[ekhp1] Błękitne Niebo - Tok., Ash., Olo

Cholera byłby niezły interes, a teraz jestem w gównie po uszy. Nie ma co ryzykować mają przewagę.
-Panie i szanowny magu po co walczyć ? Może jednak lepiej dobić interesu ? Oszczędzimy sobie papierkowej roboty, a wy dokączycie "rozmowę" w spokoju nie mając na sumieniu trzech biednych gwardzistów. Nie liczę już problemów z wyjściem z miasta z powodu poszukiwań ludzi, którzy zranili/zabili przedstawicieli prawa... 50g. korzeni wystarczy.... Więc jak będzie ?
Wyciągam ręce w przyjaźnym geście.
Przez chwile patrze wsciekly spodelba na Tokara, ktorego nigdy jeszcze nie widzialem jak sie zachowuje w taki sposób. W koncu rzecze widzac, iż zawet gdybysmy walczyli, oberwalibysmy ostro po dupach:

Taaaak myśle ze sie pomylilem co do was, lecz - chwie walcze z wypowiedzeniem tego - mysle ze mozemy to jeszcze naprawic.

Stoje zly na siebie samego i przysiegam sobie iz dorwe kiedys tych rzezimieszkow.. Oraz kiedy nadejdzie odpowiednia chwile policze sie z Tokarem.
...i że nikt nie może kupić ni sprzedać,
kto nie ma znamienia-
imienia Bestii
lub liczby jej imienia.
Tu jest [potrzebna] mądrość.
Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy:
liczba to bowiem człowieka.
A liczba jego : sześćset sześćdziesiąt sześć.
Patrzę na Augusta i Tokara i mówię.

Gdyby nie ten mag to inaczej byśmy pogadali. Nie jestem głupi więc odłożę broń. I niech panie i pan uważają na siebie żeby kiedyś przypadkiem nie skaleczyły się albo co gorsza wylądowały w lochach

Nie mogłem zatrzymać nerwów i powiedziałem parę słów za dużo. Nie będę pozwalał żeby jacyś rzezimieszkowie mnie poniżali. Stanołem więc z dala od niebezpiecznej trójki.

August, kobieta wyrywa ci się. Odskakuje w tył i wydawało ci się przez chwile, ze chciała cię zdzielić po twarzy. Jednak się opanowała i stanęła koło mężczyzny.
- Teraz to od razu spokornieliśmy. Układów nie chcecie, rzucacie się na nas a teraz znwou jesteście grzeczni. Dlaczego mielibyśmy wam teraz dać 50 gram naszego drogocennego towaru. To jest warte prawie 100srebrników, to równowartość waszych żołdów razem wziętych. Co robimy Riva?
- Nie chcemy kłopotów, dostaniecie 10 gram i pójdziecie w uravare! - mówi kobieta z dziwnym akcentem rozcierając nadgarstki

Iskry ciągle biją z palcy mężczyzny. Wyraźnie wyczuwacie w powietzru taki zapach jaki czuje się po burzy...
Niestety nie możemy tego przyjąć. Poprostu zapomnimy że was widzieliśmy. Tylko skończmy już to cholerne przedstawienie.

Patrze na kobiety i na mężczyzne.. Narazie nie widać żadnej reakcji, nikt tez nic nie mówi....

Cholernie nie zdecydowani jesteście jak na strażników - mówi mężczyzna po czym wykonuje gest jakby chciał strząsnąć coś z rąk. Kula iskier uziemia się w rynnie. Kropelki deszczu momentalnie zamieniają się w parę. - Nie chcecie zapłaty? wasza strata nas zysk.

- Uterere manschen. Chodźmy stąd! - mówi kobieta po czym cała grupka wymija was. Chwilę patrzycie jak ich sylwteki znikają w mroku ulicy. Spoglądacie na siebie lekko zdezorientowani całym zajściem...
Przerywając nieprzyjemną cisze mowie:

Toś sie moj przyjacielu pokazał z dobrej strony - mowie spogladajac na Tokara - nie mogles sie od razu zachowac tak jak Ashgan, który pokazał iz mozna o wszystkim zapomniec - zgryzam warge ze zlosci na samego siebie po chwili dodaje - o tym co sie stalo.

