Wilkołak [Runda 8]

RUNDA 8

Zasady gry

Główne zasady:

- Istnieje kilka klas, do których możecie zostać podporządkowani - wszystko jest dziełem przypadku, jesteście wybierani losowo do poszczególnych ról.
- Każdego dnia musisz zagłosować w temacie gry, aby zlinczować kogoś publicznie (głosowanie na siebie jest niedozwolone). Głos umieszczajcie pogrubiony i na czerwono, aby nie było wątpliwości na kogo głosujecie. Jeśli głos nie będzie sformatowany odpowiednio, nie będzie liczony.
- Trzy dni niegłosowania równoznaczne są ze śmiercią gracza.
- Pierwszego dnia można zdecydować się na NIE GŁOSOWANIE. Należy w tym celu wpisać w temacie po prostu PAS.
- Masz prawo zmienić swój głos ile tylko razy chcesz, po prostu pamiętaj o utrzymaniu odpowiedniego formatowania tak, aby tylko Twój finalny głos był zaznaczony na czerwono.
- W razie remisu, ofiara zostanie wybrana losowo spomiędzy linczowanych graczy.
- Dzień w grze kończy się o 24.00
- Podsumowanie dnia odbywa się w następującej kolejności: 1. Zabici przez nieaktywność, 2. Zlinczowani + osądzeni przez Sędziego, 3. Uratowani przez doktora, 4. Zabici przez wilkołaka 5. Zabici przez Czuwającego
- Jeśli nie jesteś graczem lub już umarłeś/aś, nie masz prawa pisać w temacie gry.
- Jeśli nie jesteś graczem lub już umarłeś/aś, proszę powstrzymaj się od wygłaszania swoich przemyśleń publicznie. Pozwól graczom na własną rękę dowiedzieć się kto jest kim.
- Nie umieszczaj nigdzie screenshotów z PMek, jakie dostaniesz w czasie gry.
- W podsumowaniach kolejnych dni mogą (lecz nie muszą) znajdować się wskazówki i podpowiedzi dla graczy.


Wilkołaki:

- Wilkołaki muszą zgodzić się co do osoby, którą mają zamiar zabić danej nocy. Śmierć będzie miała miejsce, jeśli cel dostanie przynajmniej (n-1) głosów*. Jeśli w grze zostanie tylko jeden Wilkołak, jego jeden głos wystarczy do zabicia.

*: Jeśli Wilkołaków jest więcej niż 2, to
n = liczba Wilkołaków

lub

jeśli Wilkołaków zostaje 2, to
n = 3

w innym przypadku

n = 2;

Wyrocznia

- Wyrocznia może raz dziennie napisać do prowadzącego PW, w której poprosi o prawdziwą tożsamość jednego, wybranego gracza.

Doktor

- Doktor może raz dziennie napisać do prowadzącego PW, w której poda nicka osoby, którą chce dziś uratować. Jeśli dana osoba tej nocy jest celem ataku Wilkołaków, nie zginie.

Czuwający

- Czuwający może raz dziennie napisać do prowadzącego PW, którym poda nicka osoby, którą chce zabić. Ważne, aby był pewien swego wyboru - lepiej nie zabijać niewinnych ludzi.

Sędzia

- Sędzia może raz dziennie wysłać prowadzącemu PW, w którym poda nicka osoby, na którą oddaje drugi głos (pierwszy w oficjalnym głosowaniu, drugi na PW). Jeśli jego głos przeważy, osoba na którą głosował podwójnie, zostanie zlinczowana.

Kaznodzieja

- Kaznodzieja może modlić się za osobę, która zostanie wyznaczona do zlinczowania, jeśli jest święcie przekonany, że głosujący pomylili się i zamierzają stracić niewinnego człowieka. Jeśli to zrobi, wysyłając prowadzącemu PW z nickiem tej osoby, nie zostanie ona zlinczowana niezależnie od ilości głosów, a przez cały następny dzień NIKT nie będzie mógł na nią głosować. Dlatego należy baaaardzo uważnie prosić Niebiosa o wstawiennictwo - marnie by było ratować Wilkołaka i dawać mu immunitet

Bracia

- Bracia jako jedyni wśród ludzi wiedzą o swoim istnieniu, a co za tym idzie - o niewinności. Niby niewielka pomoc, ale zawsze.

