Dzika magia to nieokiełznany żywioł. Tak twierdzi gmin... Jednak są tacy ktrórzy wiedzą, że magię tą można próbować ujarzmić. W dalekim zamorskim kraju - Ismoden - istnieją magowie który próbują sięgnąć po sekret dzikiej magii. W nieokiełznanych fluktuacjach energii magicznej doszukują się prawd które rządzą naszym światem. Na Wybrzeżu Świątyń siedzibę swą ma zakon Braci Czarnych Róż. Jego przedstawiciele - rycerze-zakonnicy - chronią i służą magowi-prorokowi-któergo-imię-zostało-zapomniane. On, korzystając ze swoich talentów sięga w żywioł ostateczny, żywioł magii. Widzi to co ukryte, to co zaciemnione. Jednak czy starcze oczy widzą wszystko?
....
Dwa wzgórza. Dwa drzewa. Jedno to piękny dąb. Drugie to cień cienia drzew. Iskra przeskakuje między wzgórzami. Iskra zamienia się w piorun. Piorun łączy drzewa. Dąb płonie i pada... Z popiołów drzewa wyrasta las, ...
....
- Nie ma czasu do stracenia. Zbierz braci. Czeka ich droga.
- Tak jest ojcze.
....
Nadszedł czas bracia kiedy zakon Braci Czarnych Róż pokaże na co go stać. Inne świątynie już nie raz udowodniły swoją wartość. Dzisiaj wybiła godzina by dom założony wieki temu przez Brata Ovendila, dzięki wizjom proroka-którego-imię-zapomniano ruszył w świat. Dzisiaj to bracia wyruszycie z przyjaznych mur świątyni w świat. To co teraz usłyszycie jest tajemnicą naszego zakonu nikt - a ty już wiedziałeś, ze nikt - nie może się dowiedzieć o tym co wam powiem.
Świat się zmienia bracia. Ale zmienia się dla nas. Wypełnia się większa część całości. Świątynie z Wybrzeża od zawsze gromadziły więdzę. Wiedzę która daje nam Potęge. Dlatego właśnie powstały zakony, o tym dobrze wiecie. Nie po to by bronić głupiej wiary, nie po to by łupić, nie po to by nawracać. Ale po to by zdobywać Wiedzę, by jej bronić. Dlatego bronimy proroków, skrywamy ich tajemnice przed światem. Bo wiedza to potęga moi bracia.
Świat się zmienia. Zmienia się tak, jak nigdy dotąd. I dlatego wy musicie wyruszyć by zdobyć Wiedzę. Wyruszycie w nieznane. Każdemu z was dobiorę po dwóch towarzyszy. Waszym celem będzie wyjaśnić wszystko to o czym powiem wam na osobności. Nie możecie wiedzieć gdzie wyruszają inni bracia. Zakon Braci Czarnych Róż daję wam prawo na likwidowanie wszelkich trudności jakie staną wam na drodze. Zasada krwi (zakaz zabijania) przestaje was obowiązywać, ale nie łamcie jej nadaremno. Pamiętajcie jednak, że miejsca w których się znajdziecie rządzą się swoimi prawami. Również zasada tajemnicy imion nie obowiązuje już was (jako bracia nie znaliście swoich imion, historii itd.) Teraz wyczytam trójki nazwisk. Kiedy je usłyszycie macie wejść do komnaty ojca przełożonego. Po tym jak dowiecie się o szczegółach zadania nie wolno wam z nikim rozmawiać w klasztorze. Macie podjac wszelkie kroki by jak najszybciej wyruszyć... - ojciec przełożony zszedł z podwyższenia. Z rękawa wyjął zwój i zaczął odczytywac powoli nazwiska.
Klęczałeś na jedno kolano na kamiennej posadzce wśród tobie podobnych. W sali było was około 60, wszyscy z kapturami na głowach tak by nie było widać waszych twarzy.
- Selendus! Welrendil! Ossa'rat!
Wstaliście i udaliście się do komnat ojca przełożonego.
....
Usiądzcię bracia - starszy elf z pogodną twarzą wskazał wam dwa krzesła. Zauważył wasze niepewne miny i dodał - Nie krępujcie się, nie czas na bufonady. Kapłan was trochę pewnie nastarszył tym nadętym tonem. No, siadajcie.
Powoli siadam na bogato zdobine krzesło, niepewnie zerkając to na ojca przełorzonego to na swych towarzyszy.
Po ich twarzach można było się domyślić że są taksamo zdenerwowani co ja
-Ojcze przełorzony!, wiem że ta misja jest najważniejszą jaką dotąd otrzymałem, nieulękne się przed niczym aby ją doprowadzić do końca, ku chwale zakonu.
- Ważne? Napewno tak. Ale czy najważniejsze? Tego to nie wiem. Pamiętaj o tym.
