- Ja jestem zarządcą. A kto miałby być do cholery?! Gdyby nie ja to by ten port juz dawno nie istniał. Przez takich kretynów jacy mnie otaczają nic nie można załatwić. Do stukroćset diabłów!!! Kto to tam #%^&* postawił?! - podbiega do marynarzy wyładowujacych jakieś beczki - Czy wam rozum odebrało!! Nieee, ja się załamię. A tamci co do ^&*)?! Oj chyba trzeba pare rzyci skopać - odbiega do innej grupki - Miota się po całej platformie. Za nim biegają strażnicy i skrybowie najwyraźniej już przyzwyczajeni...
- A wy czego tu?! - podbeiga do was i patrzy tak jakby widział was pierwszy raz w życiu - Mówiłem, ze nie sprzedam tych hal na trzeciej platformie!
- Tu wszyscy chcą płynąć do zachodniego królestwa! Co wieziecie i ile? Kim jesteście? Dlaczego mam wam szukać miejsca na statkach? Nie wyglądacie mi na kupców - zadziwiające ale jednak udało mu się skupić na chwile uagę na waszych osobach.
-Jesteśmy zwykłymi poszukiwaczami przygód, wieziemy niewiele, jedynie nasze prywatne rzeczy. Nieoczekujemy jakiś specjalnych wygód, jakiś zwykły statek wystarczy. .
- Pewnie, że się znajdzie. Ale te wszystkie papiery które trzeba wypełnić, panowie wiedzą - skinął na strażników i skrybów by poslzi sobie poszukać jakiegoś zajęcia i podszedł do was - i te pozwolenia i dokumenty dla kapitana. Kupę czasu to zajmuje, a panowie chyba go tyle nie macie, prawda? - zadziwiajace jak męzczyzna zaczal sie wami interesowac jak zrozumiał, że moze na was zarobić.
-Proszę pana, jesteśny ubogimi poszukiwaczami przybód, napewno da się to jakoś załatwić szybciej. Gdy dorobimy się już sporej fortuny napewno niezapomnimy o dobrym zarządcy portu, który załatwił na transport w godzinie potrzeby.
- Gdy ja się dorobię fortuny to będe miał wtedy własną spółkę handlową i własny port i nie będe tracił czasu na bzdury. - Najwyraźniej otrzeźwiony mężczyzna zakręcił się na pięcie i runął znowu w harmider panujacy w porcie. Jak widać postanowił wam nie poświęcać wam więcej uwagi, musieliście mu się wydać zbyt mało ważni, bogaci lub groźni. Znowu biegał od jednej grupki do drugiej klnąc niemiłosiernie. Skrybowie i strażnicy mimo, ze było ich kilku uwijali się przy nim jak w ukropie.
Podbiegamy do zarządcy portu i mówie błagalnym głosem
-Jest to dla nas bardzo ważne, mósimy dostać się do zachodniego królestwa. To sprawa życia lub śmierci. Możemy płynąć nawet jakąś łajbą przeworzącą zaśmierdziałe śledzie.
- To sobie szukajcie łodzi, phi, czy wy wiecie ajk to jest daleko? Nie byle statek tam dopłynie. - jak widać mężczyzna jest nie do przekonania. Albo źle próbujecie.
- Ja bym dał mu tej jego parszywej mordzie to by się nauczył. Jak on śmie - szepnął jeden z współtowarzyszy.
Mężczyzna skamieniał jak posąg. Powoli odwrócil w waszą stronę twarz. Malował się na niej wyraz zdumienia. Strażnicy towarzyszący zarządcy zrobili krok do przodu (dwóch ich jest. Ubrani lekko, bez zbrój ale a to z rapierami przy boku. Trudno wam ocenić na ile mogą być groźni.)
- Czy ja się przesłyszałem? Czy to jest groźba? Mi chcecie grozić w moim porcoe, przy strażnikach i w momencie jak stoi tu liniowiec cesarzowej? - mężczyzna wyraźnie jest zdziwiony - Nie moze być. Chcecie statek to dowiedzcie się jak robić interesy.
Pstryknął palacami i odszedł dalej kontrolować towary. Staliscie patrząc jak odchodzi zupełnie się wami nie przejmując. Ta pewność zbiła was z tropu. Rzeczywiście fregata mogła należeć do cesarzowej...
Nagle do waszych uszu dobiegł śmiech. To grupka marynarzy gapiła się na was znad paru kubków i śmiała się do rozpuku.
Chłopcy spójrzcie elfiki zeszły z jakiegoś drzewa i się na okręt pchają. Po co? - żeglarz który jest najwyraźniej przywódcą grupki patrzy na ciebei bezczelnie - Gnaty sobie tylko od koi pobijacie. Jak nawet nie umiecie sobie z tym pajacem poradzić to po co chcecie płynąć na kontynent - uśmiecha się paskudnie ukazując w połowie niekompletny garnitur zębów - On chcę byście mu zapłacili. Szczur lądoy chce waszego złota elfiki. I nie błyskajcie tymi szabelkami, bo się może jacyś chłopcy tu zdenerwują co nie? - i znowu wybuchają salwą śmiechu.
- Bo zakupieniu płaszczy mamy razem jakieś 80 srebrników ale musi to nam starczyć na podróż i na przeżycie w stolicy. Niewygody nam nie straszne ale jeśli będziemy musieli się wszystkim wkupywać to będzie źle.
- Ja bym temu psu dał nie więcej jak 5 i niech lepiej zrobi to co chcemy bo dojdzie do jatki. I mam gdzieś fregatę cesarzowej. - jak widać Welrendil miał dosyć wybuchowy charakter. Widziałeś po nim, ze jest zły i podirytowany całą tą sytuacją.
Postać zarządcy mignęła wam gdzieś między skrzyniami...
- Bystre z was chłopaki - uśmiechnął się. Welrendil aż drgnął na ten widok - szybko się uczycie - po czym udając, że wam coś wskazuje wziął sakiewkę. Co ciekawe jego świta nawet specjalnie nie próbowala udawać, ze nie widzi - A gdzie chcecie moi przyjaciele dokladniej doplynac?
- Pięknie. Nie ma to jak brak wymagań. - pstryknął na skrybę który zaraz podszedł wydobywając z torby pióro i pergamin - Weźmiesz od tych panów ich godność i wypiszesz dla nich skierowanie do Grotzkiego. Napisz, że ma ich przyjąć na pokład bez szemrania. Stempluj moją pieczęcią. - po czym jak gdyby nigdy nic odszedł.
Skryba spojrzał na was z miną człowieka który chciałby wszystko szybko załatwić i wrócić najchętniej do domu.
- No, nazwiska panowie. Bierzecie ten papierek i idziecie do tego ładnego stateczku w 5 doku, o tam - wskazał wam kierunek ręką.
-Ja jestem Selendus, to jest Welrendil a ten to Ossa'rat!
Po tych słowach skryba wypisuje coś, wstawia pieczęć, daje nam papiery, i dochodzi.
Szybko kierujemy się do doku nr 5, widzimy tam zwykły statek na którym marynarze wykonują swoje obowiązki. Mówie do najbliższego marynarza.