[ekhp1] Początek - Ven'Diego

- Grotzki to ja! - ryknął mężczyzna. Jego opalona i wysmagana wiatrem twarz zlustrowała was uważnie. Wziął od was dokument wystawtiony przez zarządce i przeczytał go po cichu. Jeszcze raz wam się uważnie przyjrzał po czym wkurzony kopnął stojące obok wiadro.
- A to drań. Będzie mi mówił kto ma ze mną pływać, uhhh, niech ja go dorwę. - kopnął zwój lin - A wy cwaniaczki nie myślcie, że wam tak gładko poszło. U mnie na statku trzeba zapracować na żarcie i miejsce do spania. A właśnie. Będziecie spać w magazynach na płótno! I zgłosić mi się do wachtowego, on wam znajdzie zajęcie! jazda mi z oczu. Odpływamy za godzinę. - kapitan odszedł raz po raz pokrzykując na kogoś.

Kiedy oddalił się trochę Welredil spojrzał na ciebie krytycznie.
- No pięknie, teraz będziemy robić za jakiś cholernych galerników.
-Niech to szlag! Chodźmy poszukać tego wachtowego, pamiętajcie nasza misja jest najważniejsza, i nawet jeżeli do jej wykonania będziemy musieli myć kible tym śmierdzielom.

Poczym zwracam się do najbliższego marynarza.

-Ej ty, gdzie znajdę wachtowego?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
- A WY ŁAJZY CO ROBICIE NA MOIM STATKU?! ZWĘDZIĆ CHCECIE COŚ, HĘ?! - usłyszeliscie za sobą dudniący głos
- TO jest wachtowy - powiedział marynarz y szybko wrócił do pucowania łancucha kotwicznego
- CZEGO TU SZUKACIE, GADAĆ ALE JUŻ PO WYWALE ZA BURTE JAK SZCZURY - mężczyzna okazał się wyjątkowo niski i wyjątkowo okrągły. jednak zacięty wyraz na jego twarzy świadczył o tym, że lepiej będzie się szybko wytłumaczyć. Zauważyliscie, ze ma za pasem długi cienki i pewnie pieklnie ostry nóż.
-Przyszliśmy załatwić sprawę naszych obowiązków na czas podrórzy do zachodniego królestwa.

Patrze z góry na wachtowego, lekko się uśmiechając.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Mężczyzna przygląda wam się tak jakby patrzył na kubeł pomyj. Wygląda to dosyć zabawnie biorąc pod uwagę jego wzrost. Splunął za burtę, po czym skinął wam ręką byście poszli za nim. Zeszliście pod pokład. Jest tu wyjątkowo duszno i śmierdzi zgnilizną i smołą. Najwyraźniej statek niedawno był remontowany, wiele desek jest świeżych.

- To jest ŁADOWNIA! Jak widzicie. I są tu grodzie. Jak widzicie. W trzech ostatnich śpicie wy, po jednej osobie na pomieszczenie, więcej was sie tam nie zmieści. Jako koje macie bele płótna ŻAGLOWEGO. I nie marudzić. Rzućcie tam wasze łachy. Niedługo ruszamy, by wam się nie nudziło to mam dla was ZAJECIE! Jak widzicie ostatnia gródź jest nieskończona. Tam - pokazuje kąt ładowni - są belki i narzędzia. Jak zbudujecie ładną przegrodę to zasłużycie na kilka posiłków na STATKU. - Zakończył swoją perorę (jak można tak ni z tego ni z owego tak się drzeć?) wsadził ręce za pas i odwrócił sie zostawiając was w ciemnej ładowni. - I UWAŻAĆ MI Z OGNIEM BO WAM LBY POUKRĘCAM!.

- Tfu! Mogło być gorzej. Ciesielka to uczciwa robota - to Ossa'Rat splunął po czym zaniósł swój ekwipunek do ostatniej grodzi. Chwilę po nim poszedł do przedostatniej Welrendil .

