Opuściliście piwnice pełni wątpliwości. Niby zdobyliście właśnie kolejny trop. Ale coś tu nie pasowało. Dlaczego wszyscy wiedzieli więcej od was? Dlaczego ten mężczyzna tak usilnie nie chciał pokazać twarzy? Dlaczego akurat ja musiałem dać prawie całą moją pensję (to akurat myśl Ashgana). Cała sprawa zaczęła się robić coraz bardziej podejrzana...
Wracaliście przez nikogo nie niepokojeni ulicami miasta. Po tym, że nie spotkaliście nawet oprychów można było sądzić, że jest już bardzo późno.
Wkrótce dotarliście do bramy prowadzącej na dziedziniec gwardyjny. Do zamkniętej bramy... ( w bramie znajdują się drzwi a w drzwiach małe okienko przez które normalnie strażnik sprawdza kto stoi po drugiej stronie).
-Jasnee.... Nie mam broni i ty chcesz żebym tam szedł? Wykluczone. Faktycznie coś tu nie gra, ale ja mimo wszystko czulbym sie pewniej ze sztyletem u pasa.
Zniesmaczony patrzę na Ashgana. - Ech.... teraz każdy może być w Gwardii.
Podaję mój miecz, którego nie użyłem podczas potyczki w barze... - To powinno ci wystarczyć ! I bez takich min. Ty tu jesteś byłym złodziejaszkiem i zwiadowcą. Tylko po cichu tam zajrzysz, sprawdzisz o co chodzi i wrócisz... Proste, nie ?
Pod koniec jeszcze dodaję. -A i po sprawie oddaj mi miecz ! I tak dostanę opierdziel za zgubioną tarczę..
[Ashgan ty jesteś niereformowalny. Chyba ci coś zrobię. Niemiłego... Jak możesz cos widzieć przez zamkniętą bramę?!]
Podkradłeś się cicho pod bramę. Delikatnie sprawdziłeś czy drzwi były zamknięte. Pchnąłes je lekko dłonią jednak nie drgnęły nawet o milimetr. Spróbowałeś pchnąć całe skrzydło bramy... Nic... Twój wzrok padł na przytwierdzony do bramy dzwonek służący do budzenia stróża gdy nagle...
Usłyszałeś czyjś charkot zza bramy. Jakby ktoś się dusił albo ktoś kogoś dusił...
-Wydaje mi się że stało się cos niedobrego. Słyszałem jak zza bramy dobiegał dziwny odgłos. Zupełnie jakby ktos się dusił. Musimy tam wejść i sprawdzić co u licha jest grane....
Zbliżyłem się odrobine w stronę bramy i spoglądam na Augusta i Tokara.
- Wpierw to oddaj mi mój miecz ! Myślisz sobie, że co...
Zabieram mój miecz Ashganowi. Naglę słysze skrzypniecie drzwi. - Echh.. ty to jednak jesteś panikarz, już wszystko w porządku...
Pewnie przechodzę przez bramę.
Mężczyzna stojący w drzwiach przygląda się wam uważnie trzymając w ręku lamoę naftową. -Czego tak sterczycie i ględzicie jak te stare baby? Zadzwonić trzeba było. Dowódca na was łajzy czeka w koszarach. Mało, że się szaljacie to jeszcze przez was co chwila muszę sie zrywać z łóżka. Dobrze, ze mnie potrzeba przypiliła i wyszedłem. Bo gdybym musiał do was specjalnie wstawać to ym chyba nogi z...
Poznajecie w mężczyźnie strażnika który normalnie pilnuje bramy.
-Dziwne... Dowódca nas szukał? Przecież sam nas wysłał po informacje. [robie specyficzny wyraz twarzy a'la O.o] Lepiej bądźmy ostrożni. Nigdy nic nie wiadomo.
Przyglądam się towarzyszą w nadzieji na jakis odzew albo coś w tym stylu.
Nie szuka ale czeka. Jak widać mogliscie się z tym po co was posłał szybciej uporać... A z resztą kij z tym. Nie moja sprawa. Ruszcie swoje tylki, nie zamierzam zarywać przez was nocy.
- Czasami się ciebie boję Ashgan.... Naprawdę !
Mówię do Straznika Bramy. - A ty zamknij japę, bo nie wiesz przez co przeszliśmy ! Twoim obowiązkiem jest czuwanie nad bramą, więc bądź łaskawy to zrobić. Aha i dzięki za wieść.
Mówię do ekipy. - Ruszyć tyłki, dowódca nie lubi czekać...
Szybkim krokiem udaję się do koszar.
Niepewni wkraczacie do koszar oficerskich. Mijacie stróżówke i korytarze prowadzące do prywatnych kwater. W końcu otwieracie drzwi do mesy gdzie najprawdopodbniej powinien być dowódca.
W środku dostrzegacie postać mężczyzny leżącego na stole. Wygląda jakby spał. Drugie krzesło naprzeciwko niego stoi lekko odstawione od stołu, tak, jakby ktoś odszedł nie dosuwając go. Dostzregacie stosik białych i ciemnych sześcianików równo ułożony w dwie stertki przy jednek z krawędzi stołu.
- To nie wygląda najnormalniej. Radziłbym wam nie ruszać tych sześcianów. Możliwe że to sprytnie przygotowana pułapka. Chociaż szczeże mówiąc pierwszy raz cos takiego na oczy widze.
Spojrzałem pod nogi i zauważyłem kamyczek leżący obok prawej konczyny. Podniosłem go i rzekłem.
[Tokar coś ci zaczyna świtać w głowie, że chyba widziałeś kiedyś jak dowódcy grali w grę która wymagała właśnie takich sześcianików. Więc raczej nie są zbyt pułapkowe... Raczej]
- Ty Ashgan chyba potrzebujesz jakiegoś urlopu. Wszędzie widzisz pułapki. To przecież zwykłe kości do gry.
Z uśmiechem na ustach podchodzę do stołu i staram się obudzić mężczyznę. -Hej ty ! Wstawaj ! Zbudź się !
- COooO? Hę? Ctshego? - dowódca budzi się. Chwilę spogląda na was nieprzytomnie. Podkręca knot lampy i wstaje od stołu.
- No nareszcie! Gdzie wy żeście do cholery byli? I czemu tak długo? Już myśleliśmy, że wasze pensje będzie można przeznaczyć na nagrody... - przygląda wam się po kolei - Widzę, że była zabawa - dostrzegł siniaki, otarcia i inne pamiątki po bójce.
Salutuję. - Tak jest dowódco ! Oto co się wydarzyło...
Opowiadam dowódcy ze wszystkimi szczegółami o oczekiwaniu na informatora, o wywołaniu przez niego bójki w barze i informacji o spisku Silverheartów. - To wszystko ! Oczekujemy na dalsze rozkazy !
Mam nadzieje, że się nie dowie o tym jak zgubiliśmy pół naszego ekwipunku w barze i że wypiliśmy po jednym drinku. A zresztą była ku temu okazja....