Przez chwile jeszcze stoje w ciszy i w koncu dodaje:

Dobra nie bedziemy sie rozwodzic nad tym co sie przed chwila stalo, zapominamy o wszystkim dobrze? - Spogladam po twarzach przyjaciół - możemy isc dalej?
...i że nikt nie może kupić ni sprzedać,
kto nie ma znamienia-
imienia Bestii
lub liczby jej imienia.
Tu jest [potrzebna] mądrość.
Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy:
liczba to bowiem człowieka.
A liczba jego : sześćset sześćdziesiąt sześć.
-Kurde wypuścić ich bez zapłacenia ! Co jak, co niezły pomysł Ashgan !
Mówie z wyraźnym sarkazmem.
-Słuchaj i tak ich złapią, a tak to trzeba sobie do emeryturki odkładać ! Z resztą zostawmy tę sprawę, ja też chcę ją jak najszybciej zapomnieć....... Chodźmy do tego cholernego baru, to jest niewątpliwie jeden z tych złych dni...
To, że Błękitne Niebo nie było typową karczmą było widać od razu. Wysoki trzy piętrowy budynek zbudowany z ciemnego kamienia nie wyróżniał się moze jakoś specjalnie. Ale juz wielkolorowe witrazowe okna, okrągłe drzwi oraz niesamowicie dekoracyjne rynny oplatające cały budynek spraiały, że karczma nabeirała zupełnie egzotycznego wyglądu.

Z wewnątrz nie dobiegaja żadne klasyczne karczemne dzięki. Nie ma odgłosów bijatyki, śpiewanek o piwie ani potępieńczych jęków konających po paru głębszych.
Przed drzwiami dostrzegacie stojacyh dwóch elfów. Obydwaj mają wymalowane twarze, pióra powtykane we włosy oraz bardzo kolorowe (pstrokate wręcz) ubranie. Przyglądają się wam uważnei kiedy podchodzicie...
Nigdy nie darzyłem takich osób szacunkiem. Pieprzone arystokratyczne elfy. Ci bogacze malują się jak panienki i udają wielkie szychy. Zdecydowanie wolę brudne bary z ochroniarami typu Łamignata czy Szczękopruja. Mam nadzieje, że ten informator jest wart tego co teraz robię. Miejmy to już za sobą. Mówię z wyraźnym obrzydzeniem w głosie.

-Witam w tak piękny wieczór. My stróże prawa, mamy pilne sprawy w waszym wielce oryginalnym pubie. Jako, że przysyła nas sam król, niestety z wielkim smutkiem w sercu nie damy pieniędzy na opłatę za wejście do baru. A teraz musicie wybaczyć, pilne sprawy naglą.

Oni rozumieją tylko taką mowę.
Obydwaj elfowie spoglądają na ciebie z rozbawieniem. Kreski wokół oczu nadają ich twarzom jakiegoś kociego wyglądu.
- A co to za nowomowa? Nie spinajcie się tak panie strażniku. W teoim wieku to niebezpieczne. - uśmiechają się złośliwie. - Od króla czy nie od króla to jest Błękitne Niebo i musicie zostawic nam swoją broń. Nikt nie będzie się nam tu szlachtował. - jeden z elfów jest chyba na cugu, po przyglądając się Augustowi chichocze pod nosem jak mała dziewczynka. Ten który mówił stoi z rękoma skrzyżowanymi na piersi, przygląda sie wam oczekując waszej reakcji. najego twarzy błąka się uśmieszek, choć moze to tylko przez makijaż...
Durne elfy ! Jak one mnie denerwują. Wkurzony mówie do niego.
- Kurde chciałem być miły, ale jak zawsze wy wolicie się mądrzyć ! Ja się przynajmniej nie maluje jak jakaś panienka w "tanim barze" ! Jeszcze jedno słowo, a zabiorę cię na krótką wizytę do lochów za obrażę funkcjonariusza i podważanie jego autorytetu na służbie ! Radzę nas wpuścić bez zbędnego pierdzielenia głupot, bo inaczej następnym razem nie przyjdę tu sam, tylko z resztą gwardii ! A my wiemy co tutaj się dzieje i zamkniemy wasz durny bar !
Normalnym głosem mówię.
-Chyba lepiej nas wpuścić bez zbędnych "inicjacji" ? Jak będzie ?
- Czyżbyś dziadku miał problemy ze słuchem? To jest "Błękitne Niebo" a nie portowa mordownia. Tutaj jedynym mieczem jest pióro, jedynym toporem dłuto. Broni się tu nie wnosi. Jeśli wszyscy mogą zostawiać broń to wy też. Nie bójcie, się nic nie zginie a wam też się nic nie stanie. Nikt się tu nie połasi na takie zelastwo. Odłożymy je do schowka przy wejsciu i jak będziecie wychodzić to je odbierzecie. Asygnujesz? - zwraca się do cieibie elf, drugi ciągle chichocze wpatrując się w Augusta.
Przez chwile wpatruje się w chichoczącego na mój widok elfa [Na parade równości z nim;P] i z wyrazem obrzydzenia mówie:

-Dobra przyjaciele nie będziemy sie sprzeczać, oddajmy im naszą broń. Czego mozemy się bać W TAKIM MIEJSCU.
...i że nikt nie może kupić ni sprzedać,
kto nie ma znamienia-
imienia Bestii
lub liczby jej imienia.
Tu jest [potrzebna] mądrość.
Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy:
liczba to bowiem człowieka.
A liczba jego : sześćset sześćdziesiąt sześć.
Jak słucham tych elfów to żygac mi sie chce
Mówię pod nosem oddając im broń...
Jeżeli coś stanie się z moim pieknym ostrzem to będzie z toba źle
Staje z boku i patrze jak towarzysze podchodzą do nich.