- Jak już wiecie "coś" się dzieję. Prorok wykrył zaburzenia żywiołu magicznego. Miał sny i wizję. Ja, podkreślam, ja nie mogę nic wam powiedzieć konkretnego. Każdy z was miał kiedyś wizję, (dzięki temu trafiliście do zakonu i wie jak to z nimi jest. Widzi się rózne zreczy. Dzika magia to żywioł a nad zywiołami nie mamy mocy panowania. Możemy tylko obserwować ich majestat. Ale do rzeczy bracia. Waszym zadaniem będzie dostać się królestwa zachodniego. Popłyniecie tam statkiem. Z miasta portowegodo portu rzecznego aż do stolicy. Wizja proroka koncentrowała się na wydarzeniach wokół 2 ludzi: jeden zwie się Ramizesem a drugi każe na siebie mówić Mirro. Właśnie w stolicy powinniście ich znaleźć. Wplątali się oni w coś co ich przerasta. Waszym wydarzeniem jest dowiedzieć się co się dzieje. Skoro widzial ich sam prorok znaczy, że to będzie coś ważnego. Musicie zdobyć wszelkie możliwe informacje. O nich samych i o tym co będą robić. Wbrew pozorom te informację mogą okazać się kluczowe w czasach które nadejdą... No, ale nie patrzcie na mnie tak posępnie. To tylko tak brzmi, tylko ja wiem ile już organizowaliśmy takich wypraw, które do niczego nie doprowadziły. Pozostańcie czujni ale dajcie się zwariować - wbrew pozorm słowa te was nie uspokoiły. Brat zachowywał się dziwnie, był chyba mocno poddenerwowany
- Waszym przywódcą mianuje Kellindila. Wy dwaj - zwrócił się do twoich towarzyszy - macie go wspierać, bronić i służyć radą. A ty Kellindilu pozwól na chwilę. - Wstał i odszedł pod jedną ze ścian. Cicho szepcąć ci na ucho powiedział: Dwa wzgórza. Dwa drzewa. Jedno to piękny dąb..... Po czym spojrzal na ciebie w bardzo specyficzny sposób. Wygladało, że czeka na coś w napięciu. Czeka byś coś powiedział...
-Drugie to cień cienia drzew. Iskra przeskakuje między wzgórzami. Iskra zamienia się w piorun. Piorun łączy drzewa. Dąb płonie i pada... Z popiołów drzewa wyrasta las, ...zkąd ojcze wiedziałeś o tej wizji?
- Wiedziałem bo sam ją miałem. Ale ja widziałem więcej...
Drugie to cień cienia drzew. Iskra przeskakuje między wzgórzami. Iskra zamienia się w piorun. Piorun łączy drzewa. Dąb płonie i pada... Z popiołów drzewa wyrasta las CIENI.
Dlatego nadaję ci zadanie. NIE dopuścisz do tego. Rozumiesz? Wiem, że to niezgodne z naszymi zasadami ale są rzeczy na tym świecie ważniejsze od zasad. Jeśli nie zadziałamy odpowiednio to nie będzie naszego świata. Las cieni nie może wyrosnąć. Mówie to wszystkim którzy weszli do tej komnaty. Ale ty ostatecznie musisz podjąć decyzję. Czy gotów jesteś podjąc się tego zadania?
[Uwaga. To co mowi ojciec jest sprzeczne z zalożeniami zakonu. Nie wolno wam ingerować w wydarzenia. Ale skoro mówi to sam przełożony zakonu... Jedynie najwyższy kapłan i prorok są wyżej od niego w hierarchii. A prorok by przewidział sprzeniewierzenie zakonowi i niedopusciłby by do niego gdyby było złe... - Nie wiesz co o tym sądzić...]
- Wiedziałem, ze zrozumiesz. Ale im nie mogę ufać. - wskazał na dwóch towarzyszy - Musisz ich albo podczas wyprawy przekonać albo działać w taki sposób by ci się nie sprzeciwiali. Zostawiam ci wolną ręke ale - spojrzał ci w oczy - nie popełnij jakiegoś głupstwa. Oraz słuchaj tego co ci teraz powiem. Musisz, powtarzam musisz się dowiedzieć co Ramizes i Mirro chcą zrobić i jak zrobić. Różnica tylko polega na tym, że masz im w kluczowym momencie przeszkodzić. W ostatniej chwili. Wiedzę którą zdobędziesz masz dostarczyć tu. Co jeszcze chcesz wiedzieć?
-Ojcze czy tam gdzie się udam jest ktoś z kim będę współpracował, i czy jak mam się zbliżyć do Ramizesa i Mirra niewzbudzając ich podejrzenia? Czy jest jeszcze coś co powinienem wiedzieć?
- Nikt nie może wiedzieć co jest twoim zadaniem. Jeśli nie uda ci się przekonać towarzyszy to nawet oni nie mogą wiedzieć. Ale moim zdaniem będziesz musiał dołączyć się do Mirra I Ramizesa, ale to już pozostawiam tobie. Rządam od ciebie skuteczności bracie.
-Więc pozwól ojcze iż udamy się do swych kwater, aby dokonać niezbędnych przygotowań.
Odwracam się do towarzyszy i mówię
-Chodźmy bracia, musimy się spakować.
Kwatery braci znajdowały się nad salą narad. Płomienie świec majestatycznie tańczyły na knotach i roświetlały mroczny korytarz, gdy przechodziliśmy obok. Gdy otwarłem komnatę gdzie zwykle spali niżsi rangą członkowie zakonu, jeden z towarzyszy powiedział.
