnąć z ulgą – mieli przed sobą przynajmniej jeden dzień życia. Iskierka nadziei, że uda się powrócić rozbłysła i…

…zgasła dla ofiary, oszalałego po stracie kolejnego członka stada, wilkołaka. Ciało Ielenii zostało odnalezione w krzakach. Sądząc po śladach na szyi, została uduszona. Tym razem narzędzie mordu pozostało nieznane, niemniej, jedno było pewne: to nie sznur został użyty, lecz coś znacznie szerszego.
Po śmierci Doktora dwójka pozostałych przy życiu ludzi była zdana wyłącznie na własne siły, bez nadziei na dodatkową pomoc.

Zwycięzców i ostateczne zakończenie tej dziwnej historii poznamy…
___________________________
… dnia szóstego.
- O NIEEEE!!! NIEEE! - rozszedł się gardłowy, pełen cierpienia krzyk - TYLKO NIE ACHAJAAAAA!

Bowiem Harry, czego nie mógł przyznać przy wszystkich obecnych, obdarzył księżniczkę miłością. Najprawdziwszą, najczystszą, najsilniejszą. Od pierwszego wejrzenia. Ginny poszła w odstawkę. To stąd dogryzania, stąd wszystkie "kary". A teraz - miłość na marne.

- MATT! JAK MOGŁEŚ?!
Jon Snow pogrążył się w apatii. Wszyscy wokół niego odchodzili. Przeklęta Niiin, zanim została zdemaskowana i ubita, zdążyła jeszcze zabrać ze sobą jego towarzyszkę, do której tak przywykł. On, bękart, przywykł, przywiązał się! Zacisnął pięści w bezsilnej złości, a w jego oczach zapaliły się iskierki gniewu, wynikające z niesprawiedliwości świata. Jego nieboszczyk ojciec nie przygotował go na takie rzeczy.

- Maliwo, Harry, czy jakkolwiek cię zwą... jesteś niczym innym tylko małym, zwodniczym i śliskim futrzakiem. Koniec niesprawiedliwości i terroru!

Skoro niemożliwym było, aby wilkołakiem był Edward, musiała być to maliwa.

- Paniczu Edwardzie, ufam, że zanim podejmiesz decyzję, zastanowisz się dobrze. Od tego zależy bardzo dużo.

Spojrzał ze smutkiem na pozostałości swego pluszowego wilkora, który stał się zeszłej nocy kolejną z ofiar niesprawiedliwego linczu.

Miał nadzieję, że nie podzieli jego losu.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Harry, słysząc słowa Jona, otworzył usta ze zdziwienia.

- Edwardzie, nie słuchaj tych oszczerstw! Czy nie wydaje Ci się, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na winę Matta? Już samo to, że wciąż nosi ze sobą pluszowego wilkora powinno było dawno temu dać nam wszystkim do myślenia. Już wczoraj podejrzewałem, że to on jest potworem, dziś wiem to na pewno. Jakże ja mógłbym zabić Achaję? Wszak to moja miłość wielka, od pierwszego wejrzenia, miłość na wieki wieków! Już nigdy nie będzie drugiej takiej osoby w moim życiu! No i - jakże mógłbym zabić wszystkich innych? Edwardzie, do serca Twego się odwołuję, do Twych uczuć! Spróbuj zrozumieć mą mękę! Pozbawiono mnie miłości mojego życia... Jak czułbyś się Ty, gdyby Tobie odebrano Bellę?

Po tych słowach Harry zamilkł. Nie płakał już, już zabrakło mu łez. Wycofał się, usiadł w kącie i schował twarz w dłoniach. NBie pozostało mu nic innego, jak tylko czekać. Czekać i mieć nadzieję, że Edward zrozumie, że jego decyzja będzie słuszną.
Nie było sensu mówić o udrękach, jakie Harry przeżywał. Po prostu - był jednym, wielkim cierpieniem.
Edward usiadł na miękkiej ziemi, oparł się o drzewo i sięgnął po jedną z kilku przyniesionych ze sobą butelek piwa. Otwierając ją, pomyślał o złożonej wczoraj obietnicy.

- Twoje zdrowie, Niiin. - rzekł, upijając kilka zimnych łyków.

Nie rozstawał się z piwem nie tylko dlatego, że pod jego wpływem czuł się bezpieczniej, ale również nic tak dobrze nie służyło jego... rozmyślaniu.

- Ojj, Bella, że Cię tu nie ma. - westchnął.

Powoli obracając w rękach butelkę, wspominał kilka ostatnich dni z swojego życia. Były przepełnione szaleństwem, wydawały się wręcz niemożliwe. Czuł się tak, jakby brał udział w jakiejś wielkiej partii szachów, w której figury zostały pozostawione same sobie, a gracze spoglądali z góry i czekali na zakończenie. Doskonale zdawał sobie sprawę, że to coś skończy się dziś w nocy. I nie bardzo wiedział jak. Znów upił piwa, by zyskać większą pewność siebie. Gdyby nie ono, pewnie nie poradziłby sobie z wczorajszą presją, kiedy wszyscy czekali na jego ruch.