Incognito

- Incognito, przynajmniej początkowo, nie różni się niczym od zwykłego Człowieka. Jednak z czasem, zależnie od podejmowanych decyzji, ich trafności oraz zbieżności z decyzjami pozostałych postaci, przybiera formę jednej z nich, jako dodatkowa z wyżej wymienionych.
-----------------------------------------------------

Aktualnie grający:

- Tamc.
- Matt
- Charon
- Evrina
- Lionel
- Tig
- Ielenia
- Dalej...
- Thorot
- Tar
- maliwa
- Medivh
- Boneclaw
- Vitanee

----------------------------------------------------

Życie superbohatera nie należy do najłatwiejszych. Słaba płaca, mierna opieka socjalna, zagrożenia w trakcie pracy, wysokie ryzyko załapania szczególnie dziwnej parafilii... Wszystko to odstrasza wielu przyszłych, byłych lub niedoszłych wielbicieli lateksu, gumy, spandexu i pokrewnych tworzyw sztucznych, i to pomimo potencjalnych seksualnych konotacji. A jednak, pomimo przeciwności, wciąż znajdują się chętni do poniesienia ciężkiego brzemienia sprawiedliwości na swoich barkach. Bez względu na cenę, jaką jest utracona lub skrywana tożsamość, walczą z nikczemnikami dla światłych idei. A jednak...

... wciąż znajdują się idioci, chcący zostać superbohaterami.

Zgromadzeni w wielkiej sali Akademii Złotego Kleksa (nazwa, której geneza wywodzi się od idealnego graficznego połączenia wszystkich symboli wszystkich superherosów w historii) z drżeniem i niecierpliwością oczekiwaliście na ostateczną próbę. Lata wyrzeczeń, niemal zarzuconych fast foodów, akrobatycznego skakania przez kozła, morderczych przewrotów w przód i w tył, niekiedy bez materaca, a także innych okropieństw, o których zwyczajny, szary człowiek nawet nie umiałby myśleć, miały wreszcie zaowocować upragnionym tytułem, dyplomem, patentowanym znakiem rozpoznawczym i dwuletnim kontraktem z wydawcą komiksów z górnej półki. Z możliwością przedłużenia umowy.

Jednak zanim gloria, chwała oraz anonimowa pała uderzających z ciemności złoczyńców miały stać się waszym udziałem, trzeba było przetrwać jeszcze jeden test. Bez względu na maskę, poziom mutacji, molekularnej dezintegracji czy naturalnej szpetoty, każdy z was minę miał nietęgą. Tym razem wszystko miało być, jak to mówią, "on real ziz". A to oznaczało rychły epilog dla niedoszłych ikon popkultury. Światła okalające swym blaskiem wielki, eliptyczny stół, przy którym zasiadali anonimowi członkowie Rady Herosów, przygasły, skrywając w niemal całkowitym mroku sylwetki i twarze przywódców, a z głośników popłynęła wzniosła, nastrojowa muzyka:



- Przyjaciele, moje serce wypełnia się dumą, gdy patrze na tak wielu przyszłych obrońców sprawiedliwości. - przemówił mężczyzna o smukłej, muskularnej budowie, odłożywszy uprzednio na stół coś, co wyglądało jak okrągła pokrywa od śmieci lub podobnie. - Wiecie już, że w cały świat, a z resztą nie tylko Ameryka, pełen jest zbrodniarzy i niegodziwości. Nim jednak stwierdzimy, że możecie godnie i z nadzieją stawiać im czoła, musimy skonfrontować was z prawdziwym zagrożeniem...

Tu nastąpiła obłąkańczo dramatyczna pauza

-... Zagrożeniem, z jakim żaden z nas nie miał dotąd do czynienia.
- Ej, zaraz. Ja walczyłem z wampirem, to chyba podobne?
- No właśnie, a gigantyczne jaszczury z wnętrza Ziemi, to niby co?