-No dobra synku.
Oddaje mu broń i mówię do towarzyszy.
-Chodźmy więc...... Mam nadziej, że będziesz na straży w czasie paru najbliższych godzin elfie ! Chciałym zamówić z tobą jeszcze słówko na osobności !

Zdajecie elfom broń i widzicie jak umieszczają ją w skąłdziku przy wejściu. Nie leży tam tego za wiele. (August, Ashgan macie ukrytą broń pamiętajcie o tym! zakładam, ze jej nie oddaliście).

Wchodzicie do środka.
Błękitne Niebo zawsze słynęło w stolicy jako elklawa prawdziwej sztuki. Jednak to co zobaczyliście lekko was pzygnębiło. Kolorowe witrażowe okna, kolorowe szybki w lampach i natłok pstrokatych zdobieńrobił niesamowite wrazenie. Miejsce centralnym karczmy jest okrągłe pomieszczenie w którym znajduje się bar serwujący tak zabójcze drinki jak: truskawkowe szaleństwo, egzotyczny puchar czy bananowe shake. Do pomieszczenia przylegaja 3 duże, koliste sale. Każda w innym kolorze (czerwony, niebieski i zielony) posiada własną mała scenke. Na kamiennych okragłych stolikach których blaty są wyłożone małymi mistrzowsko spasowanymi kawałkami kamienia stoją różne rzeźby wykonane z białego marmuru. Pod stropem wije się wino albo jakiś bluszcz spomiędzy którego liści wystają małe świecące lampki (ciekawe jak działają?). Błękitne Niebo ma dwóch właścicieli - elfów. Dostrzegacie ich stojących za barem kiedy właśnie szykują jakąś misterna kompozycje z owoców na srebrnej paterze. Nawet z tej odległości widzicie, ze bardzo wystrojeni. W swoich bajecznie kolorowych strojach i makijażach wyglądają jak jakieś egzotyczen ptaki. Wbrew temu co moglibyście sądzić w karczmie panuje duży ruch. Dostrzegacie licznych bardów brzdąkających na różnych instrumentach, rysowników skrobiących coś w swoich kajetach czy mówców którzy dyskutują w malych grupkach. Na scenie 'niebieskiej' sali widzicie mima który występuje przed grupką kobiet. Poza licznymi elfami i ludźmi widać również paru gnomów i niziołków. Jedna taka grupka siedzi przy stole w zielonej części i rozrysowuje coś na dużej kartce...
Z obrzydzeniem spoglądam na otaczające mnie z każdej strony kolorowe ozdoby, w koncu rzecze:

Przyjaciele rozgladajmy sie szybko po tymze paskudnym miejscu, w poszukiwaniu tego informatora, bo im dłużej tu siedze tym bradziej zbiera mi się na wymioty.

Nie chcac tracic czasu podchodze do lady i gestem dloni przywoluje barmana.
...i że nikt nie może kupić ni sprzedać,
kto nie ma znamienia-
imienia Bestii
lub liczby jej imienia.
Tu jest [potrzebna] mądrość.
Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy:
liczba to bowiem człowieka.
A liczba jego : sześćset sześćdziesiąt sześć.
Rozdzielenie się w tym tłumie będzie proste, a znalezienie jeszcze łatwiejsze. Przynajmniej nie mamy pajacowaych strojów. I jednak rzucamy się w oczy z deka. Ja udam się w stronę baru. Może coś znajde

Patrzę na towarzyszy w oczekiwaniu na odpowiedź.

Jeden z elfów podchodzi do lady tanecznym krokiem. Z bliska jeszcze bardziej przypomina egzotyzcnego ptaka niż z daleka. Ma na sobie kaftan do którego są przyczepione setki niebieskich mieniących się w świetle piórek. Na twarzy ma wymalowane faliste linie składające się w skomplikowany wzór.
- A dla panów co? Agrestowy szał moze? - Spogląda po waaszych zbrojach - Panowie, wieczorek metalowy to dopiero za tydzień!
← [ekhp] Sesja 1
Wczytywanie...