- Moglibyśmy już nie żyć...

Dopił butelkę do końca i otworzył następną. Dziś czeka go jeszcze większe wyzwanie: oponenci głosują na siebie, a jemu przychodzi zakończyć tę grę. Maliwa - Matt, Matt czy Maliwa? Pytał się wiele razy, ale butelka nie odpowiedziała. Spróbował sam siebie dowartościować, rozpoczynając monolog:

- Co z tego, że masz pedalską grzywkę. Jesteś prawie-wampirem, naturalnym wrogiem tych bestii! Czy nie ładnie poradziłeś sobie z poprzednimi, Edzio?

- Pomyśl stary, inni nawalili, zostałeś Ty! Jest cień nadziei, że się uda! W kilka dni od zera do bohatera!

- A jak się nie uda, jak krótka jest droga od bohatera do zera?

4 butelki później...

- Jaaa... wiem... Kiedtyś tammm... Niin *chlip* odciąga... ła... uwag *chlip* ę od Dadadaleja iii *chlip* wskazała mamamaliwa. Czyyy wii... kołak wskazaa by swego brattta? Nie mymyśle. A skororo mamamaliw jest niewinna *chlip* tototo kto ma fufutr ooo?

- Twojeee zdddr... owiee i szszaach... *chlip* Mattt.
Czy 643 artykuły na GE nie mówią same za siebie?


Najładniejsza laurka, jaką kiedykolwiek dostałem. Dzięki. (;

Jon wysłuchiwał przemów poprzedników z nieskrywanym zdumieniem. O ile słowa Maliwy jeszcze był w stanie zrozumieć, bo mogła oskarżać tylko jego, to bełkot Tamca wyprowadził go z równowagi.

- Sądziłem, panie Edwardzie, że jest Pan mądrzejszym umarlakiem. Wczoraj w nocy Niiin typowała mnie, mając nadzieję, że nastawi wszystkich przeciwko mnie. I chyba się jej udało, skutecznie odwróciła uwagę od maliwy, tak, jak kiedyś próbowała odsunąć od Daleja. Mój ojciec uczył mnie, aby wyroki wykonywać samemu. Zatem miej odwagę zabić mnie sam, ale najpierw przemyśl dokładnie czy wiesz co robisz.

Odetchnął, zdając sobie sprawę, że właśnie wygłosił najważniejszą przemowę swego życia. To był dzień, w którym dorósł.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Harry cały dzień spędził w jednej pozycji. Nie jadł, nie pił, nie mówił. Nie miał już na to siły. Spokój, który był wynikiem rezygnacji odczuwanej przez chłopca, był przerażający. Harry, do tej pory porywczy, żywo reagujący na wszystkie zniewagi, niemal nie zareagował na słowa Jona. Zero emocji. Bo jak mógłby czuć cokolwiek poza pustką?

- Jonie, twoja bezduszność jest przerażająca - wyszeptał. A później wypowiedział w przestrzeń kilka zdań. Nie były one skierowane do Jona, nie do Edwarda; jeśli już do kogoś, to do niego samego - Jak mogę żyć dalej? To już przecież nie ma sensu. Moje życie miało jedno imię, była nim jedna osoba. A teraz odeszła. Po cóż więc ja mam walczyć? Po cóż się starać? Wiem, że Matt jest wilkołakiem. Edward pewnie też to widzi; przecież, gdybym to ja zabijał, walczyłbym teraz o własne życie. Ale nie walczę. To nie ma sensu. Nic nie ma sensu. Nie mam powodu nikogo przekonywać. Księżniczki już nie ma. Niczego już nie ma.
Nie miał już nic więcej do powiedzenia.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Koniec dnia szóstego.


Podsumowanie

Dzień 6:

Zlinczowani: Matt

Osądzeni przez Sędziego: brak

Uratowani przez Kaznodzieję: brak

Uratowani przez Doktora: brak

Zabici przez Wilkołaki: brak

Zabici przez Czuwającego: brak

Nie głosowali i nie pasowali: Matt (2), Dalej…(1), maliwa (1), Tig (1), Niin (1)

___________________________

Aktualnie grający:
- Matt
- Vitanee
- Wiktul
- Tamc.
- Dalej...
- Ielenia
- maliwa
- Thorot
- Tig
- Niiin

___________________________

Ostatni, finalny dzień, wbrew pozorom, nie upłynął pod znakiem epickich walk, bachów, pierdulutów i innych odgłosów towarzyszących wzajemnemu okładaniu się po głowach i próbach uzyskania stosownych odpowiedzi poprzez zastosowanie prawa silniejszego. Zamiast tego – lał się alkohol, lały się łzy. Rzec by można, że to stypa, a nie ostatnia próba przetrwania.