- CISZA! - pierwszy mówca zwrócił się gwałtownie ku dalszej części stołu. - Cholerni dziennikarze i okularnicy, psia ich mać... Ekhm. Z jakim nie miał do czynienia jeszcze ŻADEN Z NAS. Dzięki naszym super zdolnościom odkryliśmy, że pośród was znajdują się potwory. Monstra, którym obce jest wszelkie człowieczeństwo, łaknące krwi i zniszczenia za wszelką cenę. Niestety, niewiadomym sposobem ich personalia zniknęły z naszej bazy danych...
Znów urwał, słysząc z któregoś krańca stołu niezbyt szczerze skrywany chichot, urwany równie teatralnym "Ups, przepraszam, upuściłem talię.", "Nic nie szkodzi, proszę. O, nie wiedziałam, że takich też używasz, LeBeau..." "Eeeem... Nie nie, to tylko zapasowe, jakby innych zabrakło."
- EKHM! - uciął jak nożem - ... Dziękuję... Tak więc, jak już mówiłem - wilkołaki. Istnieją, żyją, są wśród nas. Być może trudno w to uwierzyć niektórym z was, choć pewnie nie tak bardzo, jak w istnienie mocy tak bezsensownych jak Aquamana...
- Wal się, Rogers... - zabulgotało coś z offu.
- To fakt jest faktem. Świetnie wyszkolone maszyny do zabijania, posiadające zdolność kamuflażu, jakiej nie powstydziłby się sam Kameleon. Inteligentne, silne, śmiertelnie niebezpieczne, działające równie skutecznie w grupie, jak i pojedynczo. Losy całej Ame... Całego świata leżą w waszych rękach. Wytropcie je, zdemaskujcie pośród was samych. Rozpoznawanie wrogów wśród przyjaciół to bezcenna umiejętność, która uzmysłowi wam, że każdy...
- Że nie każdy może być na raz playboyem, geniuszem, filantropem i milionerem.
- wtrącił się pewny siebie głos, powodując chóralny śmiech pozostałych. Okryty półmrokiem mówca jakby stracił nieco rezonu.
- Pamiętajcie, że nie macie wiele czasu. Dopóki nie rozwikłacie tej śmiertelnej zagadki, nikt z was nie opuści tego budynku. Musicie dać z siebie naprawdę wszystko. Bądźcie świadomi - to nie są żarty. - dodał z jeszcze bardziej zabójczą powagą, po której nastąpił kolejny wybuch jeszcze mniej poważnego, dziwacznego śmiechu.

Wszyscy zgromadzeni powstali i zniknęli, odeszli, odlecieli, rozpłynęli się i generalnie rzecz biorąc opuścili salę. Dla was zaś zaczął się...

---------------------------
Dzień pierwszy
Ponownie miała problem z normalnym opuszczeniem sali. "Trzeba by było wreszcie nauczyć się jak lądować." pomyślała, kombinując jak przecisnąć się przez drzwi bez przewracania się na twarz przy lądowaniu. "Przeklęte drzwi! Wyzywam wynalazcę drzwi do ostatniego pokolenia, obyś żył w ciekawych czasach skurczybyku! Może dobrym wyjściem byłoby rozwalenie wrót za pomocą małego Khamehame? E chyba nie, potem tylko zrobię z siebie pośmiewisko, gdy te skurczybyki z akademii zorientują się, że nie potrafię wylądować.. Podrapała się po długich blond włosach, które cały czas stały do góry, jak naelektryzowane. W między czasie, jako, że kobiety potrafią myśleć o kilku rzeczach na raz myślała, nad tym co mówiła Rada Herosów, czy jak im tam było... "Wilkołaki? Nie macie ze mną szans psie syny, pokażę wam, gdzie jest wasze miejsce, będziecie skamleć o litość! Tylko kto jest jednym z tych psów? Dzisiaj spasuje i przyjrzę się całej sytuacji"
Ach te człowieki z zachodu nic się nie uczą w nasza chińska republika ludowa to z psów robi się zupę! Niech ja tylko jakiegoś znajdę wypatroszę mymi pałeczkami i zjem HA! -.-
Czyszcząc kolec mówi: Czy te Wilkołaki jedzą takie niebezpieczne części ciała jak moje kolce? Jeśli nie to mi to PASuje. Po czy zajął się zajadaniem jabuszka.
Urwę ci leb i zrobie sobie z niego pacynkę! - Powiedzial błagającym głosem Jacek Mistrz Broni.
Dalej do ich gardel wyrznac ich! - Pokojowo oznajmiła Dalejdoich Mniszka.

