Pierwszy z xenomorfów skoczył w twoim kierunku, lądując jednak tuż przed tobą, w niskiej, wyczekującej pozycji, sycząc wściekle i machając odstraszająco ogonem oraz tnąc powietrze pazurami, wyraźnie czekając na twój pierwszy ruch. Drugi w tym czasie cały czas okrążał cię pomału, zachowując bezpieczną odległość.
[Dodano po roku]
[ Czyżby trzy sesje na raz nie były Ci czasem zbyt mało...? ]
Mając przed sobą zaczepno obronnego żmija, staram się uruchomić dość szybko dart guna. Jedną ręką jestem gotowy odeprzeć atak tego przede mną, drugą, z bronią dystansową mam zamiar przybić tego poruszającego się.
W razie ataku skoku poruszającego się żmija, postaram się odskoczyć na bezpieczną odległość i później użyć ostrzy.
Z każdą sekundą zachowanie przeciwników stawało się coraz bardziej nietypowe. Obaj systematycznie usiłowali ustawić się w linii po przeciwnych stronach ciebie, tak, byś w jednym momencie musiał mieć jednego za plecami i nie widział go bez odwracania się i spuszczania wzroku z drugiego. Ilekroć zmieniałeś kąt, nie chcąc dopuścić do takiego ustawienia, Xenomorfy zmieniały kierunek i zaczynały ponownie krążyć wokół ciebie. Zauważyłeś, że ich syknięcia służą nie tyle zastraszaniu cię, co wzajemnej komunikacji przy wykonywaniu dobrze znanego schematu...
Jako pierwszy skoczył zachodzący cię od tyłu, drugi - natychmiast po nim. Wyskoczyłeś pionowo w górę, unikając obu ataków na dwóch różnych wysokościach, które domyślnie miały pozbawić cię nóg i / lub korpusu, przy okazji wystrzeliwując strzałki. Te trafiły w atakującego zza pleców Xenomorfa, który zaskrzeczał boleśnie i zaraz odtoczył się do swojego towarzysza.
Tak jak na początku, dzieliło was teraz nie więcej, niż pięć metrów. Sycząc z wściekłości i bólu, przyczajone przed tobą zwierzęta ponownie, niezwykle ostrożnie, zaczęły obchodzić cię z dwóch stron...
...By już po paru krokach błyskawicznie i jednocześnie zaatakować od frontu.
Staram się uniknąć zmasowanego, frontalnego ataku. Jeśli jednak z jakiś względów nie będzie to możliwe, staram się rękoma trzymać żmije na dystans. Jeśli uda mi się pochwycić chociaż jednego, postaram się odrzucić go przed siebie. Jeśli uda mi się złapać obydwa okazy, spróbuję trzasnąć nimi o siebie.
Zdołałeś odskoczyć przed czterema pazurami i szczękami, ocierając się o napastnika po lewo. Szybki unik obrotem przez ramię pozwolił ci jednak uderzyć całym swym ciężarem i obracając się siłą bezwładności, taranując barkiem przeskakującego obok osobnika, który w ten sposób strącił lecącego obok kompana. Oba Xenomorfy z piskiem i charkotem upadły obok, jeden na drugiego.
Staram się w miarę szybko unieruchomić żmije moim ostrzem. Staram się przebić obydwa xenomorfy moim naręcznym ostrzem, uważając przy tym aby tryskający kwas nie oblał mojego ciała.
Szybkie mocne pchnięcie, powinno dać radę, jeśli nie, postaram się wspomóc drugim ostrzem.
Doskoczyłeś do bliższego osobnika i przebiłeś mu łeb przez dolną szczękę na wylot czaszki. Znieruchomiał od razu, podczas gdy drugi uderzył cię w bok hełmu zamaszystym ruchem ogona. Odruchowo przetoczyłeś się w bok przez ramię, ale nim jeszcze wróciłeś do pionu, miałeś przyciskającego cię do ziemi drona na sobie. Zobaczyłeś wściekle rozwarte szczęki i wyprężony pionowo ogon z ostrym kolcem, ale niemal równocześni xenomorf zawahał się i przekręcił głowę, jakby coś odwróciło jego uwagę. Ty również miałeś wrażenie, że słyszysz cienki, wysoki, ledwie możliwy do wychwycenia gwizd.