- Nawet tu przytulnie. Jak widać przewozili tu jakiegoś skrybę chyba. Zostawił po sobie lusterko, i trochę inkaustu. - głos Ossa'Rata dobiegł stłumiony z końca ładowni - Przytulnie ale ciasno dosyć. Nie wiem jak ty się Welrendil wyciągniesz tutaj.
Idę do swojej grodzi i zostawiam tam swoje rzeczy. Kładę się na płótnie. Po chwili idę sprawdzić tą nie dokończoną grodź.
-No no, mogło być gorzej - Mowie do pozostałych.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
W kącie znajdujesz kilka nieokorowanych belek, piły, młotki, strugi (przyrząd do heblowania), brzeszczoty, gwoździe, sporo nasączonych smołą lin do uszczelniania i kołki. Wszystko jest strasznie porozwalane. Jak widać wachtowy dosłownie na kopach pozbywał się cieśli z okrętu.

Po chwili słyszycie okrzyki na górnym pokładzie i tupot ludzkich stóp. Po chwili statek zaczyna odbijać od brzegu. Wachtowy przechodzi samego siebie wydzierając się na ludzi, panuje ogólny harmider ale najwyraźniej wszyscy wiedzą co robić. Rozpoczyna się wasza dłuuuuga podróż na kontynent.
Zaczynam z nudów, pracę. Trochę hebluję, tnę, przybijam gwoździe tu i ówdzie.
-Nie ma to jak porządna praca, przynajmniej się nie nudzimy - wyciągam nie oheblowana belkę i mówię do towarzyszy - Żadna praca nie hańbi
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
[z uczuciem, z uczuciem. wysil sie trochę]

Praca szła wam z początku opornie ale w końcu wpadliście w odpowiedni rytm. Welrendil heblował belki i podawał Ossa'Ratowi do przycięcia. Ten przekazywał ją tobie. Dokładnie ją sprasowywałeś z pozostałymi. Wszelkie nieszczelności łatałeś liną pokrytą smołą. Po kilku godzinach gródź 'zaczynała już wyglądać". Wachtowy zaglądał do was kilkukrotnie jakby sprawdzając czy się nie obijacie. Co ciekawe z chwila wypłynięcia na morze przestał się już tak wydzierać.

- Mam już powoli dość. Czas chyba by już coś przekąsić, wiórów przecież nie będę jadł. - Welrendil zaczął marudzić. Nagle usłyszałeś syk bólu zza swoich pleców. To Ossa'Rat przejechał sobie brzeszczotem po dłoni. Krople krwi spadały na deski pokładu...
- Oż cholera, kto by pomyślał, że to draństwo takie ostre...
- Uważaj bardziej...weź to czymś przemyj, a ja tym czasem spytam się wachtowego czy możemy liczyć na jakiś posiłek, w końcu się napracowaliśmy - Mówiąc te słowa udaję się do schodów prowadzących na pokład. Otwieram drzwi i wypatruję wachtowego.
-Gdzie on może być, zaczyna burczeć mi w brzuchu - Mówię do siebie.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
- Łatwo ci powiedzieć "uważaj". Dobrze, że to lewa... - powiedział Ossa'Rat zawijając dłoń w bandaż który wyciągnął ze swojej sakwy. - Ciekawe co oni jedzą na tych statkach?

Wyszedłeś na pokład by poszukać wachtowego. Marynarze uwijali się przy swoich zwykłych zadaniach. Statek mimo, ze całkiem spory pruł fale nadzwyczaj łatwo. Na górnym pokładzie znacznie bardziej odczuwałeś kołysanie się całej łajby. Powoli zaczęło ci się robić niedobrze.

- A czego tu szukasz, szczurze lądowy? Widzę, że się już zielony robisz. - to wachtowy przyglądał ci się rozbawieniem trzymając się pod boki. - Jeśli szukasz czegoś do żarcia to musisz znaleźć kucharza, urzęduje w drugiej ładowni.

Przeszedłeś chwiejnym krokiem po pokładzie do drugiego zejścia pod pokład. Jak tylko zszedłeś poczułeś słodki zapach przygotowanego posiłku.