Dzie syngatrura daleja? No wziol i znik (...tradycyjnie wziął i znikł...), muwie wam to zprawka szatanskih mocuw.
Doktor Ursynów prychnął pod nosem, dosyć lekceważąco. Dlaczego ON miałby się ich bać? Przecież był praktycznie niezwyciężony, przecież miał za sobą TAKĄ SIŁĘ!
- Jeb*ć wilkołaki, jeb*ć! - wymsknęło mu się, a gdy już przemówił, z jego gardła wybrzmiał głos tysięcy mężczyzn. - Och, przepraszam najmocniej. - zreflektował się po chwili już normalnym głosem, równocześnie, jakby ze wstydu, dematerializując sobie całą talię i sprawiając przy tym, że jego pas po prostu opadł na ziemię. Doktor zmielił w ustach przekleństwo i jakby lekko przygasł, zamiast jadowitą, jaskrawą zielenią, świecił teraz poświatą koloru wiosennej trawy.
- Tak, tak. Ja za każdym razem mówię co innego. - Aha. I?

- I nic. Uważam to za cnotę. (...) Dziennikarka pyta mnie, czemu ciągle zmieniam zdanie, a ja jej odpowiadam: "Żeby się uwiarygodnić". - "Uwiarygodnić"?

- Oczywiście. Bo zawsze mówię to, co w danej chwili czuję. Nie kalkuluję, nie kombinuję. Uwiarygodniam się przez to, że sobie zaprzeczam. - Przewrotne.

- Tak. I jutro temu zaprzeczę.
Wysoki człek, płci niezidentyfikowanej, zajadał banana i patrzył z pogardą na resztę.
- To mają być moi konkurenci? - prychnął. - Zwykłe pasożyty.

Zły? Być może
Dobry? A czemu?
Nie tak wiele znów pychy we mnie
Dajcie żyć po swojemu, grzesznemu, a i świętym żyć będzie przyjemniej!


Blondyna ze skórą tak czarną od opalania, że aż błyszczącą, przyglądała się swoim przeciwnikom.
- Ugh, wilki, wstrętne stwory kąpiące się w blasku księżyca... To moi przeciwnicy! Przeciwnicy mojego kochanego Słońca! Muszę ich zwalczyć! Muszę pokazać Radzie, że jestem warta tego niewygodnego stołka! Może wtedy uda mi się namówić Tony'ego Starka na współpracę z Solarisem!
Przebiegła wzrokiem po tłumie nic nie znaczących pseudo herosów.
- Ciekawe ilu z nas zostanie pasowanych na herosów?
Kapitan Chińska Republika Ludowa dzieli się na dwoje i prowadzi ze sobą pasjonującą debatę:
nr.1 - Ci bohaterowie w ogóle nie chcą ze sobą współpracować.
nr.2 - Suǒyǐ, shì bùshì yǒu shé me wǒmen de gònghéguó, shì měi gèrén dōu zhīdào zìjǐ de wèizhì!
nr.1 - Mów po Polsku jełopie! Myśmy są w Europa!
nr.3 - 对不起头号 但为什么我们要在他们的语言交谈?
nr.1 - Kiedyś ze mnie wylazł trzeci ja? Iż ty jest jeszcze gorszy od drugi tyś mów po polska bośmy są w POLSKA!
nr.2 i 3 - Dobra dobra.
nr.1 - Wracając do nasz problem myśmy muszą znaleźć Wilkoczłeki ale my musieć współpracować z chciwa biali ludzie.
nr.3 - My im dać Nasze czerwone oświecenie ludowe wszyscy będziemy chińczykami.
nr.2 - To polowanie będzie PASjonujące I pokaże nasza siła bo nas jest dużo!
nr. od 3 do 1002457- AYE!
nr.1 - Dobra wracać z powrotem głupie kolony bo ciasno robi się!
Poskrobała się leniwie po poliku. Blada jak śmierć, z podkrążonymi ślepiami, rozczochrana aż strach. Rzec można, że wybitnie potrzebna jej kawa i poranny papieros.
- Tak, jasne, wilkołaki... Książęta z bajki, cudownie zachowane dziewice i krasnoludki, co same wódkę do barku przynoszą. - wyburczała, do siebie bardziej, niż kogokolwiek innego. Zresztą, co się dziwić - dookoła kobiety była... w zasadzie pustka. Najwyraźniej odstraszała wszystkich swoim humorem, wyglądem i czymś jeszcze.
- A zresztą, niech przychodzą. Najwyżej moje kości staną im w gardle. I dostaną w gratisie mój pas do żucia, gdy zęby swędzą. - westchnęła jeszcze, przeczesując włosy palcami. Tak, wiele to jej "fryzurze" nie pomogło, wręcz zaszkodziło.
Spoglądał na wszystkich po kolei, obracając przy tym głową w bardzo, ale to bardzo ostrożny sposób. Utrzymywanie się na ścianie kosztowało go sporo skupienia, każdy gwałtowny ruch mógł się okazać kiepskim pomysłem. Zadziwiło go rozmnożenie się Kapitana CRL, które obserwował z niewielkim zrozumieniem, zapewne podobnie, jak reszta. Wtem usłyszał o swędzeniu zębów i poczuł, że musi się podrapać w nos.
Po chwili zbierał się z podłogi, zerkając z wyrzutem na Evrinę. Egzoszkielet zapewnił mu "elastyczne" lądowanie, lecz cierpiała jego reputacja Drewniak-Mana. Zabrał się znów na wspinanie się na ścianę.. co szło mu prawie dobrze. Żył tylko dzięki temu egzoszkieletowi - gdyby nie on, wysokość już dawno przerobiłaby go na pasztet.