Nie tracąc okazji staram się wykołysać nieuwagę żmii. Jeśli mam wolne ręce, staram się przekręcić wygiętą już głowę bestii, skręcając jej kark. Jesli coś jednak mnie blokuje, postaram się po prostu przebić ją swoimi ostrzami/ostrzem. W najgorszym wypadku spróbuję poczęstować ją ciosem z głowy. Mozę wtedy odzyskam swobodę.
Czego jak czego, ale jebnięcia z bańki stojący na tobie xenomorf mógł się nie spodziewać.
Na dalsze zaskoczenia nie dałeś mu czasu. Po raz kolejny ostrza przebiły łeb, zapewniając kolejny fragment twej chwalebnej, ściennej tapety. Więcej przeciwników w pobliżu nie było, jednak z oddali, z głębi lasu, dobiegało echo czegoś, co z powodzeniem mogłeś zidentyfikować jako terkot karabinów.
Doprowadzam się szybko do porządku, wstając na nogi. Lokalizuję kierunek dźwięku, po czym włączam cloaking device.
Wydobywam z siebie gardłowy dźwięk po czym ruszam powoli lecz stanowczo w tamtym kierunku. Staram się się trzymać, jeśli jest to możliwe, koron drzew. Jeśli Są tu gdzieś ludzie, prawdopodobne jest że mają rozmieszczone działka automatyczne. Ostatnie co chce, to natrafienie na kierowane wykrywaczem ruchu maszyny. Jeśli dodać do tego syntetyki, nieostrożność może przerodzić się w regularną walkę. Ja wolę obserwować, zbierać informacje. Przynajmniej na razie.
Przemieszczałeś się na tyle szybko, na ile pozwalała Ci ostrożność. Początkowo kierowałeś się na wyczucie, ale po zaangażowaniu odrobiny techniki szybko znalazłeś lepsze wskazówki.
Pierwsza - oddalone o jakieś trzysta pięćdziesiąt echo głosów, identyfikowanych z miejsca jako ludzkie.
Druga - w nieokreślonym perymetrze, aczkolwiek mniejszym niż dwa kilometry, w eterze rozlegały się skoordynowane syki komunikujących się xenomorfów.
Trzecia - na pobliskiej gałęzi i kilku następnych widziałeś wyraźnie niewielkie plamy fosforyzującej krwi.
- Inny łowca - Pomyślałem na widok krwi. Pewnie jeden z wysłanych razem ze mną. Jak widać jest ranny, albo przynajmniej draśnięty. Jeśli natrafię go gdzieś po drodze, dobrze było by wymienić informacje.
Tym czasem trzeba dowiedzieć się co robią tutaj ludzie. Dodatkowo odgłosy żmij... coś mi się zdaje że atrakcji nie zabraknie.
Ruszam dalej, zostawiając krew za sobą.
Ruszyłeś ku odgłosom ludzi, ale nie zbliżyłeś się zbytnio, bo już z daleka dostrzegłeś ich alarmującą liczbę i ostrożność. Było ich kilkudziesięciu, w odległości około stu metrów od ciebie, a przemieszczali się w dziwnym, okrągłym szyku, sunąc wolno i ostrożnie przed siebie. Co kilka metrów każdy z nich przesuwał się w prawo, wprawiając koło w ruch i zajmując pozycję innego członka oddziału. Dodatkowo co drugi celował bronią mniej więcej na pułapie, na którym się znajdowałeś, najwyraźniej dobrze wiedząc, co zamierza wypatrzeć między gałęziami i koronami drzew.
Staram się zachować szczególną ostrożność oraz ukryć się tak dobrze jak to tylko jest możliwe. Jeśli zapewnię sobie dobrą, ukrytą pozycję, puszczam w ruch dekoder [???] mowy. Staram się wychwycić jakieś ważne informacje. Cokolwiek użytecznego.