-Co mamy ze sobą wziąć, bracie?
-Weście jakąś broń, szaty na zmiane, jakiś prowiant. Wszystkie najwarzniejsze rzeczy.
Przy karzdym posłaniu stała skrzynia, w których zakonnicy trzymali swoje prywatne rzeczy.
Podchodzę do swojej skrzyni i otwieram ją kluczem który mam na szyi.
Wyciągam plecak podrurzny i pakuje do niego szaty na zmianę, racje, bułak z wodą, kołczan strzał, poczym zakładam pas na kórym wiszą dwa sejmitary, na karzdym wygrawerowana ruża. Podobno sejmitary te posiadają pierwiastki magii.
Plecak wrzucam na ramię, biorę do reki łuk i udaję się do wyjścia.
Przy wyjściu czekają już moi towarzysze, kazdy z takim samym plecakiem. Ossa'rat ma przyczepiony krótki miecz a drugi towarzysz buławę.
Do portu prowadzi droga. Długości mniejwięcej kilometra. Schodzicie żwirowymi ścieżkami wijącymi w stronę morza. Jest ciepło i przyjemnie ale czujecie, że tam gdzie traficie raczej nie uświadczycie takiej aury. Warto by było w porcie kupić odpowiednie ubrania. (pieniędzy macie na w miarę 'normalne' zakupy).
-Bracie jak mamy opstępować? Zostałes wybrany na naszego przywódce. Napewno wydamy się podejrzani marynarzom w porcie. Musimy ukrywać nasz cel i to kim jesteśmy. Tatuaży naszego zakonu łatwo nie zobaczą (wytatuowane są na lewym ramieniu i ukryte magicznie) ale mogą zacząć się niepotrzebne plotki. Co radzisz? - to Welrendil, wysoki smukły elf z mieczem u pasa. Drugi towarzysz ma znacznie jaśniejszą karnację widać, ze pochodzi z kontynentu.
[jeśli mogę ci coś sugerować to korzystaj z worda ]
-Gdyby ktoś się pytał kim jesteśmy lub co robimy, to odpowiadajcie iż jesteśmy wędrowną grupą poszukiwaczy przygód, którym znódziło się życie w Ismoden i że chcemy zwiedzić inne kraje, a teraz choćmy kupić jakieś płaszcze.
Po tych słowach wyciągam dyskretnie pieniądze i udajemy się do krawca.
Wybraliście jeden ze sklepów ulokowany na uboczu. Weszliście do małego pomieszczenia gdzie siedziały 2 kobiety i starszy mężczyzna cerujący jakieś ubrania. Spojrzał na was przymrużonymi oczami (najwyraźniej miał już poważne problemy ze wzrokiem). Zauważył broń którą mieliscie ze sobą.
-Odejdźcie, nie mamy pieniędzy. A przynajmniej tyle ile byście chcieli.
Z sąsiedniego pokoju wszedł młody chłopak, spojrzał na was, potem na mężczyzne i wrócił się zatrzaskując drzwi.
Mężczzna wyraźnie wahał się przez chwile. Przyjarzał wam się uważnie i wyciągnietej sakiewce. Wstał i wyszedł do sąsiedniego pokoju. Usłyszeliście ściszoną rozmowę:
Po chwili wyszedł z synem i szybko zaczęli przeglądać skrzynie poustawiane pod scianami. Wprawnym okiem ocenili wasze gabaryty i zaczęli wyciągać różne płaszcze. W końcu odłożyli na bok kilka po czym zwrócili się do was.
- Trzy płaszcze. Szyte u nas w warsztacie. Solidne szwy, solidny materiał, będą wam dobrze służyć. Razem to będzie 8 srebrników. Wybierzcie te które wam się najbardziej podobają. - Po czym wskazał gestem odłożone płaszcze.
Mężczyzna spojrzał niepewnie na dopłatę ale po chwili wziął wszystkie monety. Zauważyłeś katem oka jak sprawdził czy aby nie są fałszywe.
Zarzuciliscie płaszcze na plecy. Zapieliście pod szyja i wyszliście spowrotem na ulice.
- Czas chyba się obejrzeć za jakimś statkiem?
- Trzeba iść do zarządcy portu. On chyba nam najprędzej powie czym możemy płynąć. Bo z kapitanami może być ciężko sie dogadać.
- Co radzisz? - zwrócił się do ciebie Welrendil
Staliście na nabrzeżu. W dokach dostrzegliście kilka łodzi i kutrów rybackich. Dalej stał drakkar z czerownymi żaglami, elfia fregata przed którą prężyło się dwóch strażników oraz piękna fregata z jasnego drewna. W oddali stały również inne statki ale nie mogliscie ich dobrze rozpoznać w panujacej mgle. Niedaleko dzwigu portowego grupka mężczyzn dyskutowała dosyć głośno. Najwyraźniej jakiś kapitan kłócił się z zarządcą portu o wysokość cła. Jednak strażnicy wsparci kilkom skrybami szybko wybijali mu z głowy chęć dalszego kłócenia się...