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

Zobaczyła jak Tig upada na ziemię, tworząc w podłodze ładny krater i powodując wzlot w górę drobinek kurzu. Ot codzienne upadki superbohaterów. Czyli nie tylko ona miała problem z lądowaniem. Swoją drogą, cieszyła się, że to nie ona wzbudziła uwagę wszystkich z poziomu parteru. Wolała już w nieskończoność unosić się ponad wszystkimi... Odsunęła się jednak od Evriny, gdyż bała się, że udzieli jej się nastrój owej bohaterki. Wolała też trzymać się z dala od Kapitana Chińskiej Republiki Ludowej, bo jeszcze będzie próbował wręczyć jej czerwoną książeczkę i potem się go już nie pozbędzie. Patrzyła podejrzliwie na każdego z osobna zastanawiając się, kto pod spodem nosi wilczą skórę.
Kapitan tworzy ze swych komi gigantyczny podest dzięki czemu sięga na poziom leleni.: Czy ty poświęcisz mi chwila i porozmawiasz z nami o czerwonej republice. Dostaniesz w gratisie ta ładną czerwona książka i i lampka do czytania Jeśli spodoba ci się zapraszam na nasza chińska strona kochamy.republika-czerwona-pracując-jak.niewolnicy.com każdy zarejestrowany dostaje zabawkę (zrobiły go dzieci mojego sąsiad)
Kolejną niecodzienną postacią w całym tym tumulcie był odziany w czerń mężczyzna, stojący przed lustrem. Na twarzy miał czarną maskę, z której wyzierały oczy koloru ciemnej zieleni. Można było przysiąc, że w tej chwili wyrażały niepomierne zdziwienie.

- Kim jesteś? Kim jesteś?... - szeptał pod nosem mężczyzna, nie przestając się dziwić swojemu odbiciu w lustrze. Przyglądając się masce, nie widać w niej żadnych łączeń, gumek, haczyków - słowem, czegokolwiek, co pozwalałoby ją zdjąć. Zdawać by się mogło, że maska stanowi niemalże integralną część osobnika w czerni. Z bliska wyglądała, jakby pomalowano ją pastelami.

Jeżeli miałoby się go opisać jednym słowem, byłaby nim "tajemniczość". Nie da się wyrazić, dlaczego tak się działo, ale od mężczyzny biła aura tajemnicy.