- Ej ty, dlugouchy! Zagrasz? Czy może zbyt kołyszę, hahaha! - kilku marynarzy siedziało przy kojach i wykorzystując beczkę jako stolik bawiło się nożem wbijając go pomiędzy palce. Wszyscy przyglądają ci się drwiąco. Widzisz ich krzywe gęby osmagane wiatrem wyszczerzone w uśmiechach.
Patrze na marynarzy przenikliwym wzrokiem, chwilę się waham, po czym podchodzę do nich.
-Dobrze zagram, tylko nie za długo - siadam na wolnej beczce i spoglądam na marynarzy - Objaśnijcie zasady, ino szybko.
Wyraźnie zniecierpliwiony spoglądam na nich.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
- Patrzcie go jaki ynteligencik, hahaha! Zasad mu sie zachciewa! Hahaha! - zbiorowisko zarechotało złośliwe
- Zasada jest jedna, albo wbija nóż szybko pomiędzy palce, albo... - zawiesił głos - kończysz jak bez palców - wyciągnął lewą rękę w której brakuje środkowego palca.
- Chyba się nie boisz elfiku, hę?

Starszy marynarz wyciągnął nóż z beczki, położył prawicę na drewnie i rozsunął palce. Spojrzał na ciebie z ukosa i splunął.

- Trzy razy, w te i we w te. - powiedział po czym wprawnymi ruchami wbił nóż pomiędzy palce. Srebrny zygzak noża następnie przeskoczył przez wszystkie pozostałe przerwy.

Marynarz powtórzył sztuczkę 3 razy po czym wbił nóż w beczkę i spojrzał na ciebie wymownie.
Patrzę na nich z pogardą, po czym kładę rękę na beczce. Rozpuszczam szeroko palce i i zwinnym ruchem wbijam nóż pomiędzy palce.

-I co, niby to takie trudne? Patrz i płacz stara pomyjo - Wbijam nóż w szpary pomiędzy palcami.
Później powtarzam to.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Starasz się robić dobrą minę do złej gry. Marynarze cię wkurzyli ale obawiasz się, że bardziej skomplikowaną serie przypłacisz dłonią. A ręce musisz mieć sprawne... I tak cud, ze żeś sobie nic nie zrobił.

Marynarze jednak nabrali wyraźnie szacunku. Owszem uśmiechali się ciągle ale nie był to już ten sam uśmiech.

- Hej ty! - usłyszałeś głos zza siebie - Nie daj się tym łachudrom prowokować.- Zjeżdzaj do kuchni łajzo.
- Nie psuj nam zabawy! - zabuczeli marynarze
- Stulcie pyski psiawiary bo będziecie płótno wpieprzać! A ty ich nie słuchaj. Każdemu to robią. A ten - pokazał chochlą na tego co miał 4 palce - to sobie ręke linami załatwił. Podczas burzy szekla mu wyrwała palec.
-A więc nie będę, ty pewnie jesteś kucharzem - mówię do człowieka z chochlą - Ja i moi towarzysze jesteśmy głodni, znalazłoby się coś dla nas?
Spoglądam na człowieka z chochlą i czekam na odpowiedź
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Wygwizdany przez załogę udałeś się do okrętowej kuchni. Jak się okazało kucharz nie był marynarzem, a przynajmneij do czasu. Początkowo pracował w portowej knajpie o dosyc dobrej renomie. Jednak stało się 'cos' i utracił posadę. Dostałeś 3 menażki z apetycznie pachnącą kaszą i jakimś mięsem. Nie zamierzałeś wybrzydzać...
- A wy czemu chcecie się dostać na kontynent? I to do tego jeszcze tak szybko, że zgodziliście sie płynąc z nami prawie jak bagaż? - Zagaił podczas napełniania misek.
-Wiesz jak to jest, żądza przygód - Biorę miski i udaję się do towarzyszy
Po czym daję im miski i usadawiam się wygodnie i jem
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Kompani zadowoleni z posiłku i zmęczeni pracą postanowili czym prędzej pójść spać. Każdy poszedł do swojej grodzi i ułożył się na niezbyt wygodnym 'łożu' z płótna żaglowego. Zastanawiałeś się co robić? Czy pójść za ich przykładem, dołączyć do marynarzy którzy się wyraźnie rozochocili czy może spróbować wziąć kapitana na spytki.
-Nie jestem zbyt śpiący, e tam idę na pokład
Idę po cichu aby nie zbudzić kompanów, i wychodzę na powieszchnie, rozglądam się czy nie ma tam gdzieś kapitana
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
← [ekhp] Sesja 1
Wczytywanie...