Nie zdążyłeś nawet dłużej poobserwować szyku ludzi, gdyż jeden z nich puścił się sprintem przed siebie między zarośla i zniknął z pola widzenia. Zaraz potem usłyszałeś w komunikatorze jednego z ludzi głos należący zapewne do niego.
- Pani sierżant, sytuacja jest tu kurewsko poważna. Lepiej, żeby nikt teraz się z was nie pokazywał. Wasze przybycie może oznaczać, że nas obu wykończy. A życie Matrejo wisi na włosku. Błagam, niech nikt nie przychodzi.
Te słowa wywołały wyraźną konsternację w kordonie, który zamarł w miejscu. Nie minęła chwila, a ze strony, w którą pobiegł samotny człowiek, dobiegł cię tubalny śmiech należący bez wątpienia do innego Yautja, poprzedzający rozlegniecie się bardzo wysokiego, ledwie słyszalnego gwizdu lub podobnego dźwięku.
Zdawało ci się, że wnet po jego wybrzmieniu syki xenomrfów stały się jakoś bardziej... ukierunkowane?
A więc zaczyna dziać się coś ciekawego. Żmije koordynują swoje ruchy... Muszę znaleźć tego łowcę i dowiedzieć się od niego jak najwięcej. Wymiana informacji powinna pomóc mi w mojej misji. Jeśli dojdzie do ataku... lepiej stawić mu czoła we dwójkę.
Ruszam stanowczo lecz nadal ostrożnie w kierunku z którego dobiegał śmiech łowcy. Jesli będzie to potrzebne, postaram się zmylić ludzi, podsyłając im mylne rozkazy, oddalone odgłosy etc. Ruszam...
Ruszyłeś za łowcą, usiłując zlokalizować jego położenie, ale nie było to łatwe. Albo zupełnie pomyliłeś kierunki, albo używał specjalnego rodzaju płaszcza maskującego, którego dotąd nie spotkałeś, a który uniemożliwiał ci wyśledzenie go w standardowych trybach widzenia. Jeszcze kilka razy, pośród zgiełku żmij, wystrzałów i krzyków ludzi, dokonujących szybkiego odwrotu, osłanianego przez miotacz płomieni, zdawało ci się, że słyszysz bardzo wysoki, piskliwy, ledwie wychwytywalny dźwięk.
Po kilku minutach dzielonych między obserwację zabójczych podchodów na dole, gdzie mniejsza żołnierzy grupa zabezpieczała odwrót reszty oddziału przed stadem podchodzących ich coraz ostrożniej Xenomorfów, a rozglądanie się za drugim Yautja, udało ci się go dostrzec. Zobaczyłeś go na jednym z drzew poprzedzających polanę, otwierającą się za przerzedzającym się lasem. Wydało ci się, że w jego ręku znajduje się jakieś niewielkie urządzenie, które najwyraźniej emitowało te dziwaczne dźwięki. Dźwięki tym dziwniejsze, że gdy po raz kolejny zadzwoniło ci w głowie, wszystkie polujące dotąd na ludzi żmije po prostu stanęły w miejscu, pozwalając im na ucieczkę.
Coś mi się zdaje że łowca za którym podążam jest wyposażony w technologie która z pewnością przewyższa moją.
Zatrzymuję się w miejscu po czym staram się przybliżyć obraz mojej maski na urządzenie łowcy. Nie mam pewności co do zamiarów Yautja więc muszę zachować ostrożność. Być może to on jest przyczyną tego całego zamieszania, albo przynajmniej jego częścią.
Staram się też obserwować ruchy żmii.
Faktycznie, po bliższym przyjrzeniu się "brzęczykowi" mogłeś stwierdzić, że nie widziałeś dotąd niczego takiego, choć bez wątpienia - sądząc po obudowie i wyświetlaczu - zbudowano to na bazie waszych urządzeń. To, co bardziej przyciągało uwagę, to zachowanie xenomorfów w związku z działaniem urządzenia. Nie ulegało wątpliwości, że obserwowany przez ciebie łowca kieruje ich poczynaniami dzięki ustrojstwu jak wytrawny treser.