Polska scena literatury fantastycznej, choć mało rozpoznawalna przez ogół społeczeństwa, to radzi sobie całkiem nieźle, zwłaszcza przedstawiciele młodego pokolenia, którym nie brakuje pomysłów docenianych nawet zagranicą. Tak jest w przypadku Anny Kańtoch i jej "Przedksiężycowych", na których drugi tom dane było czekać czytelnikom kilka dobrych lat... Ale oto jest on i dopełnia to, co rozpoczęte zostało w 2009 roku. Utopijne Lunapolis przechodzi ciężkie chwile, a jej mieszkańcy coraz sceptyczniej podchodzą do idei Przedksiężycowych i ich zasad.
Zapraszam do zapoznania się z recenzją obu tomów trylogii, a co ważniejsze, polecam przeczytać oba tytuły samemu, bo jeśli pomysł nagrodzony został Zajdlem, to ja nie mam więcej pytań, tylko czytam.
Tom 1
(...)postaci w znacznej części są kompletne, pełne emocji i psychologicznie ulepione w taki sposób, by przedstawiały najróżniejsze ludzkie charaktery. Kańtoch jest niezwykle dobrym obserwatorem rzeczywistości i z łatwością przenosi zaobserwowane zachowania czy reakcje do swojego fantastycznego świata.
Tom 2
Lunapolis przesiąkniętego niewyobrażalnym artyzmem chyli się ku upadkowi. Niepokoje społeczne, zmieniająca się moda wśród elit oraz coraz częstsze pojawianie się pytań o pochodzenie i naturę Przedksiężycowych spycha metropolię ku dekadencji i roztacza obraz antyutopii. Kańtoch w subtelny, zręczny sposób opisała tę metamorfozę, nadając jej płynności, jednocześnie unikając suchego przejścia z jednej wizji do drugiej.
Dziękujemy wydawnictwu Powergraph za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.