Wtem usłyszał tysiące głosów dochodzących od Doktora Ursynowa i jednym susem dopadł do niego.

- Doktorze, jestem Tajemniczy... eee... Tajemniczy. Sam dla siebie jestem wielką zagadką - zaśmiał się tajemniczo wyciągając rękę - Skoro już się znamy, to czy mógłby pan oraz pański tysiąc mężczyzn, których przed chwilą słyszałem, dołączyć do moich znajomych na fejsiwie - mówiąc o Facebooku jego oczy świeciły pożądliwie. - Mam ich dopiero pięć tysięcy, toż to zaledwie garstka. A może wy też dołączycie do moich znajomych?! - mówiąc to powiódł wzrokiem po wszystkich obecnych.

- Wilkołaki też są mile widziane na moim fejsie. O ile potrafią szponami stukać po klawiaturze - zafrasował się tajemniczo.


Tonari no Totoro!
Strzeliła tak zwanego "face palma" o mały włos nie wybijając sobie oka i szukając jakichś drzwi, które mogłaby zatrzasnąć Kapitanowi Chińskiej Republice Ludowej przed nosem, jak to robiła nie raz, kiedy słyszała słowa: "czy znalazłaby pani chwilkę, bo pogawędzić na temat Zbawiciela". Podleciała do drzwi (robiąc nielichego koziołka w powietrzu) rzuciła małe Khamehame na zawiasy, po czym wyrwała je w powietrze, aby zasłonić się nimi. Zza drzwi dał się słyszeć głos:
-Nikogo nie ma w domu! - A następnie drzwi poleciały ostrzegawczo w stronę atakującej i napierającej żółtej kolumny.
Po chwili rzuciła zaciekawione spojrzenie Tajemniczemu typowi. Każdy tajemniczy typ wygląda podejrzanie.
Zawiedziony Kapitan Chińska Republika Ludowa Zawiedziony opuścił głowę: Byłem pewny że jest zainteresowana :<. Potem patrzy na tajemniczego Chińska republika ludowa nie uznaje Facebooka
- AYE!
- potwierdziło tysiąc kopi.
My Chiny zbieramy ryż z pola ziemniaków
"No ładnie" - pomyślała, wychodząc z sali - "wilkołaki. Jeszcze tego było mi trzeba".
Przystanęła zaraz za drzwiami i powoli przyjrzała się otaczającym ją postaciom. Była wśród nich dziwna kobieta ze sterczącymi do góry blond włosach, druga - również blondynka - o czarnej skórze; ktoś jadł jabłko, ktoś inny sprawiał wrażenie, jakby miał osobowość mnogą...

"Pfff" - powiedziała cicho do samej siebie - "nie dziś. Dzisiaj nie mam na nic ochoty, a już na pewno nie na głębsze rozważania odnośnie tego, kto jest kim." - po czym odwróciła się do okna, wyjęła z przytroczonego do pasa woreczka nabitą już fajkę, podpaliła tytoń i zaciągnęła się.

"W dodatku wygląda na to, że oni tu się wszyscy znają. Może powinnam zaszyć się gdzieś i przeczekać to zamieszanie?" - rozmyślała - "tak byłoby najłatwiej. Ale też - nudno. Dobrze, że mam duży zapas tytoniu..."
Wśród całej tej menażerii cudactw w spandeksie stal on - odziany w zielenie, z zasłoniętą twarzą i wielki, ogromnym, gumowym... mieczem - chluba swego narodu, postrach pustynnych szakali, zwinny i wielce nieodgadnięty Azerbejdżański Ninja! Stał on w otoczeniu trzech swoich pomagierów-kaskaderów ubranych identycznie, co cudowny Azerbejdżański Ninja.
- Jedynka: skok z piruetem w powietrzu! - Rzekł, na co jeden z pomagierów-kaskaderów wykonał zlecone zadanie, a w tym samym czasie pozostała dwójka chwyciła wielkiego oraz potężnego Azerbejdżańskiego Ninja i w trymiga przeniosła go w miejsce, gdzie wylądowała Jedynka. - Ha Ha! Zwinny jak pantera z gracją łabędzia... Nie bójcie się o wszechpotężna Rado! Moje zdolności i szybkość gumowego ostrza nie pozwolą tym kłaczastym potworom na dłuższą egzystencję! Poza tym idealnie pasuję do waszego grona... Znacznie lepiej niż reszta tych... Tych przebierańców.
Na głowie zmierzwiony, stary i lekko rdzawo-opalizujący kapeleusz....powiadają, że pamięta pierwszy promień Słońca.
Na nosie oprawione nieznanym stopem szlachetnych metali i gorejące w blasku światła szkła....podobno wypalane w ogniu antycznych wulkanów. W odbiciu których ludzie dostrzegają własny, głeboko zakorzeniony strach.
Ciało skrupulatnie zakrywa długi, znoszony płaszcz, który dla niewprawionego oka wydaje się tworzyć żywy,osobliwy twór....mawiają, że szyty z prawdawnych pajęczych nici.
Strzelisty, skórzany pas na bokach którego widoczne dwa połyskujące, pokryte runami Nosiciele Porządku....w księgach opisują, ze zrodzone z Chaosu, plujące ogniem piekielnym.
No nogach czarne buty, pokryte siecią karmazynowych run....chodzą słuchy, że wypalają duszę w ciałach Przeklętych.