Największy ciężar spadł na barki Edwarda – niedoszłej kolacji wilkołaków. Jako osoba o pewnej tożsamości, musiał dokonać wyboru: Matt czy maliwa? Zwycięstwo czy przegrana? Życie czy śmierć?
- Te, Potterrrr… tak myszlę, że już najwyższa porrra oskubać bę…bękarta z jego futerka… - wybełkotał, będąc jeszcze pod wpływem wysokoprocentowych napojów – jesssst sam, nas dwóch, raczej nie ma szzzans… ale to pó…póśśśśśniej, bo fffissę poczwórrrrnie…

Później? Nie było żadnego później. Dzięki wyostrzonemu słuchowi Matt dosłyszał słowa Edwarda i zrozumiał, że jeśli w tej chwili nie “zrównoważy” sił, to zginie. Rzucił się w stronę Tamc.a, przemieniając się w połowie skoku. Był Jon, nie było Jona – została bestia, żądna krwi i zemsty za zmarłych pobratymców. Pijana ofiara zdawała się być łatwym łupem. A jednak – nie była. Potter, wiedziony instynktem, wydobył resztki zastępczej różdżki, czyli szczurze ogony, z których strzeliły iskry, zmieniające tor lotu wilkołaka. Zdziwiona takim obrotem wydarzeń bestia, zderzyła się z ziemią o kilka metrów dalej, niż planowała wylądować.
- E, no ktoś tu ssobie jaja robi… - warknęła niedoszła ofiara – Potter, bijmy go!

Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić, zwłaszcza w sytuacji, w której… wtrąca się poznane w pierwszym odcinku oko.
- Temu panu już podziękujemy, proszę się już nie wysilać, zostałeś wytropiony… – rozległ się głos, po czym z jasnego nieba strzeliła błyskawica, nie tyle zabijając wilkołaka na miejscu, co przerabiając go na kupkę popiołu.
- No, to muszę wam pogratulować. Trochę wam to zeszło, ale, brawo, przeżyliście! Więc, tak jak obiecałem, pozwolę wam powrócić do waszych książek… ekhem. Abrakadabra, hokus pokus, sinne velo pomrutulus, vanni resc serceo tintaculus…

Pozostali przy życiu bohaterowie zaczęli blednąć, znikać niczym nieżyjący już Kot z Cheshire. Wszystko pięknie, wszystko ładnie, tylko… Jaś Pisarczyk nie był magiem, który bezbłędnie rzuca zaklęcia! Ale to, gdzie trafił Edward z Potterem i co się z nimi działo, to już zupełnie inna historia…






Jakiś czas potem…

- No nie! Znowu, znowu, znowu! Dlaczegoooooooooo?! – płaczliwego wycia niespełnionego pisarza pozazdrościłby niejeden wilk. Cóż za ton, cóż za ekspresja! Idealne na księżycową noc! Lecz dźwięki tłuczonego szkła, pękających półek, wypadających klawiszy z klawiatury do idealnych już się nie zaliczały.
- Jeszcze wam pokażę… - szepnął Jaś Pisarczyk, rwąc na strzępy kolejną odmowną odpowiedź odnośnie wydania jego WSPANIAŁEJ książki, która przecież miała trafić na szczyty bestsellerów i utrzymywać się na nich przez wiele tygodni.
Tak, napisze kolejną książkę. Książkę doskonałą. Ale najpierw zejdzie do piwnicy, utopi swój smutek w najprzedniejszym winie, przynoszącym natchnienie. Jak zawsze. A potem, potem… HA! Ponownie rzuci zaklęcie, wybierając całkiem innych bohaterów. Tak, ci nowi go nie zawiodą, tym razem MUSI się udać, zdecydowanie…
___________________________________________________________________________
Zwycięzcami rundy 9 zostają:

maliwa i Tamc.


Zapraszam do komentowania, jojczenia, marudzenia, narzekania, etc. w tych miejscach:
http://forum.gexe.pl/...5509-wilkolak/
http://forum.gexe.pl/...wagi-sugestie/

oraz do zapisywania się na rundę 10, która odbędzie się w grudniu:
http://forum.gexe.pl/...lkolak-zapisy/
łaaaaał! duma mnie rozpiera!

dzięki wszystkim za świetną zabawę! ; )
Jakoś poszło, na szczęście, jakoś poszło!
Czy 643 artykuły na GE nie mówią same za siebie?


Najładniejsza laurka, jaką kiedykolwiek dostałem. Dzięki. (;

Z lekkim opóźnieniem, po dłuższym namyśle i konferencji z ćwirkami, oznajmiam, że w puli tej rundy znalazła się...



Została ona przyznana maliwie za wyjątkowo dobry role play (Potter emo w jej wykonaniu był naprawdę przeboski)

oraz...

Tamc.owi, który swoją grą dał do zrozumienia Doktorowi, że należy go chronić, a co za tym idzie - dzięki temu dotrwał do końca i wytypował pozostałe przy życiu wilkołaki.
← Wilkołak
Wczytywanie...