Krok w krok, równo za swoim panem, porusza się niezwykła kreatura...to roślina? Przypomina zmutowany, przejaskrawiony obraz Cannabis sativa.

- Mmm...Krzak, czujesz to? Intryga. Dawno Nas tu nie bylo. Niezmiennie, to wciąż PASkudne miejsce.
- I nawet mamy całkiem doborowe towarzystwo, Lenny - zawtórował, skrzekliwym głosem Krzak
- There's a feeling I get when I look to the west, and my spirit is crying for leaving... - przytaknął,nucąc pod nosem.
- Cóż, poznajmy naszych Towarzyszy... - wykrzywiając szyderczo kącik ust.
"In the name of God, impure souls of living dead shall be banished into eternal damnation..."
Zakręciło mu się w nosie od dymu z fajki i zleciał z hukiem, odbijając się od podłogi i lądując na tyłku w pozycji siedzącej. Pomarudził trochę pod nosem, podnosząc się. Poklepał się po biodrach, szukając kieszeni, w których mógłby znaleźć papierosy, lecz nie znalazł niczego. Westchnął i otworzył swój neseser, w którym trzymał ciuchy na przebranie, a w nich..
- Ha! Kolejne zwycięstwo Drewniak-Mana - oznajmił tryumfalnie, zapalając papierosa. Tajemniczego starał się ignorować. Musiałby się zastanowić, którego fejsa mu podać. Za dużo myślenia o pierdołach, gdy czeka wyzwanie poszukiwania odmieńców wśród tej pseudo-braci.
Starał się też unikać spojrzenia Vitanee. Nie lubił słońca. Zawsze świeciło mu w oczy, gdy się wspinał, i przez to spadał.
- Wypraszam sobie - mruknął w odpowiedzi na insynuację Lio. - To nie przebranie, to strój roboczy. To nie ja tutaj noszę maskę.. - dodał z przekąsem i zaciągnął się.

„Była to naprawdę całkiem sympatyczna dziewczyna, nawet jeśli jej łono zostało najwyraźniej zaplanowane dla osoby o dwie stopy wyższej. Ale nie była Nią*.

*Profesor nadzwyczajny gramatyki i jej stosowania poprawiłby pewnie to zdanie na «okazało się, że ona to nie ona», na co profesor logiki zakrztusiłby się drinkiem.” - Terry Pratchett, Niewidoczni akademicy

Podsumowanie

Dzień 1:

Zlinczowani: brak

Osądzeni przez Sędziego: brak

Uratowani przez Kaznodzieję brak

Zabici przez Wilkołaki: Matt

Zabici przez Czuwającego: brak

Nie głosowali i nie pasowali: Tar, Tamc.



- Tamc.
- Matt
- Charon
- Evrina
- Lionel
- Tig
- Ielenia
- Dalej...
- Thorot
- Tar
- maliwa
- Medivh
- Boneclaw
- Vitanee

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Od dziś nie można już pasować.

------------------------------------------------------------------------------------------
← Wilkołak
Wczytywanie...